piątek, 26 lipca 2019

Każdy może być uzdrowiony, nie każdy to doceni

Do całej mojej serii rozkminiań warunków potrzebnych do uzdrowienia kogoś [zob. 27 UZDROWIEŃ JEZUSA], dodam jeszcze tę jedną historię:

Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: "Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami". Na ich widok rzekł do nich: "Idźcie, pokażcie się kapłanom". A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: "Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec". Do niego zaś rzekł: "Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła".
Łuk. 17,11-19 BT

Jezus uzdrowił tutaj dziesięć osób, prawdopodobnie Galilejczyków, skoro samarytańska narodowość tego jednego mogła tutaj zostać podkreślona. I pomimo, że Galilejczycy byli tutaj rodowitymi Żydami, a więc narodem, który jakoby z natury i kultury powinien wiedzieć, że Bogu się dziękuje, to dla nich ważniejsze było jednak udanie się do kapłanów, spełnienie rytualnych jakichś-tam podziękowań. Chęci może i dobre, ale skoro sami wołali wcześniej do Jezusa o cud, o uzdrowienie, to dlaczego nie byli konsekwentni w swoim sposobie myślenia?

I tylko jeden z nich, cudzoziemiec, dostrzegł ten ukryty sens tego uzdrowienia - że to Bóg go uzdrowił, i że to był Jezus, który się do tego przyczynił. I wrócił do Jezusa, by podziękować Jemu. Wygląda więc na to, że o ile celem uzdrawiania było, żeby ludzie uwierzyli w Boga, doświadczyli Boga bezpośrednio, a nie za pośrednictwem jakichś kapłanów, sakralnych miejsc czy rytuałów, i o ile Jezus wielu uzdrawiał, o tyle nie każdy z tych uzdrowionych pojął to, co było głównym celem uzdrowienia.

Ile razy wydaje się nam, że wierzymy w Boga, wierzymy Bogu, a jednocześnie podążamy jakąś ścieżką religijnych przyzwyczajeń, których sensu nie zbadaliśmy? Czy nigdy nie przeżyliśmy w naszym życiu takiej sytuacji, że zamiast iść do kościoła chcielibyśmy podziękować za coś Bogu bezpośrednio, spontanicznie, tu i teraz? Dlaczego więc by nie iść za tym głosem? Jeśli ktoś spotyka Jezusa na swojej drodze, obojętnie w którym jej punkcie, to warto się zatrzymać na moment i spojrzeć na Niego, posłuchać, co On ma nam do powiedzenia akurat tutaj i teraz.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz