niedziela, 27 sierpnia 2017

Stygmaty apostoła Pawła

Odtąd niech mi nikt przykrości nie sprawia; albowiem ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim.
Gal. 6,17 BW

Powiedzieć, że Paweł miał stygmaty, to nadać bardzo mistyczne brzmienie czemuś, co aż tak mistyczne nie było. Mam na myśli to, że pamiętając o tym, że praktycznie każda wersja Biblii na świecie jest tłumaczeniem oryginalnego tekstu, dużą odpowiedzialność na sobie miał tłumacz, tłumacząc tekst na język miejscowy, dobierając w nim odpowiednie słowa. A ponieważ Biblia Warszawska jest jednym z najpopularniejszych tłumaczeń, pozwolę się z tą formą tłumaczenia tego słowa nie zgodzić. Bo po co robić z Biblii jakieś tajemnicze, mistyczne miejsce, skoro wszystko jest takie jasne?

NBG: W końcu, niech mi nikt nie dostarcza cierpień; gdyż ja noszę w moim ciele piętna Pana Jezusa.

BP: Niech odtąd nikt nie wyrządza mi przykrości, bo ja noszę w sobie znamiona Jezusa!

BT: Odtąd niech już nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa.

BR: Niech mi już na przyszłość nikt nie wyrządza żadnych przykrości: przecież na ciele moim noszę blizny [i one najlepiej świadczą o moim przynależeniu do] Jezusa.

PD: Odtąd już nikt niech mi zadaje trudu; ja bowiem na moim ciele noszę piętno Pana Jezusa.

Co właściwie miał apostoł Paweł na myśli, używając tego słowa? W jakim znaczeniu było ono używane w innych listach Pawła albo pozostałych miejscach Nowego Testamentu? Byłoby znakomicie móc to przewertować, ale... Konkordancja podaje, że greckie słowo "stigmata", użyte w tym miejscu, zostało użyte w NT tylko ten jeden, jedyny raz. Nie ma więc możliwości prześledzić pozostałych przypadków użycia tego słowa. Jedyne, na czym można się w tej sytuacji oprzeć, to słowniki biblijne, które mówią*:

Stigma - właściwie: pewien znak rozpoznawczy wypalony na skórze. Przenośnie: "święte blizny", które pojawiają się, gdy się służy Jezusowi jako Panu.

Stigma - odnosi się do literalnych blizn na ciele Pawła pochodzących od prętów bicza, które Paweł otrzymał w Antiochii Pizydyjskiej oraz od kamieniowania w Listrze. Uważa się je jako "znaki, oznaczenia przynależności Pawła do Jezusa, jak niewolnika, oraz jego służby dla Niego".

Stigma - coś jak tatuaże, wypalone znaki na skórze niewolnika w czasach Nowego Testamentu, oznaczające jego przynależność do określonego właściciela.

Stigma - ukłucie, nakłucie; znak nakłuwany lub umieszczany w ciele. Stosownie to starożytnych zwyczajów - mogli to mieć niewolnicy albo żołnierze, na których oznaczeniu widniała nazwa właściciela lub jednostki armii lub nazwa dowódcy, któremu podlegali. Sposobu tego używali również różni dewoci, by oznakować w ten sposób przynależenie do jakiegoś boga. Stąd: "znaki Jezusa", o których Paweł pisze w Gal. 6,17, które są wyryte na jego ciele, to ślady przeżytych niebezpieczeństw i trudów, a także odbytych kar więziennych, oraz ran szarpanych, otrzymanych z powodu sprawy Jezusa, które oznaczały go jako wiernego/wierzącego i zatwierdzonego przez wyznawania / ciągłe wyznawania Jezusa sługę i żołnierza.

W odróżnieniu więc do pojęcia "stygmaty", które za sprawą literatury średniowiecznej rozumiemy jako to jakieś mistyczne znaki na ciele powstałe w wyniku jakiegoś wysokopoziomoworeligijnego zaangażowania** - w przypadku tego listu Pawła chodziło bardziej albo o celowe oznaczenie ciała w celu uwidocznienia przynależności danej osoby do jakiegoś właściciela albo jednostki armii, albo o zwrócenie uwagi na ślady na ciele świadczące o przebytej drodze, niczym rany na jakimś weteranie wojennym.

Dzięki tej lekturze najbardziej więc skłaniałbym się do wersji z Biblii Tysiąclecia albo Biblii Romaniuka, gdzie mowa o znamionach na ciele Pawła, a nie o jakichś tajemniczych, mistycznych stygmatach czy piętnach w środku jego ciała, i to pomimo że dosłownie w grece można by przeczytać, że te znamiona były "w" ciele, dlatego że ze słownika biblijnego wynika, że czasem owo "w" było używane również w znaczeniu "na" (jak nasze "w kuchni" albo "na kuchni":

BT: Odtąd niech już nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa.

BR: Niech mi już na przyszłość nikt nie wyrządza żadnych przykrości: przecież na ciele moim noszę blizny [i one najlepiej świadczą o moim przynależeniu do] Jezusa.

* - Źródło: http://biblehub.com/greek/4742.htm
** - Źródło było w liceum dawno temu, ale tutaj można też sobie poczytać, co się przez to współcześnie u nas rozumie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmat_(religia)






niedziela, 13 sierpnia 2017

Nie przestrzeganie prawa jakieś restrykcyjne, tylko...

Bo ani obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie.
Gal. 6,15 BT

To, co Paweł tutaj pisze, podkreśla esencję chrześcijaństwa: nie bieganie za spełnianiem jakiegoś prawa jest naszym najważniejszym celem, jak dzieci, które przelicytowują się, że to mama zakazała, a tamtego nie, że to wolno robić, a tamto tata powiedział, żeby nie robić. Rzeczą, na której mamy się skupić, to dążenie do owego "nowego stworzenia", zachowując się jak dorośli, którzy wiedzą, co jest słuszne a co nie.

Bo prawo, które istnieje, musi istnieć ze względu na ludzi, którzy mają zwyczaj być bezmyślni albo ignorować zasady współżycia z innymi ludźmi. Tak samo jest w prawie drogowym: jeśli by ludzie sami wiedzieli, że w terenie zabudowanym trzeba zwolnić, bo istnieje tam duże prawdopodobieństwo, że pojawi się jakiś rowerzysta, pieszy, biegacz, dziecko z piłką, mama z wózkiem i biegającym wokół niego jak satelita drugim dzieckiem - to by żadnego przepisu o dopuszczalnej prędkości nie trzeba było stosować. Tak samo jest z Prawem Boga - jeśli by człowiek sam wiedział i chciał żyć tak, żeby przykrości komuś innemu nie wyrządzić, mam tu na myśli przykrości spowodowane zdradzeniem żony albo ukradzeniem np. radia z samochodu - to Prawo Boga w ogóle nie musiałoby istnieć.

Paweł w tym liście rozpisuje się o obrzezaniu, o ludziach, którzy zmuszali nowych wierzących w zborze Galacjan do obrzezania się, zgodnie ze starym zwyczajem. Tymczasem: żadne stare zwyczaje nie mają racji bytu. Jeśli ktoś chce coś robić ze względu na tradycje - proszę bardzo, czemu nie. Jeśli ktoś chce wykonywać jakieś czynności, które zakładają jakieś znaczenie religijne: ani obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie. Nie ma żadnego religijnego - z punktu widzenia apostoła Pawła, przenosząc tę metaforę na czas dzisiejszy - znaczenia to, czy ktoś pości w piątki czy w inne dni czy w ogóle nie pości. Chyba że ktoś narzuca sobie taką dietę z przyczyn zdrowotnych. I takie porównanie do dzisiejszych czasów można by sobie wyobrazić o wielu rzeczach: również o spowiadaniu się tylko i wyłącznie kapłanowi, czy wykonując jakieś skomplikowane czynności prowadzące do "zmazania grzechu" czy cokolwiek innego, co nie przychodzi mi teraz do głowy.

ani obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie - to o Królestwie Boga mówił cały czas Jezus, to o owym Nowym Stworzeniu pisze często Paweł, każdy nazywa to jak uważa, ja wyobrażam sobie to jako Państwo Boga albo [Nowa Ziemia]. W każdym razie to jest cel, do którego dążymy, przygotowując się na niego i opowiadając o nim innym ludziom w otoczeniu.







wtorek, 8 sierpnia 2017

List do Galacjan 6.2. - Żadne obrzezanie

Patrzcie tylko, jak duże litery używam, pisząc do was moją ręką! Ci, którzy chcą imponować ciałem, przedkładają konieczność bycia obrzezanym, i to jedynie po to, aby uniknąć bycia prześladowanym za krzyż Chrystusa. Nawet ci, którzy są obrzezani, sami nie trzymają się Prawa, ale jeszcze chcą was, żebyście się obrzezali, żeby oni mogli się przechwalać waszym obrzezanym ciałem.

Niechbym ja sam nigdy się nie przechwalał/chlubił, prócz krzyża naszego Pana Jezusa Chrystusa, przez którego świat został ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.

Bo w Chrystusie ani bycie obrzezanym się nie liczy, ani bycie nieobrzezanym, tylko nowe stworzenie. Pokój i łaska wszystkim, którzy by podążali za tą zasadą, i na Izraela Boga. Od teraz począwszy niech nikt nie przysparza mi trudności, bo noszę na moim ciele znaki Jezusa.

Łaska naszego Pana, Jezusa Chrystusa, niech będzie z waszym duchem, bracia i siostry. Amen. List do Galacjan został napisany z Rzymu.

na podstawie: Gal. 6,11...18

[KONIEC SERII]







poniedziałek, 7 sierpnia 2017

List do Galacjan 6.1. - Pawła porady różne

Bracia, jeśli by ktoś już wcześniej został przyłapany na jakimś upadku, to wy, ludzie duchowi, korygujcie taką osobę w duchu łagodności, bacząc na siebie samych, żebyście i wy sami nie zostali skuszeni.

Noście ciężary/obciążenia jedni drugich, a w ten sposób wypełnicie prawo Chrystusa. Bo jeśli ktoś myśli, że jest czymś, a nie jest, oszukuje sam siebie. Każdy niech bada swoje własne działania, a wtedy można mieć chlubę z powodu siebie samych, a nie kogoś innego, bo każdy swój własny ciężar poniesie. Ten, który nauczany jest Słowa, niech dzieli się wszystkimi swoimi dobrami z tym, który go naucza. Nie dajcie się wprowadzić w błąd, bo Bóg nie pozwala z siebie szydzić.

Człowiek to zbierze, co zasieje. Ktokolwiek sieje tak, żeby dogodzić swojemu ciału, według ciała zbierze plon zepsucia, natomiast ktokolwiek sieje w Ducha - z Ducha otrzyma w plonie życie wieczne. A czyniąc dobrze nie zniechęcajmy się, bo przyjdzie czas, gdy będziemy żąć/zbierzemy bilans niestrudzeni. Dlatego, dopóki mamy czas ku temu, czyńmy względem wszystkich ludzi, a szczególnie tych, którzy należą do rodziny wierzących.

na podstawie: Gal. 6,1...10

c.d.n.







środa, 2 sierpnia 2017

Sianie w ducha, inwestowanie

Co człowiek posieje, to będzie zbierał. Bo kto wsiewa w rolę ciała swego, z ciała tego zbierać będzie zgubę. Kto zaś wsiewa w rolę ducha, z ducha tego zbierać będzie życie wieczne.
Gal. 6,7-8 BP

(...) albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny. 
BW

Nie potrafię tutaj rozsądzić, czy chodzi Pawłowi faktycznie o Tego Ducha, jak to sugeruje Biblia Warszawska, o Ducha Świętego, czy o ducha jako takiego, naszego własnego, nasze własne duchowe życie, samopoczucie, jak to sugeruje Biblia Poznańska i Biblia Tysiąclecia. Trzymać się będę raczej tej drugiej wersji, zgodnej z całokształtem Listu do Galacjan, mając nadzieję, że nie popełnię tym samym poważnego błędu.

Tak czy siak - Paweł trzyma się tutaj tej wersji, by nie patrzeć na rzeczy duchowe fizycznie. Może robi to w odniesieniu do poprzedniego kontekstu o obrzezaniu, a może w kontekście do tych wszystkich rzeczy, które wymienił w rozdziale piątym, odnośnie kierunku, do jakiego doprowadza folgowanie wszelkim pragnieniom ciała, a do jakiego kierunku prowadzi życie sprawami duchowymi.

Chciałem jednak skupić się na tym sianiu. Dla nas, żyjących w dwudziestym pierwszym wieku, porównywanie czegokolwiek do siania i żęcia, nie daje odpowiedniego obrazu. Chyba że ktoś mieszka na wsi i robi to co roku fizycznie. Natomiast dla ludzi z miasta porównanie to nie ma odpowiedniej siły, nie jest wystarczająco wyraźne.

Pomyślałem jednak, żeby sparafrazować ten tekst, używając naszych współczesnych pojęć:

Co człowiek zainwestuje, to też otrzyma w ostatecznym bilansie. Kto inwestuje w swoje ciało, z ciałem otrzyma też degradację, natomiast kto inwestuje w ducha, ten w ostatecznym bilansie z ducha otrzyma życie wieczne. 

I to jest prawda, jeśliby spojrzeć na to w logiczny sposób. Bo nawet jeśli byśmy zainwestowali w to, co cieszy nasze ciało i sprawia, że jest ono dłużej w dobrej formie, i dzięki temu dłużej i zdrowiej i lepiej żyjemy, to i tak zniszczeje ono po upływie kilkudziesięciu lat. Starzeje się. A na końcu umiera i rozpada. I nic nie pozostaje.

Natomiast nasz duch - to tam pozostaje ukształtowana nasza osobowość, nasz charakter, nasze poglądy, które doprowadzą nas finalnie do akceptacji Jezusa, co daje życie wieczne. Tak więc dla nas, aby mieć lepsze wyobrażenie, lepiej myśleć o "inwestowaniu w ducha", niż o "sianiu w ducha".