niedziela, 27 stycznia 2019

Człowiek nie świnia

Na podstawie całej tej historii [JEZUS WYGANIA DEMONY Z GADAREŃCZYKA] przyszedł mi do głowy jeden wniosek - ten człowiek, opętany wieloma demonami, w ilości wystarczającej do rozdzielenia ich pomiędzy całe stado zwierząt - sam przeciwstawiał się im wszystkim. Był postrzegany jako szalony, związywany łańcuchami, rozrywał je, biegał nago po mieście, razem z tymi rozerwanymi szczątkami łańcuchów na sobie może - ale mimo wszystko przeciwstawiał się im całą siłą swojej woli.

Te same demony, gdy tylko dostały się w zwierzęta, unicestwiły je momentalnie.

Czy nie jest to więc doskonały obraz na to, jak silna potrafi być wola człowieka, że człowiek jest w stanie tylu demonom się przeciwstawić, gdy tylko jest wystarczająco zdeterminowany? Do tego stopnia, że te demony nie dają rady przemóc tej woli?

Bo gdyby mogły - człowiek ten zginąłby momentalnie, jak tamto stado świń.






środa, 23 stycznia 2019

Łukasz 8.3. - Jezus wygania demony z Gadareńczyka

Dopłynęli do kraju Gadareńczyków, po przeciwnej stronie od Galilei. A gdy Jezus wyszedł na ląd, który miał w sobie demony już od dawna, nie nosił ubrania i nie mieszkał w domu, ale w grobowcach. Zobaczywszy Jezusa zakrzyknął, przypadł do Niego i głośno zawołał:
- Co mi i Tobie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Tylko mnie nie dręcz, proszę!
Bo nakazał Jezus temu duchowi nieczystemu/demonowi wyjść z tego człowieka. Wiele razy bowiem porywał go, a chociaż był wiązany łańcuchami i siedział w dybach, strzeżony, to rozdzierał je i był gnał pędzony przez demona na pustynię. Zapytał go Jezus:
- Jak ci na imię?
- Legion - bo weszło w niego wiele demonów. I prosiły go, żeby nie nakazywał im odchodzić do Abyssu.

Było tam na górze duże stado pasących się świń, więc prosiły Go, żeby pozwolił im wejść w nie. A Jezus pozwolił na to. Wyszedłszy więc z tego człowieka, weszły w te świnie, po czym całe ich stado ruszyło w dół zbocza wprost w jezioro, i zostało utopione.

Pasterze natomiast, zobaczywszy co się stało, uciekli i rozpowiedzieli o tym w mieście i po wsiach. Zeszli się więc ludzie do Jezusa i znaleźli przy Nim tamtego człowieka, z którego uszły demony, ubranego i zachowującego się jak rozsądny, normalny człowiek. I przestraszyli się. A ci, którzy widzieli, jak ten opętany zostały wybawiony, opowiedzieli im o tym. Potem poprosił Jezusa tłum Gadareńczyków z całej tej okolicy, żeby od nich odszedł, ponieważ ogarnął ich strach. A Jezus, wsiadłszy do łodzi, odpłynął.

A ten człowiek, z którego demony właśnie wyszły, prosił Go, żeby mógł być z Nim. Jezus nie pozwolił mu na to, mówiąc:
- Wracaj do swojego domu i rozpowiadaj, co Bóg dla ciebie zrobił.
Odszedł więc i rozgłaszał po całym mieście o tym, co Jezus dla niego dokonał.

na podstawie: Łuk. 8,26-39







sobota, 19 stycznia 2019

Abbys, czyli Otchłań, Czeluść, Przepaść

"Abbyss", czy też "Abbysoi" - to bardzo interesujące słowo. Wiele polskich tłumaczeń przekłada to słowo jako "otchłań, przepaść, czeluść". Bez żadnego określenia, czego to dotyczy, co może nam przywieść na myśl, że kiedy w owej historii, gdy Jezus wyganiał demona imieniem Legion z jednego z Gadareńczyków (Łuk. 8,31, zob. [JEZUS WYGANIA DEMONY Z GADAREŃCZYKA], ten, czy też te - jako że człowiek ten miał wiele demonów w sobie - prosiły Go o niewyganianie ich w jakąś przepaść. W wyobraźni pojawia się więc jakaś rzeźba terenu, której element stanowi jakieś urwisko. Tym bardziej że w dalszej części tej historii takie urwisko faktycznie się pojawia. Czy też po prostu jakieś zbocze, jak to podaje słownik Stronga*. Różnica jest taka, że słowo Abyss zostało w NT użyte kilka razy zawsze w odniesieniu do jakiejś mistycznej otchłani, zawsze też z owym określnikiem, który w języku polskim nie występuje, a który w wolnym tłumaczeniu można by określić jako "ten", podobnie jak angielskie "the", a którego użycie sprawia, że chodzi o jakąś konkretną otchłań, o której wszyscy wiedzą, że ta otchłań jest jakaś specyficzna. Tutaj natomiast świnie zbiegły w dół po jakimś urwisku/zboczu, określonym zupełnie innym słowem, które zostało użyte tylko i wyłącznie w tej historii, przez trzech różnych ewangelistów. U Mateusza jednak i Marka prośba demonów, aby nie wysyłać ich do Abyssu/Tej Otchłani nie występuje, wspomina o niej tylko i wyłącznie Łukasz.

Czy można czegoś więcej się o tym Abyssie/Tej Otchłani dowiedzieć?

Albowiem nie chcąc uznać, że usprawiedliwienie pochodzi od Boga, i uporczywie trzymając się własnej drogi usprawiedliwienia, nie poddali się usprawiedliwieniu pochodzącemu od Boga. A przecież kresem Prawa jest Chrystus dla usprawiedliwienia każdego, kto wierzy. Albowiem o sprawiedliwości, jaką daje Prawo, pisze Mojżesz: Kto je wypełnił, osiągnie przez nie życie. Sprawiedliwość zaś osiągana przez wiarę tak powiada: Nie mów w sercu swoim: Któż zdoła wstąpić do nieba? — oczywiście po to, by Chrystusa stamtąd sprowadzić na ziemię, albo: Któż zstąpi do Otchłani? — oczywiście po to, by Chrystusa wyprowadzić spośród umarłych. (Rzym. 10,9-7 BT)

To, co można wywnioskować z tego fragmentu, to hipoteza zakładająca, że Ta Otchłań/Abyss to przeciwieństwo Nieba, jakieś miejsce dla umarłych. Pytanie, czy chodzi o fizycznie umarłych, czy też o takich, którzy NIE WYBIERAJĄC Jezusa dobrowolnie już z góry skazują się na uśmiercenie, o którym mowa w Obj. 10. O tego typu umarłych Jezus wspomniał w swoim sławnym kontrowersyjnym stwierdzeniu "niech umarli grzebią swoich umarłych" (zob. Łuk. 9,60).

I piąty anioł zatrąbił: i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię, i dano jej klucz od studni Czeluści. I otworzyła studnię Czeluści, a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca, i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze. I z dymu wyszła szarańcza na ziemię, i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony. I powiedziano jej, by nie czyniła szkody trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu, lecz tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach. I dano jej nakaz, by ich nie zabijała, lecz aby pięć miesięcy cierpieli katusze. A katusze przez nią zadane są jak zadane przez skorpiona, kiedy ugodzi człowieka. I w owe dni ludzie szukać będą śmierci, ale jej nie znajdą, i będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie. A wygląd szarańczy: podobne do koni uszykowanych do boju, na głowach ich jakby wieńce podobne do złota, oblicza ich jakby oblicza ludzi, i miały włosy jakby włosy kobiet, a zęby ich były jakby zęby lwów, i przody tułowi miały jakby pancerze żelazne, a łoskot ich skrzydeł jak łoskot wielokonnych wozów, pędzących do boju. I mają ogony podobne do skorpionowych oraz żądła; a w ich ogonach jest ich moc czynienia szkody ludziom przez pięć miesięcy. Mają nad sobą króla — anioła Czeluści; imię jego po hebrajsku: ABADDON, a w greckim języku ma imię APOLLYON. (Obj. 9,1-11 BT)

Obraz wizji apostoła Jana spisanej w Księdze Apokalipsy. Ciężko byłoby tutaj wdać się nawet w jakąś pobieżną analizę, bo żaden z nas, laików, ani nie wie, czego ten opis dotyczy, ani w jakiej rozpiętości czasowej jest on umiejscowiony. A póki choćbyśmy raz nie próbowali przeniknąć przez ten gąszcz symboli, który w Apokalipsie występuje, to takimi laikami pozostaniemy. W każdym razie jest tutaj mowa o pewnej gwieździe, spadającej z nieba na ziemię, która otrzymuje dostęp do Tej Otchłani. Izajasz, mówiąc o gwieździe najjaśniejszej, nazywa ją po hebrajsku: lucifer (zob. Iz. 14,12). Słowo znane jako imię. Zarazem parę wersetów dalej mowa jest również o Tej Otchłani, zwanej po hebrajsku też Szeolem. O diable spadającym z nieba wspomina też Jezus, choć porównuje ten fakt bardziej do błyskawicy (zob. Łuk. 10,18). Może nie jest to jakoś ściśle powiązane, ale fakt, że dalej - w odniesieniu do wyganiania demonów - mówi uczniom o mocy deptania skorpionów, który jakby w tej samej kolejności chronologicznej, niczym cytat, występuje również w tym zacytowanym fragmencie z Apokalipsy, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mowa tutaj o tym samym wydarzeniu. Jak to jednak powiązać z faktem, że taka gwiazda spadła również w Obj. 8,10, przy okazji działania trzeciego anioła?

Tak czy siak można by tutaj wysnuć wniosek, że Abyss, czyli owa Otchłań, Czeluść - to miejsce, do którego dostęp otrzymał Diabeł, wypędzony z nieba. Czy został wypędzony, czy sam uciekł, czy po prostu stracił prawo pobytu tam (tak, diabeł miał tam prawo pobytu, czego można dowiedzieć się z pierwszych rozdziałów Księgi Joba/Hioba) - nie chcę poruszać tego tematu akurat teraz. Bazując jednak na poprzedniej hipotezie, że Ta Otchłań to miejsce przeciwstawne do Nieba, dodając do tego hipotezę, że zostało ono oddane diabłowi, który dawno temu był jednym z aniołów, ale stracił prawo do bycia z nim, można by stwierdzić, że piekło jednak, jako miejsce pobytu diabła - istnieje (zob. [PIEKŁO W NOWYM TESTAMENCIE]. Jakby zupełnie przeciwnie do moich poprzednich wniosków o piekle. Więc może faktycznie istnieje, jako miejsce pobytu diabła i jego demonów, jako miejsce przeciwstawne do Nieba, tyle tylko, że nikt tam po śmierci nie idzie, jak to się często sugeruje?

A gdy dopełnią swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z Przepaści, stoczy z nimi walkę, zwycięży ich i zabije (Obj. 11,7 BP). Ten rozdział Apokalipsy jest tak niezrozumiały, że trzeba go przeczytać kilka razy, żeby w ogóle pojąć fabułę, która tam jest opisywana. Ale i tak wyobraźnia nie nadąża nad rysowaniem obrazu tego, co się tam czyta... W każdym razie do Abbysu dostała się gwiazda, która spadła z nieba, a wychodzi z niego jakaś Bestia. Ta sama Bestia, która wyszła z Przepaści, jest wzmiankowana również w Obj. 17,8.

Potem ujrzałem anioła zstępującego z nieba, który miał klucz od Przepaści i wielki łańcuch w ręce. Pochwycił on Smoka, tego węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat. Strącił go do Przepaści i zamknął, i pieczęć nad nim umieścił, tak że już nie będzie zwodził narodów aż tysiąc lat się dopełni. A potem ma być na krótki czas uwolniony (Obj. 20,1-3 BP). W tym rozdziale Apokalipsy pojawia się wizja iście apokaliptyczna. Pochwycenie diabła, uwięzienie go, jakiś sąd, jacyś ludzie osądzeni z powodu naśladowania Jezusa, a potem uwolnienie diabła tylko po to, by ujawniły się jego prawdziwe intencje, i spalenie zarówno jego jak i tych, którzy dali mu się omamić.

Gwoli ciekawostki - w Biblii Poznańskiej oraz Tysiąclecia pojawia się wzmianka o "tej otchłani" również i pod koniec tego rozdziału, przez inne tłumaczenia oddane jako "piekło". Przekład Dosłowny tłumaczy to miejsce jako Kraina Umarłych, i oryginalnie występuje tutaj zupełnie inne słowo niż "abbys". Ponieważ jednak nazwa ta występuje w Nowym Testamencie kilkadziesiąt razy, poruszę tę kwestię w odrębnym poście.

Mimo więc że można byłoby wywnioskować, że Abbys to przeciwieństwo Nieba, czyli najprościej tę myśl wywodząc - piekło, to okazuje się, że to wcale takie proste nie jest. Bo skoro Abbys jest piekłem, to dlaczego logiczna analiza wykazała wcześniej, że piekła nie ma? Albo czym w takim razie jest owa Kraina Umarłych? I czym właściwie ten Abbys w takim razie jest?

Myślę, że sporym kluczem do zrozumienia tej zagadki byłoby zrozumienie, o jakiej otchłani mówi właściwie Księga Objawienia. Zrozumienie tego pozwoliłoby nam zrozumieć, jakiego to miejsca obawiały się demony w owej początkowej historii z Ew. Łukasza.


* - http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/2911



czytaj dalej o: [KRAINA UMARŁYCH, HADES]






niedziela, 6 stycznia 2019

Łukasz 8.2. - Uczniowie podczas burzy na morzu

Pewnego dnia wsiedli do łodzi Jezus i Jego uczniowie, żeby przeprawić się na drugą stronę jeziora. Odbili więc, a gdy zaczęli płynąć, a Jezus zapadł w sen, zaczęła się nawałnica, wiał silny wiatr na jeziorze, zaczęło ich zalewać i znaleźli się w niebezpieczeństwie. Obudzili więc Jezusa wołając: "Mistrzu, giniemy!", On natomiast, obudziwszy się, skarcił wiatr i wzburzoną wodę, po czym się uciszyło.

Jezus zapytał ich więc: "Gdzie jest wasza wiara?" A oni, przestraszeni, zdziwili się, pytając się jedni drugich: "Kim właściwie On jest, że i wiatrom i wodzie rozkazuje, a te są mu posłuszne?"

na podstawie: Łuk. 8,22-25

[następnie - JEZUS WYGANIA DEMONY Z GADAREŃCZYKA]
[poprzednio - METAFORA O ROZSIANYCH ZIARNACH]
[do początku tej serii]






sobota, 5 stycznia 2019

Łukasz 8.1. - Metafora o rozsianych ziarnach

Następnie wędrował On po miastach i wsiach, ewangelizując / opowiadając dobrą nowinę o Królestwie Boga, a byli razem z Nim dwunastu apostołów oraz kobiety, które zostały wcześniej uleczone od złych duchów i różnych słabości: Maria, zwana Magdaleną (tzn. "z Wieży"), z której kiedyś wyszło siedem demonów, Joanna*, żona Chuzy, zarządcy Heroda, Zuzanna, oraz wiele innych, które służyły im ze swojego własnego dobytku.

Gdy zgromadził się tłum ludzi przychodzących do Niego z tych miast, opowiedział im pewną metaforę:
- Pewien rolnik wyszedł zasiać swoje ziarno. A gdy siał, spadło jedno obok drogi, zostało zdeptane, a ptaki z nieba zjadły je. Inne upadło na skałę i co prawda zakiełkowało, ale uschło, bo nie miało wystarczająco wilgotno. Inne padło między jakieś osty, wyrosło razem z nimi, ale osty zadusiły je. A jeszcze inne padło na dobrą, żyzną ziemię, a gdy wyrosło - urodziło plon sto razy większy, niż ono samo.

I opowiedziawszy to, powiedział:
- Kto ma uszy, niech słucha.

A Jego uczniowie zapytali Go, co to jest za metafora, a Jezus odpowiedział im:
- Wam jest dane dowiedzieć się o tajemnicach / poznać tajemnice Królestwa Boga, ale pozostali potrzebując przykładów/metafor, żeby nie było tak, że patrzą, ale nie widzą, albo że słuchając, nie rozumieliby. Tutaj natomiast metafora oznacza: ziarno to Słowo Boga, a tymi stojącymi koło drogi są ci, którzy najpierw słuchają, a potem przychodzi jakiś oszczerca i podważa to słowo w ich sercach, żeby nie uwierzyli i nie zostali zbawieni. A ci na skale to ci, którzy słuchają, przyjmują to słowo z radością, ale nie mają korzenia, i wierzą tylko do czasu, aż nie przyjdzie ciężki czas na nich. A ziarno, które spadło pomiędzy osty, oznacza tych, którzy to słowo usłyszeli, ale idąc przez troski, albo na bogato, albo wraz z jakimiś namiętnościami/przyjemnościami życia - nie dojrzewają. A to ziarno, które upadło na ziemię dobrą, oznacza tych, którzy zachowali to słowo w swoim dobrym sercu i w wytrwałości / przez wytrwałość przynoszą owoce. Bo nikt, kto zapala lampę, nie trzyma jej przykrytej jakimś naczyniem czy nie kładzie jej pod łóżkiem, ale stawia ją na stojaku, żeby wchodzący widzieli światło. Bo nie ma nic ukrytego, co nie stałoby się widoczne, ani też nic ukrytego, co nie stałoby się jawne i wszyscy by się o tym dowiedzieli. Uważajcie więc, gdy słuchacie, bo jeśli ktoś już coś ma, to mu będzie dodane, a jeśli by nie miał, a wydawałoby mu się, że coś ma, to zostanie od niego odebrane.

Przyszli też do Niego Jego matka i bracia, i nie mogli spotkać się z Nim, z powodu tłumu. Powiadomiono Go, że Jego bracia i matka stoją na zewnątrz tłumu, chcąc się z Nim spotkać, ale On odpowiedział:
- Moimi braćmi i moją matką są ci, którzy słuchają Słowa Boga i wprowadzają je w czyn.

na podstawie: Łuk. 8,1-21

* - Maria Magdalena i być ta sama Joanna jest to jedne z tych kobiet, na których opowieściach potem ewangelista Łukasz się oparł, zob. Łuk. 24,10.

[dalej - UCZNIOWIE PODCZAS BURZY NA MORZU]
[poprzednio - KOBIETA NAMASZCZAJĄCA STOPY JEZUSA OLEJKIEM]
[do początku tej serii]






wtorek, 1 stycznia 2019

Łukasz 7.4. - Kobieta namaszczająca stopy Jezusa olejkiem

A jeden z faryzeuszy zaprosił Jezusa, żeby zjadł razem z nim. Wszedłszy więc do jego domu, zajął miejsce. I przyszła - dowiedziawszy się, że spoczywa w domu u tego faryzeusza -kobieta, będąca w tym mieście grzesznicą. Przyniosła też alabastrowy flakonik pachnącego olejku i stanąwszy przy Jego stopach (Jezus spoczywał w pozycji półleżącej), płacząc, zaczęła zraszać Jego stopy łzami. Wycierała je przy tym swoimi włosami, i całowała je, i smarowała tym olejkiem.

Faryzeusz natomiast, zobaczywszy to, pomyślał sobie, że gdyby Jezus był prorokiem, to poznałby, jaką grzesznicą ta dotykająca go kobieta jest. A Jezus odezwał się do niego: "Szymonie, powiem ci coś". "Mów, nauczycielu, powiedz mi". "Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden był winny 500 denarów, ten drugi 50. A gdy nie mieli z czego oddać, darował im obydwom. Który więc, powiedz mi, będzie go bardziej miłował* / będzie mu bardziej wdzięczny?" A Szymon odpowiedział: "Przypuszczam że ten, któremu więcej darował". "Dobrze osądziłeś". I obróciwszy się do tej kobiety, powiedział Szymonowi: "Widzisz ją? Gdy wszedłem do twojego domu, nie podałeś mi wody na obmycie nóg**, ona natomiast zrosiła mi je swoimi łzami i wytarła swoimi włosami. Nie ucałowałeś mnie, ona natomiast nie przestaje całować moich stóp, odkąd weszła. Nie namaściłeś mojej głowy oliwą, ona natomiast tym pachnącym olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego chcę ci powiedzieć: zostało jej przebaczonych wiele grzechów, ponieważ bardzo umiłowała / u-agape-owała. Komu natomiast mało przebaczono, mało miłuje / agape-uje". I powiedział dalej do niej: "Twoje grzechy są odpuszczone".

A wtedy ci inni, którzy razem z Nim byli przy tym stole, zaczęli rozmyślać / mówić między sobą: kimże on jest, że i grzechy odpuszcza?

O powiedział Jezus do tej kobiety: "Twoja wiara cię zbawiła / uratowała, idź w pokoju".

na podstawie: Łuk. 7,36-50

* - Pojawia się tutaj jedno z tych określeń, które język polski wrzuca wszystkie razem do jednego worka pod postacią "miłowania'. Tutaj chodzi o "agape", czyli tę miłość czy też to przywiązanie do drugiego człowieka, zdolne do największych poświęceń. Jak między zażyłymi przyjaciółmi, braćmi, czy żołnierzami-partnerami na wojnie.

** - Taki tam ówczesny zwyczaj w tamtym rejonie. Z racji tego, że chodziło się boso albo w klapkach, w dodatku wszystko to były zakurzone i zapiaszczone rejony, to w domu, do którego przychodziło się jako gość, miało się zwyczaj obmywać stopy z kurzu.

[dalej - METAFORA O ROZSIANYCH ZIARNACH]
[poprzednio - JEZUS MÓWI O JANIE CHRZCICIELU]
[do początku tej serii]