Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kazania spisane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kazania spisane. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 września 2019

Cechy mądrej kobiety, 2.

c.d. z cz. 1

Mądra kobieta jest...
... kobietą o dobrym charakterze

Kobietę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. 
Serce małżonka jej ufa, nie brak mu niczego; 
nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
Przyp. 31,10-12 BT/BW

Kobieta z Przypowieści 31, jak wielu twierdzi, jest przede wszystkim kobietą, która szanuje Boga (w. 30). Kocha i sławi Boga, stawiając ponad wszystko inne jej relację z Nim. Posiada rzadkie zalety i szlachetny charakter, "warte więcej niż perły" (w. 10). Jest godna zaufania i wiarygodna. Ludzie, którzy ją dobrze znają, są jej na sto procent pewni. Jest pełna dobroci i nie rani innych (w. 12). Jej wewnętrzna piękność, odbijająca piękno jej Boga, daleko przewyższa jej urodę zewnętrzną.

... kobietą, która nie marnuje swojego czasu, swoich zasobów, swoich umiejętności i swojego życia

O len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami.
Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi,  
gdy zechce mieć rolę, nabywa ją, pracą swoich rąk zasadza winnicę.
Mocno przepasuje biodra i umacnia swoje ramiona.
Wie, że pożyteczna jest jej praca, [nawet] w nocy nie gaśnie jej lampa.
Swe ręce wyciąga po kądziel, a jej palce ujmują wrzeciono.
Dłoń swą otwiera przed ubogim, rękę wyciąga do potrzebującego.
Nie boi się o dom swój w czasie śniegu, bo cały dom odziany na lata,
sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisioru i z purpury.
W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
Płótno wyrabia, sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi.
zdobią ją moc i dostojeństwo, z uśmiechem spogląda w przyszłość.
Usta otwiera z rozwagą, jej język wypowiada dobre rady.
Dogląda porządku w swym domu i chleba nie spożywa w próżniactwie.
Przys. 31,13-27 BT/BP/BW

Jest zdolna, chętnie pracuje, jest pomysłowa, ma wszystkich pod swoją opieką, jest odpowiedzialna finansowo, silna, współczująca i hojna, zawsze gotowa na to, co przynosi przyszłość, wypowiadająca się w dobrych i pomocnych słowach.

...




sobota, 17 sierpnia 2019

Cechy mądrej kobiety, 1.

tłumaczenie z: What are the characteristics of a wise woman?




Pomyśl sobie o jakiejś mądrej kobiecie, którą znasz osobiście. Co takiego sprawia, że uważasz ją za mądrą? Może ma rozległą wiedzę? Jest gościnna? Działa charytatywnie, jest kochana, troskliwa, ma dużą samokontrolę, jest miła, wartościowa, oszczędna, hojna, może jest nauczycielką, mentorem, przykładem dla kolejnego pokolenia, ufająca przyjaciołom, kochająca Boga?

Osobiście na mnie zawsze sprawiały wrażenie kobiety silne, mądre. Zarówno w literaturze i filmach, jak i w realnym życiu. Jako dziecko, jako nastolatek i we wczesnej dorosłości chciałam być jak Nancy Drew czy Ania z Zielonego Wzgórza. Kobiety będące inteligentne, niezależne, posiadające wyobraźnię, angażujące się, podziwiane, posiadające silną wolę, utalentowane, z poczuciem bezpieczeństwa - to były moje bohaterki podczas dorastania.

Ale co Biblia mówi o tym, co czyni kobietę mądrą?

Biblia wychwala mądre kobiety

Biblia wychwala silne, uzdolnione i mądre kobiety. Czy to stwierdzenie cię zaskakuje? Tylko pomyśl o kobiecych bohaterach z Biblii:

Jochebed odważnie ocaliła swojego niemowlaka, Mojżesza, i pozwoliła na to, żeby córka faraona go wychowała, co zaowocowało uwolnieniem całego narodu izraelskiego. Estera zaryzykowała swoim własnym życiem, żeby uratować jej naród, Żydów (Jeśli mam zginąć, to zginę - Estery 4,16). Ruth podczas dni swojego smutku zachowała wierność wobec swojej teściowej i wyszła za mąż za jej krewnego, kontynuując trwanie linii rodzinnej. Rahab ryzykowała swoim życiem ukrywając w swoim domu dwóch izraelskich szpiegów. Deborah była bogobojną kobietą i jedną z sędziów będących władcami Izraela.

Abigail uratowała życia wielu mężczyzn przed jej łajdackim mężem Nabalem, ułagadzając zirytowanego Dawida (zob. 1 Sam. 25). Maria, matka Jezusa, pozostała posłuszną Bogu, nawet wycierpiając oszczerstwa i skandal związany z pochodzeniem ojcostwa Jezusa. Maria Magdalena służyła razem z Jezusem i Jego uczniami, stała się też ostatnią osobą, która opuściła krzyż i pierwszą, która odkryła pusty grób.

Jest ich o wiele więcej. Mądre kobiety są wysławiane w Biblii i nadal mogą nauczyć wiele tych, którzy żyją tysiące lat później.

Mądra kobieta z Księgi Przysłów 31

Księga Przysłów (vel Księga Przypowieści Salomona) jest jedną z tych ksiąg biblijnych, która jest skategoryzowana jako literatura mądrości, literatura dydaktyczna. Pierwsze wersety Księgi Przysłów pozwalają czytelnikowi dowiedzieć się, że księga ta zawiera Przysłowia Salomona, syna Dawida, króla izraelskiego, [podane po to], by mądrość osiągnąć i karność, pojąć słowa rozumne, zdobyć staranne wychowanie: prawość, rzetelność, uczciwość; prostaczkom udzielić rozwagi, a młodym — rozsądku i wiedzy (Przyp. 1,1-4 BT). Salomon był człowiekiem, który modlił się o mądrość, a Bóg zaakceptował i spełnił tę prośbę. 1 Księga Królewska 4,29-34 (1 Król. 5,9-14 w BT i BP) opisuje jego mądrość w ten sposób:

Bóg dał Salomonowi mądrość i rozsądek nadzwyczajny oraz rozum nieogarniony jak piasek na brzegu morza. Toteż mądrość Salomona przewyższała mądrość wszystkich ludzi Wschodu i mądrość Egipcjan. Górował on mądrością nad wszystkimi ludźmi, nawet nad Etanem Ezrachitą i Hemanem, jako też Kalkolem i Dardą, synami Machola. A imię jego stało się sławne wśród wszystkich narodów okolicznych. Wypowiedział bowiem trzy tysiące przysłów, a pieśni jego było tysiąc pięć. Rozprawiał też o drzewach: od cedrów na Libanie aż do hizopu rosnącego na murze. Mówił także o zwierzętach czworonożnych, o ptactwie, o płazach i o rybach. Przychodzili więc ze wszystkich narodów i spośród wszystkich królów ci, którzy dowiedzieli się o mądrości Salomona, aby przysłuchiwać się jego mądrości.
(BT)

Z pewnością moglibyśmy szukać innych miejsc w Biblii z opisem charakterystyki mądrej kobiety i znaleźlibyśmy ich mnóstwo, ale finalny rozdział Przysłów podaje nam piękny opis w wierszach 10-31, skompilowany w poem zatytułowany Żona o szlachetnym charakterze albo też Cnotliwa żona. Jest on odniesiony do kobiety zamężnej, jest tam jednak wystarczająco dużo mądrości, którą mogłaby zastosować w swoim życiu każda kobieta w jakimkolwiek stanie cywilnym by nie była.










niedziela, 9 czerwca 2019

Jak usłyszeć głos Boga w nadarzających się okolicznościach





Ron Edmondson
http://www.ronedmondson.com/2015/04/7-ways-to-distinguish-gods-voice-from-the-circumstances-of-life.html

Ron Edmondson - wcześniej pastor przez 16 lat, obecnie główny księgowy. Zreorganizował dwa kościoły/zbory, założył inne dwa. Pasjonat zarówno w tym temacie, jak i - wraz ze swoim 35-letnim doświadczeniem w kwestii bycia przedsiębiorczym - w temacie bycia liderem w kościelnym życiu. Ma żonę i dwóch synów. 





Każdy wierzący chciałby usłyszeć jakieś słowo od Boga.

Dlaczego miałbyś próbować podążać za Bogiem, jeśli nie chciałbyś znać Jego głosu albo usłyszeć, co On miałby do powiedzenia?

Jezus powiedział: Moje owce słuchają mojego głosu. Ja znam je, a one idą za Mną. (...) A kiedy wyprowadzi wszystkie swoje owce, idzie przed nimi, a owce idą za nim, bo znają jego głos. (Jan 10,27.4 BP)

I jest to wyjątkowo prawdziwe, zważywszy na okoliczności naszego życia. Kiedy nasze życie się toczy, to chcemy wiedzieć: czy to, co się właśnie stało, pochodzi od Boga? Czy to właśnie On mówi mi, żeby zrobić to czy tamto? Czy to właśnie teraz Bóg próbuje zdobyć moją uwagę?

I wierzę, że czasami życie się po prostu toczy swoim własnym torem. Nie ma to nic wspólnego z tym, że Bóg nie jest nami zainteresowany albo że nie ma nad naszym życiem kontroli. On zna liczbę włosów na naszych głowach i zasoby naszych łez. On myśli o nas, troszczy się. Czasami jednak życie jest życiem. Dzieją się rozmaite rzeczy: zamknięte drzwi, otwarte drzwi, utracona praca, zmiany zdrowotne. Sytuacja mieszkania, które chcieliśmy mieć, zmienia się na gorsze. Nie otrzymujemy stypendium, które mieliśmy nadzieję otrzymać. Samo życie.

Ale pomimo to wciąż wierzę, że Bóg może używać okoliczności wokół nas, żeby do nas przemawiać. Żeby przemówić do Mojżesza, użył płonącego krzaka. I chciałbym, żeby użył i spalił jakiś krzak, żeby przemówić również i do mnie. Myślę, że zdobyłby tym moją uwagę całkowicie.

I myślę tutaj, że to jest częścią naszego problemu.

Rzeczą, którą zaobserwowałem, jest to, że często oczekujemy, że Bóg przemówi do nas w jakichś spektakularnych okolicznościach. Czasami Bóg robi to w ten sposób, ale wiele razy - przynajmniej w moim życiu - Bóg jest bardziej subtelny. Często Bóg przemawia przez momenty ciszy, albo przez innych ludzi, albo używając jakichś zwyczajnych okoliczności życiowych.

W zatłoczonym świecie rozmaitych dźwięków i rzeczy pochłaniających naszą uwagę czasami trudno jest zrozumieć, co Bóg do nas mówi, nieprawdaż?

Jak my, będący w centrum okoliczności dziejących się wokół nas, w tym totalnym bałaganie i rzeczy potrafiących prowadzić do konsternacji tak bardzo, jak to tylko możliwe, możemy zrozumieć, co Bóg może mówić do nas?

Pierwsze, co muszę powiedzieć, to że wszystko zaczyna się i kończy na osobistej relacji. Jeśli nie masz osobistej relacji z Bogiem, poprzez Jezusa Chrystusa - zacznij od tego. Jeśli więc uroczyście wyznasz ustami swymi, że Jezus jest Panem, i sercem swoim uwierzysz, że Bóg spowodował Jego zmartwychwstanie, otrzymasz zbawienie. (Rzym. 10,9 BP)

Ci z nas jednak, którzy mają już taką relację, znaczy się większość moich czytelników: jak usłyszeć Boga poprzez przydarzające się nam okoliczności?

OTO 7 SPOSOBÓW USŁYSZENIA BOGA DZIĘKI OBSERWOWANIU OKOLICZNOŚCI, KTÓRE SIĘ NAM PRZYDARZAJĄ:

1. Porównuj rzeczy, które przydarzają się w twoim życiu, do rzeczy, które są napisane w Biblii

Bóg nigdy nie będzie w sprzeczności sam ze sobą. Nigdy nie przemówi do nas - nawet za pomocą rozmaitych okoliczności - w sposób, który będzie sprzeczny z tym, co przeczytasz w Jego pisanym Słowie. Czasami słyszę ludzi twierdzących, że Bóg powiedział im zrobić rzeczy, które są gwałtem w stosunku do tego, co zostało tam napisane. TO NIE JEST BÓG.

2. Bóg używa innych ludzi, żeby potwierdzić Jego głos/przesłanie

Nawet w tych rozmaitych okolicznościach, w moim doświadczeniu, Bóg często przysyła nam na drogę naszego życia ludzi, żeby potwierdzić Jego wolę w naszym życiu. Ludzie, którzy próbują swoim życiem podążać za Bogiem, mogą pomóc nam usłyszeć coś od Niego.

Za każdym razem, gdy Bóg chciał, abym się podjął jakiegoś zadania, nagle znajdowali się ludzie, którzy słyszeli takie samo wezwanie. Często musiałem się przebijać przez rzędy ludzi naiwnych, by usłyszeć tamtych, ale oni tam byli. Dobrze jest szukać i słuchać mądrości innych.

Kiedy udałem się, żeby założyć jakiś nowy kościół/zbór, sądziłem, że to właśnie te rzeczy były tymi, które Bóg dla mnie robił: wciąż otwierały się kolejne i kolejne drzwi. Jednak słyszałem też wtedy wyraźny, głośny głos Boga: spora liczba osób - włączywszy w to pewnego pastora, twierdzącego, że nie ma żadnego daru prorokowania - którzy sami z siebie zwracali moją uwagę o pewnym starym planie sprzed dziesięciu lat, na który Bóg zwrócił również i moją uwagę. To było moim płonącym krzakiem. Takie rzeczy jednak nie mają miejsca często. Prawdopodobnie tylko wtedy, jeśli jesteś tak samo uparty, jak ja jestem.

3. Musisz umieć rozpoznać, że Bóg działa zgodnie z planem

Ks. Przypowieści 16,9 mówi: Serce człowieka obmyśla drogę, ale to Jahwe kieruje jego krokami. (BP). Rick Warren sprzedał miliony książek mówiących nam, że powinniśmy przeżyć nasze życie dla jakiegoś celu. Celu pochodzącego od Boga.

Patrząc wstecz na moje życie, nigdy bym tego jakoś specjalnie nie zanotował, ale teraz widzę, jak Bóg użył mnie w stosunku do jakiegoś całościowego planu. To On użył moich życiowych doświadczeń, żeby mnie ukształtować na osobę, którą jestem dzisiaj. W zakładaniu nowego zboru użył On mojego biznesowego zmysłu przedsiębiorczości. Podczas reorganizacji zboru, użył On mojego zmysłu rewitalizacji przedsiębiorstwa. Bóg wie, jak użyć naszą przeszłość dla osiągnięcia dobrych celów dla Niego.

4. Sprawdź, czy nadarzające się okoliczności, idą w parze z ogólnym planem Boga

Kiedy próbujemy usłyszeć Boga spomiędzy nadarzających się w naszym życiu okoliczności, nie powinniśmy dokonywać żadnej decyzji opartej tylko na jednym wydarzeniu albo nawet na jakimś cyklu wydarzeń. Takie okoliczności mogą świadczyć nam o tym, że Bóg chce nam coś powiedzieć, ale mogą też i nie świadczyć. Powinniśmy patrzeć na nasze życie z perspektywy miesięcy czy lat.

Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.
Jer. 29,11 BW

Ten powyższy tekst z Ks. Jeremiasza wskazuje nam na to, że Bóg ma plan, żeby porządnie nas przygotować i jednocześnie dać nadzieję. Ale często przeoczamy, że dojście do finalnego momentu zajmuje ludziom siedemdziesiąt lat [znaczy się całe życie człowieka - dop. wł.].

Kiedy spoglądamy całościowo na nasze życie, będziemy zdolni dojrzeć to, co Bóg w nim dla nas robił. Kiedy okoliczności, które przydarzały się nam podczas całego życia, konsekwentnie prowadzą w jakiś jednym, określonym kierunku, idąc w parze z ogólnym planem Boga, jest całkiem możliwe, że Bóg próbuje przez te okoliczności do nas przemówić.

Jak często musimy usłyszeć tę samą rzecz, albo doświadczyć takiej samej sytuacji, zanim rozpoznamy i zaczniemy stosować się do głosu Boga?

Zanim Bóg powołał mnie do służby pastorskiej, w moim życiu mogłem usłyszeć wiele głosów. W tamtym czasie byłem akurat wolny, zawieszony w mojej karierze biznesowej. I właśnie wtedy nastąpiło wiele potwierdzeń i swoistych zbiegów okoliczności. Musiałem więc przejrzeć moje życie w kontekście całościowego planu Boga, w kontekście tego, jaki kształt nadał On mojemu życiu do tej pory.

5. Nie pozwól, żeby jakieś okoliczności stały ci na przeszkodzie, żebyś mógł usłyszeć Boga czy podążać za Nim

W 1 Liście do Koryntian ap. Paweł napisał takie słowa: W Efezie pozostanę aż do Świąt Pięćdziesiątnicy. Otworzyły się bowiem przede mną olbrzymie i obiecujące możliwości pracy, a przeciwników jest wielu. (1 Kor. 16,8-9 BP). Właściwym w tej sytuacji do podjęcia krokiem byłoby opuszczenie miasta, skoro aż tak wielu wyrażało sprzeciw. Ale Paweł wiedział, że w tym momencie nie szło to w parze z ogólnym planem Boga.

Czasami nasze okoliczności mogą wyglądać całkiem posępnie. Ale faktycznie nie jest nam dane usłyszeć prawdy o tych okolicznościach tak długo, dopóki nie usłyszymy o nich bezpośrednio od Boga. Zazwyczaj Bóg przemawia do mnie najwyraźniej w tych najbardziej mrocznych dniach, tzn. wtedy, gdy ma On w pełni moją uwagę.

Strach jest bardzo dobrym narzędziem naszego wroga. Szatan może również używać różnych okoliczności, byle tylko próbować odwlec nas od Boga. To jest właśnie sytuacja, w której Biblia i inni ludzie, którym ufasz, pomogą zdobyć ci poprawne rozeznanie.

6. Proś Boga, żeby pokazał ci Jego perspektywę w stosunku do nadarzających się okoliczności

Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie — wyrocznia Jahwe.
Jer. 29,13-14 BT

Jako zwolennicy Boga spędzimy całe nasze życie próbując rozeznać się w woli Boga co do naszego życia, próbując usłyszeć Jego głos. Jeśli pragniemy usłyszeć coś od Boga poprzez nadarzające się okoliczności, musimy celowo nastawić się na usłyszenie tego głosu.

Usłyszenie czegoś od Boga nie zawsze jest łatwe. Kiedy życie nas przytłacza i czasami nie rozumiemy, co się właśnie dzieje, nie powinniśmy obawiać się prosić Boga o jakieś wyjaśnienia. Powinniśmy nie bać się stanąć i zapytać: "Boże, co właściwie miałeś przez to na myśli?"

Wiele razy wydaje mi się, że wiem, co Bóg do mnie mówi. Odbyło się to jednak dzięki temu, że czasami miewałem fale okresów pełnych próśb do Boga o wyjaśnienia. Czasami, podczas takich dezorientujących okresów, usłyszenie wyjaśnień zajmowało całe dnie i noce.

7. Pamiętaj: przede wszystkim głównym pragnieniem Boga jest, abyśmy znaleźli się razem z Nim w wiecznym życiu

Ograniczamy Boga tylko do tego ograniczonego świata i zapominamy, że Bóg jest nieograniczony. Kiedy próbujemy rozeznać się, czy w owych nadarzających się okolicznościach głos, który słyszymy, jest właśnie głosem Boga, powinniśmy rozważyć, jak to, co się nam właśnie przydarza, pasuje do ogólnego planu Boga odnośnie ocalenia nas przed złem tego świata [zbawienia] i całego świata przed tymże złem oraz do tego, żebyśmy jako naśladowcy Jego Syna stawali się coraz bardziej podobni do Niego.

Główna działalność Boga w naszym życiu będzie odbywać się właśnie w tych sferach. Ja sam zawsze byłem zdolny dostrzec, jak Jego plan wobec mnie szedł w parze z pragnieniem ocalenia [zbawienia] większej ilości ludzi. Jeśli to, co uważam, że On właśnie mówi do mnie, aby to wykonać, idzie w parze z Jego planem zaznajomienia ludzi z Nim samym, daje to o wiele większą łatwość zrozumienia, jakiego rodzaju głosu Boga powinniśmy wyczekiwać w nadarzających się okolicznościach.

ZDOLNOŚĆ USŁYSZENIA BOGA JEST ZDOLNOŚCIĄ KRYTYCZNIE POTRZEBNĄ DZIECIOM BOGA, ŻEBYŚMY MOGLI ROZPOZNAĆ JEGO WOLĘ W NASZYM ŻYCIU

Naszą misją jest nauczyć się, jak usłyszeć Jego głos. Musimy nastawić się na słuchanie, robić to z ostrożnością, starać się dosłyszeć Go poprzez ten gąszcz zgiełku, jaki panuje w dzisiejszym świecie. Na szczęście Bóg nigdy nie poddał się wobec nas, ale wciąż dzisiaj przemawia do Jego ludzi.

Czy nie jest to właśnie czas dla ciebie, żebyś spróbował usłyszeć Jego głos?






sobota, 7 stycznia 2017

O miłosiernym ojcu, cz. 4 - Powrót zaginionego

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i o synu marnotrawnym)
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

Ale wiecie, że Pan Jezus kiedyś powiedział, i apostoł Paweł też to napisał, że Bóg nie tylko daje chcenie, ale i wykonanie, działanie (zob. Filip. 2,13). Dlatego Biblia mówi w wierszu 20 tak pięknie, że nie tylko miał takie pragnienie i tak chciał zrobić, ale - jak mówi Słowo Boże: Wstał i poszedł do ojca swego. To jest niesamowite! I nie odjechał, tak jak to było napisane w wierszu 13, na początku tej historii, bo już nie było czym - ani wielbłąda, ani jaguara, ani corvetty, ale piechotą wracał do domu. Ten sam człowiek! Cuchnący, śmierdzący, pełen może jakichś wszów, robactwa... Wybaczcie, że to mówię w ten sposób, może trochę za ostro, ale tak to musiało wyglądać: nieogolony, niewykąpany, głodny taki, że kiszki już mu nie tylko marsza grały, ale całą orkiestrę. Jadł może wszystko, co było zielone, co żyło, co się ruszało.

Co Biblia mówi dalej? A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec. Dlatego to kazanie zatytułowane jest "O miłosiernym ojcu". Bohaterem tej powieści nie jest ten młody człowiek, który się zagubił, bo każdy z nas jest zagubiony. Bohaterem tej powieści jest miłosierny ojciec, ten który czeka każdego dnia, każdego południa, każdej nocy na swojego ukochanego zagubionego syna.

A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec, użalił się..., bo widział jak wygląda, w jakim jest stanie. I podbiegłszy powiedział: wykąp się, zmień szatę, a później cię pocałuję na powitanie i rzucę się na szyję... Wiecie, to jest niesamowite, co tu jest napisane. Bo normalnie, nie wiem, jak wy, ale ja na przykład jestem zwyczajnym człowiekiem. Pracowałem na chirurgii urazowej, tam odrabiałem wojsko prawie trzy lata, widziałem amputacje, trepanacje i wiele innych strasznych rzeczy - to na mnie nie działało. Nauczyłem się. Ale wiecie, co na mnie zawsze działało - te wonie. Nie potraficie sobie wyobrazić, jak cuchnie rak kości. To jest coś strasznego. Nawet ząb z jakąś straszną próchnicą, w porównaniu do tego raka, to pięknie pachnący jest. Taka woń jest nie do usunięcia z materaca nawet przez tygodnie. Coś strasznego.

Ja nie jestem wrażliwy na wygląd, ale na zapachy - tak. I nie wyobrażam sobie tutaj, gdyby to mój syn wracał, żeby go przytulić. Nie żebym się obrażał czy coś, ale po prostu w takim stanie ja tego nie umiałbym przyjąć. A wiecie, o czym mówi Biblia? Że grzech cuchnie strasznie. Gorzej niż kiła, gorzej niż rak kości, gorzej niż syfilis. Mimo to jednak Bogu to nie przeszkadza. Bóg nie jest wrażliwy na woń grzechu, jemu grzech nie śmierdzi. To jest bardzo dobra wiadomość w planie zbawienia, i bez względu na to, kto jak długo w tym błocie grzechu był i jak bardzo ta woń jest z nim, to według tego słowa, które czytamy, które Jezus wypowiedział, jak On przedstawił charakter swojego ojca - nie przeszkadza mu to. Akceptuje grzesznika takim jakim jest.

Pamiętam, jak ktoś opowiadał takie doświadczenie, że gdzieś miały się odbyć wykłady, zaproszono wielu ludzi, rozdano wiele ulotek, rozwieszono wiele plakatów. Na tych wykładach pojawił się pewien człowiek, który w taki właśnie sposób był zaniedbany, nieogolony, niewykąpany. Wszedł ze swoim zaproszeniem do kaplicy, gdzie wszędzie miejsca były zajęte, ale starszy zboru zauważył go i udostępnił mu swoje miejsce z przodu. I ten człowiek usiadł, a po pewnym czasie przyjął Chrystusa, ogolił się, umył, i miał się ochrzcić. I gdy chrzcił się w basenie, to powiedział, że dzięki tamtemu człowiekowi znalazł się w tym kościele, bo gdy wszedł na ten wykład, wydawało mu się, że jest tutaj niepotrzebny, bo nie było dla niego miejsca.

I wiecie, zastanawiałem się, jak ja bym zareagował. Jak wy byście zareagowali? Gdyby nawet teraz ktoś taki wszedł tutaj? Myślę, że ta przypowieść uczy nas, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie. My się tego ciągle uczymy, ale też często o tym zapominamy. Pierwsze wrażenie, jakie ktoś na nas wywiera, często powoduje jakąś blokadę w naszym wnętrzu. Często zadajemy sobie wtedy pytania: co on tu robi, po co tu przyszedł, tylko burzy porządek naszego nabożeństwa...

Zwróćmy uwagę, że w planie zbawienia Bóg jest ukazany inaczej. Użalił się. Zwróćcie uwagę, kto do kogo podbiegł. To nie syn do ojca. To Bóg szuka ciebie pierwszy. On podbiega do ciebie pierwszy. On chce ci się rzucić na szyję, i to On chce cię pocałować. To On chce ci odpowiedzieć, jak to mówi ta historia od wiersza 21, po tym jak syn mówi: Syn zaś rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, gdy następuje wyznanie wiary przed Bogiem, gdy następuje żal za grzech przed Bogiem, gdy następuje rozdarcie serca, gdy następuje pokora - bez tego nie ma przebaczenia, bez tego żalu każde przeprosiny są przecież nieszczere.

A co wtedy mówi ojciec? Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi, i przyprowadźcie tuczne cielę, zabijcie je, a jedzmy i weselmy się, dlatego, że ten syn mój był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić.

Wiecie, nad czym tutaj myślę? Że ten syn, który obrazuje grzesznika, o czymś zapomniał. O czym zapomniał powiedzieć do swojego ojca? Miał przecież pewną deklarację, prawda? Chciał powiedzieć, że zgrzeszył przeciwko niemu i niebu. Czy powiedział wszystko, co chciał powiedzieć, co jest napisane w wersecie 19? A to jest przecież tutaj bardzo ważne.

Po jednym z moich kazań pewna kobieta powiedziała mi: Pastorze, tak pięknie opowiadałeś o tym Nowym Mieście Jeruzalem, tak bardzo bym chciała tam być. Ale wiesz co, wystarczy mi, jeśli będę tam po prostu zamiatać ulice. I powiem wam, że ta kobieta najbardziej zrozumiała to kazanie, bo wszyscy wybierali się do tych złotych, bogatych domów, chcieli ubierać korony na głowy, a ona jedna chciała po prostu tam być, nawet sprzątając ulice. Stan jej serca i stan jej duszy był dowodem, że to właśnie ona miała tam być na pewno.

Czy wiecie, dlaczego ten syn tego nie powiedział? Dlatego, że pokora, którą pokazał względem ojca, która mówiła: Przepraszam cię ojcze, zgrzeszyłem, nie jestem godny by zostać nazwanym synem twoim - wystarczyła. I gdy on chciał powiedzieć kolejne zdanie: uczyń ze mnie jednego z najemników swoich - to być może ów ojciec powiedział: "cii, wystarczy". Bóg nie chce parobków w niebie. Bóg nie chce służby sanitarnej ani nic takiego, bo każdy z nas ma tam po prostu być. Ale gdy mamy tego rodzaju deklaracje, jak ten syn, to Bóg wie, o co chodzi, i On nie chce, żebyśmy się poniżali. Każdy z nas, stojący w cieniu krzyża Golgoty, jest dowartościowany, i każdy z nas otrzymuje pierścień, i szatę bogatą, i każdy z nas zaproszony jest na ucztę Baranka. Każdy! W niebie nie będzie sprzątaczek, lokajów, w niebie nie będzie tych, co gotują, tych co zamiatają ulice, sprzątają śmietniki. W niebie nie będzie tych, co mają jaguary i tych, co nie mają. To jest cudowne, to jest cały plan zbawienia! Weselmy i radujmy się.

I jeszcze jedna myśl. Czy myśleliście o tym zdaniu w wierszu 24? Dlatego, że ten syn mój był umarły. Przecież on nie chorował ciężko, prawda? On był jedynie głodny. Pamiętacie inną historię z ewangelii, gdzie pewnemu człowiekowi umarł ojciec i chciał on iść na jego pogrzeb, i powiedział do Jezusa: Panie, pozwól mi tylko iść na jego pogrzeb i znowu wrócę? A Jezus nie pozwolił. Dziwna rzecz. Powinno się iść przecież na pogrzeb, prawda? Tym bardziej ojca. Ale Jezus powiedział coś w rodzaju: Tam nie pójdziesz, tam jest dziwne zgromadzenie. Tam umarli grzebią umarłych. Czyli pewni ludzie już za życia są jak umarli, umarli dla możliwości zbawienia. Na szczęście nikt z nas nie ma takich oczu, aby patrzeć na jakiegoś człowieka i wiedzieć, że on jest już umarły. Fatalnie byśmy się wtedy czuli. Tylko Jezus Chrystus miał takie oczy.

Popatrzcie, co dalej jest powiedziane: zaginął, a odnalazł się. Przecież tam nie było żadnego zaginięcia, ani policja go nie szukała, ani żadne inne służby. Przecież on wcale się nie zgubił. Przecież to nie było małe dziecko, które gdzieś tam na czworakach chodzi i znika gdzieś tam na plaży.

Ale zaginął - dla kogo? Dla Boga. Dla zbawienia. I odnalazł się.

Miłosierny ojciec. Charakter wszelkich ludzi zbawionych jest taki sam jak charakter tego syna: pełni pokory, pełni spojrzenia w siebie

Na koniec chciałbym podać wam taki bukiet kwiatów z Księgi Izajasza. To moja ulubiona księga. Iz. 30,18: I dlatego Pan czeka, aby wam okazać łaskę, i dlatego podnosi się, aby się nad wami zlitować (BW). Jest to tekst, który pokazuje Boga dokładnie tak samo, jak ta przypowieść, pokazuje Boży plan zbawienia. Bóg tutaj pokazany jest w pozycji stojącej, w pozycji gotowej do objęcia takich jak wy. (...) gdyż Pan jest Bogiem prawa. Szczęśliwi wszyscy, którzy na niego czekają. To jest niesamowite! Tutaj Bóg nie mówi o powtórnym przyjściu, ale mówi o czekaniu na ciebie rano, gdy się obudzisz, czeka na ciebie po wyjściu ze szkoły, po egzaminie, On czeka na ciebie w każdym momencie, często się nie może doczekać. Dlatego tak powoli, powoli udajemy się do tego dalekiego kraju. I ta przypowieść znowu się tutaj nam powtarza. Jak dalekiego - to od nas zależy. Bo Izajasz mówi: Szczęśliwi wszyscy, którzy na Niego czekają. Spotykaj się z Bogiem jak najczęściej.

I jeszcze jeden taki bukiet, który znajduje się w Iz. 44,22: Starłem jak obłok twoje występki, a twoje grzechy jak mgłę: Nawróć się do mnie, bo cię odkupiłem (BW). To jest dokładnie to, co opowiada ta przypowieść. Smród twojego grzechu nie istnieje więcej. Znika jak obłok, jak mgła.

38.53-52.22

KONIEC
[wcześniej - WEJRZEĆ W SIEBIE]
[do początku]








czwartek, 5 stycznia 2017

O miłosiernym ojcu, cz. 3 - Wejrzeć w siebie

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i o synu marnotrawnym)
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

Gdyby ta przypowieść kończyła się na wersecie 16, to ona nazywałaby się "O synu marnotrawnym". Ale zwróćcie na coś uwagę. Możemy zapomnieć o wszystkim: kto mówił kazanie, jaka była pogoda, gdzie właśnie jesteście [miejsce głoszenia kazania - ośrodek wypoczynkowy nad morzem - dop. wł.], ale o to proszę was w imieniu Jezusa, abyście nie zapomnieli początku wersetu 17. Ja wierzę, że w tym miejscu znajduje się klucz do rozwiązania sytuacji twojego czy mojego grzechu, takiego czy innego marnotrawstwa w życiu. Zwróćcie uwagę, że gdy skończyły mu się pieniądze, to nie powstała w jego głowie myśl: "wrócę do ojca". Zwróćcie uwagę, że gdy nastał głód, to też nie chciał jeszcze wrócić do domu. Zwróćcie uwagę, że gdy najął się do pracy, do tej strasznie brudnej i śmierdzącej pracy, też nie powstała w nim myśl, żeby wrócić do domu. Dopiero wtedy, gdy sam już tak przeraźliwie cuchnął, gdy był tak zrozpaczony i głodny, dopiero wtedy, jak Biblia mówi, tuż przed tym, jak dokonał najwspanialszego wyboru w swoim życiu, tuż przed tym, jak miał wrócić do domu zrobił tę czynność- jak Pan Jezus powiedział: wejrzawszy w siebie (BW) [zastanowiwszy się nad sobą - BP].

Tylko dwa słowa. Dlaczego akurat to spowodowało zmianę w jego życiu? Dlatego, że do tej pory był nauczony przez przeciwnika zbawienia, żeby patrzył na innych. Na ich samochody, na ich domy, na ich dziewczyny, modne ubrania, i to właśnie patrzenie na innych spowodowało, że wybrał taki styl życia. Gdzie go to doprowadziło? Do najniższego upadku.

Czy myślicie, że dzisiaj diabeł tak ludzi nie prowadzi? Czy myślicie, że ci wszyscy modnie ubrani ludzie występujący w bogatych miejscach, telewizyjnych show, uśmiechnięci przed kamerami, że oni są faktycznie tak szczęśliwi? Wystarczy kupić jakąkolwiek gazetę, która zawiera plotki z Hollywoodu czy w ogóle z wysokich sfer: to są niemal bez wyjątku nędzarze duchowi i moralni, często spowici narkotykami, alkoholem, ludzie rozdrobnieni na wielu partnerów seksualnych, tak wielu że nawet sami nie wiedzą, kto aktualnie jest ich partnerem... Jeśli oglądaliście kilkanaście lat temu fil o najbogatszych rodzinach na świecie, to właśnie tam były pokazane tragedie tych ludzi. Ludzi najbogatszych na świecie, którzy powinni być najszczęśliwsi, bo zawsze przecież kojarzy się nam, że jeśli dużo kasy, to i dużo szczęścia. A oni są tak szczęśliwi, że potrafią dokonać samobójstw na setki rozmaitych sposobów: z helikoptera, strzał w głowę, skoki z mostów itd.

[Dopisek własny: tutaj pastor Krzysztof Szema wkomponował przeczytaną gdzieś historię o Rockefellerze seniorze. Ponieważ jednak kazanie pochodzi sprzed kilkunastu lat, z epoki początków internetu, gdy nie było jeszcze wikipedii ani google, a sama historia jest pewnie jeszcze starsza, toteż dopiszę tutaj nieco inną wersję tej historii, która i tak podaje podobną puentę: John Davison Rockefeller senior od czasu zarobienia pierwszych pieniędzy oddawał zawsze dziesięć procent swojego zarobku do kościoła. Od początku swojej kariery zawodowej zawsze był zaangażowany w pomaganie innym, poza działalnością religijną wspierał także edukację.]

Gdy mając lat dziewięćdziesiąt kilka, umierając, napisał małą książkę o tym, jaką radość daje dawanie. O tym, jak widział radość, łzy, podziękowania. Gdy widział, jak dzieci z sierocińców się do niego tuliły, wtedy rozumiał, co jest sensem życia bogatego człowieka.

Gdyby ten młody człowiek mógł przeczytać tę książkę, może wykorzystałby ten majątek w innym celu, w inny sposób, żeby pomóc innym, żeby zobaczyć tę radość u innych, żeby dawać.

Ale zobaczcie, co się stało: gdy wejrzał w siebie, zobaczcie, co się stało: gdy zobaczył swój fatalny stan, gdy zobaczył swoje fatalne decyzje, gdy zobaczył swoją daremność, to gdy to wszystko spowodowało w nim w końcu pokorę, to wierzę, że wówczas uklęknął, i zaczął się modlić: "Panie...". Popatrzcie, jak się zmieniło jego myślenie, tego samego przecież człowieka! Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę.

Czy on nie wiedział o tym wcześniej? Przecież to jest normalna informacja! Otóż wiedział. Ale jeszcze nie wejrzał w siebie, nie zastanowił się nad sobą. Jeszcze wtedy myślał, że dzięki to dzięki temu, co ma w sakiewce, i dzięki temu, co ma w kieszeni, i dzięki temu, co może sam wymyślić - pozwoli mu się przez życie przebić.

Co powiedział ten człowiek tutaj? Popatrzcie, jak on zmienił dystans, jak on zmienił słowa, jak on zmienił myślenie: gdy wejrzał w siebie / gdy zastanowił się nad sobą, gdy Duch Święty mógł rozbić jego serce o tę skałę jego przemian, gdy Duch Święty mógł wejść w jego umysł i opanować jego myśli po tym, jak on sam się już poddał, popatrzcie, co dzieje się z tym człowiekiem, który zmienił się nie do poznania w porównaniu do tego, o którym czytaliśmy na początku. Zupełnie dwie inne osoby! Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. A niedawno powiedział do niego: stary, dawaj forsę, dawaj kasę, dawaj to, co mi się należy. Popatrzcie, to jest ten sam człowiek. Teraz mówi: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, "Tato, ja cię przepraszam!" Ten człowiek, który niedawno - nie wiem, ile to trwało miesięcy, ile miał tych pieniędzy, ile czasu zajęło mu roztrwonienie ich, ile czasu spędził na końcu u owego chytrego gospodarza - ale musiało to być całkiem "niedawno", a teraz zobaczcie, jak wielka zaszła zmiana!

Bo gdy Duch Święty działa na człowieka, gdy człowiek wejrzy w siebie, zastanowi się nad sobą, to - zobaczcie dalej, co on chce powiedzieć swojemu ojcu? Już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. A niedawno mówił: dawaj to, co mi się należy. Co za niesamowita zmiana sposobu myślenia! Co za niesamowita pokora, a to tylko pod wpływem jednego działania, w wyniku którego wejrzał w siebie. Zobaczył swoją nicość, swoją beznadziejność, zrozumiał może te teksty z ksiąg Izajasza, Jeremiasza, z Psalmów, że jesteśmy trawą, prochem, niczym. Nareszcie ten człowiek zrozumiał, że jest niczym! Podczas gdy inni mówili, że "człowiek - to brzmi dumnie".

Ach ten dzisiejszy sposób myślenia... "Jezu jak się cieszę, że mam pełną kiesę" - refren jednej z piosenek. Masz pieniądze - jesteś Kimś. Pieniądze, sławę - jesteś kimś. Bez tego jesteś niczym, nie znaczysz nic, "mniej niż zero".

30.20-38.52

[dalej - POWRÓT ZAGINIONEGO]
[wcześniej - META TAKIEGO ŻYCIA]
[do początku]






niedziela, 1 stycznia 2017

O miłosiernym ojcu, cz. 2 - Meta takiego życia

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i marnotrawnym synu)
ścieżka audio: http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

W Biblii wyrażenie "rozwiązłe życie" tłumaczy się tylko w jeden sposób: prostytutki, alkohol, zabawy. Dzisiaj powiedzielibyśmy może, że bogate hotele, jakiś zbytek. I gdy się tego rodzaju życie prowadzi, i się nie pracuje, to sama logika wskazuje, że ten majątek choćbyśmy nie wiem jaki mieli, to się zmniejsza, topnieje. Widać, jak diabeł pokazał mu jaskrawe neony, piękne kobiety, komfortowe hotele, szybkie samochody, wspaniałe kasyna gry, ruletki i nie wiadomo co jeszcze, ale wiecie co? Diabeł jest sprytny. Diabeł nigdy nie pokazuje mety, nie pokazuje tej drugiej strony. On pokazuje start, pokazuje rozwinięcie, pokazuje widownię, ale nigdy nie pokazuje młodym ludziom, czy komukolwiek, mety!

Pamiętam, jak kiedyś pewien kaznodzieja, który wizytował nasz kraj, ze Stanów Zjednoczonych, opowiadał takie małe doświadczenie, które tak bardzo pasuje do tego dzisiejszego rozmyślania. Był wykładowcą jednej z naszych kościelnych uczelni, był również wychowawcą i pastorem. Zauważył on, że nasi młodzi ludzie wychodzą z kościoła jak przez drzwi obrotowe. Pamiętam to, bo jako mały chłopak najpierw przeczytałem te słowa również gdzieś indziej, w jakichś czytankach modlitewnych, a potem byłem z rodzicami w jakimś dużym, górniczym budynku i pamiętam, że w obrotowe drzwi, które tam były, ktoś włożył patyczek. Wiecie, obrotowe drzwi mają to do siebie, że obracają się tylko w jedną stronę. Nie da się wrócić. A gdy się zablokują, to wyjście nimi sprawia kłopot straszny. Normalne drzwi można wyłamać albo coś, ale w obrotowych nie ma nawet możliwości manewru, pole działania jest bardzo wąskie. Bardzo mnie ten cytat zastanowił, i zainteresowało mnie, dlaczego ten człowiek napisał, że nie przez zwykłe drzwi, ale przez obrotowe.

Ten właśnie kaznodzieja, będąc wychowawcą, miał problem z naszą młodzieżą, która zaczęła sięgać po to i owo, zaczęła robić "przedmałżeńskie próby", i nie wiedział, co z tym zrobić. Miał jednak z czasów swoich studiów kolegę, który prowadził oddział chorób skórnych, wenerycznych w jakiejś tam wielkiej klinice, i postanowili obaj zrobić doświadczenie. Ów kaznodzieja-wychowawca miał wziąć swoją młodzież na wycieczkę, bez zdradzenia celu, i mieli przyjechać na tę wycieczkę do tej kliniki. I mieli pokazać im "metę", efekty tego rodzaju rozwiązłego życia. Wiecie, że choroby weneryczne wracają. Penicylina, która tak bardzo w przeszłości ratowała, dzisiaj niestety już tak nie działa.

Pojechał więc z tą młodzieżą na tę wycieczkę, ze spakowanymi plecakami, chlebakami, i jakże byli zdziwieni, gdy podjechali pod ten szpital, i jeszcze bardziej byli zdziwieni, gdy nałożono im białe fartuchy i gdy mieli oglądać finał tego rodzaju życia, do którego czuli pociąg. Nie wiem, czy kiedykolwiek byliście na oddziale chorób wenerycznych i czy widzieliście jak wygląda efekt wieloletniego syfilisu czy kiły, rzeżączki czy innych chorób. Można to sobie wyobrazić: to jest coś w rodzaju trądu. Odpadają uszy, kawałki nosa, zależnie gdzie choroba zaatakuje. Czasami kciuki. Ciało gnije.

Gdy ta młodzież to zobaczyła, to pierwszą rzeczą, jaką uczynili na drugi dzień, gdy znowu spotkali się na zajęciach, to przeprosili swojego wychowawcę i pastora, wręczyli mu kwiaty i powiedzieli: dziękujemy, że pokazałeś nam finał tego rodzaju życia, które skłonni byliśmy wybrać.

Wróćmy do naszej przypowieści. Ona też jest bardzo ciekawa. Ona nie kończy się w tym momencie. Gdyby zakończyła się w tym momencie, to rzeczywiście można by ją nazwać: "Przypowieść o synu marnotrawnym". Ale ona się tutaj nie kończy, ona się tutaj dopiero zaczyna. I dlatego nie jest to przypowieść, podobieństwo o młodych ludziach, to opowieść o każdym z nas, dlatego że każdy z nas jest synem czy córką marnotrawną. Każdy. Pomyślcie tylko: może wybrałeś zły zawód i marnotrawisz się w czymś, czego nie lubisz? Może wybrałeś nie tego partnera życiowego i masz poczucie marnotrawienia życia? Może obejrzałeś kolejny beznadziejny film, który tylko zmarnował twój czas i zamiast ci coś dać tylko cię zdegustował? Gdy w tym czasie mogłeś komuś pomóc, coś naprawić, albo zwyczajnie zadbać o swoją fizyczną formę? Może kupiłaś kolejne ubranie, które ci się nie podoba i tylko leży w szafie i nie wiesz, co z tym zrobić? Może znowu spałeś nadzwyczajnie długo, chociaż obiecałeś sobie, że będziesz spał tylko sześć lub osiem godzin, bo tyle jest wystarczająco? Może wydałeś pieniądze na coś, co w ogóle nie używasz? Może minął kolejny miesiąc lub rok, gdy nikomu nie pomogłeś, żyjesz tylko dla siebie, egoistycznie? I znowu czujesz, że jesteś marnotrawnym synem/córką? A może zmarnowałeś czas - godzinę, lub dwie - plotkowaniem, zamiast kogoś zbudować, pocieszyć? Może znowu opowiedziałeś komuś o czyichś upadkach? I znowu jesteś synem czy córką marnotrawną?

Właśnie tak, bracie i siostro. Wszyscy jesteśmy synami i córkami marnotrawnymi.

Zobaczcie, co stało się dalej w tej przypowieści: a gdy wydał wszystko... - ale miał pecha, prawda? Wydawało mu się, gdy ciągle sięgał do tej sakiewki, że jeszcze jest, ale pewnego dnia, pewnej godziny sięgnął, i to, co było, to było ostatnie. I nagle został bez swojej blondynki. I ten jaguar, co wskazywał rezerwę na wskaźniku paliwa - trzeba było podjechać, zatankować, a tu nie było z czego. I przyjaciele, którzy jeszcze wczoraj byli razem z nim w kasynie, dziś zorientowali się, że on już nie ma kasy na żetony. I został sam. Z jaguarem bez paliwa, ze wspomnieniami, z kolorowymi neonami nad głową. Więc pomyślał: o, jeśli sprzedam jaguara, to jeszcze coś będę miał. Ale znowu, jak wiecie: gdy się coś szybko sprzedaje, to tanio. Przez jakiś czas jeszcze jakieś pieniądze miał. Ale akurat tak się stało, że w tym kraju, w którym przebywał, nastał głód, kryzys. Nie wcześniej, nie później, ale akurat wtedy, gdy on tam był. Co za zbieg okoliczności! Jedzenie stało się drogie, więc szybko wydał to, co miał za jaguara, i - jak mówi Biblia - zaczął "cierpieć niedostatek". A gdzie wtedy byli koledzy i koleżanki? Otóż oni mieli jeszcze na paliwo i pojechali tam, gdzie nie ma głodu. A on został sam.

Czy myślicie, że diabeł tak nie postępuje z nami i dzisiaj? Że nie robi tego samego? Że pokazuje nam pewien styl życia, bardzo ponętny, i gdy chcemy podążać za nim, w pewnym momencie zostajemy sami! I my nie wiemy, co z tym zrobić. Dlatego, że często jakiś wewnętrzny wstyd, wewnętrzne opory nie pozwalają, żeby przyjść kogoś przeprosić: ojca, matkę, dziadka czy kogokolwiek.

Biblia mówi, że ten człowiek dokonał pewnego ciekawego wyboru: Poszedł więc i przystał do jednego z obywateli tego kraju, a ten wysłał go do posiadłości wiejskiej, aby pasł..." owce? Nie, jeszcze gorzej. Zwróćmy uwagę, jak Pan Jezus dobiera niesamowitej jakości słów. Nigdzie indziej w Biblii nie spotkałem się z tym, żeby Jezus aż tak dokładnie dobierał słowa, żeby opisać grzesznika, jeśli on nie dąży do spotkania z Bogiem w swoich problemach z grzechem. Pokazał właściwie beznadziejną sytuację. Bo gdyby ktokolwiek wcześniej pokazał mu, że w efekcie swojego życia będzie pasł świnie, a za chwilę jeszcze gorsze rzeczy będzie robił, to by się nigdy na takie coś nie zgodził.

Taki właśnie jest diabeł. On nie pokaże tej właściwej mety, tych właściwych efektów. Tylko to, co piękne, co ponętne.

Zobaczcie, co jest dalej powiedziane: i pragnął napełnić brzuch swój omłotem, którym karmiły się świnie, lecz nikt mu nie dał (BW). Pan Jezus ujął to tutaj bardzo delikatnie, a ja to określę teraz bardziej życiowo, bardziej współcześnie: z tych tekstów wynika, że ten, u którego się najął, to był bardzo chytry człowiek. Nie tylko, że go poniżył aż do pasienia świń, chyba najbardziej cuchnących zwierząt na świecie, ale też nie dawał mu żadnego wynagrodzenia, ani nawet jedzenia! Więc być może ten człowiek tutaj służył przy tych świniach tylko za miejsce do spania! Wyobraźcie sobie więc, jak wyglądała jego czupryna, jak wyglądały jego ubrania, jak ten człowiek w ogóle wyglądał! I Biblia mówi, że on był tak głodny, że się czołgał w tym całym błocie pomiędzy świniami, zmieszanym z łajnem i starym gnojem, i podkradał świniom jedzenie! Co mówi Biblia? Że nikt mu nie dawał. To nie jest tak, że ktoś stał obok niego, że mówił mu, że "o, kolego, ty nie możesz tego jeść". Ale być może ktoś go kopnął, może pałką uderzył, być może dostał po rękach... I może mówił: "nie, to nie dla ciebie, to dla świń".

To straszna sytuacja człowieka, który mógł inaczej żyć. Człowieka, który mógł dokonać innych wyborów. Człowieka, który miał zawsze jedzenie, zawsze ojca czy matkę obok siebie, łazienkę... Wiecie, ta historia jest bardzo głęboka, ona nie tylko mówi o świniach i o jedzeniu, i o brudzie i o czystości... Ona pokazuje, do czego prowadzi grzeszne życie człowieka. Do jakiego stanu moralnego upadku. Aż do dna diabeł dociska grzesznika. Aż do granic możliwości wytrzymania.

17.29-30.19








sobota, 31 grudnia 2016

O miłosiernym ojcu (i marnotrawnym synu) - cz. 1

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i marnotrawnym synu)
ścieżka audio: http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

Historia, o której chciałem opowiedzieć, zapisana jest w Ewangelii Łukasza, r. 15. 

Przez wiele lat studiuję poselstwo do Laodycei, gdzie Pan Jezus radzi, abyśmy - będąc dziećmi Boga - byli albo zimni, albo gorący. Podejrzewam, że w 99% przypadków kaznodziejowie mówią o tym, żeby być gorącym. Jednak Pan Jezus mówi tam również, aby być zimnym! Zastanawiałem się nad tym, pytałem się Boga, szukałem w Biblii i myślałem, dlaczego Pan Jezus radzi, żeby być albo zimnym, albo gorącym. Odpowiedź na to pytanie znalazłem m.in. w Łuk. 15,11 i dalej. Tam, według mnie, znalazłem najwspanialszy opis planu zbawienia, jaki Bóg przygotował dla nas. Chyba nie ma innej przypowieści, która lepiej by pokazywała, jak uratować grzesznika. Opowiem wam tę przypowieść bardziej współcześnie, spróbuję ją zmodernizować i przenieść do dzisiejszych czasów:

Pewien człowiek miał dwóch synów. Powiedział jeden z nich do ojca:
- Ojcze, daj mi tę część majątku, która przypada na mnie.
A wtedy ojciec rozdzielił im ten majątek. 

W czasie, gdy prawie dwa tysiące lat temu Jezus opowiadał tę przypowieść, było wielkim nietaktem, wręcz czymś niegrzecznym, niestosownym, aby młodszy syn poprosił o majątek, który się jemu należał. Dlaczego niestosownym? Dlatego, że sprawy majątkowe rozwiązywała śmierć ojca, a ktokolwiek miałby prawo do zajęcia się tym, to był nim najstarszy syn, który był pierworodnym, który miał nie tylko pierwszy głos w sprawach majątkowych, ale i w sprawach duchowych. Jest więc nawet kłopotem określenie, czy Jezus mówi tutaj o rodzinie izraelskiej. 

Ten młodszy syn mówi tutaj z premedytacją, patrząc twardo w oczy swojego starego ojca: Tato, ojcze, daj mi to, co na mnie przypada. W domyśle: "Mi się bardzo śpieszy, ja nie będę czekał, aż ty umrzesz, ja muszę to mieć teraz, dopóki jestem młody, żeby trochę odżyć! Po co mi później ten majątek? Przede mną jest przecież życie! Przede mną jest świat!"

Zastanawiałem się, skąd ten młodszy syn zaczerpnął swój pomysł? Myślę, że ojciec tego rodzaju wizji życia mu nie sugerował, myślę, że podobnie było z jego starszym bratem czy innymi członkami jego rodziny. Myślę, że była to dobra rodzina, przykładna, w której Bóg był na stosownym miejscu, w której materializm również był na stosownym miejscu. Ale temu młodemu człowiekowi bardzo się do czegoś paliło, do czegoś się śpieszyło. Skąd o tym wiem? Mówi o tym początek wersetu 13. Zwróćcie uwagę, że tam jest napisane, że "po niewielu dniach" ten młody człowiek zabrał wszystko i odjechał do dalekiego kraju. 

Naprawdę musiało mu się śpieszyć. 

Nie czekał na decyzje ojca, nie czekał na jakieś długie chwile podziału, ale Słowo Boże mówi, że "po niewielu dniach zabrał wszystko". Jak mógł to zabrać, skoro w tym majątku musiał otrzymać jakąś część gospodarstwa, jakieś pługi, maszyny rolnicze, może jakieś ruchomości? Może otrzymał jakąś stodołę? Musiał więc, gdy to otrzymał, szybko sprzedać. A coś, co się sprzedaje szybko, sprzedaje się tanio, prawda? Jego marnotrawne życie zaczęło się już w tym momencie. To, co ojciec mu powierzył, były to rzeczy, które mógł zainwestować w przyszłość, a tak bardzo szybko zostały zmarnotrawione. 

I zauważmy, co ewangelia mówi dalej: zabrał to wszystko. Co właściwie zabrał? Wszystko to, co mógł zamienić na pieniądze. Nie mógł przecież zabrać wołów, nie mógł zabrać bron, nie mógł zabrać czegokolwiek, co nie zostało sprzedane. A potem, zobaczcie co jest napisane: odjechał do dalekiego kraju. Czy rozumiemy, że Pan Jezus, opowiadając przypowieść, dokładnie dobierał słowa? Że wszystko ma swój sens i swoje miejsce? Tutaj nie ma żadnego przypadku. W tej narracji, którą tutaj czytamy i którą z pomocą Ducha Świętego będziemy rozkładać, tam każdy wyraz ma swoje znaczenie. Pamiętam cytat z pewnej książki: "Gdy serce wierzącego człowieka ogarnie zwątpienie, to szatan zaprowadzi człowieka do miejsca, do którego nigdy by się nie spodziewał, że zajdzie".

Ten młody człowiek musiał mieć kolegów, znajomych. Ten młody człowiek miał może tylko rower górski, który dostał od ojca, ale jego koledzy mieli może jaguary, corvetty, mieli mercedesy klasy S, mieli dziewczyny: dzisiaj blondynkę, za tydzień brunetkę, chodzili na dyskoteki i bawili się, i ten młody człowiek, obserwując ich, pytał może ojca, dziadka, babcię: dlaczego ja tak nie mogę? A wtedy rodzina odpowiadała mu może: słuchaj, Pan Bóg chciałby innego życia w twojej przyszłości. Ale myśli o tym metalicznym błysku jaguara, czerwonym kolorze corvetty w jego wyobraźni ciągle wzrastały, i o ładnej dziewczynie u boku, aż pewnego dnia to przebywanie wśród tych kolegów i koleżanek spowodowały tę jego odwagę, tę jego niecodzienną wizytę u jego ojca, i że mógł powiedzieć: tato, teraz daj mi to, co mi się należy. On nie powiedział na co. Ale już miał plan. I pierwszą rzeczą, którą uczynił, gdy to wszystko sprzedał, to kupił sobie może upragnioną corvettę czy jaguara, w końcu mógł mieć dobry samochód i dobre ubrania, i znalazła się jakaś blondynka czy brunetka. I może koledzy mu powiedzieli: słuchaj, odjeżdżaj od starych, od wapniaków, jak najdalej, bo jak będą na ciebie patrzeć, to wiesz, może im się jeszcze odmienić. 

Słowo Boże mówi, że on odjechał do dalekiego kraju. W tamtym czasie oczywiście nie mercedesem czy jaguarem, może jakimś wielbłądem. Ale po co tam odjechał? Słowo Boże zdradza: roztrwonił swój majątek, prowadząc rozwiązłe życie. 

08.27-17.28







czwartek, 22 września 2016

Historia świątyni Boga, 5. - Kto się wstawia za nami?

A. Tolhurst
Dzieje świątyni Boga
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/
43.10-1.00.05

W Biblii można znaleźć trzy poniższe rzeczy:
1. że Chrystus umarł na krzyżu, aby uratować nas od tej śmierci, będącej konsekwencją grzechu;
2. że następnie Chrystus wszedł do tej pierwszej części w świątyni w niebie [Miejsca Świętego], będąc tam i udzielając przebaczenie grzechów;
3. że pod koniec tamtych 2300 lat, albo inaczej, po wyliczeniach: w roku 1844, Chrystus dodał do swojej służby jeszcze jeden wymiar: służbę sądowniczą/sądną, która objawiała się oczyszczeniem świątyni i która została przepowiedziana w Księdze Daniela 8,14.

Teraz powróćmy do Biblii ponownie. Poprzednio powiedziałem wam, że Chrystus, będąc w niebie, rozpoczął służbę przebaczenia. Niedawno ktoś mi powiedział: Ale Chrystus zrobił to wszystko już na krzyżu i po krzyżu nie ma On już nic więcej do zrobienia! Otóż moim celem teraz nie jest umniejszyć znaczenia Golgoty, ale to wasze Biblie mówią, że Jezus poszedł do nieba, aby wykonywać pewną pracę: Dlatego tez może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi (Hebr. 7,25 BW).

A więc Biblia mówi, że Jezus teraz wstawia się za nami, i że On tam poszedł, żeby to właśnie robić, żeby wstawiać się za nami. I dlatego Jan może nam powiedzieć w 1 Jan 1,9, że jeżeli wyznajemy nasze grzechy, to On [Bóg] jest tak wierny i sprawiedliwy, ze odpuści nam grzechy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości (BP). Widzicie więc, że Jezus poszedł do nieba, aby rozpocząć służbę przebaczania naszych grzechów.

Taka sama służba odbywała się swego czasu w pierwszym pomieszczeniu świątyni izraelskiej, ponieważ kiedy jakiś Izraelita, grzesznik, przyszedł z ofiarą, i zabił ją przed świątynią, to wtedy kapłan brał krew i szedł z nią do pierwszego pomieszczenia, do Miejsca Świętego, i tam odbywał się rytuał przebaczenia grzechu. To jest właśnie to, co Jezus robił od samego początku, gdy tylko poszedł do nieba - udzielał przebaczenia, jako nasz kapłan.

Chodźmy teraz do Księgi Objawienia, gdzie będę chciał wam znowu pokazać, że Jezus był w pierwszym pomieszczeniu tej świątyni w niebie, w Miejscu Świętym, i tam wykonywał swoją służbę po wniebowstąpieniu. Jest to w Biblii bardzo jasno opisane.

W Obj. 1,1 dowiadujemy się, że jest to "objawienie Jezusa Chrystusa", powiedziane jest też, że to Bóg dał to Chrystusowi i nakazał Chrystusowi, aby objawił/objaśnił swoich ludzi o rzeczach, które miały się niebawem stać. Tam więc opisane jest, co ma się wydarzyć w przyszłości. Opisując więc te wydarzenia, które miały się stać, jest napisane w Obj. 2,1, że Jan miał widzenie, w którym widział niebo, i słyszał słowa Jezusa: To mówi Ten, który trzyma siedem gwiazd w swej prawicy i przechodzi między siedmioma złotymi świecznikami (BR).

Gdzie był Chrystus, kiedy Jan miał to widzenie? Biblia mówi, że Jezus był przy siedmioramiennym świeczniku. A gdzie znajdował się ów siedmioramienny świecznik w świątyni izraelskiej? W pierwszym pomieszczeniu. Tam, gdzie odbywało się przebaczanie grzechów. Tutaj więc wyraźnie widać, że po wniebowstąpieniu Jezus znajdował się w okolicy owych siedmiu świeczników / siedmioramiennego świecznika, czyli musiał być w pierwszym pomieszczeniu świątyni w niebie. W Obj. 8,1-4 napisane jest, że Jezus odbywa służbę przy złotym ołtarzu kadzenia*, a ten ołtarz również znajdował się w pierwszym pomieszczeniu świątyni. Natomiast w Obj. 5,5-10 Biblia opisuje Chrystusa jako Baranka Bożego.

Kiedy więc Jan miał wizję i widział otworzone niebo, co zobaczył? I ujrzałem przed tronem, otoczonym czworgiem Zwierząt, pośrodku przed Starcami Baranka stojącego [lecz] jakby zabitego (BR). Jezus Chrystus został przedstawiony tutaj jako baranek. Baranek, ofiara z baranka, był jednym z elementów przynależnych do pierwszego pomieszczenia świątyni izraelskiej. W tym samym kontekście - krew zabitego baranka NIGDY nie była wnoszona do tego drugiego pomieszczenia, do Miejsca Najświętszego / Świętego Świętych. Ta krew, która była wnoszona do Miejsca Najświętszego, była krwią ofiarnego kozła.

Tak więc, moi przyjaciele, w tych fragmentach Księgi Objawienia, które zostały napisane ok. 60 lat po pójściu Jezusa do nieba, Jezus opisany jest jako baranek, poruszający się wokół siedmioramiennego świecznika, składającego kadzidło na ołtarzu kadzenia. Uważam, że to wszystko jest ważne, że to wszystko ma swoje znaczenie. I że ważne jest to, że Biblia opisuje Jezusa w ten sposób praktycznie od razu po Jego wniebowstąpieniu. I widzicie, Biblia nie opisuje Jezusa służącego w tym drugim pomieszczeniu świątyni w niebie aż do czasów końca. Dopiero w Obj. 11,18-19: Nadszedł też czas, aby umarli zostali osądzeni, aby otrzymali nagrodę słudzy Twoi prorocy i święci oraz ci, którzy boją się Twojego imienia, mali i wielcy; by wreszcie zostali zgładzeni ci, którzy niszczą ziemię. A potem otwarła się w niebie Świątynia Boga i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni (BR) - to tutaj napisane jest, że zostało otwarte to miejsce świątyni, w którym znajdowała się Arka Przymierza. Miejsce Najświętsze stało się widoczne. Napisane to zostało w kontekście czasów ostatecznych, po 1260 lat mroków Średniowiecza.

Widzicie, moi przyjaciele, Księga Objawienia pokrywa się tutaj z tym, co opisał Daniel, że Jezus skieruje swoją uwagę, czy też rozpocznie służbę, po ukończeniu 2300 tamtych przepowiedzianych lat. I dopiero po tym okresie czytamy w Księdze Objawienia o scenach Sądu, na przykład takie: Bójcie się Boga i oddajcie Mu chwałę, bo przyszła godzina Jego sądu. Albo inny fragment: Któż by nie uląkł się Ciebie, o Panie, i nie uczcił Twojego imienia Tylko Ty bowiem jesteś, Święty! Wszystkie narody przyjdą i upadną na twarz przed Tobą, gdyż stały się jawne sprawiedliwe dzieła Twoje (Obj. 15,4 BR).

Jakie jest znaczenie tego wszystkiego dla ciebie i dla mnie, dla nas wszystkich? Otóż wagą tego wszystkiego jest to, czy wasz kościół, do którego należycie, ma rację, czy też nie ma racji**, ponieważ ostatnio usiłowano zaprzeczyć tymże faktom znajdującym się w Biblii. (...) Chciałbym was zapewnić, moi przyjaciele, że Słowo Boga wyraża się na ten temat jasno, i tego, o czym czytamy, możemy być całkowicie pewni.

Nie pozwólcie więc wydrzeć sobie nadziei, dzięki której oczekujecie na wielką zapłatę. Potrzebna wam wytrwałość, bo tylko dzięki niej, poddając się woli Bożej, dostąpicie spełnienia się w was obietnicy Bożej. Już niedługo, bardzo niedługo przyjdzie Ten, który ma przyjść; nie opóźni się na pewno. Sprawiedliwy będzie żył dzięki swej wierze (Hebr. 10,35-38 BR).

Biblia mówi też: przyjdźcie teraz z odwagą przed tron łaski, abyśmy tę łaskę otrzymali i mieli ją w czasach, gdy będziemy tego potrzebować.

Wierzę, że historia tej ziemi się kończy. Wierzę, że Jezus Chrystus wkrótce przyjdzie, żeby zabrać do swojego domu tych, którzy Mu zaufali. A kiedy On przyjdzie, wtedy znowu okaże się Jego chwała, i chwała nieba w tym wszystkim, co zostało przedsięwzięte wobec nas. Chciałbym być Mu lojalny aż do tego dnia. A ty?

* - Nie wiem, czy Tolhurst tutaj nie przesadził. Dopiero co w Hebr. 1 przeczytałem, jak ap. Paweł tłumaczył Żydom, że Jezus nie jest żadnym aniołem, gdy tymczasem tutaj, w podanym przez Tolhursta tekście, jest mowa o jakimś aniele służącym przy ołtarzu kadzenia. Tolhurst interpretuje tę postać jako Jezusa. Jednak przy ołtarzu kadzenia, w pierwszym pomieszczeniu świątyni izraelskiej, służyli różni kapłani, nie tylko arcykapłan. Jaki to wszystko razem ma związek - jeszcze nie wiem. 
** - Jest to subiektywna opinia Tolhursta. Osobiście mam swoją własną. 

KONIEC






sobota, 17 września 2016

Historia świątyni, 4. - Arka Przymierza przed Danielem i po

A. Tolhurst
Dzieje świątyni Boga
29.16-43.09

Pamiętajmy o tym, że cała służba świątyni koncentrowała się wokół Arki Przymierza. Tak jak zwróciliśmy na to uwagę wcześniej: podczas Dnia Pojednania krew ofiarowanych zwierząt zostawała skropywana na wieko Arki. Była to bardzo ważna część obrzędu odbywająca się podczas oczyszczania świątyni. 

Teraz zwróćcie uwagę na to: jeśli nie ma tam obecności Boga (Jego światłości, chwały, Szekiny), która miałaby tę świątynię uświęcić, i jeśli nie ma tam ubłagalni (wieka Arki), na którą zazwyczaj skropywało się krew ofiar, to wtedy przeprowadzenie oczyszczenia świątyni faktycznie jest niedopełnione. Rozumiecie? Po okresie niewoli babilońskiej, przed którym Arka została ukryta w jaskini, później już nigdy więcej nie można było prawdziwie oczyścić świątyni. Tej izraelskiej. Ostatni raz, gdy to mogło się stać, miał miejsce PRZED czasami proroka Daniela. 

Pamiętajcie, że wszystko to stało się to z wyboru Boga: brak Arki przymierza, brak ubłagalni i brak Szekiny. Dlatego chciałbym wam podpowiedzieć taką myśl: bez względu na to, co Żydzi robili, przeprowadzając te rytualne obrzędy, faktycznie nie mogli świątyni oczyścić, ponieważ nie mogli skropić ubłagalni krwią! 

Kiedy czytamy Ks. Daniela 8,14, to Biblia mówi tam, że Jeszcze dwa tysiące trzysta wieczorów i poranków i przybytek zostanie odzyskany (BR). O jakiej świątyni (przybytku, namiocie świątynnym) jest tutaj mowa? Jeśli już nie można było oczyścić świątyni izraelskiej, naturalnie musi tutaj być mowa o świątyni w niebie!* I bez względu na to, jakie argumenty wysuniecie, ja nie będę przekonany, że ta wiadomość tutaj odnosi się do świątyni znajdującej się na ziemi, tej izraelskiej, czy to za czasów Epifanesa czy w jakimkolwiek innym czasie, ponieważ, tak jak to wcześniej powiedziałem: świątynia izraelska, ta tutaj, na ziemi, nigdy później oczyszczona nie została. 

Zwróćcie uwagę na to, co można wystudiować z Biblii. Chciałbym razem z Wami dojść teraz do tego, jaka to świątynia została oczyszczona po owych 2300 dniach, vel wieczorach i porankach. 

Byli tacy, którzy powiedzieli mi, że ta świątynia nie musi być oczyszczona, ponieważ nie ma tam żadnego grzechu, który by oczyścić trzeba. Spójrzmy więc w Hebr. 9,22-23: Powiedzialbym, ze wedlug Prawa wszystko oczyszcza sie krwia, a bez przelania krwi nie ma odpuszczenia. Jezeli wiec trzeba bylo oczyszczac samo tylko wyobrazenie tego, co jest w niebie, to o ilez wiekszych ofiar wymaga to sanktuarium, co jest w niebie (BP). Widzicie, co mówi nam ten tekst? Skoro świątynia na ziemi potrzebowała krwi zwierząt, żeby była oczyszczona, to o ile doskonalszej i szlachetniejszej krwi potrzebowała świątynia w niebie, aby zostać oczyszczoną? Stąd też inny wniosek: świątynia w niebie również potrzebuje oczyszczenia. 

Pamiętajmy, że studiując Biblię rzetelnie, będziemy prowadzeni przez Ducha Świętego. 

Zobaczmy, co Biblia mówi o Arce Przymierza PO czasach Daniela. Czy Arka jest wspomniana gdzieś w czasach późniejszych? Tak, zdarzyło się to dwa razy:

Hebr. 9,2-5: Był nim namiot, w którego pierwszej części, zwanej [Miejscem] Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Dalej, za drugą zasłoną, znajdował się przybytek zwany inaczej [Miejscem] Świętym Świętych. Był tam ołtarz kadzenia, cały ze złota, i Arka Przymierza również cała pokryta złotem. W arce było przechowywane naczynie złote z manną, laska Aarona, która cudownie ongiś zakwitła i tablice Przymierza. Nad arką unosiły się cherubiny chwały, osłaniając przebłagalnię (BR). Bardzo klarownie tutaj widać, że mowa o Arce w świątyni za czasów Mojżesza, czyli daleko PRZED czasami Daniela, nie PO. 

W Obj. 11,18 jest napisane: I popadly w gniew narody, lecz i twój gniew rozgorzal, i nastal czas sadu nad umarlymi, i oddawanie zaplaty slugom twoim prorokom i swietym, i tym, którzy sie boja imienia twego, malym i wielkim, oraz wytracenia tych, którzy niszcza ziemie (BW). Tutaj opis wskazuje na coś, co dzieje się w Czasach Końca. Zwróćmy uwagę na to, co jest napisane: że narody popadły w gniew/złość, że i Bóg się rozgniewał, i że był to czas sądu/sądzenia/rozsądzania nad umarłymi i czas wynagradzania proroków i innych ludzi, którzy służyli Bogu całym swoim sercem/duszą/wszystkim i tym, którzy mieli respekt do Boga. Mowa więc o czasie, gdy ludziom będą przyznawane nagrody/wynagrodzenia za ich postawę wobec Boga i zniszczeniu tych, którzy niszczą Ziemię. Mowa więc o ostatnich dniach! Te ostatnie dni są teraz! Bo nigdy wcześniej człowiek nie miał tyle mocy, aby Ziemię zniszczyć. Dzisiaj człowiek tę moc ma, narody są w złości jedni do drugich, a Jezus przyjdzie wkrótce! 

I to właśnie przy takich okolicznościach Biblia drugi raz wspomina o Arce: I otworzyla sie swiatynia Boza, która jest w niebie, i ukazala sie Skrzynia Przymierza jego w swiatyni jego; i zaczelo sie blyskac i glosno grzmiec, i przyszlo trzesienie ziemi, i spadl wielki grad (Obj. 11,19 BW). Widzicie, po czasach Daniela Biblia nie skupia naszej uwagi na Arce Przymierza aż do Czasów Końca. Dopiero wtedy Biblia mówi nam: spójrzcie na świątynię, tę w niebie, i na Arkę. 

Wydaje mi się więc, moi przyjaciele, że w tym czasie służba w świątyni Boga obraca się wokół Arki Przymierza. 

* - Osobiście nie do końca naturalnie bym się z tym zgodził. Mogła być mowa o tym, że po owych 2300 dniach vel wieczorach + porankach mogła zostać odnaleziona Arka. 







środa, 14 września 2016

Historia świątyni, 3. - W poszukiwaniu zaginionej Arki

A. Tolhurst
Dzieje świątyni Boga

http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/
16.46-29.15

Dlaczego nie było tam Arki Przymierza? Znalazłem wytłumaczenie takiego stanu rzeczy: ponieważ Izrael łamał przykazania Boga i prowadził życie zupełnie niezgodne z dekalogiem, to Bóg dozwolił, aby Izrael znalazł się w niewoli, aby został upokorzony. Zanim świątynia zbudowana przez Salomona została zburzona, to Bóg objawił/pokazał niektórym swoim ludziom jej dalsze losy [zapewnie chodzi o proroków - przyp. wł.]. Owa babilońska niewola również została im pokazana/objawiona. Te osoby, tuż przed zniszczeniem świątyni, usunęły Arkę Przymierza ze świątyni i schowały ją w jakiejś jaskini, gdzie miała pozostać w ukryciu przed narodem izraelskim, z uwagi na ich grzechy i nigdy więcej już do niego nie miała powrócić. [Teoria brzmi nieco na fantastyczno-naukową, nie wiem, czy znajduje jakiekolwiek poparcie w Biblii, potraktujmy to jako osobistą opinię Tolhursta, jako jedną z opcji.]

Ta skrzynia w dalszym ciągu pozostaje w ukryciu. Od tamtej pory nigdy, aż do tej chwili, nie została odnaleziona. To jest bardzo ciekawe. (...)

Znalazłem w Księgach Machabejskich zapisek odnoszący się do tego tematu. Księgi Machabejskie należą do ksiąg apokryficznych [zwanych też deuterokanonicznych]. Są to księgi, które znajdują się w Biblii w wydaniu katolickim [i tam są nazywane deuterokanonicznymi, czyli wtórno-kanonicznymi, w znaczeniu: pierwotnie nie natchnione, ale później uznane za natchnione], ale nie w Biblii w wydaniu protestanckim, gdzie uznawane są za księgi nienatchnione [znaczy się: zupełnie zwykłe, jak zwykła książka, zwykły dokument, zwykła gazeta]. Księgi Machabejskie, niezależnie od swojego braku natchnienia, są jednak księgami historycznymi. Napisane one zostały przez Żydów żyjących pomiędzy Starym i Nowym Testamentem. Tutaj, w 2 Ks. Machabejskiej 2,4-8: (4) W dokumentach tych było też napisane, że prorok otrzymał od Boga polecenie, zgodnie z którym Żydzi mieli posiadać zawsze namiot i arkę Bożą. Prorok ów wstąpił też podobno na tę samą górę, na której był kiedyś Mojżesz i z której oglądał obiecane przez Boga dziedzictwo. (5) Otóż na górze tej znalazł Jeremiasz jaskinię, wielką jak dom. Umieścił tam namiot, arkę i ołtarz kadzenia. Potem wejście do jaskini zasypał kamieniami. (6) Kilku z jego ludzi później próbowało tam dotrzeć, żeby zaznaczyć drogę, ale jaskini już nie odnaleźli. (7) Gdy dowiedział się o tym Jeremiasz, skarcił ich, mówiąc: Miejsce to ma pozostać nieznane, dopóki Bóg ponownie nie zgromadzi całego swojego ludu i nie okaże mu swojego miłosierdzia. (8) I wtedy sam Pan ujawni to wszystko. Ukaże się też chwała Pańska i obłok, tak jak to było za dni Mojżesza oraz wtedy, kiedy Salomon modlił się, aby miejsce owo zostało poświęcone (BR).

Zadzwoniłem do pewnego rabina w Sydney, żeby poprosić o pomoc w dowiedzeniu się, co stało się z Arką. Chciałem wiedzieć, czy kiedykolwiek Arka została przywrócona świątyni. Wówczas ów rabin zwrócił moją uwagę na pewną księgę, napisaną przez żydowskiego historyka, Józefa. Żył on w czasach, gdy żydowska świątynia została zniszczona, w roku 70 po Ch. Napisał on książkę pt. "Wojny żydowskie" (jest dostępna w sprzedaży). Tam, na stronie 434, opisał on historię o tym, jak w roku 73 przed Chr. rzymski generał Pompey* zaatakował Jerozolimę. Opisane zostało na przykład, jak Pompey przedarł się przez mury miasta do Jerozolimy, i to, jak kapłani zabarykadowali się w świątyni i pozamykali wszystkie wejścia, a Pompey - pomimo barykady - wdarł się do środka. Tutaj opisane jest to, co Pompey zobaczył wewnątrz świątyni. Przeczytam to: Miejsce Najświętsze, którego dotychczas nikt nie widział, zostało otwarte, a pogańscy obcokrajowcy zyskali dostęp do niego. Pompey i jego żołnierze wdarli się do środka, tam, gdzie wchodzić nie mógł nikt poza Kapłanem Najwyższym, raz w roku.

Gdzie więc wszedł Pompey ze swoimi żołnierzami? Do samego wnętrza świątyni. Do Miejsca Najświętszego. Do miejsca, w którym powinna znajdować się Arka. Tam zobaczył, co faktycznie znajdowało się wewnątrz: świecznik z wieloma ramionami, stoły służące do wykładania chleba, naczynia i kadzielnicę. Wszystko wykonane było ze złota. Najwidoczniej kapłani zanieśli tam wszystko, co najcenniejsze, razem z dużą ilością kadzidła, które również się tam znajdowało, oraz około dwóch tysięcy złotych talentów. To wszystko. Żadnej arki.

Józef pisze tutaj, że Pompey nie zabrał stamtąd tego bogactwa. Wybrał jedynie Hurukamasa, który miał od teraz być najwyższym kapłanem i nakazał mu oczyścić świątynię i kontynuować zwykłe rytuały.

Mniej więcej 130 lat później, kiedy Tytus zniszczył miasto ostatecznie, świecznik znajdował się tam w dalszym ciągu. Wiemy o tym, ponieważ kiedy Tytus powrócił do Rzymu, to zbudował on Łuk Zwycięstwa, który stoi tam do dzisiaj. Na tym łuku znajduje się coś w rodzaju rzeźby lub ryciny w kamieniu, która pokazuje Tytusa żołnierzy, wynoszących siedmioramienny świecznik. Nie było już tam jednak Arki Przymierza.

* - Więcej o gen. Pompey: https://en.wikipedia.org/wiki/Pompey. Wg źródła wikipedii opisywane powyżej wydarzenie miało miejsce w latach 66-65 przed Ch. 







sobota, 10 września 2016

Historia świątyni Boga, 2. - Świątynia bez Arki

A. Tolhurst
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/
10.35-16.45

Świątynia Salomona znana była na całym świecie jako coś wspaniałego. Znajdowało się tam mnóstwo złota, srebra, różnorakich dekoracji etc. - jednym słowem: mnóstwo bogactwa. 

Zwróćcie teraz uwagę na 1 Król. 8,6.10-11: Kapłani zanieśli arkę Bożą do świątyni Jahwe, do Świętego Świętych*, i ustawili ją pod skrzydłami cherubów. (...) Kiedy kapłani wychodzili z Miejsca Świętego**, obłok wypełnił całą świątynię Jahwe. Z powodu tego obłoku kapłani nie mogli zostać wewnątrz, żeby pełnić swoją służbę. Chwała Boża wypełniała bowiem całą świątynię Jahwe (BR).

W czasie poświęcania świątyni, która została zbudowana przez Salomona, Bóg znowu uświęcił to miejsce swoją obecnością. Tutaj Biblia mówi, że kiedy kapłani przynieśli Arkę Przymierza i umieścili ją w Miejscu Najświętszym, chwała/wzniosłość Boga ponownie wypełniła świątynię. Było tam tak jasno, że kapłani nie mogli tam pozostać, by przeprowadzić resztę obrzędów, musieli się wycofać. 

Chciałbym, abyśmy teraz przeskoczyli teraz nieco pewną przestrzeń czasową i wyszli poza te wydarzenia. Pamiętajcie, że w czasie, gdy Izrael odszedł od Boga, Nebukadnezar pojmał ich w niewolę i zniszczył Jerozolimę. Zabrał też do Babilonu wszystkie bogactwa, które znajdowały się w świątyni. Ta wspaniała świątynia, którą zbudował Salomon, przez kolejnych siedemdziesiąt lat spoczywała w ruinach. Dopiero gdy skończyła się niewola, po powrocie do Jerozolimy, świątynia została odbudowana. Miało to miejsce za króla Zorobabela, mniej więcej około roku 500 p. Ch. 

Teraz proszę o uwagę: nigdzie w Biblii nie jest napisane, że świątynia odbudowana przez Zorobabela została uświęcona obecnością Boga, Jego chwałą/wspaniałością. Biblia mówi, że starzy kapłani, którzy pamiętali dawną świątynię, tylko płakali (zob. Ezdrasz 3). Okazuje się, że nie było tam obecności Boga. Zaintrygowało mnie do tego stopnia, że zacząłem studiować tę sprawę, aby dowiedzieć się, dlaczego. (...)

Otóż druga świątynia nie była tak pełna wspaniałości, jak ta pierwsza. Nie była też uświetniona obecnością Boga. Nie było objawienia mocy Boga, tak jak to miało miejsce w przypadku pierwszej świątyni, nie było również objawienia chwały/wspaniałości Boga, tak jak to miało miejsce w przypadku tej drugiej. Nie zstąpił też ogień z nieba, aby strawić ofiarę, jak to miało miejsce wcześniej. Pomiędzy cherubinami w Miejscu Najświętszym nie mieszkała już chwała Boga, owa Szekina. Dlaczego?

Bo nie było w tej świątyni ani Arki Przymierza, ani ubłagalni, ani owych kamiennych tablic. 

Tak jest! Przyczyną, dlaczego nie było tam Szekiny, jest to, że nie było tam ani Arki, ani ubłagalni, ani Szekiny! Bóg zdecydował nie uświetnić swoją obecnością tej częściowo odbudowanej świątyni. 

[Co nie oznacza, że ta świątynia była gorsza, czy relacje Boga z Izraelem były gorsze. Nie. Gdy wczytać się w ciąg dalszy tej historii, to Bóg chronił budowę tej świątyni, tak że perscy urzędnicy nie mogli jej zatrzymać, a gdy budowa została ukończona, podczas otwarcia świątyni i zaraz potem pierwszej od czasów wygnania Paschy - Bóg napełnił ich radością (Ezdr. 6,22). - przyp. wł.] 

* - "Święte Świętych" to synonim nazwy "Miejsce Najświętsze", najbardziej wewnętrznego pomieszczenia świątyni. W porównaniu - coś jak kuchnia w mieszkaniu, gdzie skupia się większość czynności podtrzymujących życie domowe. 
** - "Miejsce Święte" - nieco bardziej zewnętrza "warstwa" świątyni, coś jak reszta mieszkania przyległa do kuchni. Miejsce, gdzie palono kadzidło, kładziono chleb etc. Dla dalszego porównania: dziedziniec świątyni był jak podwórko podczas letniego przyjęcia urodzinowego - gdzie można było zgromadzić wielu gości, a wszystkie kwiaty i prezenty przynoszone przez nich są składane w którymś z pokojów ("jak Miejsce Święte"). 







sobota, 3 września 2016

Historia świątyni Boga, 1. - Namiot postawiony przez Mojżesza

A. Tolhurst
oryg. "Dzieje świątyni Boga"
ścieżka audio: http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/
00.01-10.34

Gdy Bóg powiedział Mojżeszowi, w dalekiej przeszłości, aby ten zbudował przybytek/namiot dla Niego, Boga planem było uświęcić ten szczególny budynek/miejsce swoją obecnością. [Namiot ten miał się stać pierwowzorem świątyni izraelskiej - przyp. wł.]. W Księdze Wyjścia 25,8 można przeczytać słowa, które Bóg wypowiedział do Mojżesza: Wystaw mi zatem Przybytek, a zamieszkam wśród was. Gdy więc Mojżesz zaczął budować tę świątynię, Bóg dał Mojżeszowi szczegółowe instrukcje, w jaki sposób miało być wszystko wybudowane. Podane zostały wszystkie wymiary, wyposażenie, dekoracje, a także poszczególne meble/wyposażenie, które miało znajdować się w miejscu Świętym, a także te, które miały znaleźć się w Najświętszym.


Plan namiotu-świątyni

Ciekawe jest to, że w tym samym rozdziale, od wiersza 10 aż po 22, gdzie Bóg podał Mojżeszowi wszystkie te instrukcje, Bóg powiedział Mojżeszowi również, aby zbudował Arkę Przymierza, która miała być wyposażeniem szczególnym, znajdującym się w Miejscu Najświętszym. A jej szczegóły znajdują się Biblii. Powiedziane tam jest, że ta drewniana skrzynia miała być pokryta złotem, a na jej pokrywie miały znajdować się dwie złote figury cherubinów. W środku miały znajdować się owe dwie kamienne tablice, z napisanymi na nich przykazaniami Boga, Jego własnym palcem. Pokrywa tej skrzyni miała być wykonana ze szczerego złota i miała zostać nazwana "ubłagalnią". Na tą Ubłagalnią, pomiędzy dwoma postaciami cherubinów, miała się ukazać obecność Boga, obecność Jego chwały: Szekina.

[Słowo "szekina" oznacza z hebrajskiego "mieszkać", używane było jako określenie obecności Boga w jakimś miejscu. Cytat z Wikipedii: Szekina dosłownie oznacza przebywanie, czyli obecność Boga, a bardziej precyzyjnie: obecność Bożej Świętości w jakimś miejscu, człowieku lub w określonym czasie. Gdy jest mowa, że Bóg przejawia się w jakimś konkretnym miejscu lub sytuacji, oznacza to, że w takiej sytuacji lub czasie człowiek może mieć poczuciem wyjątkowe, jakby dodatkowe poczucie obecności Boga*. W świątyni Szekiną było samoistne światło pomiędzy cherubinami: w namiocie Mojżesza był to słup ognia**. - dop. wł.] Ta chwała Boża [Szekina] mogła być zaobserwowana z zewnątrz tego przybytku/namiotu, widoczna w nocy jako słup ognia i jako chmura w dzień.


Ilustracja namiotu-świątyni Mojżesza

Arka Przymierza, o której mówimy, miała być punktem centralnym całej służby w świątyni. Bo chociaż słusznym jest to, że ofiary zwierząt też były ważne i konieczne to było po to, żeby całe te rytuały reprezentowały to, co miały reprezentować, ale to właśnie tych dziesięć przykazań Boga, umieszczonych w Arce Przymierza, uczyniły cały ten system ofiarny koniecznością. Bo dopiero, gdy ludzie stali się nieposłuszni i łamali to prawo Boga, to stawali się grzesznikami i potrzebne im było przebaczenie. [Jakkolwiek dziwnie to brzmi, że zabijanie zwierząt w świątyni było konieczne do przebaczenia grzechów - nie były to byle jakie zwierzęta, ale zawsze baranek, ewentualnie parę innych, określonych przez Boga gatunków, jeśli kogoś nie stać było na kupienie baranka w celu zabicia go. W prostych krótkich słowach chodziło o to, że Bóg opracował pewien obraz, by za pomocą określonego rytuału, określonych czynności, dać ludziom wyobrażenie tego, na co czekają. I tak ów zabijany baranek miał być przykładem Jezusa, a jego zabijanie - pokazaniem tego, że Jezus będzie musiał umrzeć, by stało się zadość słowom Boga, które wypowiedział do Adama, że karą za śmierć jest grzech - stąd Jezus umarł, a swoją śmiercią obdzielił nas wszystkich, w sensie: przyjął tę karę za nas po to, byśmy my nie potrzebowali umierać, pomimo naszych grzechów. Tak więc Jezus umarł śmiercią wielu miliardów ludzi jednocześnie.]

Tak więc ludzie byli bardzo świadomi obecności tej Skrzyni Przymierza. Była ona punktem centralnym całorocznego obrzędu oczyszczania świątyni z grzechów, którego finał miał miejsce w Dniu Pojednania / Dniu Sądu. Tego dnia, jak czytamy w Ks. Kapłańskiej 16, ta świątynia na ziemi miała być oczyszczana. Biblia mówi, że miało wtedy zostać dokonane ubłaganie za wszystkie grzechy całego narodu. Oczyszczenie było dokonywanie w momencie, gdy Kapłan Najwyższy (Arcykapłan) wchodził do Miejsca Najświętszego, niosąc ze sobą ofiarną krew. Tą krwią skropywał ubłagalnię [pokrywę skrzyni]. Wszystko to jest opisane w Ks. Kapłańskiej 16,15-16:


Arka Przymierza, z dwoma cherubinami/aniołami na ubłagalni/pokrywie. 

Potem zabije kozla przeznaczonego na ofiare przeblagalna za lud, a jego krew zaniesie poza zaslone. Z ta krwia postapi tak, jak z krwia cielca; pokropi nia Plyte Przeblagania i [miejsce] przed nia. W ten sposób dokona przeblagania nad miejscem Swietym za przewinienia synów Izraela, za ich wykroczenia i wszelkie grzechy (BP).

Ten obrzęd był niezwykle ważny i niezwykle święty. I ludzie wiedzieli o tym. Zwróćcie teraz uwagę na to, co zrobił Mojżesz, kiedy budowa jego świątyni była już ukończona. W Ks. Wyjścia 40,34 można przeczytać, że po ukończeniu budowy świątyni, w czasie jej poświęcania, chwała Boga napełniła budynek. Stało się tak, ponieważ Bóg przyszedł, żeby mieszkać pomiędzy Jego ludem. Chwała ta była tak jasna, że Mojżesz nie mógł tam przebywać.

Faktem jest, że Bóg był zadowolony z tego, co Mojżesz wykonał i poświęcił tę nowo wybudowaną świątynię swoją obecnością. Uczyniwszy to Bóg podkreślił wagę służby, która miała się tam odbywać.

Przez lata świątynia działała: składano ofiary, palono kadzidło, a każdego roku świątynię oczyszczano.

Ważne jest to, że kiedy po latach naród izraelski w końcu dotarł do Ziemi Obiecanej, do Kanaanu, i wybrano już króla, który miał im przewodzić, a kolejnym królem został Dawid, to zadecydował on, że Bóg powinien mieć bardziej dostojne miejsce do zamieszkania, niż ten namiot, z którym wędrowano przez pustynię. Rozpoczął on więc przygotowywać budowę. Po jego śmierci to jego syn, Salomon, dokończył tę pracę.

* - Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Szekina
** - Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przybytek_Mojżeszowy
Źródło rysunku "Plan namiotu-świątyni": https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Przybytek_Mojżeszowy.png
Źródło rysunku "Ilustracja namiotu-świątyni": https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Holman_The_Tabernacle.jpg

[dalej - ŚWIĄTYNIA BEZ ARKI]






sobota, 23 lipca 2016

Siedem metod, aby być zwycięzcą dusz

SIEDEM WYPRÓBOWANYCH METOD, ABY BYĆ ZWYCIĘZCĄ DUSZ

[przetłumaczone z http://www.biblestudytools.com/bible-study/topical-studies/what-must-i-do-to-be-a-soul-winner-1341190.html z pewnymi modyfikacjami zawierającymi - moim zdaniem - lepsze rozwiązania lub lepsze sformułowania]

Jezus powiedział do swoich uczniów: Podążajcie za mną, a ja uczynię was rybakami ludzi (Mat. 4,19). Konkluzją tutaj jest to, że jeśli naprawdę idziemy śladami Jezusa, będziemy łowiącymi zwycięzcami dusz. Ostatnimi słowami Jezusa było: Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody (Mat. 28,19). Chrześcijanie w Nowym Testamencie szli wszędzie, głosząc Słowo.

Jak więc ty i ja możemy być Jego efektywnymi naocznymi świadkami?

1. Poproś Boga o to, by dał Ci jakieś ewangeliczne przesłanie, jakieś Twoje własne motto, które mógłbyś przekazywać innym. Poproś Go, żeby pomógł ci zobaczyć świat takimi oczyma, jakimi On go widzi, i żeby położyć na Twoim sercu garść ludzi, za któryś mógłbyś się szczerze modlić. Potem módl się za nich każdego dnia. Trzymaj się tej listy i módl się o możliwość zdobycia tych dusz dla Jezusa.

2. Żyj zgodnie z chrześcijańskim trybem życia. Nie tylko przed tymi ludźmi, ale w ogóle, w twoich myślach, w twoim sercu. Jezus powiedział: Wy jesteście światłem tego świata... Tak niech zajaśnieje to wasze światło wobec ludzi, aby zobaczyli wasze dobre czyny i chwalili waszego Ojca w niebie (Mat. 5,14.16 PD). Żyjmy życiem odpowiednim dla uczciwej i autentycznej wiary. Wtedy, gdy inni nienawidzą innych - my musimy znaleźć wyrozumiałość, by ich kochać/miłować. I wybaczać, gdy inni chowają jakieś urazy. Musimy trwać w zaufaniu, gdy inni panikują. Musimy być szczerzy, gdy wszyscy inni dookoła manipulują faktami w imię dyplomacji czy osiągnięcia lepszego PR, lepszego wrażenia. Nie dlatego, żebyśmy mieli być perfekcyjni, bo tylko Jezus potrafił takim być, ale po to, by ciągle polepszać nasze standardy, wzrastać, czyniąc nasze chrześcijańskie życie dojrzałym, co inni mogliby dostrzec i wytworzyć w nich szacunek.

3. Buduj pomosty pomiędzy tobą a innymi. Kiedy już Bóg pokaże ci tych, którzy potrzebują Jezusa, próbuj budować relacje z nimi. Pamiętasz, jak Jezus przyszedł do domu Zacheusza, gdzie zebrało się wielu grzeszników? Podczas gdy my sami musimy być ostrożni w stawianiu nas samych w sytuacjach czy otoczeniu, które ściągnęłyby nas w dół, zdołowały, podobnie ostrożni musimy być w utrzymywaniu więzi z tymi osobami. Możliwe, że Jezus umieścił cię w twoim obecnym miejscu pracy czy szkole, aby zdobyć kogoś, kogo nie mógłby zdobyć używając kogoś innego?

4. Nauczaj Ewangelii. Naucz się poniższych wersetów biblijnych na pamięć i naucz się wymawiać je w naturalny sposób do tego stopnia, aż będziesz czuł się komfortowo wymawiając poniższe słowa do tych, którzy potrzebują Chrystusa:
Rzym. 3,23: Wszyscy bowiem zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga (PD); Bo wszyscy zawinili, więc czują brak chwały Boga (NBG).
Rzym. 6,23: Zapłatą za grzech jest śmierć, natomiast darem łaski od Boga jest życie wieczne w Jezusie Pomazańcu, naszym Panu (PD).
Rzym. 5,8: Bóg natomiast okazal milosc swoja wobec nas przez to, ze Chrystus umarl za nas wtedy, gdy my bylismy jeszcze grzesznikami (BP).
Rzym. 10,9.10.13: Gdyż jeśli wyznasz przez usta swoje Pana Jezusa / jeśli przyznasz się twoimi ustami do Pana Jezusa, i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg Go wzbudził z martwych - będziesz zbawiony/uratowany. Bo sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu. Bo każdy, kto wołałby imię Pana, będzie zbawiony/uratowany (PD).
1 Jana 5,1: Każdy, kto wierzy, że Jezus jest pomazańcem, jest zrodzony z Boga; każdy też, kto miłuje Tego, który zrodził, miłuje i Tego, który został zrodzony (PD).
1 Jana 5,13: To napisałem wam, wierzącym w imię Syna Bożego, żebyście wiedzieli, że macie życie wieczne i abyście nadal wierzyli w Jego imię (PD).

5. Wyczekuj okazji, żeby dzielić się Słowem Chrystusa. Piotr powiedział: Pana Boga natomiast uznawajcie za świętość w sercach waszych, z łagodnością i bojaźnią/szacunkiem gotowi do obrony/wytłumaczenia każdemu domagającemu się od was słowa/uzasadnienia (1 Piotr 3,15 PD).

6. Jeśli ta właściwa okazja nie przychodzi w sposób naturalny, stwórz ją sam. Czasami czekamy zbyt długo, wyczekując właściwego czasu, żeby zaprosić kogoś do kościoła albo podzielić się z nim ewangelią. Często przychodzi punkt, kiedy my sami - pełni modlitwy - musimy zapoczątkować temat i dać z siebie najlepsze, żeby wywrzeć na nich wrażenie, że potrzebują Jezusa. [Osobiście nie do końca się z tym zgadzam. To "Bóg daje pragnienie i wykonanie", Bóg też powoduje, że ludzie mają przygotowane serca i umysły na ewangelie. Bez tych moich przygód, które spowodowały, że zacząłem wierzyć, że ktoś tam w górze się mną opiekuje - nie zainteresowałbym się w ogóle duchowymi tematami - to były pierwsze kroki, którymi Bóg przygotował mnie na przyjęcie ewangelii. Tak samo ma każdy człowiek - w jego życiu wpierw dzieje się coś, co sprawia, że ma okazję zacząć wierzyć. I do takich ludzi kieruje nas Bóg. Bez tego przygotowania my sami możemy sobie tylko strzępić język. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądała praca Jezusa - uzdrowił na przykład dziesięciu trędowatych, ale tylko jeden z nich zainteresowany był spotkaniem z Jezusem, żeby Mu podziękować. - przyp. wł.]

7. Zestaw te rezultaty z Bogiem. Jesteśmy odpowiedzialni za dzielenie się ewangelią, ale tylko Bóg może odmienić duszę. Kiedy już zrobiłeś najlepsze, co mogłeś, pozwól Jemu zrobić resztę. A jeśli kiedykolwiek poczujesz, że coś ci nie wyszło, pomyśl o uczniach Jezusa - byli niesforni, beznadziejni, niewiele rozumieli, ograniczeni swoim sposobem myślenia, w którym byli wychowani. Tymczasem to oni spowodowali rozprzestrzenienie się ewangelii.







niedziela, 5 czerwca 2016

Co zrobić, gdy Bóg jest cicho

Ron Edmonson
pastor Kościoła Baptystów "Emanuel" w Lexington, Kentucky, USA
http://www.biblestudytools.com/blogs/ron-edmondson/7-suggestions-when-god-is-silent.html

Eliasz był użyty przez Boga, aby z powodu popełnionych przez ludzi grzechów przez ponad trzy lata powstrzymywać deszcz. Jako kaznodzieja nie był oczywiście lubiany czy pożądany. Mogę sobie wyobrazić stres, który przeżywał podczas tego czasu.

Jest coś w sytuacji Eliasza, co mnie uderza: Kiedy upłynął długi czas, mianowicie trzeciego roku, doszło do Eliasza słowo WIEKUISTEGO, głosząc: Idź, pokaż się Ahabowi, a spuszczę deszcz na powierzchnię ziemi (1 Królów 18,1 NBG). Według kilku ustępów w Nowym Testamencie, owe "kiedy upłynął długi czas", oznaczało właściwie trzy i pół roku. Najwyraźniej przez te trzy i pół roku ludzie kontynuowali swoje złe nawyki (grzechy), Eliasz trwał jako wierzący w Boga, podczas gdy Bóg nie powiedział ani słowa. Bóg, podczas całego tego czasu, najwyraźniej był nieaktywny. Milczący. Nawet dla swojego wielkiego sługi/pracownika, Eliasza.

Czy kiedykolwiek byłeś w takiej sytuacji? Czy kiedykolwiek w twoim życiu cisza od Boga była tak upiorna?

Wyobraź sobie, że miałeś już życie pełne wiary. Służyłeś. Bóg używał ciebie. Byłeś w stałej komunikacji z Nim. Aż nagle - wszystko zamilkło. Musisz czekać.

Separacja musiała wyglądać na nie do zniesienia. Eliasz nie był lubiany ani popularny. Odrzucony przez ludzi, a Ten Jedyny, któremu ufał, najwidoczniej nie był dostępny.

Bóg mógłby wkrótce za pomocą Eliasza uczynić jakiś cud. Cud, którego nawet nie mógłby sobie wyobrazić. Może nie jakiś ręcznie robiony majstersztyk, ale w tym czasie jedyne, co Eliasz mógł zrobić, to czekać.

Jeśli byłeś naśladowcą Jezusa już bardzo długo, zapewnie miałeś okresy, gdy wyglądało, że Bóg był gdzieś w nicości, niemożliwy do znalezienia. Często nazywamy to okresami duchowej suchoty. Ja sam nazywam to czasami byciem duchowym funkiem.

Co możemy zrobić podczas takiego czasu ciszy, zanim będą się działy przez nas cuda Boga?

Jeśli jesteś taki jak ja, możesz już sobie wyobrażać, jak cieszyć się cudem. Nie potrzebujesz przy tym jakiejś szczególnej pomocy. Duża część życia polega na wymyślaniu sobie tego, co człowiek ma robić podczas takich okresów ciszy, podczas tych lat, gdy wygląda na to, że cudów nie ma.

Co robić podczas tych okresów duchowej suchoty, kiedy nie możemy dość wyraźnie usłyszeć głosu Boga?

Tutaj przedstawiam siedem sugestii na ten czas:

Nie ignoruj ciszy - niektóre z największych ruchów w moim życiu Bóg zrobił zaraz po okresach duchowej suchoty, gdy to wyglądało na to, że Bóg nie robił z moim życiem kompletnie nic. Pozostań blisko przy Bogu i wyglądaj Go, patrz za Nim, żeby na Tobie mogła być pokazana Boga moc. W odpowiednim czasie On TO zrobi.

Skonfrontuj znane ci grzechy w twoim życiu - nie to było problemem ciszy w życiu Eliasza, było jednak problemem w życiu jemu współczesnych Izraelitów, że gonili oni za innymi "bogami" i przeżywali swoje życia w totalnym nieposłuszeństwie wobec Boga. To nie grzech może być powodem, że teraz nie czujesz się blisko Boga [Z tym się akurat nie zgodzę. Grzech, czyli coś, o czym wiemy, że nie jest to zgodne z wolą Boga, zawsze będzie wpływać na to, że będziemy się od Niego oddalać, będziemy się próbować chować. Nie można jednocześnie robić coś wbrew woli tej osoby i być blisko niego/jej, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu duchowym czy psychicznym. - przyp. wł.], ale jeśli wiesz o jakimś grzeszku w twoim życiu, to będzie to wpływać na twoją intymność z Bogiem.

Powróć do miejsc, które znasz - idź z powrotem do podstaw wiary, które cię uratowały, które sprawiły, że zacząłeś wierzyć. Będziesz to robił ze sto razy w twoim życiu i za każdym razem będziesz przypominał sobie, dlaczego uwierzyłeś w Niego, co sprawiło, że zobaczyłeś znaki od Boga i uwierzyłeś w Jego obietnice. Bóg trzyma kontrolę nad wszystkim. Naprawdę to robi, nawet jeśli wygląda na to, że nigdzie Go nie ma.

Zdecyduj, wybierz stronę - nie możesz podążać za Bogiem i za modą świata jednocześnie. Zaś gdyby nie podobało się wam służyć WIEKUISTEMU / A jeźli się wam zda źle służyć Panu - dziś postanówcie, komu chcecie służyć; czy bóstwom, którym służyli wasi ojcowie po drugiej stronie rzeki, czy też bóstwom Emorejczyków, w których kraju się osiedliliście? Zaś ja i mój dom będziemy służyć WIEKUISTEMU (Joz. 24,15 NBG+BG). Coś się zdarza w życiu: często jakiś grzech, bycie zajętym, znużenie, albo jakaś tragedia... Ale jeśli jesteśmy normalni, to mamy również okresy, gdy wyrastamy na "niezależnych" od naszej bliskiej relacji z Bogiem. Bóg się nigdzie nie wyprowadza, ale jeśli coś się zmieniło w twoim posłuszeństwie do Boga, to na sto procent wracaj z powrotem na tę właściwą stronę.

Ufaj więcej. Nie mniej. Czas ciszy może być wypełniony strachem, ale - ironicznie - ten czas wymaga jeszcze więcej wiary. Ten czas przychodzi na nasze duchowe życie, gdy nasz entuzjazm nie jest tak realny jak wtedy, gdy zaczęliśmy chodzić z Bogiem. Czas ciszy to nie jest objaw odejścia od Boga, to może być czas, gdy Bóg używa czasu, aby dokonać czegoś większego, niż nawet mógłbyś sobie wyobrazić. Cokolwiek nadejdzie - teraz potrzebujesz ufać jeszcze więcej.

Słuchaj i obserwuj uważnie. Pewnego dnia Bóg zaznajomi cię ze swoimi planami. Nie przegap tego. On może przyjść do ciebie osobiście, albo poprzez Jego Słowo, albo nadarzające się okoliczności, albo używając jakiejś innej osoby. Musisz pamiętać, że Bóg może się przemieszczać, może działać w bardzo rozmaity sposób.

Bądź gotowy przyjąć to, co nadchodzi. Pewnego dnia Bóg przełamie tę ciszę. A kiedy On to zrobi, to będzie to dobre. Jeśli będziesz żył przygnębiony swoimi przykrościami, będziesz mniej przygotowany, aby przyjąć te dobre rzeczy od Niego. Nie ze względu na okoliczności, ale ze względu na twoją wiarę - ubierz się w radość, jako ten, który czeka na czas, gdy po tym czasie ciszy Bóg mu pobłogosławi.