czwartek, 30 maja 2019

Łukasz 11.4. - Jezus przeciwko obłudzie kapłanów i znawców Prawa

Po tym, jak już to opowiedział, pewien faryzeusz zaprosił go do siebie, żeby zjeść wspólnie posiłek. Jezus poszedł więc i spoczął przy stole. Faryzeusz zdziwił się przy tym, że Jezus nawet się nie obmył przed posiłkiem, na co w odpowiedzi usłyszał:
- Obecnie wy, faryzeusze, obmywacie kielichy i półmiski z zewnątrz, ale to, co macie wewnątrz, pełne jest żądzy grabieży i ogarnięte złem. O wy, nierozsądni... Czy Ten, który stworzył to wszystko, co jest na zewnątrz, nie stworzył również i tego, co jest wewnątrz? To, co macie wewnątrz, oddajcie jako dar, a wtedy wszystko będzie czyste dla was. Ale póki co, to biada wam, faryzeusze, bo oddajecie dziesięcinę [ofiarę dla świątyni stanowiącą 10% od każdego przychodu czy otrzymanego daru - dop. wł.] z mięty, ruty, wszelkich otrzymanych warzyw [faryzeusze utrzymywali się z darów narodu - dop. wł.], natomiast pomijacie osąd i miłość Boga. Tego powinniście się trzymać, przy czym tego pierwszego nie odpuszczać. Biada wam, faryzeusze, bo lubicie siedzieć w pierwszych rzędach na zgromadzeniach w synagodze i odbierać pozdrowienia na rynkach; biada wam, znawcy Pism i faryzeusze, bo jesteście jak nieoznakowane grobowce - a ludzie wokół nie mają pojęcia, po czym stąpają.
Jeden ze znawców Prawa odpowiedział Jezusowi:
- Nauczycielu, mówiąc takie rzeczy - obrażasz nas.
- Wam, znawcom Prawa, też biada, bo obciążacie ludzi brzemionami nie do uniesienia, a sami nawet palcem nie kiwniecie, żeby tym ciężarom pofolgować. Biada wam, bo budujecie prorokom grobowce, a przecież to wasi ojcowie ich pozabijali. Tak więc jakby poświadczacie ich stanowisko, zgadzacie się z nim, bo co prawda oni ich zabili, ale wy budujecie im te grobowce. Mądrość Boga powiedziała: "Wyślę do nich proroków i rozmaitych wysłanników, ale oni ich pozabijają i będą prześladować" dlatego, żeby krew każdego proroka, rozlewana od założenia świata, została odnaleziona: od krwi Abla aż po krew Zachariasza, który zginął zabity między ołtarzem a świątynią. Mówię wam więc: od tej generacji ta krew będzie wymagana. Biada wam, znawcy Prawa, że zabraliście klucz poznania, sami z niego nie skorzystaliście, a i tym, którzy chcieli skorzystać, zabroniliście.

Gdy im to mówił, znawcy Prawa i faryzeusze zaczęli nastawać na Niego i wypytywać Go jeszcze więcej, czyhając na Niego i próbując przyłapać Go na jakichś nieostrożnych słowach, żeby Go oskarżyć.

na podstawie: Łuk. 11,37-54







niedziela, 26 maja 2019

Światło naszych oczu

Nikt, zapaliwszy lampę, nie stawia jej w ukryciu ani pod korcem, ale na świeczniku, aby ci, co wchodzą, widzieli światło. Światłem dla ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, to i całe twoje ciało ma światło. Ale jeżeli jest chore, to i ciało twoje ogarnie ciemność. Uważaj więc, aby światło, które jest w tobie, nie stało się ciemnością! Jeżeli więc całe twoje ciało ma dość światła i żadna jego część nie znajduje się w ciemności, to całe będzie w świetle, jak gdyby lampa oświeciła cię swym blaskiem.
Łuk. 11,33-36 BP

To, co Jezus mówił o świetle tutaj, pokrywa się z innymi fragmentami, gdzie Jezus mówił o tym, że mamy być światłem dla innych. Że nasze życie, nasz przykład, ma rozświetlać życie innych ludzi, dawać im nadzieję. I nie chodzi tutaj tylko o bycie super-hiper moralnym człowiekiem, ale o to, w jaki sposób prowadzimy nasze życie, jak rozwiązujemy nasze problemy, jak polegamy na Bogu. O sposób, w jaki rozwiązujemy nasze zwykłe, ludzkie sprawy i jaką nadzieję z Boga czerpiemy.

Jednak interpretacja dalszej części tych słów Jezusa zakrawa na filozofię wolnego sortu. Słyszałem teorie o "trzecim oku", o wpływach indyjskich, o czakrach etc....

Tymczasem ja rozumiem ten tekst bardzo prosto: elementem dającym światło naszemu ciału są nasze oczy. Nie, że światło pada do środka przez nasze oczodoły, jak przez jakieś okna w jakiejś hali, ale że używamy naszych oczu, by czytać, by rozumieć. Jeśli czytamy - czy to Biblię, by w miarę możliwości trzymać się tej prawidłowej ścieżki, którą Bóg wytyczył, czy to inne artykuły, pomagające nam żyć w lepszej formie, zarówno fizycznej jak i psychicznej - jeśli używamy naszych oczu, a co za tym idzie - również i umysłu, i naszej wolnej woli - w dobrym kierunku, to korzysta na tym cały nasz organizm. Utrzymując go w dobrej formie, utrzymując nas samych w dobrej kondycji zdrowotnej, utrzymując nasz umysł na wysokim poziomie, utrzymując naszego ducha w sile optymizmu - dajemy naszemu ciału czy też nam samym lepsze warunki do przeżycia tego życia. I to jest to światło, które sami tworzymy, używając do tego naszych własnych oczu.







Łukasz 11.3. - Nie żądaj znaku, używaj oczu

Podczas gdy tłum już się zgromadził, Jezus zaczął przemawiać:

- To pokolenie jest ogarnięte przez zło. Poszukuje jakiegoś znaku, ale żaden inny znak nie będzie mu dany, jak tylko znak proroka Jonasza. Bo tak, jak Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak samo Syn Człowieka będzie znakiem dla tego pokolenia. Królowa Południa powstanie na Sąd razem z ludźmi z tego tutaj pokolenia i osądzi ich, bo ona z drugiego końca ziemi przyszła, żeby słuchać mądrości Salomona, a tutaj znajduje się ktoś więcej niż Salomon. Również mieszkańcy Niniwy powstaną na Sąd razem z ludźmi z tego pokolenia i osądzą je, bo tamci wyrazili żal po tym, jak Jonasz zaczął do nich przemawiać, a tutaj macie kogoś więcej, niż Jonasza.

- Nikt też nie zapala lampy, żeby ją chować w jakimś miejscu, ale stawia na stojaku, żeby ci, którzy przychodzą, światło mieli. Światłem ciała natomiast jest oko. Jeśli więc masz czyste oczy, to i całe twoje ciało pełne jest światła. Ale jeśli masz oczy ogarnięte złem, to i twoje ciało będzie ciemne. Zwróć więc uwagę, czy masz w sobie światłość, czy też ciemność. Bo jeśli całe twoje ciało jest jasne i nie ma w nim ciemnych części, to będzie ono całe jasno oświetlone, jak gdyby było oświetlone blaskiem lampy.

na podstawie: Łuk. 11,29-36







sobota, 25 maja 2019

Łukasz 11.2. - Co się dzieje po wyrzuceniu demona

Pewnego razu wyrzucał demona z niemego. A gdy demon już go opuścił, zaczął mówić, ku zdziwieniu tłumów. Ktoś odezwał się, że mocą Belzebuba, przywódcy demonów, wyrzuca je wszystkie, a inni domagali się jakiegoś dowodu, znaku z nieba. Jezus natomiast, wiedząc, o czym myśleli, powiedział im:
- Każde królestwo/państwo/organizacja, które jest podzielone samo w sobie, pustoszeje, a domy się walą jedne na drugie. Jeśli więc Szatan byłby podzielony sam w sobie, to jak miałby się ostać on i jego zwolennicy? Mówicie, że dzięki Belzebubowi wyrzucam demony. Ale jeśli tak jest, to dzięki komu robią to wasi synowie? [prawdopodobnie miał na myśli owych siedemdziesięciu]. Oni to zostaną waszymi sędziami. Jeżeli jednak wypędzam demony dzięki jakby palcem Boga, to Państwo Boga właśnie nadeszło do was. Jeśli dobrze uzbrojony strzeże swojego dziedzińca, to cały jego dobytek leży w spokoju. Ale gdyby nadszedł silniejszy od niego i zwyciężyłby go, to zabiera całą jego zbroję/uzbrojenie, na której polegał i rozdaje jego zdobycze. Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie, a kto nie zbiera ze mną - rozprasza.
- Gdy nieczysty duch wychodzi z człowieka, wędruje po rozmaitych suchych miejscach, szukając odpoczynku. A jeśli go nie znajdzie, to mówi sobie: Wrócę do mojego domu, z którego wyszedłem. Przybywszy, zastaje go pięknie wysprzątanym i ozdobionym. Wtedy idzie, zabiera z sobą siedmiu innych, jeszcze gorszych od siebie kompanów, i wszedłszy zamieszkują tam i ostatecznie stan tego człowieka staje się gorszy niż przedtem.

Wtedy odezwała się jakaś kobieta:
- Szczęśliwe łono, które cię nosiło i piersi, które cię karmiły!
- Szczęśliwi są raczej ci - odpowiedział Jezus - którzy słuchają Słowa Boga i stosują się do niego.

na podstawie: Łuk. 11,14-28








czwartek, 23 maja 2019

Łukasz 11.1. - Co można dostać od Boga

Pewnego razu, gdy był w pewnym miejscu i właśnie skończył się modlić, któryś z uczniów odezwał się do Niego:
- Panie, naucz nas również się modlić, tak jak Jan nauczył swoich uczniów/naśladowców.
Jezus odpowiedział więc:
- Gdy się modlicie, zwracajcie się tak: Ojcze nasz w niebie, niech będzie święte imię Twoje, niech przyjdzie Królestwo Twoje, niech Twoja wola się stanie, zarówno w niebie jak i na ziemi. Chleba naszego codziennego daj nam każdego dnia. Odpuść nam nasze grzechy, bo i my odpuszczamy tym, którzy są winni wobec nas. I nie poddawaj nas próbie, ale wyrwij od złych rzeczy.
I mówił im też dalej:
- Jeśli ktoś z was, mając przyjaciela, poszedłby do niego w środku nocy i powiedziałby: "Pożycz mi jakieś trzy bułki, bo zawitał do mnie mój stary przyjaciel i nie mam nic, żeby mu podać", a tamten odpowiedziałby ze środka: "Nie rób mi problemów, drzwi są już zamknięte i moja rodzina jest ze mną w łóżku, nie mogę się nawet podnieść, żeby ci je dać", to mówię wam, że jeśli nie wstanie z powodu waszej przyjaźni, to wstanie z powodu jego natręctwa i da mu tyle, ile potrzebuje. Mówię wam więc teraz: proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a zostanie wam otworzone. Bo kto prosi, ten otrzyma; a ten, kto szuka - znajdzie; a temu, kto puka, zostanie otworzone. A jeśli ktoś poprosi swojego ojca o chleb - to czy dostanie kamień? Albo gdy poprosi o rybę - to czy dostanie węża? Albo gdyby poprosił o jajko - to czy dostanie skorpiona? Jeśli więc wy, będąc złymi / mającym z natury złe zapędy, umiecie dawać dzieciom dobre dary, to o ile bardziej wasz Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą?

na podstawie: Łuk. 11,1-13

[dalej - CO SIĘ DZIEJE PO WYRZUCENIU DEMONA]
[poprzednio - TO, CO NAJISTOTNIEJSZE]
[do początku tej serii]






niedziela, 19 maja 2019

Wbrew stereotypom

Jezus, nawiązując do tego, powiedział: 
- Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł między zbójców, którzy go obrabowali, pobili i odeszli, zostawiając na pół umarłego. Przypadkiem pewien kapłan szedł ową drogą, a kiedy go zobaczył, ominął go. Podobnie i lewita, który znalazł się w tym miejscu i zobaczył go, ominął go. A pewien podróżny Samarytanin przyszedł na to miejsce i zobaczywszy go, ulitował się. Podszedł więc, nalał oliwy i wina na jego rany i obwiązał je. Wsadził go na swe juczne zwierzę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Nazajutrz wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Pielęgnuj go, a jeśli wydasz coś nadto, oddam ci, gdy będę wracał. Jak myślisz, który z tych trzech okazał się bliźnim dla tego, kto wpadł między zbójców? 
A on odpowiedział: 
- Ten, który się nad nim ulitował. 
Rzekł mu Jezus: 
- Idź i czyń podobnie!
Łuk. 10,30-37 BP

Jezus kochał łamać stereotypy. Zwłaszcza te zakorzenione głęboko jako elementy kultury, czy będące wynikiem niepoprawnej czy nielogicznej interpretacji religijnej.

Cała ta historia jest wynikiem dyskusji pomiędzy jakimś uczonym, czyli w naszym potocznym mniemaniu - inteligentnym, wykształconym człowiekiem, a Jezusem:

A oto powstał jakiś uczony w Prawie i, wystawiając Go na próbę, zapytał: 
- Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? 
Jezus mu odpowiedział: 
- Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? 
On rzekł: 
- Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. 
Jezus rzekł do niego: 
- Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. 
Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: 
- A kto jest moim bliźnim? 
Łuk. 10,25-29 BT

Ktoś, kto chce być zbawionym, czyli osiągnąć życie wieczne z Bogiem, generalnie powinien być religijnym człowiekiem. Kapłani byli religijni, rozmaici uczeni wykształceni w prawach religijnych musieli być również religijni. Zaznajomieni z ogromem religijnych przepisów, rytuałów, przestrzegający ich... Z tym że Jezus skierował tutaj uwagę na zupełnie coś innego - nie na znajomość prawa, ale na PRAGNIENIE bycia z Bogiem: z całego serca, duszy, z całej swojej siły i wyboru swojego umysłu. A z tego wszystkiego wynikał sposób traktowania innych ludzi.

Ów uczony dyskutował jednak dalej, próbując wciągnąć Jezusa w inteligentną, czy też pseudo-inteligentną dyskusją, próbując w jakiś pokrętny sposób zdefiniować to, dla kogo człowiek powinien być dobry. Stąd Jezus przytoczył tę historię, gdzie zarówno kapłan, jak i ów uczony okazali się ludźmi, którzy byli obojętnymi na zaopiekowanie się człowiekiem w potrzebie, natomiast osobą wrażliwą na dobro drugiego okazał się jakiś Samarytanin. Samarytanie w powszechnej kulturze żydowskiej, w powszechnym ichnim mniemaniu, uważani byli za jakiś dziwny odłam judaizmu. Czyli mniej więcej podobnie jak dzisiaj w oczach każdego przeciętnego katolika wygląda ktokolwiek, który należy do jakiejkolwiek innej denominacji chrześcijańskiej. Czy jakakolwiek osoba, uważana przez jakąkolwiek denominację, za czarną owcę, z powodu swoich innych, nieco odmiennych od głównego nurtu w owej denominacji, wierzeń.

Czy te różnice teologiczne w oczach Jezusa mają więc jakiekolwiek znaczenie? Jezus nie wnikał w to. Najważniejsze było dla Niego serce człowieka. Zawsze to podkreślał, na wiele różnych sposobów. Nie zmieniło się to aż do dzisiaj.






sobota, 18 maja 2019

Łukasz 10.2. - To, co najistotniejsze

Stanął pewnego razu pewien znawca Prawa i próbując Jezusa zapytał:
- Nauczycielu, co muszę zrobić, żeby mieć życie wieczne?
- W Prawie jest napisane przecież, co tam znajdujesz? - odpowiedział Jezus.
- Że "będziesz miłował Pana, Boga twego, z całego serca swego i z całej duszy swojej / siły życia swojego i z całej mocy swojej i całą myślą swoją, a bliźniego swego jak siebie samego".
- Dobrze odpowiedziałeś. Tak rób i będziesz żył.
Ale ten, chcąc postawić siebie w lepszym świetle [jako oponent w dyskusji], powiedział dalej:
- Ale kto jest moim bliźnim?
Jezus natomiast podjął ten temat i powiedział:
- Pewien człowiek wracał z Jeruzalem do Jerycha i natknął się na bandytów, którzy obdarli go ze wszystkiego i pobili, zostawiając ledwie żywego. Przypadkowo przechodził tamtędy pewien kapłan i zobaczywszy go, obszedł go z dala / przeszedł na drugą stronę ulicy. Tak samo i Lewita [jeden z tych, którzy opiekowali się świątynią i prowadzili zarówno codzienne jak i okazyjne rytuały religijne], który tam się pojawił - gdy go zobaczył, ominął go. Potem pojawił się pewien podróżujący Samarytanin [członek społeczności uważanej za wrogą Żydom], przechodziwszy obok niego i ujrzawszy go, ulitował się nad nim. Podszedł, polał jego rany oliwą i winem i obwiązał, potem posadził na swoje zwierzę, przyprowadził go do gospody i zadbał o niego. Następnego dnia wyciągnął dwa denary, dał je karczmarzowi i powiedział mu, żeby otoczył go opieką, a cokolwiek pieniędzy wyda więcej, to w drodze powrotnej on mu zwróci. Który więc z tych trzech okazał się bliźnim tego, który wpadł w ręce bandytów?
- Ten, który ulitował się nad nim.
- Więc i ty postępuj podobnie.

A gdy szli dalej, wszedł do jakiegoś miasteczka, gdzie pewna kobieta, imieniem Marta, podjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, Marię, która przysiadłszy u stóp Jezusa, słuchała Jego słów, podczas gdy Marta zajęta była licznymi zajęciami, by obsłużyć gości. Przystanąwszy nagle, powiedziała do Jezusa:
- Panie, nie martwi cię, że moja siostra zostawiła mnie samą z tymi wszystkimi zajęciami? Powiedz jej, żeby mi pomogła tutaj.
- Marto, martwisz się i kłopoczesz o tak wiele, a potrzebna jest tylko jedna rzecz. Maria wybrała tę dobrą część, która nie będzie od niej zabrana.

na podstawie: Łuk. 10,25-42







niedziela, 5 maja 2019

Łukasz 10.1. - Jezus wysyła siedemdziesięciu do uzdrawiania

Potem wskazał Jezus innych siedemdziesięciu / siedemdziesięciu dwóch / siedemdziesiąt par i wysłał ich po dwóch - pod swoim spojrzeniem [oryginale "twarzą", ale nijak nie daje to logicznego sensu w naszym języku, czasach i kulturze] do każdego miasta i miejsca, do których sam miał przyjść, i mówił im:
- Żniwo jest naprawdę wielkie, a pracowników nie za dużo, proście więc Pana żniwa, żeby puścił pracowników na Jego żniwo. Idźcie teraz, puszczam was jak jagnięta pomiędzy wilki. Nie noście ani sakiewki żadnej, ani torby, ani sandałów, i nikogo też po drodze nie pozdrawiajcie. I do któregokolwiek domu byście nie weszli, mówcie najpierw: "Pokój temu domowi". I jeśli faktycznie/prawdziwie mieszkałby tam człowiek pokoju, to przyjmie on wasze życzenie o pokoju, a jeśli nie, to odbije się to do was. W takim domu pozostańcie, jedząc i pijąc u nich, bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przenoście się z domu do domu. I w którymkolwiek mieście byście się nie znaleźli i by was tam nie przyjęto, jedzcie to, co się wam tam podaje. I uleczajcie tam słabych i mówcie im, że Państwo Boga jest już blisko nich. A jeśli gdzieś byście weszli, do jakiegoś innego miasta, i by was tam nie przyjęto w ogóle, to idźcie na ulice i mówcie, że cały pył/kurz tego miasta, który przylgnął do was, strząsacie na nich, i żeby wiedzieli również, że Państwo Boga jest już blisko. Bo mówię wam: w Ów Dzień łatwiej będzie Sodomie, niż temu miastu.

- O zgrozo dla was, Chorozain* i Betsaido, bo jeśli w Tyrze i Sydonie miałyby się stać te wszystkie dzieła/dokonania mocy, które miały miejsce pomiędzy wami, to już dawno tamtejsza ludność pokutowałaby w workach i popiele i zmieniłyby swój sposób myślenia. Toteż Tyrowi i Sydonowi będzie na Sądzie lżej niż wam. A ty, Kapernaum, wywyższone aż do nieba, zostaniesz strącone aż do Krainy Umarłych.

- Kto więc was będzie słuchał, to tak jakby mnie samego słuchał. A ci, którzy was będą odrzucać, to tak jakby mnie odrzucali. A ci, co mnie odrzucają, tym samym odrzucają Tego, który mnie wysłał.

Potem wróciło owych siedemdziesięciu / siedemdziesięciu dwóch / siedemdziesiąt par mówiąc z radością:
- Panie, w twoim imieniu nawet demony się nam podporządkowały.
- Widziałem szatana - odpowiedział Jezus, - który spadł z nieba jak błyskawica. Daję wam teraz moc stąpania po wężach i skorpionach, i przy całej mocy nieprzyjaciela - nie będzie nic, co by was skrzywdziło. I nie cieszcie się najbardziej z tego, że te duchy się wam podporządkowują, ale że wasze imiona zostały zapisane w Niebie.

W tym momencie ucieszył się też Jezus w Duchu i powiedział:
- Wyznaję cię / uwielbiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że schowałeś te rzeczy przed mądrymi i inteligentnymi, a pokazałeś je niemowlętom, bo tak zechciałeś / bo tak pojawiło się upodobanie do ciebie. Wszystko zostało mi przekazane przez mojego Ojca i nikt nie wie [lepiej], kim jest Syn, niż sam Ojciec, i kim jest Ojciec, niż sam Syn i każdy, któremu Syn chciałby to pokazać.
A potem, na osobności, obrócił się do uczniów i powiedział im:
- Szczęśliwy ten, który widzi, to co wy. Mówię wam: wielu proroków chciało zobaczyć to, co wy widzicie, i nie zobaczyli, i usłyszeć to, co wy tutaj słyszycie, ale nie usłyszeli.

na podstawie: Łuk. 10,1-24

* - Chorozain/Korozain - niewielka wioska niedaleko Kapernaum/Kafarnaum, gdzie Jezus również dokonywał cudów/znaków/uzdrowień, ale Jego nauki zostały odrzucone. Zob. wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/Chorazin







piątek, 3 maja 2019

Jak wyjść do ludzi w praktyce

Idźcie, oto posyłam was jak jagnięta między wilki. Nie noście sakiewki ani torby, ani sandałów. I nie pozdrawiajcie nikogo w drodze. Kiedy wejdziecie do jakiegoś domu, powiedzcie najpierw: Pokój temu domowi. A jeśli będzie tam syn pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli zaś nie, powróci do was. Zostańcie w tym domu, jedząc i pijąc to, co mają. Bo wart jest robotnik swojej strawy. Nie przenoście się z domu do domu. A gdy wejdziecie do jakiegoś miasta i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą, i uzdrawiajcie w nim chorych. I mówcie: przyszło do was królestwo Boże! A gdy wejdziecie do jakiegoś miasta i nie przyjmą was, wyjdźcie na ulicę i powiedzcie: Strząsamy wam nawet pył, który przylgnął do naszych stóp w waszym mieście. To jednak wiedzcie: Nadeszło królestwo Boże.
Łuk. 10,3-11 BP

Wskazówki, które Jezus dał tym wybranym siedemdziesięciu uczniom (czy też siedemdziesięciu dwóm, czy też siedemdziesięciu parom uczniów), są całkiem praktyczne. Pokazuje to, jak bardzo praktycznym Jezus był. Nie był oderwany od ziemi, żyjąc tylko religią, misją etc. Naprawdę znał życie.

Choć tutaj, nawiasem mówiąc, aż chciałoby mi się napisać, że "znał życie na tyle, na ile trzydziestolatek mógł je poznać" - bo tak napisałbym patrząc na to z perspektywy czterdziestolatka. Ale tego nie wiem. Jezus nosił na sobie odpowiedzialność za taką ilość ludzi, których ja nigdy w życiu przez całe moje życie nie spotkam. To czyni człowieka bardziej dojrzałym.

Wracając do tematu: wpierw Jezus uprzedził ich, że wysyła ich jak jagnięta pomiędzy wilki. I w związku z tym żeby nie mieli ze sobą żadnej sakwy, torby czy nawet sandałów. Dlaczego? Może dlatego, żeby nie paść ofiarą jakiegoś przydrożnego rabunku? Żeby dać im większe szanse na dotarcie do celu bez żadnego uszczerbku na zdrowiu? Żeby nie ryzykować jakiejś szkody cielesnej choćby jednego z nich w powodu jakichś głupich sandałów? Z tego samego też powodu, żeby nikogo nie pozdrawiali po drodze, nie wdawali się z nikim w żadną rozmowę, która po takich pozdrowieniach mogłaby wyniknąć, żeby uniknąć jakichś dyskusji prowadzących do polityki czy religii... I znowu - żeby zwiększyć ich szanse dotarcia do celu. Tak to widzę.

Potem - Wejdźcie do jakiegoś domu i powiedzcie najpierw: "Pokój temu domowi". Wybadanie sytuacji. Czy ów dom jest zamieszkany przez dobrych ludzi, czy też nie. Dobrzy ludzie ugoszczą.

Zostańcie w tym domu (...) Nie przenoście się z domu do domu. Praktyczna wskazówka. Jeśli gdzieś zostaje się dobrze przyjętym, to warto tam zostać, rozmawiać, i zapewnie - wzorem danym później przez apostołów (zob. Dzieje Ap.) - również pracować dla tego domu, czy dla tego miasta. Nie zmieniać co chwilę. Nie skakać jak z kwiatka na kwiatek, chaotycznie, bez ładu i składu. Jeśli gdzieś jest grunt, który przyjmuje dobrze ziarno, to dlaczego nie zostać tam i siać i dbać o nie tak długo, dopóki ono nie wyrośnie? Dlaczego siać raz tu raz tam, nie bacząc później czy to przynosi efekt czy nie?

Taka mała wskazówka dla niektórych dzisiejszych ewangelizatorów.

A gdy wejdziecie do jakiegoś miasta i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą. Tak. Nie wybrzydzać, że to niedobre, a to nie smakuje, że łóżko niewygodne etc. Od niewygodnego łóżka i jedzenia rzeczy niezupełnie zgodnych z własnymi preferencjami kulinarnymi nikt jeszcze nie umarł. Czasami zdecydowanie zachowujemy się jak nadmiernie rozpieszczone dzieciaki.

... i uzdrawiajcie w nim chorych - jak już napisałem wcześniej - nie siedzieć bezczynnie, ale działać, pracować.

A gdy wejdziecie do jakiegoś miasta i nie przyjmą was, wyjdźcie na ulicę i powiedzcie: Strząsamy wam nawet pył, który przylgnął do naszych stóp w waszym mieście. To jednak wiedzcie: Nadeszło królestwo Boże. Tutaj kolejna wskazówka - jeśli gdzieś jesteśmy nieprzychylnie widziani, to "nic na siłę". Bóg nie przymusza, Bóg daje wybór. I to jest przykład dla nas - jeśli ktoś wybiera nas, trzeba z nim/nimi być, wspierać, uczyć. I to się chyba nawet tyczy wszystkich sfer życia, nie tylko sposobu ewangelizacji. Natomiast jeśli jesteśmy niechciani - to choćby stawali na głowie, nic nam to nie pomoże. Ludzie negatywnie do nas nastawieni nigdy nie będą nas słuchać, zawsze znajdą argumenty przeciwko nam i temu, co sobą reprezentujemy.