komentarz do [ŁUK. 13,1-9]
Bazując na powszechnym wówczas przekonaniu, że nienaturalna śmierć jest karą za jakieś winy, Jezus wyjaśnił coś tym ludziom: że tak naprawdę nie ma to znaczenia. Taka śmierć nie jest wyznacznikiem tego, że ktoś był bardziej lub mniej winny, to po prostu zwykły przypadek, czy też - samo życie.
Jednocześnie użył jednak też tego obrazu, aby im wyjaśnić, że jeśli Go nie posłuchają, faktycznie taka sama śmierć będzie ich czekać w przyszłości. Kiedy?
I tu Jezus użył tego obrazu o tym figowcu - ile lat przychodził właściciel, żeby zobaczyć, czy drzewo obrodziło, czy wydało jakieś owoce? Ile lat miał czekać Bóg na to, żeby Izrael, który był narodem wybranym, ale nie po to, żeby odseparowywać się od innych, ale żeby inne narody, mające innych, swoich własnych bożków, widziały, że Ten Bóg jest prawdziwy? Tymczasem Izrael nie tylko się odseparował, ale i zaczął uważać z tego powodu za lepszy (zobacz stosunek Izraela do Samarytan), a do tego wszystkiego obłożył tę religię w Boga taką ilością rozmaitych reguł, że sami ludzie ledwie dawali radę im wszystkim sprostać.
Jezus był więc jak ten ogrodnik - przyszedł do tego drzewa i swoimi kontrowersyjnymi jak dla nich ideami próbował ruszyć ich głowami, żeby zobaczyli prawdziwy sens tej wiary w Boga. Jakby próbował przekopywać do góry nogami ziemię wokół tego drzewa. Dając im szansę przed Bogiem, żeby tego drzewa jeszcze nie ścinał.
Ale, jak wiemy z późniejszej historii, tylko nieliczni Żydzi z tej szansy skorzystali, tak że finalnie Jezus "otworzył granicę" - polecił uczniom głosić ewangelię na cały świat, wszystkim narodom, zamiast w dalszym ciągu próbować wskrzesić naród żydowski do swojej pierwotnej roli, którą mieli odegrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz