Na podstawie całej tej historii [JEZUS WYGANIA DEMONY Z GADAREŃCZYKA] przyszedł mi do głowy jeden wniosek - ten człowiek, opętany wieloma demonami, w ilości wystarczającej do rozdzielenia ich pomiędzy całe stado zwierząt - sam przeciwstawiał się im wszystkim. Był postrzegany jako szalony, związywany łańcuchami, rozrywał je, biegał nago po mieście, razem z tymi rozerwanymi szczątkami łańcuchów na sobie może - ale mimo wszystko przeciwstawiał się im całą siłą swojej woli.
Te same demony, gdy tylko dostały się w zwierzęta, unicestwiły je momentalnie.
Czy nie jest to więc doskonały obraz na to, jak silna potrafi być wola człowieka, że człowiek jest w stanie tylu demonom się przeciwstawić, gdy tylko jest wystarczająco zdeterminowany? Do tego stopnia, że te demony nie dają rady przemóc tej woli?
Bo gdyby mogły - człowiek ten zginąłby momentalnie, jak tamto stado świń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz