czwartek, 17 września 2015

Apokalipsa, 36 - Syn Boga, oczy jak płomienie, nogi jak mosiądz/miedź

A aniołowi/posłańcowi zboru/społeczności w Tiatyrze napisz: to mówi Syn Boga, mający oczy Jego jak płomień ognia i stopy Jego jak kadzidło z mosiądzu / roztopiony mosiądz.
Obj. 2,18 PD

O tym, dlaczego Jezus w liście do mieszkańców Tiatyry przedstawił się jako Syn Boga z płonącymi oczami, już pisałem ostatnio. Najbardziej przemówiła do mnie teoria o Apollo - w mieście były wybijane monety Apollo, stała świątynia Apollo, więc niewykluczone też, że część cechów rzemieślniczych była "pod wezwaniem" Apollo również. A to stwarzało problematyczną sytuację dla chrześcijan - jak być rzemieślnikiem i wciąż istnieć na rynku, a jednocześnie nie należeć do cechu, a więc zarazem - nie uczestniczyć w rozbuchanych ucztach z toastami czy innymi czynnościami wysławiającymi Apollo. Nie znalazłem żadnej informacji o Tiatyrze, żeby kult Apollo miał być aż tak silny, ale widocznie coś w tym musiało być, skoro taki sposób przedstawienia się, jako kontrę do istniejącej tam rzeczywistości, wybrał Jezus.

Ale w takim razie stopy jak roztopiony mosiądz również musiałyby mieć jakieś znaczenie, przyporządkowane do teorii o Apollo. Nie znalazłem nic takiego.

Czy są w Biblii jakieś inne ślady wskazujące na to, że ogień i mosiądz żył w świadomości Izraelitów jako nierozłączna część jakichś wydarzeń, którymi Jezus posłużył się tutaj na zasadzie metody skojarzenia?

... a wam, uciśnionym, da odpoczynek razem z nami w dniu objawienia, gdy Pan Jezus zstąpi z nieba w płomieniach ognia, z aniołami, zwiastunami swej mocy. Wymierzy On zapłatę tym, którzy nie chcą uznać Boga i nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa (2 Tes. 1,7-8 BP).

... ujrzałem (...) kogoś podobnego do Syna Człowieczego odzianego w szatę do stóp długą i przepasanego przez pierś złotym pasem; głowa zaś jego i włosy były lśniące jak śnieżnobiała wełna, a oczy jego jak płomień ognisty, a nogi jego podobne do mosiądzu w piecu rozżarzonego, głos zaś jego jakby szum wielu wód. W prawej dłoni swojej trzymał siedem gwiazd, a z ust jego wychodził obosieczny ostry miecz, a oblicze jego jaśniało jak słońce w pełnym swoim blasku (Obj. 1,12-16 BW)  - ten tekst pochodzi z tej części Księgi Objawienia, która jest już za mną, ale najwidoczniej wówczas nie skupiłem się na tym opisie. Widać tutaj, że przedstawienie się Jezusa w tym liście jako kogoś z ognistymi oczami i stopami jak mosiądz jest tylko częścią tego pierwotnego opisu, przedstawiającego Go w momencie, gdy zobaczył Go Jan. Czy był to jakiś moment szczególny? Czy opis ten ma zwrócić naszą uwagę na coś?

I jeszcze jeden fragment z Apokalipsy, z późniejszego tekstu: Potem ujrzałem niebo otwarte: a oto - biały koń, a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym, oto sprawiedliwie sądzi i walczy. Oczy Jego jak płomień ognia, a na Jego głowie wiele diademów. Ma wypisane imię, którego nikt nie zna oprócz Niego. Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boże. (...) A z Jego ust wychodzi ostry miecz, aby nim uderzyć narody. On paść je będzie rózgą żelazną (...) A na szacie i na biodrze ma napisane imię: KRÓL KRÓLÓW I PAN NAD PANAMI (Obj. 19,11-16 BP). Jest to więc kolejny opis Jezusa, tyle że już z innego konkretnego momentu, w którym Jan Go zobaczył: z otwartego nieba. Opis jest prawie taki sam: oczy jak płomień ognia, brakuje wzmiance o stopach jak miedzi, w zamian za to jest wzmianka o diademach na głowie. Imię, które miał wypisane, którego nie zna nikt oprócz Niego - wg wniosków z postu [BIAŁY KAMYK Z SEKRETNYM IMIENIEM] musiałoby to być imię nadane na podstawie dotychczasowych doświadczeń, czyli jakby na podstawie głównego motta Jego życia. Tutaj jest dopisane: a imię Jego nazwano: Słowo Boże. Czyli mottem Jego życia było Słowo. Nic dziwnego, skoro z Ewangelii Jana dowiadujemy się, że to On był tym słowem, jakby zmaterializowanym, które przyszło na nasz świat. Brzmi to abstrakcyjnie i trudno to sobie wyobrazić, ale jeśli by otworzyć na chwilę umysł ponad znane nam granice - to logika tych połączonych tekstów właśnie na to wskazuje. Dodatkowo w w/w tekście znajduje się wzmianka o "żelaznej rózdze" - warto to zapamiętać, bo podobna wzmianka znajduje się również w dalszym tekście listu do Tiatyry.

Co więc oznacza ten moment, w którym Jan zobaczył Jezusa? Moment, w którym niebo było otwarte? Otwarte niebo zobaczył Piotr, gdy z góry opadał ku niemu obrus z różnego rodzaju zwierzętami. O otwartym niebie mówił Jezus, gdy mówił, że będzie można zobaczyć aniołów wspinających się i schodzących między niebem a ziemią. Niebo otworzyło się, gdy Jezus przyjmował chrzest od Jana Chrzciciela, i z niego przyszedł na Jezusa Duch Święty, i z niego rozległ się głos Boga. Wygląda więc na to, że termin "otwarte niebo" nie oznacza nic szczególnego, było to po prostu zjawisko, które czasami zachodziło, gdy Bóg chciał coś człowiekowi przekazać. Jedno z wielu zjawisk.

Co z mosiądzem? W Nowym Testamencie znalazłem tylko dwa momenty używające tego określenia. Oba użyte są w Apokalipsie, oba już tutaj wymieniłem. Trochę więcej jest miejsc, które używają słowa "miedź", głównie w historycznych księgach Starego Testamentu, w zestawieniu z żelazem. Dwa z nich mogą być jednak czymś więcej, niż zwykłym opisem historycznym:

Żelazo wydobywa się z ziemi, a miedź wytapia się z rudy/kamienia (Job 28,2 BW/BP). Jest to zwykły opis zwykłego procesu górniczego, a jednak na coś może wskazywać - skoro miedź się wytapia, to znaczy że do tego procesu potrzebny jest potężny ogień. Czy może mieć to związek z ogniem, który Jezus ma tutaj w opisie? Ów prześwietlający wzrok? Który stapiałby serca ludzi do tego stopnia, że chcieliby być lepsi? Dlatego Państwo Boga, więc i także Jezusa oparte jest na ludziach, którzy "przeżyli" ten proces i zrobili wszystko, by lepszymi być? W Księdze Daniela jest mowa o posągu, wielkim posągu ze snu Nebukadnezara, który w różnych warstwach zbudowany jest z różnych metali. Tam też jest miedź, tylko że tam oznacza to coś innego - jest to tam jasno wytłumaczone. Chodzi jednak o podobieństwo - skoro tamten posąg oznaczał różne okresy cywilizacji, to czy może postać Jezusa tutaj, widziana przez Jana, również oznaczać coś podobnego?

Ciekawy jest tekst z Księgi Daniela: Ciało jego było podobne do topazu, oblicze jego jaśniało jak błyskawica, a oczy jego jak pochodnie płonące, ramiona i nogi jego błyszczały jak miedź wypolerowana, a dźwięk jego głosu był potężny jak wrzawa mnóstwa ludu (Dan. 10,6 BW). Jest to opis pewnej postaci, którą Daniel spotkał. Posłaniec z nieba. Nie jest to Jezus, ponieważ z kontekstu całej rozmowy tej postaci z Danielem wynika, że Jezus w tym czasie był zupełnie gdzieś indziej. Mowa tam była o Michale, "pierwszym księciu wśród aniołów", pierwszym - czyli tym najważniejszym, pierwszym w hierarchii. Skąd wiadomo, że Jezus, zanim urodził się na ziemi jako człowiek, wcześniej był Michałem? Ano stąd, że w Dan. 12,1 jest napisane, że ten sam Michał jest "orędownikiem synów ludu Daniela", czyli Izraela. Rozumiem więc, że był to ów Mesjasz, który potem przyszedł na ziemię, by zbawić lud izraelski, a potem rozszerzył zbawienie na wszystkich ludzi - zgodnie z opisami ewangelii i Dziejów Apostolskich.

Musiał więc być to opis innej postaci, nie Jezusa. Stąd wynikałoby, że płomienne oczy, stopy jak miedź plus parę jeszcze innych tego typu dodatków - jest to opis wspólny dla wszystkich aniołów, czy też wszystkich istot żyjących w niebie.

Dlaczego w tym liście Jezus przedstawił się jako Syn Boga, podkreślając swój wygląd jako postaci pochodzącej z nieba? Może faktycznie ma to związek z Apollo, jego monumentem w Tiatyrze oraz całym kultem, który musiał być w tym mieście większy, niż obecne źródła historyczne na to wskazują. Być może więc Jezus użył tej formy przedstawienia jako przeciwwagę do postaci Apolla, że to On jest tym prawdziwym Synem Boga, tym prawdziwym pochodzącym z prawdziwego nieba.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz