Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia Hioba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia Hioba. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 listopada 2016

Historia Hioba 11 - Czy Hiob był zbyt dumny?

A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy – to jednak nie mógłbym podnieść głowy, będąc przesycony hańbą i świadkiem mojej nędzy. A gdyby się chciała podnieść, ścigałbyś mnie jak lew oraz doświadczał na mnie Swojej dziwnej mocy. Wyprowadziłbyś przede mnie coraz to nowych świadków, a Swój gniew wielokrotnie byś na mnie wywierał – wystawiając przeciwko mnie coraz to nowszy zastęp.
Job 10,15-17 NBG 

Powyzsze slowa to kontynuacja tego, "co Hiob powiedzialby Bogu, gdyby mogl". Ze nawet gdyby byl sprawiedliwy, a robil cos zlego, to nie mialby moralnego prawa podniesc glowy i dyskutowac z Bogiem.

I co dalej jest ciekawego - Hiob bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby tego sprobowal. Ze nawet jesli czlowiek probowalby podniesc glowe, w jakiejs swojej dumie, to Bog i tak te dume bedzie probowal stlamsic. Bo jak tu byc dumnym, skoro tak naprawde jestesmy kompletnie od Boga zalezni i wcale nie jestesmy tacy wspaniali, jak to sie czasami nam w momentach dumy moze wydawac. Tym bardziej po dokonaniu czegos zlego.

Wydaje mi sie, ze musial Hiob sam tego doswiadczyc. Osobiscie, na swojej osobie, albo w swoim najblizszym otoczeniu. Bardzo dokladnie opisal, co staloby sie, gdyby ktos zechcial stac sie dumnym: ze Bog bedzie tlamsil jego dume pokazujac Jego moc, ze bedzie stawial "swiadkow" na drodze, czyli jak rozumiem, w powiazaniu z ostatnim postem o swiadkach [SWIADEK WIERNY], ludzi, ktorzy beda mu przypominac, ze to Bog jest Stworca, ze to Bog stawia ludzi na wysokich stanowiskach, ze to Bog daje zdolnosc pochlaniania wiedzy, logicznego rozumowania, umiejetnosci etc. Czlowiek nabywa to, cwiczy, staje sie coraz bardziej wykwalifikowany, ale to Bog daje mozliwosci.

A potem Hiob narzekal na to, ze Bog okazuje swoj gniew. I dalej - ze Bog w ogole dal mu zycie: Czemu więc, wyprowadziłeś mnie z łona matki? Bodajbym skonał, zanim ujrzało mnie oko! Obym był jakby mnie nigdy nie było, oby mnie zaraz z łona zaniesiono do grobu! Nieliczne dni już mi zostały. Niech przestanie, odwróci się ode mnie, abym cokolwiek odżył! (Job 10,18-20 NBG). Narzekal na to w powiazaniu do poprzedniego wywodu o byciu dumnym. Czyzby Hiob odbieral te wydarzenia jako kare za bycie dumnym? Zbyt dumnym? Moglo byc tak, ze stajac sie najbogatszym czlowiekiem, stal sie rownoczesnie tak dumny, ze Bog posylal "swiadkow" na jego droge, ze probowal delikatnie korygowac jego postawe, a gdy nic nie zadzialalo - pozwolil na najwieksza katastrofe w jego zyciu? Co prawda jest napisane w Biblii, ze Hiob byl bogobojny, jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, ktory byl zadra w oku samego Szatana. Przeciez nawet Szatan przyszedl przed samego Boga, zeby Hioba oskarzyc, ze jest tak bogobojny tylko dlatego, ze dostaje tyle blogoslawienstw od Niego.

Czy jest to mozliwe, ze Hiob byl jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na ziemi, a jednoczesnie nieco zbyt dumny?

Patrzac na pierwsze slowa z zacytowanego wersetu: A gdybym czynił zło – biada mi! I choćbym był sprawiedliwy... - wyglada na to, ze jest mozliwe byc sprawiedliwym, czyli wg terminologii biblijnej: wierzacym w Boga, wierzacym w zbawienie, a zarazem robic cos zlego...

c.d.n.
[wcześniej - WDZIĘCZNOŚĆ POMIESZANA Z POCZUCIEM WINY]
[do początku]







środa, 18 maja 2016

Historia Hioba 10 - Wdzięczność pomieszana z poczuciem winy

Po zarzucie Bildata, że być może Hiob nie był wystarczająco pobożny, po niewyraźnym przyznaniu mu racji, że "być może", Hiob zaczyna się tłumaczyć. Że gdyby mógł, to dyskutowałby z Bogiem. Esencją całego tego jego monologu jest, że pobożność, czy też: niewinność - w oczach Boga musi wyglądać doskonale, perfekcyjnie. I że dla Niego to wszystko jest łatwe. Tak samo jak formowanie nowych gór na ziemi, jak dyrygowanie słońcem, planetami, gwiazdami:

[Hiob mówi, co powiedziałby do Boga:] Czy masz cielesne oczy? Albo, czy widzisz tak, jak widzą ludzie? Czy Twe dni są jak dni człowieka, albo czy Twoje lata, jak lata ludzkie, że poszukujesz mej winy i pytasz o mój grzech? (Job 10,4-6 NBG)

Temu, który jest wszechmądrej myśli oraz przemożnej potęgi. Kto kiedy Mu się sprzeciwił, a potem wyszedł nietknięty? Jemu, który przesuwa góry, przewracając je w swoim gniewie; który ze swego miejsca wstrząsa ziemią, tak, że drżą jej filary; który rozkazuje słońcu, by nie świeciło, a gwiazdy kładzie pod pieczęć; który sam, Jeden, rozpościera niebiosa i kroczy po wzdętych falach morza; który stworzył Wielką Niedźwiedzicę, Oriona, plejady oraz tajniki południa; który czyni wielkie i niezbadane rzeczy, oraz dziwy, które nie mają liczby (Job 9,4-10 NBG).

A mimo całej tej potęgi, gdy Bóg może przechodzić koło Hioba, można Go nawet nie zauważyć: Oto przechodzi obok mnie, a Go nie widzę; idzie, a tego nie zauważam (Job 9,11 NBG).

Wobec tego wszystkiego - człowiek próbuje być niewinny na tyle, na ile to możliwe. Stąd Hiob wykrzykuje: Jestem niewinny! Nie dbam o siebie, gardze swoim zyciem (Job 9,21 BW). A w zasadzie, to wszystko jedno, czy człowiek jest winny czy nie, bo umrze tak samo.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że Hiob był tak obojętny. Zdruzgotany, przygnieciony tragedią, stratą wszystkich i wszystkiego - jakoś musiał się psychicznie utrzymać. Wówczas człowiek staje się obojętny. To jak szok, otępienie, totalny zwis na wszystko. I w tym zwisie na wszystko Hiob pozwolił sobie na żal: Obrzydlo mi zycie, totez puszcze wodze mojej skardze i bede mówil w goryczy mojej duszy. Powiem Bogu: Nie potepiaj mnie, powiedz mi [wreszcie], co mi zarzucasz (Job 10,1-2 BW+BP).

O, pamiętaj, że uformowałeś mnie jak glinę; a miałbyś mnie znowu w proch obrócić? Czys Ty mnie nie przelal jak mleko i nie sprawiles, ze stezalem jak ser? Skóra i cialem mnie okryles, koscmi i sciegnami pospinales. Życiem i łaską mnie darzyłeś, a Twa Opatrzność strzegła mojego tchnienia/ducha. Chociaż to skryłeś w swoim sercu; wiem, że tak sobie umyśliłeś. Gdybym przewinił - wtedy byś mnie pilnował, by nie przepuścić mojej winy (Job 10,9-14 NBG+BP+BW).

To poczucie winy pomieszane z wdzięcznością za bycie stworzonym ma w sobie coś pięknego. Coś jak dziecko, czujące się winne wobec ojca, że coś przeskrobało, ale jednak wciąż kochające, wciąż do ojca lgnące, potrzebujące jego tulenia.

Aczkolwiek z tłumaczenia Biblii Warszawskiej można wywieść nieco inny sens: A chociaz skryles to w swoim sercu, wiem, ze taka byla twoja wola: pilnowac mnie, czy grzesze, i nie przepuscic mi winy. Trochę to zakrawa na kreowanie obrazu Boga strasznego, perfekcyjnego, który tylko czeka na okazję, gdy czegoś nie dociągniemy, żeby nam to wytknąć. To przekonanie Hioba, że Bóg najpierw stworzył człowieka, a potem tylko czyha na niego za każdym razem, kiedy zgrzeszy... Czy to nie zdarza się i dzisiaj? Ktoś, kto próbuje trzymać się twardo tzw. zasad wiary, zasad postępowania, jakichkolwiek norm moralnych wytyczonych przez religię chrześcijańską, dekalogu - ciągle staje przed dylematem: znowu nie dałem rady. Znowu potępienie, wyrzuty sumienia, poczucie winy. Czy nie jest to niczym obcym i dzisiaj?

Na szczęście to tłumaczenie jest w tym poglądzie odosobnione.

[dalej - CZY HIOB BYŁ ZBYT DUMNY?]
[wcześniej - BÓG PRZEZNACZYŁ - I NIE MA DYSKUSJI?]
[do początku]






poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Bóg przeznaczył - i nie ma dyskusji? (Hiob cz. 9)

Job zabrał głos i [tak] odpowiedział: Oczywiście wiem ja, że tak jest, bo czy prawym okaże się człek wobec Boga? Gdyby chciał się z Nim spierać, nie odpowie mu nawet raz na tysiąc razy. Serce Jego jest mądre i siła potężna, kto zdoła Mu się przeciwstawić i ocalić siebie? 
Job 9,1-4 BP

Tutaj pociągnę wątek dwutorowo, posługując się przykładem Hioba. Przypomniawszy krótko: człowiek, który był jednym z najbardziej wpływowych ludzi w swojej okolicy, w swoim czasie, bogaty, z mnóstwem stad, a więc dużym majątkiem, z dużą rodziną, a więc spełniony społecznie, co wówczas było bardzo dobrze postrzegane w oczach wszelkich sąsiadów - nagle stał się nikim. Majątek przepadł, dzieci zginęły w domu walącym się podczas jakiejś imprezy, a on sam dostał choroby porażenia końcówek nerwowych, w związku z czym musiał wyglądać jak Jabba.

I po zarzucie niedostatecznej pobożności, jaki postawił mu Bildat (patrz: ostatni post z cyklu "Historia Hioba"), Hiob przyznaje, że faktycznie, może. Bo czy, gdy zaczyna się zadawać pytania Bogu, to czy człowiek pozostałby czystym, gdyby to Bóg zaczął również pytać? Nie ma takiego człowieka na całej Ziemi, ani jednego. Gdyby to Bóg zaczął pytać, to nikt by się nie ostał. Gdyby to Bóg zaczął stawiać zarzuty nam, jak to często my, ludzie, mamy w zwyczaju robić wobec Niego - nikt z nas nie mógłby się w pełni wytłumaczyć, usprawiedliwić. On jest jednak na tyle mądry, by wiedzieć, jakiego rodzaju pytania nam zadawać i o jakim czasie, by raczej zmotywować nas do lepszego działania, niż pogrążyć w czarnej rozpaczy z powodu wyrzutów.

On słońcu może rozkazać, aby nie wschodziło, On gwiazdy zamyka pieczęcią. On sam niebiosa rozpina i przechadza się po morskiej głębi. On stworzył Niedźwiedzicę i Oriona, Plejady i Gwiazdozbiór Południa. On czyni rzeczy wielkie, niezgłębione i cudowne, których zliczyć nie sposób. (...) Zabiera, co chce, a któż go zmusi do zwrotu? Któż mu powie: Co czynisz? (...) Jakże ja mógłbym odeprzeć Jego zarzuty, jakich dobrać słów, aby z Nim rozmawiać? Jemu - choćbym miał słuszność - nie wolno odpowiedzieć, owszem, się sędziemu memu upokorzę. Gdybym Go wzywał oraz gdyby mi odpowiedział - jeszcze nie uwierzyłbym, że wysłucha mojego głosu. (...) Jeżeli chodzi o siłę mocarza, oto On ją ma, a jeżeli o sąd, to kto go pozwie? Choćbym miał słuszność - moje własne usta musiałyby mnie potępić, i choćbym się czynił niewinnym - jednak On wykazałby mi przewrotność. (Job 9,7-10.12.14-16.19-20 BP+BW+NBG+BG)

W jakimś stopniu Hiob ma tutaj rację. Dyskutować z Bogiem? Dyskutować z kimś, kto jest Najmądrzejszy? Dyskutować o niesłuszności jakichś wydarzeń z kimś, kto ten świat stworzył, kto zorganizował "zasady ruchu", całą fizykę, aby nic z niczym się nie zderzało czy nie kolidowało? To jak uczeń, który z całą swoją nikłością wiedzy i doświadczenia chciałby prowadzić dojrzałą dyskusję ze swoim najmądrzejszym profesorem czy mistrzem. Nie można. Tzn. można - w swojej zarozumiałości, ale lepiej jest zaufać doświadczeniu, wiedzy, popatrzeć, jak się to wszystko będzie rozwijać dalej, aby się przekonać, że Mistrz jest mistrzem i zawsze ma rację.

Z drugiej strony Hiob - akurat tutaj - był przerażony. Po tym, co mu się przytrafiło, chyba każdy musiałby walczyć z myślą, że Bóg się na niego uwziął czy coś w tym stylu. Ale o tym w dalszej części historii o Hiobie.

Natomiast czy sam Bóg jest jak dyktator? Czy nie zaprasza On, by się z Nim spierać, zadawać pytania?

Spierał się z Nim Abraham, gdy Bóg powiedział mu, że ma zamiar zniszczyć Sodomę i Gomorę:
- "Czy, gdy znajdziesz tam pięćdziesięciu wierzących, odpuścisz?"
- "Ok, gdy znajdę tam pięćdziesięciu, odpuszczę".
- "Nie gniewaj się, że znowu nalegam, ale być może nie będzie pięćdziesięciu, może będzie dziesięciu - czy wtedy odpuścisz?"
- "Ok, przy dziesięciu też odpuszczę".

Czy ktoś jeszcze?

PRZEZNACZENIE W BIBLII:

HISTORIA HIOBA:







wtorek, 9 lutego 2016

Historia Hioba, 8 - Czy Hiob nie był szczery?

Gdybyś jednak sam się szczerze do Niego zwrócił i błagał Wszechmocnego o miłosierdzie; gdybyś rzeczywiście był czysty i szczery, wtedy szybko by się tobą zaopiekował oraz sprowadził pokój na twoją sprawiedliwą siedzibę.
Job 8,5-6 NBG

Czy to insynuacja Bildata, ze Hiob nie byl szczery w swoich modlitwach za dzieci? Jakim prawem mogl go tak osadzic? Czy widzial lub wiedzial o czyms, co uprawnialo go do wydania takiego sadu? Wczesniej bylo napisane o Hiobie, ze uwazano go za czlowieka bogobojnego i poboznego. Albo wiec Bildat nie mial zadnych podstaw, by tak mowic, albo caly owczesny swiat byl juz tak zepsuty, ze jakikolwiek przejaw zwiazku Joba z religia czynil go czlowiekiem poboznym. Czyli tak jak dzisiaj - wystarczy przed posilkiem podziekowac za niego Bogu, wystarczy, ze sie to zrobi w restauracji lub w innym publicznym miejscu - a juz ludzie wokol beda uwazac kogos takiego za religijnego. W takiej sytuacji moglo byc w zyciu Hioba cos takiego, co dawaloby Bildatowi podstawe do takiego osadu.

Zreszta - w czyim zyciu nie ma jakiejs zadry?

Po drugie, kontynuujac poprzednie slowa Bildata: Wtedy twój poprzedni los okazałby się mizernym, a twa przyszłość wielce wspaniała (Job 8,7 NBG): czy Bildat sadzi, ze gdy czlowiek modli sie za innych, Bog "w nagrode" daje lepsze zycie? Nie, Bóg nie porzuca niewinnego, ale ręki złoczyńców nie wspiera. W czasie gdy śmiechem napełni twoje usta, a twoje wargi tryumfem – twoi nieprzyjaciele okryją się hańbą, a namiotu niegodziwych nie będzie (8,20-22 NBG). Teoretycznie watek ten przewija sie przez caly Stary Testament. Moze wiec cos w tamtych czasach w tym bylo. Podobnie jak z owymi blogoslawienstwami i przeklenstwami - blogoslawienstwa dawal Bog w nagrode za cos. Jesli ktos byl obojetny na zasady zycia, jakie dal Bog - pozwalal On poniesc takim osobom konsekwencje pozbawienia sie Jego blogoslawienstw, Bog wydawał ich w moc ich wlasnych wystepkow (Hiob 8,4).

[dalej - BÓG PRZEZNACZYŁ - I NIE MA DYSKUSJI?]
[wcześniej - OCHRONA BEZ WZGLĘDU NA WIARĘ]
[do początku]







wtorek, 27 października 2015

Historia Hioba, 7 - Ochrona bez względu na wiarę

Wtedy Bildat z Szuach odparł, mówiąc: Jak długo będziesz prawił temu podobne rzeczy oraz gwałtownym wichrem będą spływały słowa twoich ust? Czyż Bóg wydaje niesprawiedliwe wyroki? Lub Wszechmocny wykrzywia sprawiedliwość? Kiedy Mu zgrzeszyły twoje dzieci – On je wydał w moc ich występku.
Hiob 8,1-4 NBG

Mowi sie, ze Hiob byl w bardzo ciezkiej sytuacji z powodu utraty swoich dzieci. Tutaj jeden z jego przyjaciol twierdzi, ze w sumie to one sa same sobie winne, poniewaz "Mu grzeszyly" - znaczy sie: nie postepowaly dobrze w oczach Boga. Strata bliskiej osoby zawsze boli, jakakolwiek by ta osoba nie byla, wiec ow Bildat wykazal sie totalnym brakiem zrozumienia, postapil wobec niego bardzo niedelikatnie, tym bardziej, ze w kolejnych zdaniach zarzucil mu nieszczerosc w modleniu sie za nich. Czy bylo to sluszne spostrzezenie czy nie - nie chce rozmyslac nad tym akurat teraz. Czy mial racje Bildat bedac tak niedelikatnym wobec Hioba - czasami jest to potrzebne, moze w tym akurat momencie tez bylo.

Ciekawy natomiast jest dla mnie tutaj watek o dzieciach Hioba. Poprzednio bylem przekonany, ze cala jego rodzina byla tak samo blisko Boga jak byl Hiob. Okazuje sie, ze nie. Ze dzieci grzeszyly. Na ile duzo? Czy owa impreza, podczas ktorej zawalil sie ich dom, byla jednorazowa, z jakiejs okazji, czy moze jakims co parodniowym zwyczajem? Czy byly one tak imprezowe?

Czy chce tutaj zasugerowac, ze imprezowanie jest zle? Nie. Czy imprezowanie do utraty tchu, do utraty rozsadku jest zle? Kazdy dokonuje swojego wyboru. Dla jednego bedzie to szczyt mozliwosci zrelaksowania sie, dla mnie - kazda chwila, w ktorej rozsadek sie wylacza, w przyszlosci moze duzo kosztowac. Pieniedzy, bolu, albo innych konsekwencji. Biblia mowi gdzies: utrzymujcie swoj umysl w trzezwosci/zdolnosci myslenia, zeby wiedziec, kiedy Jezus przychodzi.

Kolejne pytanie, ktore mozna sobie tutaj postawic: jesli owe dzieci wykazywaly sie brakiem rozsadku, to czy owe zawalenie sie calego domu nie bylo po prostu katastrofa budowlana? Czy nie byla to konsekwencja jakichs zaniedban podczas budowania domu? Bildat stwierdzil: Bog wydal je w moc w moc ich wystepku (Hiob 8,4 NBG).

A co w takim z reszta katastrof, ktore sie tam wtedy wydarzyly? Ok, nie chce tego teraz tutaj rozsadzac. To, o czym chce teraz napisac, to inna mysl, ktora przyszla mi do glowy: czy to nie jest tak, ze Bog nas ochrania przed zlymi konsekwencjami naszych wlasnych czynow niezaleznie od tego, czy jestesmy Mu wierni czy nie? Bo tak to tutaj wyglada: Bog ochrania kazdego. Tutaj: ochranial dzieci Hioba. Przynajmniej do pewnego czasu. I obojetnie, czy ten "kazdy" w Niego wierzy, czy nie. Bo kazdego stworzyl samodzielnie. Kazdemu wlasnorecznie dal oddech i puls serca. I u kazdej osoby na swiecie to podtrzymuje.

I tak nawiasem, przyszla mi tu do glowy mysl o apostazji: skoro Bog sam podtrzymuje oddech i rytm serca, u kazdej osoby, to co z osobami, ktore w wyniku jakiegos wypadku sa w spiaczce, albo ich mozg nie dziala, ale ich pluca i serce wciaz pracuja? Czy w takim razie jest to tak, ze dopoki Bog podtrzymuje te dwie czynnosci, to nie powinnismy w to ingerowac? Bog robi rozne cuda. Moze dla takich osob Bog rowniez ma jakis plan, jakies zadanie do wykonania, lub bycie czescia czyjegos zadania.

A co z eutanazja? Czy nie jest to w takim razie samobojstwo na zyczenie, samobojstwo spowodowane nadmiarem fizycznego bolu? Teoretycznie - kto by chcial tak zyc? Nikt. Ale czym w takim razie rozni sie bol fizyczny od bolu psychicznego, ktory jest podstawa pozostalych samobojstw? Gdzies w ewangeliach, o ile dobrze pamietam, rowniez byla mowa o kobiecie, ktora miala bole od czterdziestu lat. Uzdrowilo ja dotkniecie sie Jezusa. Czy jest to mozliwe, ze Jezus chcialby takie osoby uzdrowic? A w sumie - czemu nie?

Reasumujac wiec - Bog ochrania kazdego, niezaleznie od tego, w co ta osoba wierzy. Ochrania od zlych konsekwencji, w jakis sposob rowniez wychowuje. Tak samo jak kazdy rodzic postepuje wobec swoich dzieci - karmi, ubiera, wychowuje, a takze ochrania - niezaleznie od tego czy to sa "dobre" dzieci - czyli dobrze postepujace, czy "zle". Czasem jednak pozwala na to, by dzialy sie konsekwencje zlych wyborow. Z jakiegos, sobie znanego powodu, o ktorym my dowiemy sie kiedys, w przyszlosci. Konsekwencje takie, jak zawalenie sie nieprawidlowo zbudowanego domu, czy jakiekolwiek inne rzeczy, które zazwyczaj są konsekwencja jakichs zaniedban czy bycia niesolidnym.

[dalej - CZY HIOB NIE BYŁ SZCZERY?]
[wcześniej - ODPOWIEDZIALNOŚĆ BOGA ZA NIESZCZĘŚCIA]
[do początku]






czwartek, 20 sierpnia 2015

Historia Hioba, 6. - Odpowiedzialność Boga za nieszczęścia

Czym jest człowiek, że go tak wielce wywyższasz i że zwracasz na niego swą uwagę? Że nawiedzasz go każdego poranku i w każdej chwili go doświadczasz? Kiedy wreszcie odwrócisz swój wzrok ode mnie? Zaniechasz mnie, abym mógł przełknąć swoją ślinę? Jeśli zgrzeszyłem - co Ci uczyniłem, o stróżu ludzi? Czemu mnie położyłeś za cel, że stałem się sobie ciężarem? Czemu nie wybaczasz mojego grzechu i nie przepuszczasz mojej winy?
Job 7,17-21 NBG

Pamiętamy, jak rozpoczęła się cała ta historia? Otóż przyszedł diabeł do Boga i powiedział:
- Zobacz, ludzie cię nie chcą. Wolą mnie.
- A widziałeś Hioba?
- Taaak, ale nic dziwnego, ze Hiob chce ciebie, skoro mu tak we wszystkim błogosławisz, że jest jednym z najbogatszych ludzi, i do tego ma wielką rodzinę.
- Tak sądzisz? Że to tylko dlatego?
- Oczywiście! Chcesz zrobić test, żeby zobaczyć, że gdybyś mu nie błogosławił, on nie byłby za tobą?
- Nie chcę. Ale skoro takie oskarżenie wobec niego wysunąłeś, to sprawdźmy to.

I nie było to sprawdzanie dla Boga. Bóg wiedział, że wiele oczu będzie tę historię śledzić. W tym nasze. Co, jeśliby ktoś z nas zadał to samo pytanie, co Szatan, i nie znalazłby na to odpowiedzi? Wówczas nasze pojęcie o Bogu Sprawiedliwym mogłoby się nieco rozmyć. Więc Bóg pozwolił na ten eksperyment. Żebyśmy my - i każdy inny z takim samym pytaniem - znaleźli odpowiedź.

Tymczasem Hiob odpowiedzialnością za wszystko obciążył Boga: Kiedy wreszcie odwrócisz swój wzrok ode mnie? Zaniechasz mnie, abym mógł przełknąć swoją ślinę? Jeśli zgrzeszyłem – co Ci uczyniłem, o stróżu ludzi? Czemu mnie położyłeś za cel, że stałem się sobie ciężarem? Czemu nie wybaczasz mojego grzechu i nie przepuszczasz mojej winy?

Czy miał rację? Z jednej strony moglibyśmy odpowiedzieć, że tak. Bo błogosławieństwo Boga to także ochrona przed czymś złym. A tutaj ta ochrona została ewidentnie cofnięta. Mało tego - zgodnie z teorią o błogosławieństwach i przekleństwach [BŁOGOSŁAWIEŃSTWA I PRZEKLEŃSTWA] - Job odbierał nachodzące go wydarzenia jako brak błogosławieństwa = to znaczy, że coś zrobił nie w porządku wobec Boga. Wierzymy, że nasz Bóg jest Bogiem Wszechmogącym, tymczasem tutaj nie mógł znaleźć innego wyjścia z sytuacji. Wydał Hioba na "pastwę losu".

Trzeba zdać sobie sprawę, że nasze życie tutaj, tych marnych 70-80 lat, to tylko preludium do czegoś większego. Rodzimy się i umieramy, zasypiamy. Gdy Jezus przyjdzie - cokolwiek nam się stało wcześniej, jakakolwiek fizyczna dolegliwość nam doskwiera - po Jego powrocie zostanie ona zniwelowana, uzdrowiona: I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku (Obj. 21,4 BW). Tak więc to marne życie tutaj jest w zasadzie jak inkubator - rodzimy się, dorastamy, podejmujemy różne wybory, w tym - czy chcemy być z Bogiem czy nie, czy akceptujemy Jego styl życia, Jego zasady życiowe czy nie - po czym z tą dokonaną decyzją umieramy/zasypiamy. Gdy On przyjdzie i nas ponownie ożywi, ta decyzja będzie już częścią nas samych. Mam tu na myśli - nieodwołalna, niezmienialna. W sensie - oparta na tak solidnych argumentach i wnioskach, że parę pojedynczych, niezrozumiałych wydarzeń niczego w naszym toku rozumowania nie zmieni.

Idąc dalej - nie żyjemy tutaj tylko dla samych siebie. Będąc Bożymi dziećmi - a rodzice czasem wysyłają swoje dzieci "z misją" - do sklepu po chleb - my również dostajemy od Niego misje. Czasem też spotyka nas coś innego, nieprzyjemnego. Jak wizyta u dentysty. Ale bez niej z zębami będzie tylko gorzej. A po niej - nasze zdrowie jest lepsze. I rodzic na to pozwala - na to, żeby dentysta zadał dziecku mały ból, wbijając mu w dziąsło strzykawkę ze znieczuleniem.

Tutaj Bóg pozwolił na wbicie Hiobowi solidnej strzykawki. Zabolało. Co z tego wyniknie - zobaczymy później. Czasem wbija taką strzykawkę też nam. To znaczy - jeśli chodzi o szczegóły - to nie On wbija, ale pozwala, żeby nam wbito. Jak w historii z Hiobem. Jednak nigdy się nie zgodzi na to, że wbito nam strzykawkę, która by nas zabiła: wierny jest Bóg, który nie pozwoli, abyście zostali doświadczani ponad to, co jesteście w stanie unieść; ale wraz z doświadczeniem sprawi też wyjście, byście zdołali je wytrzymać (1 Kor. 10,13 NBG). Jeśli więc ktoś się boi, że bezpodstawnie zostanie królikiem doświadczalnym - nawet jeśli się tak stanie, to za wiedzą i kontrolą Boga, i nie będzie to dla nas nie do przezwyciężenia. Każdy ma swój "tor przeszkód", dostosowany do naszych indywidualnych możliwości, skonstruowany nie po to, by nas pokonać, ale po to, żeby nas wytrenować. Jak w biegu terenowym.

[dalej - OCHRONA BEZ WZGLĘDU NA WIARĘ]
[wcześniej]
[do początku]






sobota, 30 maja 2015

Historia Hioba, 5. - Trochę zrozumienia

O gdyby można zważyć moją zgryzotę i razem z nią położyć na szali moje cierpienie, byłyby one cięższe od piasku morskiego. Oto dlaczego plącze się moja mowa. (...) Ileż mam jeszcze siły, aby wytrwać, i jakiż kres mnie czeka, jeśli to przeżyję? Czy siła moja jest z kamienia albo ciało moje ze spiżu? Strapionemu należy się życzliwość od przyjaciela, choćby nawet odstępował od bojaźni przed Wszechmocnym.
Job 6,2-3.12-13.14 BP/BW/NBG

Hiob miał dosyć. Jego psychika nie była jak kamień, użalał się. I miał do tego prawo. I sam zresztą o tym wiedział. Wręcz nawet wygarnął tym swoim kumplom, ze człowiek w chwili zrozpaczenia ma przecież prawo trochę wyrzucić z siebie, ponarzekać, poużalać się. A obowiązkiem przyjaciela jest wysłuchać, być razem z nim, współczuć. Bez żadnych umoralnień. Nie chciał przecież, by w tej wyjątkowej sytuacji zrzucili się na niego, żeby miał gdzie mieszkać czy co zjeść. I nie chciał, żeby wstawili się za nim gdzieś tam u kogoś. Nie. Oni nie musieli robić nic, nie musieli wykazywać najmniejszej aktywności, nie musieli przedsięwziąć najmniejszego wysiłku, by w czymkolwiek mu pomagać. Hiob chciał tylko wyrzucić z siebie trochę żalu. I chciał spotkać nieco zrozumienia w tej sytuacji.

Czasami człowiek nie potrzebuje żadnej innej pomocy, jak tylko zrozumienia. Że ktoś rozumie jego sytuację. Ten człowiek sam wie, co robi źle, i sam wie, co może zrobić lepiej. Ale potężnym wsparciem dla psychiki tego człowieka i motorem do dalszych działań jest to, że ktoś go rozumie. Nawet nie musi popierać w tej kwestii. Wystarczy, że tylko zrozumie sytuację, bodźce, które nim kierowały, i nie powie: "o jakim to ty jesteś złym człowiekiem". Po prostu przyjmie to z milczeniem. Milczenie nie w każdej sytuacji oznacza aprobatę. W tej sytuacji jakiekolwiek gadanie po prostu nie ma sensu - logicznie rzecz biorąc wszystko wiadomo. Chodzi tylko o to, że człowiek to nie tylko chodząca logika. To także duch, dusza, która też potrzebuje wsparcia. Tutaj wsparciem byłoby zrozumienie.

Tak też postępował Jezus: Gdzież są ci, co cię potępiali? ... Tak więc i ja cię nie potępiam. Po prostu idź i więcej tego nie rób.

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]





niedziela, 5 kwietnia 2015

Historia Hioba, 4. - Bóg pokarał?

Generalnie w tym, co powiedział Elifaz, i o czym można przeczytać w Księdze Joba, rozdziały 4 i 5, było sporo racji. W rozdziale 4 trochę jakby skrytykował on Hioba, sugerując, że każdy zasłużył na to, co ma, a idąc tym tokiem myślenia - że Hiob musiał zrobić coś, wskutek czego "ukarano" go utratą rodziny, majątku i zdrowia. Taka była linia myślenia w starożytnym Izraelu, taka sama była również za czasów Jezusa.

Skąd ona się wzięła? Skąd, skoro dzisiaj wiemy, że wcale tak nie jest - bo wszystko, co nas spotyka, to konsekwencje naszych czynów, plus działanie Ducha Świętego, plus usiłowania Szatana, by zbić nas z tropu? Zresztą i dzisiaj ten rodzaj świadomości, że "Bóg pokarał", jest bardzo popularny wśród tych, którzy Biblii czytać nie lubią / nie chcą, a tylko opierają się na tym, co słyszeli od innych, którzy słyszeli coś tam od jeszcze innych.

Myślę, że początkiem takiego typu myślenia (nie wiem, czy w ogóle, nie sądzę tak nawet, ale w Izraelu - i owszem) były owe błogosławieństwa i przekleństwa. Bóg obiecał im błogosławić, jeśli będą się trzymać Jego wytycznych, a dla "eksperymentujących inaczej" jasno określił kary. Chociaż z drugiej strony - chyba już kiedyś doszedłem do wniosku, że duża część tych kar to oczywiste konsekwencje tamtych "eksperymentów".

Nawiasem - gdybym żył w tamtych czasach, niewątpliwie znalazłbym się w gronie "eksperymentujących"...

Za to to, co mówił Elifaz w rozdziale 5, jest piękne. Nie wiem, jak to przyjął Hiob, bo on, jako stary wyga, raczej o tym wszystkim dawno wiedział i mówienie mu takich oczywistych rzeczy było jak mówienie mechanikowi, jak działa silnik... Ale generalnie treść tego piątego rozdziału jest piękna, budująca. Wystarczy przeczytać fragmenty:

Ja bym się wszakże zwrócił do Boga i Bogu przedstawiłbym moją sprawę. On czyni wielkie i niepojęte rzeczy i cuda nieprzeliczone, których zliczyć się nie da. On ziemię deszczem zrasza i zsyła wody na uprawne pola. On poniżonych wywyższa, a udręczonym przynosi wybawienie. Wniwecz obraca zamysły przebiegłych, tak aby ręce ich nie działały skutecznie. (...) Jakże szczęśliwy człowiek, którego Bóg doświadcza. Nie gardź więc dopustem Wszechmocnego. On bowiem rani, ale też ranę przewiązuje, uderza, ale i ręką swą uzdrawia. Od sześciu plag cię uwolni, siódme zło ciebie nie dosięże. W czasie głodu On ciebie wybawi od śmierci, a w bitwie od uderzeń miecza. On cię osłoni przed biczem języka i nie ulękniesz się klęski, gdy nadejdzie. Będziesz się śmiał ze spustoszenia i głodu i nie ulękniesz się dzikiego zwierza, bo z kamieniami na polu zawrzesz przymierze i dzikie zwierzęta żyć będą z tobą w pokoju. Przekonasz się, jak bezpieczny jest twój namiot, a kiedy dom twój odwiedzisz, nie znajdziesz w nim braków. 
Job 5,8-12.18-24 BP






środa, 4 marca 2015

Historia Hioba, 3. - Jakim Hiob był przyjacielem

Gdy się ktoś zachwiał – podniosły go twoje słowa i dodawałeś mocy kolanom, co się ugięły.
Job 4,4 NBG

Zastanowiłem się jeszcze chwilę nad tym tekstem. Gdy ktoś się zachwiał - podniosły go twoje słowa i dodawałeś mocy kolanom, co się ugięły. Tak mówili o Hiobie jego przyjaciele. To znaczy, że wcześniej, przed tamją katastrofą, Hiiob był dobrym przyjacielem - krzepiącmy, budującym, podpierającym, nie wymawiającym. A już na pewno w żaden sposób nie wywyższającym się z powodu tego jego stanu posiadania, bogactwa. Bo gdyby tak było, to nikt, kto został przez życie powalony do tego stopnia, że aż kolana mu się ugięły - nikt taki nie przyjąłby pocieszenia od bogacza, który przyszedł i sobie gada.

[dalej]
[wcześniej]
[do początku]






niedziela, 15 czerwca 2014

Historia Hioba, cz. 2 - Myśli samobójcze

Wreszcie Job otworzył usta i przeklął dzień swego urodzenia. Bodajby zginął dzień, w którym się urodziłem, i noc, w której powiedziano: Poczęty jest mężczyzna! Czemu nie umarłem już w łonie matki, czemu nie zginąłem, gdy wyszedłem z łona? Leżałbym teraz i odpoczywał, spałbym i miałbym spokój wraz z królami i wielkimi ziemi, którzy sobie wystawili grobowce. Lub byłbym jak poroniony, zagrzebany płód, jak niemowlęta, które nigdy nie ujrzały światła.
Job 3,1.3.11.13.14.16 BW

Hiob miał myśli samobójcze. Kto z nas nie miał takiego okresu w życiu, w którym miał to samo? Za dużo złego na raz, wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko nam. Dopóki się człowiek nie nauczył odpowiednio reagować na takie zdarzenia - mógł poczuć się jak Hiob tutaj.

Że nie straciliśmy tyle, co Hiob? Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść (1 Kor. 10,13 BW+BT). Każdy ma swoją miarę, każdy ma swoją granicę, której Bóg nie pozwala przekraczać. Kto wie, co stałoby się z nami, gdyby spotkało nas dokładnie to, co Hioba? Nie chodzi przecież o te ilości materialne - są one przecież ulotne: dzisiaj są, a jutro - jakiś pożar czy coś i bach! Nic już nie ma. Chodzi o wewnętrzne uczucie człowieka, psychiczną równowagę w sytuacji, gdy straci się wszystko, co najwartościowsze. Dla jednego to będzie garaż, samochód i praca, dla kogoś innego - cała rodzina, dom, pamiątki rodzinne, a dla dziecka - kilka jego ulubionych zabawek i ciepła ręka taty. Gdy człowiek to straci - jeden to przeżyje, innemu świat się zawali. A ciężar całego zawalonego na nas świata jest tak wielki, że bardzo trudno się podnieść.

To tak jakby - jeśli ktoś może sobie wyobrazić - na kogoś zawalił się cały budynek, i przeżył tylko w jakiejś wnęce. Niby żyje, niby powietrze jest, ale światła już nie ma - sama ciemność tylko, kurz, i brak wyjścia. I brak sił, by jakiekolwiek kawały gruzu odrzucić. A to odbiera wszelką nadzieję. Tworzy beznadziejność. Czy ktoś potrafi to sobie wyobrazić? Ludzi przygniecionych halą wystawową targów w Katowicach sprzed kilku lat? Ludzi z zawalonych wieżowców World Trade Center?

Nawet Hiob - człowiek nazwany "mężem bogobojnym" - został psychicznie i emocjonalnie tak rozłożony na łopatki, że dopuścił do siebie tego typu myślenie. Czemu nie umarłem już w łonie matki? (Job 3,11), czemu nie zmarłem z głodu w międzyczasie?...

A potem przyszli przyjaciele. Gdy ktoś się zachwiał - podniosły go twoje słowa i dodawałeś mocy kolanom, co się ugięły. A obecnie, ponieważ to spadło na ciebie - rozpaczasz; ponieważ [akurat] ciebie to dotknęło - ogarnia cię trwoga. Czyżby twoja bogobojność nie była twą ufnością, a nadzieją twoje nieskazitelne postępowanie? (Job 4,4-6 NBG). Po naszemu mówiąc: "Stary, pocieszałeś innych, a teraz, gdy sam wpadłeś w to bagno, to ręce załamujesz?"

Niech nas Bóg chroni od takich przyjaciół.

[dalej]
[do początku]





poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Historia Hioba, cz. 1 - Boże, dlaczego?!

Historia Hioba jest pokręcona. To człowiek, który wierzył w Boga, wierzył Bogu i był wierny temu, w co wierzył. I konsekwentny wobec tego, w co wierzył: Żył w ziemi Us człowiek imieniem Job*. Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła (Job 1,1 BT). A Pan Bóg - zgodnie ze starotestamentowymi obietnicami - mu za to błogosławił. Był najbogatszy: A dobytek jego stanowiło siedem tysięcy owiec i trzy tysiące wielbłądów, pięćset par wołów i pięćset oślic oraz bardzo wiele służby; był to mąż najmożniejszy ze wszystkich mieszkańców Wschodu (Job 1,3 BW).

Aż pewnego razu... Otóż pewnego razu się zdarzyło, że przybyli synowie Boga, aby stawić się przed Wiekuistym, a pośród nich przybył też szatan. I Wiekuisty zapytał szatana: 
- Skąd przybywasz? 
A szatan odpowiedział Wiekuistemu: 
- Z wycieczki na ziemię oraz przechadzki po niej. 
Wtedy Wiekuisty powiedział do szatana: 
- Czy zwróciłeś uwagę na mojego sługę Ijoba? Bo (...) nie ma na ziemi tak nienagannego i szczerego, bogobojnego i stroniącego od zła. 
Na to szatan odparł Wiekuistemu, mówiąc:
- Czyż Ijob jest za darmo bogobojnym? (Job 1,6-9 NBG)

Reasumując: na każde pytanie typu "Boże, dlaczego???" - odpowiedź jest jedna: Czy on nie jest nie za darmo bogobojny? I co ma zrobić Bóg wobec takiego pytania? Cały wszechświat w tym momencie patrzy na Niego, w oczekiwaniu na odpowiedź na pytanie, czy człowiek może kochać Boga ot tak, bez powodu, czy może interesownie, tak jak się "kocha" dzień wypłaty. Patrzy cały wszechświat, a gdzieś w przyszłości i my, którzy będziemy oglądać te chwile, jak na jakimś filmie historycznym, może będziemy je zadawać.

Na to szatan odparł Wiekuistemu, mówiąc:
- Czyż Ijob jest za darmo bogobojnym? Czy nie osłoniłeś go wraz z jego domem (...)? Błogosławiłeś sprawom jego rąk, zatem (...) rozmnożył się jego dobytek. Jednak wyciągnij raz Twoją rękę i dotknij wszystkiego, co posiada, a z pewnością otwarcie się ciebie wyrzeknie (Job 1,9-11 NBG).

Co miał więc Bóg zrobić? Odpowiedzieć mu: "Nie, zostaw go, nic mu nie można zrobić?" Czy to by nas przekonało, że faktycznie można kochać Boga bezinteresownie? Może kogoś tak. Ale kogoś w końcu zaczęłoby to zastanawiać, zacząłby mieć wątpliwości i zadawać pytanie: "A może gdyby Hiob nie był tak bogaty, gdyby Bóg mu tak nie błogosławił, to może nie byłby tak bogobojny?..."

Dlatego Bóg się zgodził.

I dlatego każde pytanie "Boże, dlaczego?!" ma taką właśnie odpowiedź: bo szatan Cię oskarżył przed Bogiem, że nie kochasz Go bezinteresownie. Że póki jest dobrze, chwalisz Boga, dziękujesz Mu etc. Ale gdy jest źle...: Wtedy jego żona powiedziała do niego: 
- Bliźnij Bogu i giń. 
Jednak on jej odpowiedział:
- Mówisz tak, jakbyś jako szalona mówiła. Przyjęliśmy od Boga dobre, a mielibyśmy nie przyjmować i złego? (Job 2,9-10 NBG).
Ale gdy jest źle - nie potrafimy powiedzieć tak, jak Hiob.

A dlaczego mielibyśmy tak powiedzieć? Czy jeśli Bóg nas kocha, to nie powinien dać nam pięknego życia, bez chorób i problemów?

Owszem. I daje. To jest właśnie To Życie. Życie Wieczne. Do niego właśnie chce nas On zaprowadzić. Ale póki szatan krąży i oskarża to tego, to tamtego - zawsze będzie działo się coś złego. Byle oddzielić człowieka od Boga, byle spowodować go do zadawania pytań typu: "Boże, dlaczego?!" Dlatego przyszedł na ziemię Jezus i pokazał, że można żyć inaczej. Nie ulegając pokusom szatana. I dlatego też na okrągło opowiadał o "Królestwie Niebieskim" - o Państwie Boga.

A to życie, którym tutaj żyjemy, tych marnych kilkadziesiąt lat, to tylko preludium. To jak życie płodu w brzuchu matki, podczas ciąży, przed tym życiem właściwym.

* - W przekładach biblijnych, na których się opieram, w tym BT wyd. II - używane jest imię Job. W NBG - Ijob. Możliwe, że w nowszych wydaniach BT używana jest forma "Hiob". I taka forma imienia znana jest najszerzej, jeszcze z czasów liceum zdaje się. Jest też powiedzenie "hiobowe wieści" - przez "h" właśnie. Dlatego tej formy imienia będę używał. 

[dalej]