Łuk. 12,49-51 BW
Całe to z pozoru niezrozumiałe przemówienie Jezusa tutaj jest w rzeczywistości bardzo interesujące, jeśli się nad tym dłużej zastanowić.
Bo też jaki ogień miał Jezus rzucić na ziemię? Nie przecież taki, który by ziemię spalił, zniszczył. Nie o tym Jezus cały czas głosił. Jan Chrzciciel rozpowiadał, że Jezus miał przyjść, by chrzcić Duchem Świętym i ogniem: Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (BT). Dużo później, już po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, Dzieje Apostolskie opisują takie wydarzenie: Wtedy zobaczyli, że nad głowami każdego z nich pojawiły się jakby języki ognia. A Duch Święty napełnił ich wszystkich, i zaczęli mówić obcymi językami, jak im Duch dawał (Dzieje 2,3-4 BP). O Duchu Świętym Jezus mówił też przy innych okazjach, że przyśle Pocieszyciela, Nauczyciela etc. Posługując się więc obrazem ognia, Jezus opowiadał o swojej misji. Dlaczego tak? Dlaczego nie wprost? Ponieważ inteligentni ludzie mogą nazwać jedną rzecz wieloma nazwami, żeby się wciąż nie powtarzać o tym samym, żeby sprawić, żeby życie było bardziej kolorowe, nie takie nudne. Rozwiązywanie zagadek jest przecież pasjonujące.

Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni (BW) - jeśli by posługiwać się certyfikowanymi tłumaczeniami, to to tłumaczenie jest chyba najbliższe jakiegokolwiek sensu. Bo jaki sens jest w powiedzeniu komuś, że "chrztem ma się zostać ochrzczonym"? Zwłaszcza, że w czasie, gdy to mówił, Jezus JUŻ BYŁ ochrzczony, przez Jana? Trochę to bez sensu. Dlatego Jezus musiał mieć coś innego na myśli. Coś głębszego.
Przekład Dosłowny mówi: Mam zostać zanurzony w zanurzeniu.... Brzmi dziwnie, aczkolwiek jeśli się temu przyjrzeć, to można wpaść na jakiś trop. Otóż samo słowo "chrzcić", którym się dzisiaj posługujemy, jest odpowiednikiem/tłumaczeniem greckiego słowa "baptisa", które właściwie znaczy właśnie "zanurzenie". Dlatego "być ochrzczonym" = "być zanurzonym". Stąd, gdy Jezus mówi o byciu ochrzczonym w chrzcie, jakkolwiek niedorzecznie brzmi to po polsku, o tyle, jeśli użyć prostych, zrozumiałych, nie abstrakcyjnych słów jako zamienniki, otrzymujemy właśnie: Mam zostać zanurzony w zanurzeniu. Albo, bawiąc się polskimi konotacjami słów "chrzest" i "zanurzenie": Zanurzeniem mam być ochrzczony...
Nie brzmi to znajomo?
Powiadam wam, że odtąd nie będę już pił tego napoju z winogron aż do tego dnia, w którym będę razem z wami pił nowy napój w królestwie mojego Ojca (Mat. 26,29 BP)
Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę, ale powrócę do was (Jan 14,29 BP)
A mówił to, aby zaznaczyć, jaką śmiercią miał umrzeć (Jan 12,33 BP)
I rzekł do nich: To właśnie te słowa powiedziałem wam, kiedy jeszcze byłem z wami: Musi wypełnić się wszystko, co o Mnie napisano w Prawie Mojżeszowym, w Prorokach i w Psalmach. Wtedy nauczył ich rozumieć Pisma. I powiedział im: Napisano tak: Mesjasz będzie cierpiał i zmartwychwstanie trzeciego dnia (Łuk. 24,44-46 BP)
Wiele razy i na wiele sposobów Jezus dawał swoim uczniom do zrozumienia, że ma umrzeć. Miało się to nijak do oczekiwań uczniów, którzy ciągle wierzyli, że Jezus pociągnie naród do wolności. Tymczasem Jezus mówił tutaj o zupełnie czymś innym: o chrzcie, inauguracji, inicjacji zupełnie nowego etapu w planie zbawienia Boga. O inicjacji możliwości zbawienia bez potrzeby ponoszenia kary za grzech - śmierci, skoro to Jezus miał umrzeć, "być zanurzonym", trafić do czeluści podziemnego grobowca, a potem zmartwychwstać jako zwycięzca nad tą śmiercią, byśmy i my - gdy przyjdzie czas, że ostateczna śmierć wymaże całe zło na świecie - my się ostaniemy. Jeśli tylko przyjmiemy za fakt, że nawet jeśli zrobiliśmy coś złego w naszym życiu, choć jedną jedyną rzecz, my nie musimy umierać w tym ostatecznym oczyszczaniu świata - ponieważ Jezus umarł już za nas. Uwolnił nas od kary, biorąc ją na siebie.
I tak jak uczniowie - często oczekujemy, że pójście za Jezusem i życie z Bogiem da nam lepsze życie, bo przecież dostaniemy wszystko, o co się modlimy etc. - jak niektórzy chrześcijanie wciąż mają zwyczaj powtarzać. Obojętnie, czy to ma pokrycie w faktach, czy nie. Tymczasem Bóg nie daje nam lepszego życia. On daje nam lepsze siły, mądrość (jak Danielowi i jego przyjaciołom podczas niewoli w Babilonie) i nadzieję na fantastyczne, bardzo długie życie później. On daje nam piękne i praktyczne Volvo do komfortowej długiej podróży razem z całą rodziną, zamiast naszego "wymarzonego" Bugatti, dającego przyjemność na chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz