niedziela, 30 czerwca 2019

"Nie znam was"

(komentarz do [Królestwo Boga])

Zapytał Go ktoś: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? Starajcie się usilnie wejść przez ciasną bramę, bo - mówię wam - wielu będzie chciało wejść, ale nie zdoła. Bo kiedy pan domu wstanie i zamknie drzwi, wy zostaniecie na zewnątrz i zaczniecie kołatać do drzwi, wołając: Panie, otwórz nam! - Lecz on wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Jadaliśmy i piliśmy z tobą, i nauczałeś na naszych ulicach. - Odpowie wam: Nie wiem, skąd jesteście, "odejdźcie ode mnie wszyscy czyniący zło". Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, kiedy zobaczycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a sami znajdziecie się poza nim. I przyjdą ze wschodu i z zachodu, z północy i z południa i zasiądą do stołu w królestwie Bożym. Tak oto ostatni będą pierwszymi, a pierwsi będą ostatnimi.
Łuk. 13,23-30

Cytat o tym, jak to Jezus odpowiada "Nie znam was" do ludzi, którzy zostają na zewnątrz drzwi, jak to "pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi" - można rozumieć na wiele sposobów, zostało też wiele kazań na ten temat wygłoszonych. Ta sama historia opisana w Ewangelii Mateusza (zob. Mat. 7,13-23) nie jest może aż tak dosadnie skierowana do Izraelitów jak tutaj, w Ew. Łukasza, można ją potraktować jako adresowaną ogólnie, do wszystkich naśladowców Jezusa.

Tutaj jednak, w Ewangelii Łukasza, słowa te ewidentnie odnoszą się do Żydów. Jako ci wierzący, że są tymi wybranymi, specjalnego traktowania, wybrani przez Boga - wierzyli, że tylko oni będą zbawieni. Zapomnieli jednak, że zostali wybrani nie po to, żeby być zbawionym, ale po to, żeby dać przykład okolicznym narodom. Stąd, po stuleciach naleciałych nieścisłości w odbiorze religii, Jezus kontrowersyjnie poruszał czułe punkty, które nijak się miały do logiki, i stąd też namawiał Izraelitów: idźcie tą wąską drogą, którą niewielu daje iść. Nie tam, gdzie idą tłumy, podążając za jakimś przewodnikiem, często bezrozumnie, nie rozumiejąc przyczyn ani celu swojego marszu, ale starajcie się zrozumieć, co się dzieje wokół was i podejmujcie swoje własne decyzje. Wybierzcie bycie niepopularnym. Kontrowersyjnym. Bo na końcu, gdy będąc przekonanym o własnej słuszności z powodu owego podążania za tłumem, "bo wszyscy tak robili", na końcu tej drogi można usłyszeć: "nie znam was". To, że ktoś w tłumie podążał za Jezusem, jako część tego samego tłumu mógł być zdolny okrzyknąć werdykt przed Piłatem: "ukrzyżować go". Magia tłumu. Na ulicy spotyka się wielu ludzi: w drodze do pracy, w autobusie, w sklepie... To nie znaczy, że ci ludzie się znają wzajemnie. Tylko osobisty kontakt, zainteresowanie daną osobą pozwala ją poznać. Podobnie jest z Jezusem.

Stąd tutaj, gdy Izraelici przekonani byli o swojej własnej wyjątkowości, Jezus powiedział im: "Możecie być zdziwieni. Bo wy myślicie, że z automatu będziecie w Królestwie Boga. Ale nie: zobaczycie tam tych, za którymi - jak myślicie - podążacie, lecz bez zrozumienia. I zobaczycie tam mnóstwo innych ludzi, różnych narodowości, schodzących się zewsząd dookoła: Europy, Azji, Afryki, skądkolwiek. Ale was, Żydów, tam nie będzie". Stąd Jezus tutaj podkreślił: "Myślicie, że jesteście pierwsi, ale będziecie ostatnimi, poza bramą. A ci, o których myślicie, że są ostatni, będą pierwszymi, którzy przyjdą".






Łukasz 13.3. - Królestwo Boga

I mówił dalej:
- Do czego podobne jest Królestwo Boga? Do czego miałbym je przyrównać? Królestwo Boga jest jak ziarno gorczycy, które - gdy człowiek rzuci je w swoim ogrodzie - urośnie i stanie się wielkim drzewem, a w jego gałęziach będą chronić się ptaki.
- Do czego jeszcze mogę porównać Królestwo Boga? Królestwo Boga jest jak zakwas na chleb - weźmie człowiek trochę, ale zakwasi ciasto nawet i z 30 kg mąki.

Dalej szedł Jezus przez rozmaite miasta i wioski, nauczając, kierując się ku Jerozolimie. Pewnego razu jednak ktoś zadał Mu pytanie:
- Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni/uratowani?
- Róbcie wszystko, aby wejść przez wąską bramkę. Wielu będzie próbowało pójść tą drogą, ale nie dadzą rady. Aż pan tego domu podniesie się i zamknie te drzwi. A wtedy wy, stojąc na zewnątrz, zaczniecie pukać i mówić: "Panie, otwórz nam!", ale on wam odpowie: "Nie znam was. Skąd jesteście?". Wtedy zaczniecie mówić: "Jedliśmy i piliśmy przy Tobie, nauczałeś na naszych ulicach". A on odpowie: "Nie znam was, nie wiem, skąd jesteście, odejdźcie ode mnie wszyscy, sprawcy bezprawia". A wtedy rozlegnie się płacz i zgrzytanie zębów, bo zobaczycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków - w Królestwie Boga, a siebie samych - wyrzuconych na zewnątrz. I zjawią się ludzie ze wschodu i zachodu, z północy i południa, i zostaną posadzeni u stołu w Królestwie Boga. Tak oto ci ostatni będą pierwszymi, a pierwsi - ostatnimi.

na podstawie: Łuk. 13,18-30

zob. komentarz ["NIE ZNAM WAS"]













sobota, 29 czerwca 2019

Łukasz 13.2. - Uwolnienie kobiety z więzów w sabat

Podczas jednego z sabatów nauczał w jednej z synagog. Była tam też pewna kobieta, mająca ducha bezsilności od osiemnastu lat, chodząca wciąż pochylona i nie mogąca się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i powiedział jej:
- Kobieto, jesteś uwolniona od swojej słabości.
Nałożył na nią ręce, a ta wyprostowała się i chwaliła Boga.

Przełożony tej synagogi oburzył się jednak, że Jezus uleczył w sabat. Mówił do tłumu:
- Sześć dni macie na pracę, więc wtedy przychodźcie, żeby zostać uleczonymi, a nie w sabat!
- Obłudniku! - odpowiedział Jezus. - Czy nie każdy odwiązuje w sabat swojego woła albo osła, żeby go wyprowadzić i napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan związał osiemnaście lat temu, nie trzeba było "odwiązać" od tych więzów właśnie w sabat?

Wtedy wszyscy Jego przeciwnicy zawstydzili się, a cały tłum cieszył się z tych wspaniałych rzeczy, które dzięki Jezusowi się działy.

na podstawie: Łuk. 13,10-17

c.d.n.







czwartek, 27 czerwca 2019

Szansa na nowe życie dla Izraelitów

komentarz do [ŁUK. 13,1-9]

Bazując na powszechnym wówczas przekonaniu, że nienaturalna śmierć jest karą za jakieś winy, Jezus wyjaśnił coś tym ludziom: że tak naprawdę nie ma to znaczenia. Taka śmierć nie jest wyznacznikiem tego, że ktoś był bardziej lub mniej winny, to po prostu zwykły przypadek, czy też - samo życie.

Jednocześnie użył jednak też tego obrazu, aby im wyjaśnić, że jeśli Go nie posłuchają, faktycznie taka sama śmierć będzie ich czekać w przyszłości. Kiedy?

I tu Jezus użył tego obrazu o tym figowcu - ile lat przychodził właściciel, żeby zobaczyć, czy drzewo obrodziło, czy wydało jakieś owoce? Ile lat miał czekać Bóg na to, żeby Izrael, który był narodem wybranym, ale nie po to, żeby odseparowywać się od innych, ale żeby inne narody, mające innych, swoich własnych bożków, widziały, że Ten Bóg jest prawdziwy? Tymczasem Izrael nie tylko się odseparował, ale i zaczął uważać z tego powodu za lepszy (zobacz stosunek Izraela do Samarytan), a do tego wszystkiego obłożył tę religię w Boga taką ilością rozmaitych reguł, że sami ludzie ledwie dawali radę im wszystkim sprostać.

Jezus był więc jak ten ogrodnik - przyszedł do tego drzewa i swoimi kontrowersyjnymi jak dla nich ideami próbował ruszyć ich głowami, żeby zobaczyli prawdziwy sens tej wiary w Boga. Jakby próbował przekopywać do góry nogami ziemię wokół tego drzewa. Dając im szansę przed Bogiem, żeby tego drzewa jeszcze nie ścinał.

Ale, jak wiemy z późniejszej historii, tylko nieliczni Żydzi z tej szansy skorzystali, tak że finalnie Jezus "otworzył granicę" - polecił uczniom głosić ewangelię na cały świat, wszystkim narodom, zamiast w dalszym ciągu próbować wskrzesić naród żydowski do swojej pierwotnej roli, którą mieli odegrać.







Łukasz 13.1. - Szansa uniknięcia śmierci

Znaleźli się w tym czasie przy Jezusie ludzie, którzy oznajmili Mu, że Piłat zmieszał krew jakichś Galilejczyków z ich ofiarami. Jezus odpowiedział im tylko:
- Uważacie, że byli oni w jakiś sposób bardziej winni niż wszyscy inni Galilejczycy, ponieważ ucierpieli coś takiego? Otóż mówię wam: wcale nie. Ale jeśli się nie opamiętacie / nie zmienicie sposobu swojego myślenia, to wszyscy tak samo zginiecie.
- Albo czy myślicie, że tych osiemnastu, na których runęła wieża w Syloe i zabiła ich wszystkich - czy oni też byli coś bardziej winni niż wszyscy inni mieszkańcy Jerozolimy? O nie, mówię wam, ale jeśli się nie opamiętacie, to i wy podobnie zginiecie.

I opowiedział im dalej taką przypowieść:
- Miał ktoś w swojej winnicy figowca i przyszedł, żeby zobaczyć, czy on jakiś owoc wydał, ale nie znalazł. Powiedział więc do ogrodnika: Przychodzę już trzy lata do tego drzewa, chcąc zobaczyć jakieś owoce, ale niczego nie znajduję. Wytnij to drzewo, bo po co ma mi miejsce zajmować? Ale ogrodnik odpowiedział mu: Panie, zostaw je jeszcze na ten rok, żebym je okopał i obłożył nawozem, może obrodzi jakimś owocem. A jeśli nie, to w przyszłym roku je wytniesz.

na podstawie: Łuk. 13,1-9

zob. komentarz [SZANSA NA NOWE ŻYCIE DLA IZRAELITÓW]

środa, 26 czerwca 2019

Łukasz 12.3. - Tymczasowość teraźniejszości

- Wy natomiast bądźcie jak służba domowa oczekująca na właściciela domu, żeby - gdy tylko zostanie odprawiony z wesela, gdy przyjdzie i zapuka, żebyście mu natychmiast otworzyli. Szczęśliwi ci, których zastanie on czuwających. Bo mówię wam - przepasze się / zakasze rękawy, posadzi ich przy stole, po czym - chodząc od jednego do drugiego, będzie ich obsługiwał. Czy przyszedłby o trzeciej nad ranem, czy o szóstej - gdyby tak oczekujących ich zastał - szczęśliwi bedą z tej służby ci, którzy czekali. Bo wiedzcie, że gdyby ów gospodarz wiedział, o której złodziej ma zamiar przyjść, z pewnością czuwałby i nie pozwoliłby mu włamać się do jego domu. Więc i wy stawajcie się gotowi, ponieważ Syn Człowieka przyjdzie o takiej godzinie, której się nie spodziewacie.

Wtedy Piotr Mu odpowiedział:
- Mistrzu, mówisz to do nas, czy do wszystkich tutaj?
- A któż inny jest tym lojalnym i rozsądnym zarządcą, którego ów gospodarz ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas wydawał jej przydział jedzenia? Szczęśliwy ten ze służby, którego ów gospodarz, przychodząc, zastanie tak robiącego. Tutaj mówię wam: ustanowi takiego zarządcą nad wszystkimi, którzy stanowią jego dobytek. Jeśliby jednak ten służący pomyślałby sobie: Mój gospodarz się spóźnia ze swoim przyjściem, i zacząłby bić innych ze służby, i tylko jeść i pić i upijać się, to przyjdzie gospodarz takiego służącego w dniu, którego ten nie oczekuje, i o godzinie, o której ten nie ma pojęcia, i zdegraduje go i potraktuje jak niewierzącego. Natomiast taki służący, który - znając wolę swojego gospodarza - ale który nic nie przygotował, jak gospodarz chciał, będziew wychłostany. A taki służący, który nie znając woli gospodarza popełnił jakieś wykroczenia, nie zostanie za dużo ubiczowany. Bo od każdego, któremu wiele dano, będzie się wiele oczekiwać, a od takiego, któremu wiele powierzono, będzie się wiele wymagać.

- Przyszedłem rzucić na ziemię ogień i chcę tylko, żeby już się rozpalił. Mam zostać ochrzczony zanurzeniem* i dręczy mnie to, dopóki to się nie stanie. Wydaje się wam, że przyszedłem dać wam tutaj na ziemi pokój? Otóż nie, wręcz przeciwnie - rozdwojenie raczej. Bo od teraz, gdy pod jednym dachem będzie pięć osób, podzielą się one i trzy z nich będą przeciwko pozostałym dwom, a tych dwoje przeciwko tym trzem. Ojciec będzie przeciwko synowi i syn przeciwko ojcu, matka przeciw córce i córka przeciw matce, teściowa przeciwko swojej synowej i synowa przeciwko swojej teściowej.

Mówił też dalej:
- Gdy widzicie chmurę unoszącą się od zachodu, zaraz mówicie, że gwałtowny deszcz ma przyjść, i tak się staje. A kiedy wiatr z południa wieje, to mówicie, że upał będzie, i tak też się staje. Obłudnicy, twarz nieba potraficie rozpoznawać, ale tego czasu tutaj jak dotąd nie rozpoznajecie.

- Dlaczego też sami ze sobą nie ustalacie, co jest sprawiedliwe? Gdy idziecie ze swoim przeciwnikiem przed jakiś urząd, postaraj się pójść z nim na układ jeszcze w drodze, żeby nie zaciągnął cię do sędziego, a sędzia wydałby cię komornikowi, a komornik wtrąciłby cię do więzienia. Bo mówię ci: nie wyjdziesz stamtąd, dopóki nie oddasz ostatniej monety.

na podstawie: Łuk. 12,36-59

* zob. komentarz: [DLACZEGO VOLVO JEST LEPSZE NIŻ BUGATTI

[poprzednio - BYĆ MATERIALISTĄ]






niedziela, 23 czerwca 2019

Dlaczego modlić się za nieprzyjaciół

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Mat. 5,44-45 BT

Jezus był kontrowersyjny. O ile wcześniej wśród ludzi, do których przemawiał, panowało przekonanie typu "oko za oko, ząb za ząb", o tyle teraz Jezus wprowadzał nową ideologię: "módlcie się za waszych nieprzyjaciół". Ponieważ na tym świecie współistniejemy razem - zarówno my, jak i oni. I ten sam deszcz na nas pada. W oczach Boga wciąż jesteśmy równi. My już do Boga się przekonaliśmy, natomiast oni - być może jeszcze nie. Ale wciąż mają szansę. Może akceptacja i normalna, ludzka miłość do bliźnich pozwoliłaby im się przekonać do Boga.

Aczkolwiek praktyka jest zupełnie inna. Gdy ktoś jest w tarapatach, bardzo chętnie się modlimy o taką osobę. Kto za to ma ochotę modlić się za kogoś, kto tę osobę w te tarapaty wpędza? Sam tak miałem. Modliłem się za kogoś, kto właśnie potrzebował wsparcia, żeby Bóg dał jej swojego ducha spokoju, ten charakterystyczny spokój w sercu, który tylko Bóg może nam dać w ciężkich sytuacjach.

Natomiast całkowicie pominąłem modlitwę za tego, który był przyczyną tej sytuacji. Myślałem sobie: tak, wiem, powinienem, ale czy modlitwa nie powinna wypływać z serca? Z pragnienia? Wcale przecież nie mam ochoty modlić się za kogoś, kto nie jest w stanie rozumować jak normalny, dorosły człowiek, ale zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek, jak jakiś ignorant, pozwalający sobie na to, żeby furia rządziła nim jak chce. Nie chciałem.

Lekcja przyszła szybko. Zdałem sobie sprawę, że modlitwa za naszych nieprzyjaciół, czy nieprzyjaciół naszych przyjaciół, nie musi być wyrazem naszej miłości do nich, do której musimy się zmuszać. Jest raczej, albo zarazem, wyrazem troski o naszych przyjaciół - żeby z ich nieprzyjaciółmi nie było gorzej.

Ktoś mógłby zapytać - czy Bóg nie wie sam, że ktoś potrzebuje pomocy? Oczywiście, że wie. Ale trzeba pamiętać, że priorytetem Boga jest wychowywanie nas samych, uczenie, jak dobry ojciec uczy swoje dzieci poprzez pozwalanie im na doświadczanie przygód i konsekwencji. Stąd nauka o modlenie się za nieprzyjaciół.

Bo gdy kolejnym razem, nauczony tą lekcją, zacząłem się modlić również o tę drugą osobę - przez chwilę było bardzo źle, prawda. Ale potem przyszło otrzeźwienie, do głosu doszedł rozsądek. I względny spokój.






niedziela, 16 czerwca 2019

Dlaczego Volvo jest lepsze od Bugatti

Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął. Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni. Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? 
Łuk. 12,49-51 BW

Całe to z pozoru niezrozumiałe przemówienie Jezusa tutaj jest w rzeczywistości bardzo interesujące, jeśli się nad tym dłużej zastanowić.

Bo też jaki ogień miał Jezus rzucić na ziemię? Nie przecież taki, który by ziemię spalił, zniszczył. Nie o tym Jezus cały czas głosił. Jan Chrzciciel rozpowiadał, że Jezus miał przyjść, by chrzcić Duchem Świętym i ogniem: Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (BT). Dużo później, już po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, Dzieje Apostolskie opisują takie wydarzenie: Wtedy zobaczyli, że nad głowami każdego z nich pojawiły się jakby języki ognia. A Duch Święty napełnił ich wszystkich, i zaczęli mówić obcymi językami, jak im Duch dawał (Dzieje 2,3-4 BP). O Duchu Świętym Jezus mówił też przy innych okazjach, że przyśle Pocieszyciela, Nauczyciela etc. Posługując się więc obrazem ognia, Jezus opowiadał o swojej misji. Dlaczego tak? Dlaczego nie wprost? Ponieważ inteligentni ludzie mogą nazwać jedną rzecz wieloma nazwami, żeby się wciąż nie powtarzać o tym samym, żeby sprawić, żeby życie było bardziej kolorowe, nie takie nudne. Rozwiązywanie zagadek jest przecież pasjonujące.

Stąd też Jezus, znając oczekiwania ówczesnych Hebrajczyków, w tym także swoich uczniów, którzy przecież Hebrajczykami również byli, wiedząc, że cały ten naród czeka na owego legendarnego Mesjasza, który wyzwoli ich spod okupacji rzymskiej i da im pokój, pokazuje im tutaj zupełnie inny obraz: On nie przyszedł, żeby przynieść ten pokój, który oni oczekują. On przyszedł, żeby przynieść ogień. I to w zupełnie innym wymiarze. To jest tak, jakby ktoś oczekiwał, że dostanie piękne, stylowe i szybkie Bugatti, samochód, którym swego czasu poruszał się James Bond, żeby jeździć szybko i robić piękne wrażenie, ale zamiast tego dostał Volvo kombi, duże, pakowne, sterowne, bezpieczne - i zamiast jeździć szybko i robić piękne wrażenie, ma możliwość zapakowania do samochodu całej swojej rodziny, wózka dziecięcego, bagaży i wciąż może podróżować w znakomitym komforcie. I robić wrażenie. Choć zupełnie różne od tego, które na początku oczekiwał.

Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni (BW) - jeśli by posługiwać się certyfikowanymi tłumaczeniami, to to tłumaczenie jest chyba najbliższe jakiegokolwiek sensu. Bo jaki sens jest w powiedzeniu komuś, że "chrztem ma się zostać ochrzczonym"? Zwłaszcza, że w czasie, gdy to mówił, Jezus JUŻ BYŁ ochrzczony, przez Jana? Trochę to bez sensu. Dlatego Jezus musiał mieć coś innego na myśli. Coś głębszego.

Przekład Dosłowny mówi: Mam zostać zanurzony w zanurzeniu.... Brzmi dziwnie, aczkolwiek jeśli się temu przyjrzeć, to można wpaść na jakiś trop. Otóż samo słowo "chrzcić", którym się dzisiaj posługujemy, jest odpowiednikiem/tłumaczeniem greckiego słowa "baptisa", które właściwie znaczy właśnie "zanurzenie". Dlatego "być ochrzczonym" = "być zanurzonym". Stąd, gdy Jezus mówi o byciu ochrzczonym w chrzcie, jakkolwiek niedorzecznie brzmi to po polsku, o tyle, jeśli użyć prostych, zrozumiałych, nie abstrakcyjnych słów jako zamienniki, otrzymujemy właśnie: Mam zostać zanurzony w zanurzeniu. Albo, bawiąc się polskimi konotacjami słów "chrzest" i "zanurzenie": Zanurzeniem mam być ochrzczony...

Nie brzmi to znajomo?

Powiadam wam, że odtąd nie będę już pił tego napoju z winogron aż do tego dnia, w którym będę razem z wami pił nowy napój w królestwie mojego Ojca (Mat. 26,29 BP)

Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę, ale powrócę do was (Jan 14,29 BP)

A mówił to, aby zaznaczyć, jaką śmiercią miał umrzeć (Jan 12,33 BP)

I rzekł do nich: To właśnie te słowa powiedziałem wam, kiedy jeszcze byłem z wami: Musi wypełnić się wszystko, co o Mnie napisano w Prawie Mojżeszowym, w Prorokach i w Psalmach. Wtedy nauczył ich rozumieć Pisma. I powiedział im: Napisano tak: Mesjasz będzie cierpiał i zmartwychwstanie trzeciego dnia (Łuk. 24,44-46 BP)

Wiele razy i na wiele sposobów Jezus dawał swoim uczniom do zrozumienia, że ma umrzeć. Miało się to nijak do oczekiwań uczniów, którzy ciągle wierzyli, że Jezus pociągnie naród do wolności. Tymczasem Jezus mówił tutaj o zupełnie czymś innym: o chrzcie, inauguracji, inicjacji zupełnie nowego etapu w planie zbawienia Boga. O inicjacji możliwości zbawienia bez potrzeby ponoszenia kary za grzech - śmierci, skoro to Jezus miał umrzeć, "być zanurzonym", trafić do czeluści podziemnego grobowca, a potem zmartwychwstać jako zwycięzca nad tą śmiercią, byśmy i my - gdy przyjdzie czas, że ostateczna śmierć wymaże całe zło na świecie - my się ostaniemy. Jeśli tylko przyjmiemy za fakt, że nawet jeśli zrobiliśmy coś złego w naszym życiu, choć jedną jedyną rzecz, my nie musimy umierać w tym ostatecznym oczyszczaniu świata - ponieważ Jezus umarł już za nas. Uwolnił nas od kary, biorąc ją na siebie.

I tak jak uczniowie - często oczekujemy, że pójście za Jezusem i życie z Bogiem da nam lepsze życie, bo przecież dostaniemy wszystko, o co się modlimy etc. - jak niektórzy chrześcijanie wciąż mają zwyczaj powtarzać. Obojętnie, czy to ma pokrycie w faktach, czy nie. Tymczasem Bóg nie daje nam lepszego życia. On daje nam lepsze siły, mądrość (jak Danielowi i jego przyjaciołom podczas niewoli w Babilonie) i nadzieję na fantastyczne, bardzo długie życie później. On daje nam piękne i praktyczne Volvo do komfortowej długiej podróży razem z całą rodziną, zamiast naszego "wymarzonego" Bugatti, dającego przyjemność na chwilę.






niedziela, 9 czerwca 2019

Jak usłyszeć głos Boga w nadarzających się okolicznościach





Ron Edmondson
http://www.ronedmondson.com/2015/04/7-ways-to-distinguish-gods-voice-from-the-circumstances-of-life.html

Ron Edmondson - wcześniej pastor przez 16 lat, obecnie główny księgowy. Zreorganizował dwa kościoły/zbory, założył inne dwa. Pasjonat zarówno w tym temacie, jak i - wraz ze swoim 35-letnim doświadczeniem w kwestii bycia przedsiębiorczym - w temacie bycia liderem w kościelnym życiu. Ma żonę i dwóch synów. 





Każdy wierzący chciałby usłyszeć jakieś słowo od Boga.

Dlaczego miałbyś próbować podążać za Bogiem, jeśli nie chciałbyś znać Jego głosu albo usłyszeć, co On miałby do powiedzenia?

Jezus powiedział: Moje owce słuchają mojego głosu. Ja znam je, a one idą za Mną. (...) A kiedy wyprowadzi wszystkie swoje owce, idzie przed nimi, a owce idą za nim, bo znają jego głos. (Jan 10,27.4 BP)

I jest to wyjątkowo prawdziwe, zważywszy na okoliczności naszego życia. Kiedy nasze życie się toczy, to chcemy wiedzieć: czy to, co się właśnie stało, pochodzi od Boga? Czy to właśnie On mówi mi, żeby zrobić to czy tamto? Czy to właśnie teraz Bóg próbuje zdobyć moją uwagę?

I wierzę, że czasami życie się po prostu toczy swoim własnym torem. Nie ma to nic wspólnego z tym, że Bóg nie jest nami zainteresowany albo że nie ma nad naszym życiem kontroli. On zna liczbę włosów na naszych głowach i zasoby naszych łez. On myśli o nas, troszczy się. Czasami jednak życie jest życiem. Dzieją się rozmaite rzeczy: zamknięte drzwi, otwarte drzwi, utracona praca, zmiany zdrowotne. Sytuacja mieszkania, które chcieliśmy mieć, zmienia się na gorsze. Nie otrzymujemy stypendium, które mieliśmy nadzieję otrzymać. Samo życie.

Ale pomimo to wciąż wierzę, że Bóg może używać okoliczności wokół nas, żeby do nas przemawiać. Żeby przemówić do Mojżesza, użył płonącego krzaka. I chciałbym, żeby użył i spalił jakiś krzak, żeby przemówić również i do mnie. Myślę, że zdobyłby tym moją uwagę całkowicie.

I myślę tutaj, że to jest częścią naszego problemu.

Rzeczą, którą zaobserwowałem, jest to, że często oczekujemy, że Bóg przemówi do nas w jakichś spektakularnych okolicznościach. Czasami Bóg robi to w ten sposób, ale wiele razy - przynajmniej w moim życiu - Bóg jest bardziej subtelny. Często Bóg przemawia przez momenty ciszy, albo przez innych ludzi, albo używając jakichś zwyczajnych okoliczności życiowych.

W zatłoczonym świecie rozmaitych dźwięków i rzeczy pochłaniających naszą uwagę czasami trudno jest zrozumieć, co Bóg do nas mówi, nieprawdaż?

Jak my, będący w centrum okoliczności dziejących się wokół nas, w tym totalnym bałaganie i rzeczy potrafiących prowadzić do konsternacji tak bardzo, jak to tylko możliwe, możemy zrozumieć, co Bóg może mówić do nas?

Pierwsze, co muszę powiedzieć, to że wszystko zaczyna się i kończy na osobistej relacji. Jeśli nie masz osobistej relacji z Bogiem, poprzez Jezusa Chrystusa - zacznij od tego. Jeśli więc uroczyście wyznasz ustami swymi, że Jezus jest Panem, i sercem swoim uwierzysz, że Bóg spowodował Jego zmartwychwstanie, otrzymasz zbawienie. (Rzym. 10,9 BP)

Ci z nas jednak, którzy mają już taką relację, znaczy się większość moich czytelników: jak usłyszeć Boga poprzez przydarzające się nam okoliczności?

OTO 7 SPOSOBÓW USŁYSZENIA BOGA DZIĘKI OBSERWOWANIU OKOLICZNOŚCI, KTÓRE SIĘ NAM PRZYDARZAJĄ:

1. Porównuj rzeczy, które przydarzają się w twoim życiu, do rzeczy, które są napisane w Biblii

Bóg nigdy nie będzie w sprzeczności sam ze sobą. Nigdy nie przemówi do nas - nawet za pomocą rozmaitych okoliczności - w sposób, który będzie sprzeczny z tym, co przeczytasz w Jego pisanym Słowie. Czasami słyszę ludzi twierdzących, że Bóg powiedział im zrobić rzeczy, które są gwałtem w stosunku do tego, co zostało tam napisane. TO NIE JEST BÓG.

2. Bóg używa innych ludzi, żeby potwierdzić Jego głos/przesłanie

Nawet w tych rozmaitych okolicznościach, w moim doświadczeniu, Bóg często przysyła nam na drogę naszego życia ludzi, żeby potwierdzić Jego wolę w naszym życiu. Ludzie, którzy próbują swoim życiem podążać za Bogiem, mogą pomóc nam usłyszeć coś od Niego.

Za każdym razem, gdy Bóg chciał, abym się podjął jakiegoś zadania, nagle znajdowali się ludzie, którzy słyszeli takie samo wezwanie. Często musiałem się przebijać przez rzędy ludzi naiwnych, by usłyszeć tamtych, ale oni tam byli. Dobrze jest szukać i słuchać mądrości innych.

Kiedy udałem się, żeby założyć jakiś nowy kościół/zbór, sądziłem, że to właśnie te rzeczy były tymi, które Bóg dla mnie robił: wciąż otwierały się kolejne i kolejne drzwi. Jednak słyszałem też wtedy wyraźny, głośny głos Boga: spora liczba osób - włączywszy w to pewnego pastora, twierdzącego, że nie ma żadnego daru prorokowania - którzy sami z siebie zwracali moją uwagę o pewnym starym planie sprzed dziesięciu lat, na który Bóg zwrócił również i moją uwagę. To było moim płonącym krzakiem. Takie rzeczy jednak nie mają miejsca często. Prawdopodobnie tylko wtedy, jeśli jesteś tak samo uparty, jak ja jestem.

3. Musisz umieć rozpoznać, że Bóg działa zgodnie z planem

Ks. Przypowieści 16,9 mówi: Serce człowieka obmyśla drogę, ale to Jahwe kieruje jego krokami. (BP). Rick Warren sprzedał miliony książek mówiących nam, że powinniśmy przeżyć nasze życie dla jakiegoś celu. Celu pochodzącego od Boga.

Patrząc wstecz na moje życie, nigdy bym tego jakoś specjalnie nie zanotował, ale teraz widzę, jak Bóg użył mnie w stosunku do jakiegoś całościowego planu. To On użył moich życiowych doświadczeń, żeby mnie ukształtować na osobę, którą jestem dzisiaj. W zakładaniu nowego zboru użył On mojego biznesowego zmysłu przedsiębiorczości. Podczas reorganizacji zboru, użył On mojego zmysłu rewitalizacji przedsiębiorstwa. Bóg wie, jak użyć naszą przeszłość dla osiągnięcia dobrych celów dla Niego.

4. Sprawdź, czy nadarzające się okoliczności, idą w parze z ogólnym planem Boga

Kiedy próbujemy usłyszeć Boga spomiędzy nadarzających się w naszym życiu okoliczności, nie powinniśmy dokonywać żadnej decyzji opartej tylko na jednym wydarzeniu albo nawet na jakimś cyklu wydarzeń. Takie okoliczności mogą świadczyć nam o tym, że Bóg chce nam coś powiedzieć, ale mogą też i nie świadczyć. Powinniśmy patrzeć na nasze życie z perspektywy miesięcy czy lat.

Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.
Jer. 29,11 BW

Ten powyższy tekst z Ks. Jeremiasza wskazuje nam na to, że Bóg ma plan, żeby porządnie nas przygotować i jednocześnie dać nadzieję. Ale często przeoczamy, że dojście do finalnego momentu zajmuje ludziom siedemdziesiąt lat [znaczy się całe życie człowieka - dop. wł.].

Kiedy spoglądamy całościowo na nasze życie, będziemy zdolni dojrzeć to, co Bóg w nim dla nas robił. Kiedy okoliczności, które przydarzały się nam podczas całego życia, konsekwentnie prowadzą w jakiś jednym, określonym kierunku, idąc w parze z ogólnym planem Boga, jest całkiem możliwe, że Bóg próbuje przez te okoliczności do nas przemówić.

Jak często musimy usłyszeć tę samą rzecz, albo doświadczyć takiej samej sytuacji, zanim rozpoznamy i zaczniemy stosować się do głosu Boga?

Zanim Bóg powołał mnie do służby pastorskiej, w moim życiu mogłem usłyszeć wiele głosów. W tamtym czasie byłem akurat wolny, zawieszony w mojej karierze biznesowej. I właśnie wtedy nastąpiło wiele potwierdzeń i swoistych zbiegów okoliczności. Musiałem więc przejrzeć moje życie w kontekście całościowego planu Boga, w kontekście tego, jaki kształt nadał On mojemu życiu do tej pory.

5. Nie pozwól, żeby jakieś okoliczności stały ci na przeszkodzie, żebyś mógł usłyszeć Boga czy podążać za Nim

W 1 Liście do Koryntian ap. Paweł napisał takie słowa: W Efezie pozostanę aż do Świąt Pięćdziesiątnicy. Otworzyły się bowiem przede mną olbrzymie i obiecujące możliwości pracy, a przeciwników jest wielu. (1 Kor. 16,8-9 BP). Właściwym w tej sytuacji do podjęcia krokiem byłoby opuszczenie miasta, skoro aż tak wielu wyrażało sprzeciw. Ale Paweł wiedział, że w tym momencie nie szło to w parze z ogólnym planem Boga.

Czasami nasze okoliczności mogą wyglądać całkiem posępnie. Ale faktycznie nie jest nam dane usłyszeć prawdy o tych okolicznościach tak długo, dopóki nie usłyszymy o nich bezpośrednio od Boga. Zazwyczaj Bóg przemawia do mnie najwyraźniej w tych najbardziej mrocznych dniach, tzn. wtedy, gdy ma On w pełni moją uwagę.

Strach jest bardzo dobrym narzędziem naszego wroga. Szatan może również używać różnych okoliczności, byle tylko próbować odwlec nas od Boga. To jest właśnie sytuacja, w której Biblia i inni ludzie, którym ufasz, pomogą zdobyć ci poprawne rozeznanie.

6. Proś Boga, żeby pokazał ci Jego perspektywę w stosunku do nadarzających się okoliczności

Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie — wyrocznia Jahwe.
Jer. 29,13-14 BT

Jako zwolennicy Boga spędzimy całe nasze życie próbując rozeznać się w woli Boga co do naszego życia, próbując usłyszeć Jego głos. Jeśli pragniemy usłyszeć coś od Boga poprzez nadarzające się okoliczności, musimy celowo nastawić się na usłyszenie tego głosu.

Usłyszenie czegoś od Boga nie zawsze jest łatwe. Kiedy życie nas przytłacza i czasami nie rozumiemy, co się właśnie dzieje, nie powinniśmy obawiać się prosić Boga o jakieś wyjaśnienia. Powinniśmy nie bać się stanąć i zapytać: "Boże, co właściwie miałeś przez to na myśli?"

Wiele razy wydaje mi się, że wiem, co Bóg do mnie mówi. Odbyło się to jednak dzięki temu, że czasami miewałem fale okresów pełnych próśb do Boga o wyjaśnienia. Czasami, podczas takich dezorientujących okresów, usłyszenie wyjaśnień zajmowało całe dnie i noce.

7. Pamiętaj: przede wszystkim głównym pragnieniem Boga jest, abyśmy znaleźli się razem z Nim w wiecznym życiu

Ograniczamy Boga tylko do tego ograniczonego świata i zapominamy, że Bóg jest nieograniczony. Kiedy próbujemy rozeznać się, czy w owych nadarzających się okolicznościach głos, który słyszymy, jest właśnie głosem Boga, powinniśmy rozważyć, jak to, co się nam właśnie przydarza, pasuje do ogólnego planu Boga odnośnie ocalenia nas przed złem tego świata [zbawienia] i całego świata przed tymże złem oraz do tego, żebyśmy jako naśladowcy Jego Syna stawali się coraz bardziej podobni do Niego.

Główna działalność Boga w naszym życiu będzie odbywać się właśnie w tych sferach. Ja sam zawsze byłem zdolny dostrzec, jak Jego plan wobec mnie szedł w parze z pragnieniem ocalenia [zbawienia] większej ilości ludzi. Jeśli to, co uważam, że On właśnie mówi do mnie, aby to wykonać, idzie w parze z Jego planem zaznajomienia ludzi z Nim samym, daje to o wiele większą łatwość zrozumienia, jakiego rodzaju głosu Boga powinniśmy wyczekiwać w nadarzających się okolicznościach.

ZDOLNOŚĆ USŁYSZENIA BOGA JEST ZDOLNOŚCIĄ KRYTYCZNIE POTRZEBNĄ DZIECIOM BOGA, ŻEBYŚMY MOGLI ROZPOZNAĆ JEGO WOLĘ W NASZYM ŻYCIU

Naszą misją jest nauczyć się, jak usłyszeć Jego głos. Musimy nastawić się na słuchanie, robić to z ostrożnością, starać się dosłyszeć Go poprzez ten gąszcz zgiełku, jaki panuje w dzisiejszym świecie. Na szczęście Bóg nigdy nie poddał się wobec nas, ale wciąż dzisiaj przemawia do Jego ludzi.

Czy nie jest to właśnie czas dla ciebie, żebyś spróbował usłyszeć Jego głos?






niedziela, 2 czerwca 2019

Łukasz 12.2. - Być materialistą

Potem ktoś z tłumu odezwał się do Jezusa:
- Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną swoim otrzymanym spadkiem.
- A kto mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą pomiędzy wami?
I kontynuował Jezus dalej:
- Uważajcie, strzeżcie się zachłanności, bo życie człowieka nie polega na opływaniu w bogactwa. Słuchajcie tego: pewnemu bogatemu człowiekowi obrodziło pole, rozmyślał więc: Co zrobię z tymi wszystkimi plonami? Nie mam ich gdzie trzymać. Postanowił więc zburzyć swoje stare stodoły i zbudować nowe, większe, gdzie mógłby przechowywać wszystkie swoje plony i dobytek. Potem pomyślał sobie: Teraz mam dużo majątku zgromadzonego na wiele lat, mogę odpoczywać, jeść, pić i się cieszyć. Ale tej nocy Bóg powiedział do niego: Oj nierozsądny, tejże nocy ktoś upomni się o twoją duszę, czyje więc będzie to wszystko, co przygotowałeś? I tak będzie z każdym, który gromadzi skarb tylko dla siebie, a nie gromadzi niczego u Boga.
I mówił dalej do swoich uczniów:
- Dlatego mówię wam: nie martwcie się o swoje życie, co mielibyście zjeść, albo o swoje ciało, w co mielibyście się ubrać, bo życie/dusza to coś więcej niż tylko jedzenie i ubranie. Patrzcie na kruki, że nie sieją ani nie zbierają plonów, ani nie mają żadnego spichlerza czy stodoły - a Bóg karmi je. O ile więcej znaczycie wy od ptaków! Kto z was, będąc wciąż zatroskanym, może dodać sobie centymetrów do swojego wzrostu? Jeśli więc nie jesteście w stanie sprawić takiej małej rzeczy, to dlaczego martwicie się o resztę?
- Spójrzcie na lilie jak rosną - nie trudzą się, nie szyją niczego, a nawet Salomon w swojej największej świetności nie wyglądał tak dobrze jak choćby jedna z nich. Jeśli więc trawę w polu, która dzisiaj jest, a jutro się ją spala, Bóg tak przyozdabia, to o ile bardziej was, wy tylko-trochę-wierzący? Nie zabiegajcie o to, co będziecie jeść albo pić, nie martwcie się o to, bo tego wszystkiego poszukują narody tego świata, tymczasem wasz Ojciec dobrze wie, że tego potrzebujecie. Poszukujcie za to Państwa Boga, a wszystko inne będzie wam dane.
- Nie bójcie się, o wy, moje małe stadko, bo Ojciec chce dać wam To Państwo. Sprzedajcie to, co posiadacie, rozdajcie biednym, a w zamian sporządźcie sobie niestarzejące się skarbonki w Niebie, z niewyczerpalnymi zasobami, skąd żaden złodziej nie może ich ukraść czy jakieś mole wyjeść. Bo tam, gdzie swój skarb gromadzicie, tam też i wasze serce będzie.

Niech wasze biodra będą przepasane / bądźcie zawsze gotowi do wędrówki/działania*, a wasze lampy niech będą zapalone.

na podstawie: Łuk. 12,13-35

* - znaczenie przepasanych bioder: http://katolik.us/viewtopic.php?t=2546

[dalej - TYMCZASOWOŚĆ TERAŹNIEJSZOŚCI]
[poprzednio - WIARĄ W BOGA PRZECIWKO OBŁUDZIE]
[do początku tej serii]






sobota, 1 czerwca 2019

O mieczach dla duszy i o wróblach

Po tym, jak Jezus dwukrotnie otwarcie napiętnował dwulicowość kapłanów, którzy znali Pisma i wiedzieli, jaki jest sens religii i wiary w Boga, ale sztucznie nakładali na ludzi ogrom rozmaitych zasad religijnych, byle tylko jakimiś rytuałami uzupełnić brak właściwego ducha ludzi, właściwego stosunku do Boga, Jezus kontynuował swoją przemowę rozwijając niektóre wątki, które czasami jest dość ciężko zrozumieć.

Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!
Łuk. 12,4-5 BP

Będąc tam, w środku tłumu, wczuwając się w tamten czas i okoliczności, zrozumieć ten fragment jest dosyć łatwo. Ludzie obawiali się okupanta, Rzymian, którzy zajęli ich kraj i prowadzili swoje rządy. Religia tutaj była jedyną ostoją judaizmu. To życie religijne wówczas świadczyło o tym, czy się było Żydem, czy nie, bo - politycznie rzecz biorąc - każdy z tych ludzi był częścią Cesarstwa Rzymskiego. Znienawidzonego okupanta. I gdyby przypomnieć tutaj naszą własną historię spod zaborów, to bardzo łatwo jest to zrozumieć - politycznie przynależeliśmy do Prus, Rosji czy Austro-Węgier, podczas gdy w sercach byliśmy wciąż Polakami. Potajemnie uczyliśmy dzieci mówić po polsku, polskich tradycji, pieśni i poematów Mickiewicza. Potajemnie tęskniliśmy za naszą własną niezależnością, za byciem Polakiem w 100%. A jednocześnie obawialiśmy się jakiegokolwiek zbrojnego ruchu przeciwko okupantom, bo jak wiemy z historii - większość naszych zbrojnych powstań została stłumiona w dość krwawy sposób.

Podobnie było i wówczas w Izraelu. Religia była ostoją judaizmu, podobnie jak nasze tradycje i Mickiewicz. Toteż elementy religijne były rozbudowane przez kapłanów do granic możliwości. A ludzie obawiali się powstać przeciwko Rzymianom, bo kto mógłby sprostać tym żelaznym, zdyscyplinowanym wojskom? Dlatego też Jezus, widząc, co kapłani zrobili z religią wobec Boga, otwierał oczy ludziom: "Nie obawiajcie się tych, co mogą zabić tylko wasze ciało. Obawiajcie się raczej tych, którzy mogą sprawić, że wasze "dusze" znajdą się w nicości!"

Bo też termin, które używają polskie tłumaczenia, "piekło", nie jest takim piekłem, jak to sobie powszechnie wyobrażamy, będąc pod wpływem pokrętnej filozofii o piekle pochodzącej z radosnej twórczości Kościoła Katolickiego. Nie, te dwie rzeczy nie mają nic wspólnego. Jezus wspomniał tutaj o Gehennie - o miejscu poza murami Jerozolimy, o składowisku śmieci, na którym wciąż palił się ogień trawiący te śmieci, usuwając je, utylizując, obracając w popiół, nicość. Jezus często odnosił się do obrazu tego miejsca, znanego wszystkim jerozolimianom, żeby zobrazować to, co stanie się z tą częścią świata, z tą częścią ludzkości, która zdecyduje się nie podążać za Bogiem. Rozwinąłem tę myśl szerzej w cyklu [PIEKŁO W BIBLII].

I na to zwracał Jezus tutaj uwagę: to nie Rzymianie stanowili niebezpieczeństwo, bo oni co najwyżej mogli wziąć i mieczem rozsiekać. Ale to kapłani i uczeni w Pismach stanowili zagrożenie dla tych, którzy chcieli podążać za Bogiem i musieli wybrać, czy słuchać pokrętnych filozofii kapłanów, czy też tego, co samodzielnie mogli wyczytać w Pismach.

Pod wieloma względami identycznie jak dzisiaj...

Czy nie sprzedaje się pięciu wróbli za dwa grosze? A ani o jednym z nich Bóg nie zapomina. Nawet i wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się! Więcej znaczycie niż wiele wróbli.
Łuk. 12,6-7 BP

Tutaj zawarte są jakby dwa wątki. Po pierwsze - owe wróble sprzedawane za parę ichniejszych monet to element owej obowiązkowej ofiary, którą każdy Izraelita musiał złożyć w świątyni. Generalnie każdy powinien przynieść do świątyni jakieś - wyszczególnione w Księgach Mojżesza - zwierzę na taką ofiarę. Kapłani jednak zwietrzyli tutaj biznes, i jeśli ktoś nie miał odpowiednich zwierząt, to mógł kupić takowe bezpośrednio przy świątyni. Mało tego - często zdarzało się tak, że - ponieważ Księgi Mojżesza mówiły o przyniesieniu najlepszego zwierzęcia, zdrowego, a nie jakiegoś chorego, które i tak miałoby być uśpione - kapłani często oceniali zwierzęta przyniesione przez ludzi jako nienadające się na ofiarę. Swoista kontrola jakości. Tyle że zafałszowana, jak wyniki sondażu wykupione przez jedną konkretną firmę. Często więc ludzie, którzy przynieśli jakieś zwierzęta na ofiarę, zmuszeni byli przez ową kontrolę jakości do zakupienia "lepszych" zwierząt ze stanowisk handlowych świątyni. Biznes się więc toczył, bo kapłani korzystali podwójnie - po pierwsze zarabiali na transakcjach handlowych, a po drugie takie zwierzę, już po złożeniu ofiary, i tak należało już do nich i mogli je zjeść. Nie brzmi to za dobrze w przypadku wróbli, ale jeśli już ktoś postarał się o jakąś kozę...

Drugi wątek to automatyczne przejście do tematu wróbli. Jest parę miejsc w ewangeliach, gdzie Jezus pokazuje na ich przykładzie, że one tylko latają, budują gniazda, składają jaja i żyją dalej. Nie troszczą się o jedzenie, schronienie etc. I nie giną. No, poza tymi wyjątkami, gdy są upolowane przez inne ptaki... Ale tak to jest w przyrodzie. I nie o tym mu mowa. Tutaj Jezus koncentruje się na tym, że jeśli nawet wróble nie muszą się troszczyć o swój byt, to o ile bardziej my, ludzie, jesteśmy przez Boga zabezpieczeni. Trzeba tylko pozwolić Mu działać. Osobiście mam do opowiedzenia wiele historii z mojego życia, które to potwierdzają.






Łukasz 12.1. - Wiarą w Boga przeciwko obłudzie

W tym też czasie, gdy były zgromadzone wielotysięczne tłumy, tak że jedni aż deptali po drugich, zaczął mówić do swoich uczniów:
- Wystrzegajcie się kwasu faryzeuszów - obłudy/hipokryzji. Nic z tego, co jest ukrywane, nie pozostanie nie odsłonięte. Wszystko, co kiedykolwiek powiedzieliście w ciemności, zostanie usłyszane w świetle, a co po kryjomu szeptaliście komuś do ucha - będzie głoszone z balkonów.
- Mówię wam, przyjaciołom moim - nie obawiajcie się tych, którzy mogą zabić ciało, a potem nie mają już nic więcej, co mogliby wam zrobić. Pokażę wam, kogo trzeba się obawiać: obawiajcie się tych, którzy po zabiciu mogą wrzucić was do Gehenny*. Tak, to wam mówię: tego się obawiajcie!
- Czy nie sprzedają oni pięciu wróbli za dwie monety? Ale ani jeden z nich nie zostaje zapomniany przez Boga. Nawet liczba włosów na waszej głowie jest [Mu] znana, więc nie obawiajcie się tego - wy jesteście czymś więcej niż wróble.
- I mówię wam też, że każdy, kto by przyznał się do mnie przed ludźmi, to i Syn Człowieka przyzna się do niego przed aniołami Boga. A kto by się wyparł mnie przed ludźmi, wyprę się i ja jego przed tymi aniołami.
- Każdemu, który powie coś przeciwko Synowi Człowieka, będzie odpuszczone. Ale jeśli ktoś by zbluźnił przeciwko Duchowi Świętemu - temu nie zostanie to odpuszczone.
- A gdyby poprowadzono was na zgromadzenia do synagog, czy przed jakieś zwierzchności czy władze - nie martwcie się o to, jak mielibyście się obronić albo co mielibyście powiedzieć, bo to Duch Święty nauczy was w tym samym momencie, co macie mówić.

na podstawie: Łuk. 12,1-12

* - Patrz komentarz [O MIECZACH DLA DUSZY I O WRÓBLACH]

[dalej - BYĆ MATERIALISTĄ]
[poprzednio - JEZUS PRZECIWKO OBŁUDZIE KAPŁANÓW I ZNAWCÓW PRAWA]
[do początku tej serii]