niedziela, 22 września 2019

Głęboko we własnym toku myślowym

Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: "Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego nikt jeszcze nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj. A gdyby was kto pytał: "Dlaczego odwiązujecie?", tak powiecie: "Pan go potrzebuje"". Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: "Czemu odwiązujecie oślę?" Odpowiedzieli: "Pan go potrzebuje". I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze.
Łuk. 19,29-36 BT

Tę historię przedstawia się jako historię radosnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, triumfalnie, na osiołku.

Z tym że nie ma tutaj nic triumfalnego.

Po tylu razach, gdy Jezus tłumaczył swoim najbliższym uczniom, że musi udać się do Jerozolimy, że tam ma umrzeć, ale że i zmartwychwstanie tam, że Jego misją jest szerzenie Państwa Boga - oni ciągle traktowali Go jak tego oczekiwanego przez Żydów Mesjasza, czyli zgodnie ze stereotypem: Mesjasza, który przyjdzie wyzwolić naród izraelski spod okupacji rzymskiej. To tak, jakby w czasach drugiej wojny światowej pojawił się jakiś "Piłsudski", ale zamiast mówić o nowym państwie polskim, zaczął mówić o Państwie Boga, uzdrawiać, nauczać wyższych wartości moralnych etc. Ale ludzie i tak oczekiwaliby od niego - zgodnie ze starymi legendami - że on zgromadzi ludzi, armię i ruszy przeciwko najeźdźcom, zarówno hitlerowcom jak i komunistom.

Przyprowadzili tego osiołka do Niego, zadziwieni dokładnością, z jaką Jezus przewidział, gdzie tego osiołka znajdą i co się stanie, gdy tego osiołka będą odwiązywać, narzucili swoje płaszcze na niego, a potem wyścielali płaszczami całą pozostałą drogę do Jerozolimy, niczym jakimś długim dywanem przed jakimś królem, przed jakimś hołubionym władcą.

Tymczasem Jezus szedł na śmierć. I wiedział o tym. I uprzedzał też o tym swoich uczniów wiele razy. I smutne jest widzieć, że oni tak głęboko tkwili w swoim sposobie myślenia, że mimo oczywistych sygnałów dawanych przez Jezusa, mimo jasnych komunikatów, że Jego przyszłość będzie wyglądać inaczej, niż oni to sobie wyobrażają - cały czas to do nich nie docierało. Nie docierało wtedy, i nie docierało później, gdy widzieli, że Jezus został postawiony przed sądem za rzeczy, których nie popełnił, wymyślone, przeinaczone i wyolbrzymione przez kapłanów, i nie docierało nawet wtedy, gdy Jezus został skazany i powieszony, i nie docierało nawet, gdy trzy dni później Jezus zmartwychwstał. Dopiero daleko, daleko, daleko później, gdy Jezus spotkał się z nimi, już po swoim zmartwychwstaniu, pojęli, czego tak naprawdę byli świadkami.

I tutaj refleksja. Jak często my sami tak mocno tkwimy w naszym własnym toku myślowym, interpretując wydarzenia stosownie do naszej wyimaginowanej wizji, zamiast otworzyć oczy, patrzeć i słuchać, i wyciągać wnioski na podstawie tego, co się faktycznie dzieje, na podstawie faktycznych faktów?






sobota, 21 września 2019

Kto chce - szuka sposobu. Kto nie chce - szuka powodu.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus opowiada historię pewnego człowieka, który powierzył trzem sługom tę samą kwotę pieniędzy, aby nimi zarządzali w czasie jego nieobecności. Gdy powrócił, przywołał swoje sługi, by się rozliczyć. Pierwszy z nich zyskał dziesięciokrotnie więcej, drugi - pięciokrotnie więcej, zaś ostatni oddał jedynie to, co otrzymał, bez żadnego zysku. Swoją postawę uzasadnił tym, co czuł wobec pana: „Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". Słysząc taką odpowiedź, pan sługi nie poddał się i pokazał, że skoro tak został odebrany, co przecież może się zdarzyć, to pozostało jeszcze jedno rozwiązanie: „Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym z zyskiem je odebrał".

Przez długi czas nie rozumiałem tej przypowieści. I podobnie jak ostatni sługa uważałem, że pan postąpił okrutnie pozbawiając go ostatecznie życia jako karę za brak zysku. Każdy z nas przychodzi na ten świat obdarowany różnorodnymi dobrami: różnego rodzaju ludzkim potencjałem, zdolnościami, talentami, pasjami. Możliwości pomnażania tego, co wnosimy ze sobą na ten świat, jest bardzo wiele. Psycholodzy wskazują na potrzebę rozwoju, którą każdy z nas posiada. Dlaczego więc jest tak, że jedni z pasją podejmują różne wyzwania, odważnie wkraczając w świat, a inni zamykają się w sobie i za życia z życia się wycofują?

Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii, a dokładnie - w wymówce trzeciego ze sług. Postrzega on swego pana jako kogoś okrutnego, kto niczego mu nie ofiarował, a w zamian oczekuje od niego nie wiadomo jakich zysków. Czyż właśnie nie taki obraz Boga czasem nosimy w swoim sercu? Boga okrutnego, który chce z nas wycisnąć dobre uczynki, wierność w podejmowanych zobowiązaniach, wierność przykazaniom, nieustanne uczenie się choć i tak wiadomo, że mimo tego umrzemy głupi – tak przynajmniej mówią niektórzy.

---

W poszukiwaniu odpowiedzi na moje ostatnie refleksje [START Z UJEMNYM BILANSEM], znalazłem czyjeś rozmyślania na ten temat (pełny artykuł znajduje się tutaj: [KTO CHCE]). Pewna odpowiedź zawarta jest tutaj w tych wytłuszczonych słowach. Przeżyłem to, doświadczyłem tego, wiem, jak to jest uważać Boga za kogoś okrutnego, nieprzyjacielskiego. Sam zamknąłem się wówczas w sobie, wykluczyłem ze społecznego życia, żyłem sam dla siebie przez kilka lat. Oczekując zarazem nie wiadomo czego.

To jest jedna z tych rzeczy, o których Jezus mówił: jeśli ktoś koncentruje się na sobie samym, zatrzymuje wszystko dla siebie, czy też na samodzielnemu przestrzeganiu wszystkich przykazań, zasad, żeby samemu być niczym jakiś święty, temu trudno pojąć esencję idei Boga. Jeśli ktoś jest w stanie otworzyć się na innych, żyć dla innych, obracać otrzymanymi darami ku korzyści innych - ten otrzymuje jeszcze więcej.

"To zwycięstwo jest dla ciebie możliwe wtedy, gdy będziesz miał prawdziwy, czyli pozytywny, obraz twego Pana - twego Boga. Od tego obrazu zależy bardzo wiele. A jeśli jesteś przekonany, że Bóg jest niedobry, to pozostaje ci jeszcze jedno wyjście: powierzyć swoje dobra komuś, kto je pomnoży. Tak, jak mówi o tym znane powiedzenie: „Kto chce - szuka sposobu. Kto nie chce - szuka powodu".

Ten artykuł był całkiem mądry, wnoszący coś wartościowego, wciąż nie odpowiada jednak na pytanie co z tymi, którzy startują z ujemnym bilansem...






niedziela, 15 września 2019

Łukasz 19.2. - Historia o zarabianiu

Gdy lud tego słuchał, będąc już blisko Jerozolimy, i skoro wszyscy myśleli, że Królestwo Boga ma się okazać już za moment, dodał im jeszcze takie porównanie:

Pewien człowiek, arystokratycznego pochodzenia, udał się do dalekiego kraju, żeby przyjąć na siebie królestwo i wrócić. Wezwał swoich dziesięciu służących/pracowników, dał im 10 min (około 1000 drachm) i polecił im obracać nimi aż do jego powrotu. Jego poddani natomiast nie lubili go i wysłali za nim posłańców z przesłaniem: "Nie chcemy, żeby ten był naszym królem". Gdy więc po objęciu tamtego królestwa powrócił i przywołał do siebie tych pracowników, którym dał pieniądze do obracania nimi, chciał się dowiedzieć, ile zarobili.

Gdy zjawił się pierwszy, powiedział:
- Panie, za pomocą twoich 100 drachm zarobiłem 1000 kolejnych.
- Świetnie, dobry jesteś - odpowiedział mu arystokrata. - Ponieważ okazałeś się wierny w małej rzeczy, dostaniesz teraz władzę nad dziesięcioma miastami.

Potem pojawił się drugi:
- Panie, twoich 100 drachm przyniosło zysk 500 drachm.
- Dorze, stań teraz nad pięcioma miastami.

I przyszedł inny, mówiąc:
- Panie, oto twoich 100 drachm, odłożyłem je zawinięte w chustę. Bałem się ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym, bierzesz to, czego nie dałeś i żniesz to, czego nie siałeś.
- Na podstawie twoich słów cię osądzę, zły pracowniku: wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym, którzy bierze to, czego nie dał i który żnie to, czego nie zasiał. Dlaczego więc nie dałeś moich pieniędzy bankierom, żebym po powrocie podjął je z powrotem, razem z procentami?
Po czym do tych, którzy stali obok, powiedział:
- Weźcie jego 100 drachm i dajcie je temu, który zarobił 1000 drachm.
- Panie, ale on już ma 1000 drachm!
- A ja wam mówię: kto już coś posiada, będzie mu jeszcze dodane, a kto nic nie ma, to i to, co ma, zostanie mu zabrane. A tych wszystkich, którzy nie chcieli, abym był ich królem nad nimi, przyprowadźcie tutaj i zetnijcie ich.

na podstawie: Łuk. 19,11-27

[poprzednio - SPOTKANIE Z ZACHEUSZEM]






Start z ujemnym bilansem

Powiedział więc: Pewien człowiek szlachetnego rodu wyruszył do dalekiego kraju, aby uzyskać dla siebie tron królewski i wrócić. Przywołał swoich dziesięciu sług, dał im dziesięć min i powiedział do nich: Obracajcie nimi aż do mojego powrotu. Jego poddani nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: Nie chcemy, żeby był naszym królem. On jednak, uzyskawszy tron królewski, powrócił i kazał wezwać do siebie sługi, którym powierzył pieniądze, aby się dowiedzieć, co zarobili. Przyszedł więc pierwszy i powiedział: Panie, twoja mina przyniosła dziesięć min. Powiedział mu: Dobrze, sługo dobry, ponieważ byłeś wierny w małym, zarządzaj dziesięcioma miastami. - Przyszedł drugi i powiedział: Panie, twoja mina przyniosła pięć min. - I do niego rzekł: I ty zarządzaj pięcioma miastami. Inny zaś przyszedł i powiedział: Panie, oto twoja mina. Trzymałem ją schowaną w chustce, bo bałem się ciebie, ponieważ jesteś srogim człowiekiem: bierzesz, czegoś nie położył, i zbierasz, czegoś nie posiał. - Mówi mu: Zły sługo, osądzę cię według twoich własnych słów. Wiedziałeś, że jestem srogi, że biorę to, czegom nie położył, i zbieram, czegom nie posiał. Dlaczego więc nie dałeś moich pieniędzy do banku, abym po powrocie odebrał je z zyskiem. A do obecnych tam rzekł: Zabierzcie mu minę i dajcie temu, co ma dziesięć. - Powiedzieli Mu: Panie, on ma już dziesięć min. Powiadam wam: każdemu, kto ma, będzie dodane, a temu, co nie ma, i to, co ma, zabiorą.
Łuk. 19,12-26 BP

Zastanawiam się nad tą historią. Zastanawiam się nad jej odniesieniem. Jezus zapewne miał na myśli nie tylko pieniądze, ale wszystkie te inne predyspozycje, które otrzymujemy od Boga, żeby służyć innym ludziom, żeby przyprowadzać ich do Boga. Jego uczniowie przecież nic nie mieli. A nawet jeśli ktoś cokolwiek miał, ktoś z tych naśladowców spoza tych Dwunastu, to zawsze radą Jezusa było, żeby ten majątek rozdać ubogim.

Każdy coś dostał, każdy czymś obraca. Dla korzyści swojej albo dla korzyści Tego, który wszystko daje. I przyjdzie dzień, kiedy Jezus powróci, albo nawet dzieje się to każdego dnia, że Bóg sprawdza, jakie efekty przynosimy dzięki tym predyspozycjom, które otrzymaliśmy od Niego, i na bieżąco modyfikuje nasze zdolności. Jeśli ktoś używa swoje talenty ku zbudowaniu innych - Bóg rozwija je dalej. Jeśli uważa, że ma za mało, ale nie robi nic nawet z tym, co ma, temu Bóg zabiera tę jedną, małą rzecz.

Ale zastanawiam się tutaj nad jedną rzeczą: w tej historii, na samym początku, każdy coś dostał. Jedną małą rzecz. Jedną minę, tamtejszą walutę, wartą 100 drachm, równowartość 100 dniówek. Jedną rzecz, wartą cokolwiek, którą można by mnożyć.

A co, jeśli w naszym życiu nie każdy coś dostał? Albo ktoś wystartował z już ujemnym bilansem? Wszędzie w tych biblijnych historiach są ludzie, którzy coś mają, jak choćby ten Zacheusz z poprzedniej historii, albo ludzie, którzy po prostu żyją z dnia na dzień, żyjąc z połowu ryb czy innej bieżącej pracy. A co z tymi, którzy w spadku, bądź to po swoich rodzicach, bądź to po swoim starym życiu, zanim zmądrzeli, dostali tylko bilans ujemny? Pełno jest dzisiaj ludzi, którzy są nauczeni patrzeć tylko na siebie samych, zamiast na innych. Są nauczeni dbać o swoje własne potrzeby, często kosztem wszelkich wartości moralnych, posuwając się nawet do pazerności. Nawet w wymiarze finansowym mnóstwo ludzi żyje na kredyt, nie posiadając na własność nawet najmniejszego zapasu, ale wszystko zawdzięczając praktycznie bankom. Jeśli ktoś przyszedłby dziś do Jezusa, mało kto usłyszałby: "Rozdaj swój majątek ubogim". Ludzie usłyszeliby raczej: "Oddaj bankowi to, co pożyczyłeś". Skąd? Jak znaleźć pracę czy finanse, która przyniosłaby tyle, żeby pokryć wszystko, co człowiek życzyłby sobie oddać?

A jeśli ktoś zaczął życie z negatywnym nastawieniem, bo była to jedyna rzecz, którą wyniósł z rodziny - skąd taki człowiek ma czerpać wzór na to, żeby być lepszym człowiekiem? Mnie taka zmiana zajęła 20 lat. Drugie tyle, co zmarnowane dzieciństwo i wzrastanie w negatywnym nastawieniu. Zacząłem faktycznie dojrzewać w wieku 40 lat.

Gdzie jest więc ta mina, te 100 drachm, ta jedna mała, pozytywna rzecz, którą Bóg daje na początku każdemu, żeby nimi obracał?

[zobacz ciąg dalszy: KTO CHCE - SZUKA SPOSOBU. KTO NIE CHCE - SZUKA POWODU]





sobota, 14 września 2019

Łukasz 19.1. - Spotkanie z Zacheuszem

Figowiec-sykomora
Potem Jezus wkroczył do Jerycha i szedł przez miasto. A tam pewien człowiek, Zacheusz, kierownik celników, strasznie bogaty, starał się zobaczyć Jezusa, żeby się przekonać, kim On jest. Z powodu swojego niskiego wzrostu jednak, i otaczającego go tłumu - nie mógł. Wybiegł więc do przodu, wspiął się na figowiec-sykomorę, gdzie miał On przechodzić, żeby móc Go zobaczyć.

Gdy Jezus już tam doszedł, spojrzał w górę, dostrzegł Zacheusza i powiedział do niego:
- Zacheusz, zejdź tutaj szybko, bo dzisiaj muszę się zatrzymać w twoim domu.
A ten, pośpiesznie zszedłszy z drzewa, przyjął Go, ciesząc się.

A gdy inni to zobaczyli, zaczęli narzekać, że żeby się przespać, zatrzymał się u przekupnego poborcy podatków. Sam Zacheusz natomiast stanął i powiedział do Pana:
- Teraz połowę mojego majątku oddam ubogim, a jeśli coś od kogoś wymusiłem, oddam poczwórnie.
I odpowiedział mu Jezus, że dzisiaj zbawienie/wyzwolenie stało się częścią tego domu, ponieważ i on synem Abrahama teraz jest. Bo Syn Człowieka przyszedł odnaleźć i uratować/wyzwolić to, co zaginęło.

na podstawie: Łuk. 19,1-10

[poprzednio - KOŁO JERYCHA]






niedziela, 8 września 2019

Łukasz 18.3. - Koło Jerycha

Potem wziął ze sobą swoich Dwunastu i powiedział im:
- Idziemy do Jerozolimy. Tam zostanie dokonane wszystko, co zostało napisane przez proroków o Synu Człowieka. Będzie on wydany innym narodom, zostanie wyszydzony, znieważony i opluty, a po ubiczowaniu zabiją go, a trzeciego dnia po tym podniesie się znowu.
Oni jednak nic z tego nie zrozumieli, było to jak jakaś schowana przed nimi treść, zupełnie nie pojęli, o czym jest mowa.

A gdy zbliżali się do Jerycha, pewien niewidomy siedział przy drodze i żebrał. A gdy usłyszał, że przechodzi obok niego jakiś tłum, zaczął się dopytywać, co się dzieje.
- Jezus z Nazaretu właśnie przechodzi obok - usłyszał.
- Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną! - zawołał wobec tego.
Ale ci, którzy szli przodzem, karcili go, żeby siedział cicho. A on wołał tym bardziej:
- Synu Dawida, zlituj się nade mną!
Jezus zatrzymał się i polecił go przyprowadzić do siebie, a gdy się zbliżał, zapytał go:
- Co chcesz, abym dla ciebie zrobił?
- Panie, żebym zaczął widzieć!
- Proszę, zacznij znowu widzieć. Twoja wiara cię uzdrowiła.
A ten natychmiast zaczął widzieć i poszedł za Jezusem, chwaląc Boga. A cały lud również, gdy to zobaczył, zaczął chwalić Boga.

na podstawie: Łuk. 18,31-43







sobota, 7 września 2019

Łukasz 18.2. - Jakich ludzi przyjmuje Bóg

Powiedział też i do tych, którzy polegali na sobie samych, że są sprawiedliwi / postępują prawidłowo i pogardzali pozostałymi, takie porównanie:

Dwóch ludzi weszli do świątyni i modlili się: jeden był faryzeuszem, drugi był poborcą podatków. Faryzeusz stanął i zaczął się modlić:
- Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak tamci: ździercy, oszuści, zdradzający żony, albo jak ten poborca podatków. Poszczę dwa razy w tygodniu i oddaję dziesięcinę od wszystkich przychodów.
A poborca podatków, stojąc z daleka, nie chciał nawet oczu ku niebu podnieść, ale bił się w pierś, mówiąc:
- Boże, daj się ubłagać mi, grzesznemu.
Mówię wam: to ten poszedł do domu potem uznany za sprawiedliwy / postępujący prawidłowo, a nie tamten. Bo kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Przyniesiono też do Niego niemowlęta, żeby ich dotknął, ale Jego uczniowie widząc to, napominali tych ludzi. Ale Jezus przywołał ich do siebie i powiedział:
- Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im tego. Bo Królestwo Boga właśnie do takich należy. Mówię wam: kto nie przyjmie Królestwa Boga jak dziecko, ten nie znajdzie się w nim.

Potem zapytał Go pewien dostojnik:
- Nauczycielu dobry, co mam robić, żeby otrzymać życie wieczne?
- Dlaczego nazywasz mnie dobrym? - odpowiedział mu Jezus. - Nikt nie jest dobry, tylko Bóg. Przykazania znasz: nie cudzołóż / nie zdradzaj, nie morduj, nie kradnij, nie świadcz fałszywie, szanuj ojca i matkę twoich.
- Tego wszystkiego przestrzegam od mojej młodości.
- To jeszcze jednego ci brak: sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. A potem przyjdź i zostań moim naśladowcą.
A dostojnik, usłyszawszy to, zasmucił się, ponieważ był bardzo bogaty. A gdy Jezus zobaczył go tak zasmuconego, powiedział:
- Jak trudno jest wejść do Królestwa Boga tym, którzy posiadają duże majątki! Łatwiej jest przejść wielbłądowi przez ucho od igły, niż bogatemu do Państwa Boga.

A ci, którzy to usłyszeli, zapytali Go:
- Kto w takim razie może być zbawiony?
- To, co jest niemożliwe u ludzi, jest możliwe u Boga - odpowiedział Jezus.
Na to odezwał się Piotr:
- Oto my opuściliśmy wszystko, co nasze i poszliśmy za tobą.
- Zapewniam was, że nie ma takiego, co by opuścił dom czy rodziców, albo swoich braci, czy żonę czy dzieci ze względu na Królestwo Boga, kto by nie otrzymał w zamian daleko więcej zarówno obecnie, jak i w nadchodzącym życiu wiecznym.

na podstawie: Łuk. 18,9-30

[dalej - KOŁO JERYCHA]
[poprzednio - BĄDŹ UPIERDLIWY]






Cechy mądrej kobiety, 2.

c.d. z cz. 1

Mądra kobieta jest...
... kobietą o dobrym charakterze

Kobietę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. 
Serce małżonka jej ufa, nie brak mu niczego; 
nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
Przyp. 31,10-12 BT/BW

Kobieta z Przypowieści 31, jak wielu twierdzi, jest przede wszystkim kobietą, która szanuje Boga (w. 30). Kocha i sławi Boga, stawiając ponad wszystko inne jej relację z Nim. Posiada rzadkie zalety i szlachetny charakter, "warte więcej niż perły" (w. 10). Jest godna zaufania i wiarygodna. Ludzie, którzy ją dobrze znają, są jej na sto procent pewni. Jest pełna dobroci i nie rani innych (w. 12). Jej wewnętrzna piękność, odbijająca piękno jej Boga, daleko przewyższa jej urodę zewnętrzną.

... kobietą, która nie marnuje swojego czasu, swoich zasobów, swoich umiejętności i swojego życia

O len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami.
Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi,  
gdy zechce mieć rolę, nabywa ją, pracą swoich rąk zasadza winnicę.
Mocno przepasuje biodra i umacnia swoje ramiona.
Wie, że pożyteczna jest jej praca, [nawet] w nocy nie gaśnie jej lampa.
Swe ręce wyciąga po kądziel, a jej palce ujmują wrzeciono.
Dłoń swą otwiera przed ubogim, rękę wyciąga do potrzebującego.
Nie boi się o dom swój w czasie śniegu, bo cały dom odziany na lata,
sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisioru i z purpury.
W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
Płótno wyrabia, sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi.
zdobią ją moc i dostojeństwo, z uśmiechem spogląda w przyszłość.
Usta otwiera z rozwagą, jej język wypowiada dobre rady.
Dogląda porządku w swym domu i chleba nie spożywa w próżniactwie.
Przys. 31,13-27 BT/BP/BW

Jest zdolna, chętnie pracuje, jest pomysłowa, ma wszystkich pod swoją opieką, jest odpowiedzialna finansowo, silna, współczująca i hojna, zawsze gotowa na to, co przynosi przyszłość, wypowiadająca się w dobrych i pomocnych słowach.

...