sobota, 2 lipca 2016

Apokalipsa 84 - Rada dla perfekcjonistów

Ponieważ zachowałeś To Słowo mojej wytrwałości, to i ja zachowam/ustrzegę Ciebie od godziny próby/doświadczenia, mającej przyjść na cały zamieszkały świat, aby doświadczyć/wypróbować zamieszkujących na tej ziemi. Oto przychodzę, trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca. Zwyciężającego uczynię filarem w świątyni mojego Boga - już z niej nie wyjdzie; i wypiszę na nim to imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem / dziedzictwa pokoju (?), które (-y?) zjawia się z nieba od Boga mojego, a także moje nowe imię.
Obj. 3,10-12 PD

RADA DLA PERFEKCJONISTÓW

Perfekcjoniści to tacy ludzie, którzy chcieliby mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, wszystko na glanc, idealnie czyste, proste, bez drobinki kurzu, skrzywienia, maleńkiej ryski... Posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia w domu, czy dziecka, dla takich ludzi to katorga. Dlaczego? Bo zawsze znajdzie się jakiś włos, malunek na ścianie, kupa na dywanie... Będąc perfekcjonistą trzeba się nauczyć dużo tolerancji dla niedociągnięć świata. Że nic nie jest idealne. Że zawsze coś jest krzywe/zarysowane, z drobinką kurzu gdzieś przy rancie.

W kwestiach duchowych perfekcjoniści mają jeszcze większy orzech do zgryzienia. Maleńkie niedociągnięcie w zasadach i następują niekończące się wyrzuty sumienia. Te wyrzuty są bardziej wyczerpujące niż świadomość owego niedociągnięcia.

Tymczasem Jezus mało rozmawiał z Ludźmi Idealnymi. Wręcz nie rozmawiał z nimi tak długo, dopóki mógł. Bo Ludzie Idealni, znając wiele zasad, i trzymając się ich aż do obłędu, sami wytykali Jezusowi, że się ich nie trzymał. Bo zasady mówiły: nie zrywać zboża w sabat. A Jezus nie zbeształ swoich uczniów, gdy ci szli przez jakieś obrośnięte zbożem pole, w SABAT, i beztrosko zrywali sobie kłosy i podjadali je. Bo jak to??? Przecież NIE MOŻNA!!!

Tak właśnie krzyczy dusza perfekcjonisty. NIE MOŻNA!!! Trzeba dopiero racjonalnie nad tym zapanować i wytłumaczyć logicznie samemu sobie, że zasady mówiące o sabacie dotyczą PRACY. Przykazania mówią, żeby w sabat nie pracować. Żydzi wyolbrzymili to do takiej postaci, że dla nich każde ruszenie ręką było już pracą. Idąc dalej: pościelenie sobie łóżka to już praca. Umycie twarzy to praca. Pokrojenie chleba to praca. Więc co robić w taki sabat? Nie myć się, nie jeść, albo żywić się sucharami, nie wychodzić, nie jeździć, spać na podłodze? Brzmi absurdalnie, ale tak właśnie brzmiały żydowskie zasady dotyczące tego, co wolno a czego nie wolno w sabat. Nie tylko zresztą odnośnie sabatu.

Tak więc jaki był sens owego zakazu zrywania? Biblia mówi o sabatnim zakazie zrywania, pasienia owiec, organizowania "dnia zakupów" w ten dzień etc. Może nie tyle zakazuje, co radzi: jeśli chcesz być z Bogiem, to te rzeczy odłóż na inne dni, dni pracy. W dzień odpoczynku odpocznij sobie od tego. Dzisiaj byłoby to: nie jedź w ten dzień do Reala czy Tesco, nie jedź do swojej pracy, czymkolwiek się zajmujesz: czy zrywasz w sadzie, czy stemplujesz w fabryce, czy klepiesz w klawiaturę gdzieś w biurze. Jeśli chcesz być w ten dzień z Bogiem, w dzień odpoczynku, który Bóg stworzył - odłóż pracę na bok. Odpocznij.

To samo się ma innych rzeczy. Tzw. "przykazanie" o sabacie to jedno z dziesięciu. Bardzo łatwo zapomnieć o każdym innym. Bardzo łatwo, w chwili rozgoryczenia, powiedzieć coś złego o koledze z pracy. Spojrzeć łakomym okiem na Rachel McAdams. Albo na nową Teslę na ulicy. Wiadomo - nikt od razu tego kolegi nie pójdzie zabić, nie pójdzie się z Rachel przespać albo ukraść Tesli, ale Jezus powiedział, że nawet myślenie o tym jest już w zasadzie przekroczeniem przykazań. Bo to, co się robi, wynika z myślenia. Jeśli się o czymś długo i często myśli, to staje się to łatwe do wykonania.

Dla perfekcjonisty to, co Jezus powiedział, to jeszcze gorsza rzecz niż owe przykazania. "Masakra, znowu o niej pomyślałem". I post przez tydzień. I zadręczanie się, bo podczas postu człowiek znowu pomyślał i o Rachel, i o tamtym koledze z pracy, że szlag by go trafił... I co, kolejny post? I dręczące wyrzuty sumienia? I tak w kółko?

Trzymaj to, co masz - mówi Jezus. Nie jeden raz zresztą. Każdy popełnia błędy, każdy musi mieć jakiś margines na to, że nikt ani nic nie jest idealne. Bóg wybacza. Moja żona wie o Rachel McAdams i mi wybacza. Choć też jest perfekcjonistką, tak samo jak ja. Ale nauczyliśmy się, jak dać sobie margines na drobne błędy, jak nie żyć pod presją wiecznych wyrzutów sumienia, wiecznej duchowej udręki.

Trzymaj to, co masz - jeśli jesteś perfekcjonistą, to prawdopodobnie masz za sobą ogrom pracy nad swoim charakterem, nad swoimi zasadami. Ale każde niedociągnięcie sprawia, że wciąż pracujesz więcej i więcej. Dobrze jest to robić, ale trzeba mieć balans pomiędzy tym a swoim psychicznym zdrowiem. Trzymaj to, co masz, to, co wypracowałeś do tej pory. Nie stresuj się detalami, marginalnymi błędami. Trzymaj to, co masz, dla mnie jesteś wystarczająco dobry. Trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca zwycięzcy.

[dalej - FILAR W ŚWIĄTYNI]
[wcześniej - ZWOLNIENI Z MATURY]
[do początku]








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz