niedziela, 15 grudnia 2019

Łukasz 24.3. - Spotkanie z Jezusem po zmartwychwstaniu

Gdy im to wszystko opowiadali, stanął sam Jezus pośrodku pomiędzy nimi i odezwał się do nich:
- Pokój wam.
Ci natomiast przerazili się i w strachu pomyśleli, że zobaczyli ducha. Ale On zapytał ich:
- Dlaczegoście się tak przestraszyli i dlaczego takie wewnętrzne konflikty macie w sercach? Popatrzcie na moje ręce i stopy, że to ja jestem. Dotknijcie mnie i stwierdźcie sami: żaden duch nie ma mięśni czy kości, tak jak widzicie, że ja mam.
Powiedziawszy to, pokazał im ręce i stopy. A gdy jeszcze nie dowierzali mu z tej radości i zdumienia, zapytał ich:
- Macie tutaj coś do jedzenia?
Wtedy dali Mu kawałek pieczonej ryby i plaster miodu. A On wziął to i zjadł na ich oczach. Następnie powiedział do nich:
- Sam powiedziałem wam, jeszcze będąc z wami, że musi wypełnić się wszystko, co zostało o mnie napisane w księgach Mojżesza, proroków i Psalmach. - I otworzył wtedy ich umysły, tak że mogli zrozumieć wszystkie te Pisma. Powiedział też dalej:
- Tak jest tutaj napisane, że Pomazaniec musiał przejść te cierpienia, i trzeciego dnia zmartwychwstać, a historia o nim ma zostać rozgłoszona ku zmianie myślenia i wyzwolenia od grzechów wszystkich narodów, począwszy od Jeruzalem. Wy tutaj jesteście naocznymi świadkami tych wydarzeń. Ja wysyłam do was tę obietnicę mojego Ojca, a wy pozostańcie w tym mieście, w Jeruzalem, do czas aż zostaniecie odziani w moc z wysokości.

Potem poprowadził ich poza miasto, ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A gdy jeszcze to robił, rozstawał się z nimi powoli i zaczął być unoszony do nieba. A oni, pokłoniwszy Mu się, wrócili do Jeruzalem z radością w sercach. Tam udali się do świątyni i przebywali tam, wielbiąc i chwaląc Boga.

na podstawie: Łuk. 24,36-53

KONIEC TEJ SERII






niedziela, 8 grudnia 2019

Łukasz 24.2. - Spotkanie w drodze do Emaus

Dwóch innych uczniów szło tego samego dnia do wioski Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów (ok. jedenaście km) od Jeruzalem, rozmawiając po drodze o tych wszystkich ostatnich wydarzeniach. Zdarzyło się podczas ich dyskusji, że sam Jezus zbliżył się do nich i zaczął z nimi iść, jednak ich wzrok został powstrzymany tak, że nie mogli Go rozpoznać. I zapytał ich:
- O czym to tak dyskutujecie idąc i dlaczego jesteście tacy markotni?
Wtedy jeden z nich, Kleopas, odpowiedział Mu:
- Ty sam przebywasz w Jerozolimie, a nie masz pojęcia o tym, co tu się działo w ostatnich dniach?
- Co takiego?
Oni wtedy opowiedzieli Mu o Jezusie z Nazaretu, proroku potężnym w czynie i słowie, zarówno przed Bogiem jak i przed całym ludem, i o tym, jak arcykapłani i przywódcy narodu wydali Go na wyrok śmierci i ukrzyżowali.
- Mieliśmy nadzieję, że to ten, który przyszedł wybawić naród izraelski, ale dzisiaj jest już trzeci dzień, odkąd to wszystko się stało. Pewne kobiety, które wcześnie rano były przy grobowcu, zaskoczyły nas, ponieważ nie znalazły Jego ciała i przyszły i opowiedziały o tym, i o tym też, że widziały dwa anioły, które powiedziały im, że On żyje. Wtedy kilku z nas też poszło do tego grobowca i zastali wszystko tak, jak te kobiety to opisały, Jego jednak nie zobaczyli.
Wtedy On odpowiedział im:
- O wy nierozumni i zbyt oporni, żeby uwierzyć w te wszystkie rzeczy, które wam opowiedzieli prorocy. Czyż nie miał Pomazaniec wycierpieć to wszystko, żeby osiągnąć swoją chwałę? - i począwszy od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wyłożył im wszystko, co o Nim samym było w Pismach napisane.

I tak zbliżyli się do miasteczka, do którego podążali, ale po Nim było widać, że ma zamiar iść dalej. Namówili Go jednak, żeby został z nimi, skoro wieczór się już zbliżał, a On posłuchał ich. A później zdarzyło się tak, że gdy już siedział razem z nimi przy stole, wziął chleb, pobłogosławił go i rozdzielił pomiędzy nich. Wtedy ich oczy otworzyły się i poznali Go, lecz On stał się dla nich niewidzialny. Powiedzieli wtedy do siebie nawzajem:
- Czyż nasze serca nie płonęły, gdy mówił do nas po drodze i gdy otwierał nam oczy na Pisma?
Podniósłszy się więc, wrócili od razu do Jerozolimy, spotkali tam zgromadzonych Tych Jedenastu i innych z nimi, którzy powiedzieli im, że Pan naprawdę został wzbudzony i ukazał się Szymonowi. Ci natomiast opowiedzieli im wszystko, co przydarzyło się im w drodze i o tym, jak Go rozpoznali podczas dzielenia chleba.

na podstawie: Łuk. 24,13-35

[poprzednio - JEZUS W GROBOWCU]






Czy tylko apostołowie byli "tymi wybranymi"?

I począwszy od Mojżesza i Proroków wyjaśniał im, co było o Nim we wszystkich Pismach. I zbliżyli się do miasteczka, do którego zdążali, a On udał, że idzie dalej. Ale Go uprosili: Zostań z nami, bo ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. I wszedł, aby zostać z nimi. (...) I w tej samej chwili powrócili do Jeruzalem. Tam znaleźli Jedenastu zebranych razem oraz ich towarzyszy (...)
Łuk. 24,27-29.33 BP

To są fragmenty historii o dwóch uczniach, którzy szli z Jerozolimy do Emaus. Dyskutując o wydarzeniach ostatnich dni, wyrażając wobec napotkanego obcego przybysza swoje zawiedzione nadzieje odnośnie Jezusa jako wybawiciela Izraelitów spod okupacji, dostali od niego lekcję, przegląd poprzez wszystkie informacje zawarte w pismach proroków, które wskazywały na to, że Jezus musiał umrzeć, i to jako bandyta, jako kryminalista, żeby tym bardziej pokazała się Jego moc w momencie zmartwychwstania. Zrozumiawszy, że ów obcy przybysz, z którym rozmawiali, to był Jezus we własnej osobie, wstali i wrócili do Jerozolimy od razu, pomimo nastającego wieczoru i dwugodzinnego marszu z powrotem.

O ich powrocie można przeczytać, że tam znaleźli Jedenastu zgromadzonych razem. Wniosek z tego, że ci dwaj nie byli jednymi z tych pierwotnych dwunastu apostołów, pochodzili oni wśród tych pozostałych uczniów, którzy niejako nie zostali powołani przez Jezusa osobiście (albo brakuje wzmianki o tym w ewangeliach), ale zdecydowali się podążać za Jezusem sami z siebie, ze swojej własnej woli. I to oni, a nie ci jakby "główni uczniowie", zostali poinstruowani o znaczeniu niektórych fragmentów z pism proroków.

Z jednej strony tamtych jedenastu mogłoby to odebrać jako swego rodzaju spoliczkowanie, że dlaczego to nie oni zostali tak objaśnieni (choć zapewnie byli, bo Jezus rozmawiał z nimi sporo razy o tym, tylko pewnie do nich nie dotarło na tamten moment), ale z drugiej strony można tutaj zobaczyć, że Jezus - wybierając kogoś do objaśnienia jakichś rzeczy - niekoniecznie wybiera głównych liderów, niekoniecznie rozmawia tylko i wyłącznie z głównym jakby filarem ruchu, który stworzył. Jezus wybiera każdego, komu tylko na Nim zależy i kto tylko chce te wszystkie rzeczy zrozumieć. To mogą być inne osoby, spoza głównego grona zainteresowanych, to mogą być inne osoby, jak te kobiety, które same o świcie pobiegły do grobowca i zostały objaśnione przez owych dwóch aniołów, albo to może być ktokolwiek. Ktokolwiek, komu tylko zależy.







sobota, 7 grudnia 2019

Kiedy można spotkać Boga

Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. 
Łuk. 24,13-15 BW

Ten fragment wygląda całkiem znajomo. Tego samego dnia, w którym zostało odkryte, że Jezus nie znajduje się w grobowcu, że zmartwychwstał, dwóch uczniów rozmawiało ze sobą o tych wydarzeniach w drodze do innej miejscowości, gdzie było ok. 2 godzin marszu (11 km). A wtedy, gdy dyskutowali o bieżących wydarzeniach, próbując dociec, co właściwie się stało, Jezus pojawił się obok nich i zaczął objaśniać.

A kiedy mnie wzywać i ustawicznie modlić się do mnie będziecie - wysłucham was. Kiedy zaś szukać mnie będziecie, znajdziecie mnie; tak, kiedy będziecie mnie szukać całym sercem, pozwolę się wam odnaleźć - głosi Jahwe. (Jer. 29,12-14 BP)

Taki jest Bóg. Jeśli ktoś żyje własnym życiem, nie interesując się Nim, to Bóg w jego życie nie ingeruje, poza może niektórymi przypadkami, kiedy to decyduje się zaingerować tak czy siak. Bo dlaczego miałby przychodzić do kogoś, skoro dana osoba nie jest Nim zainteresowana? Filozofia Boga mówi, że jeśli czujesz się nieproszonym gościem, to idź gdzieś indziej, gdzie ktoś cię chce (A jeśli w jakimś miejscu nie przyjmą was ani nie będą was słuchać, odejdźcie stamtąd (Mar. 6,11 BP)). Jeśli jednak ktoś szuka Go, zastanawia się nad Nim, chce Go poznać - Bóg daje się poznać.

Mało tego - kiedy ktoś szuka Boga tak mocno, że pragnie Go całym sercem - Bóg nie tylko daje się poznać, ale też troszczy się o taką osobę:

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. (Mat. 6,25-29 BT)

Nie daje może jakichś kokosów, mało kto będzie tak bogaty jak Salomon, ale tak jak owe ptaki, które zawsze znajdują jakieś pożywienie - nikt głodny nie będzie. Wystarczy zaakceptować Go jako Boga, zaakceptować Jego plan na życie, chcieć Go spotkać i stać się Jego przyjacielem.









niedziela, 1 grudnia 2019

Łukasz 24.1. - Jezus w grobowcu

Pewien człowiek, Józef, członek Rady, człowiek dobry i sprawiedliwy, pochodzący z judejskiego miasta Arymatei, oczekujący Królestwa Boga, nie zgadzający się z postanowieniami i postępowaniem Rady, przyszedł do Piłata i wyprosił od niego zwłoki Jezusa. Następnie zdjął je, owinął w płótno i położył w grobowcu wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Miało to wszystko miejsce w Dzień Przygotowania, tuż przed sabatem. Towarzyszyły mu też kobiety podążające za Nim od Galilei, które obejrzały dokładnie grób i sposób, w jaki zwłoki zostały złożone. Potem wróciły do siebie i przygotowały rozmaite perfumy i olejki, ale ponieważ właśnie nastał sabat - wpierw odpoczęły.

Pierwszego dnia tygodnia, tuż o brzasku, wraz z innymi kobietami wróciły do grobowca, niosąc przygotowane perfumy. Kamień zasłaniający wejście do niego był jednak odsunięty, a po wejściu do środka nie znalazły żadnego ciała. Ale gdy tak stały niepewne i zaniepokojone, stanęli obok nich dwaj mężczyźni w błyszczących płaszczach. Przestraszone schowały swoje twarze, pochylając się ku ziemi, podczas gdy oni się odezwali:
- Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tutaj, został wzbudzony i podniesiony. Przypomnijcie sobie, jak powiedział wam jeszcze w Galilei, że Syn Człowieka musi być wydany w ręce ludzi grzesznych/złych i zostać ukrzyżowanym, a trzeciego dnia po tym powstać.

Przypomniały sobie te Jego słowa, a po powrocie od grobowca oznajmiły to wszystko Jedenastu Uczniom i wszystkim pozostałym. A były to: Maria Magdalena, Joanna, Maria - matka Jakuba, oraz pozostałe. Uczniowie nie uwierzyli jednak temu, co one im opowiedziały, wydało im się to niedorzeczne, więc Piotr wstał i pobiegł do grobowca, a spojrzawszy w dół, zobaczył tylko złożone płótna, i odszedł stamtąd, zdziwiony tym, co zaszło.

na podstawie: Łuk. 23,50-24,12

[poprzednio - ŚMIERĆ JEZUSA]






sobota, 30 listopada 2019

Łukasz 23.3. - Śmierć Jezusa

Około godziny szóstej (dwunastej w południe) zapadła na całej ziemi ciemność, trwająca aż do dziewiątej (trzeciej po południu). Słońce zostało zaćmione, a zasłona świątyni została przedarta przez środek. Wtedy to Jezus zawołał głośno:
- Ojcze, w twoje ręce powierzam mojego ducha!
Po czym wydał swoje ostatnie tchnienie.

Pewien setnik (rzymski dowódca nad stuosobowym oddziałem żołnierzy), zobaczywszy to, co się stało, oddał chwałę Bogu i powiedział:
- Faktycznie, ten człowiek był sprawiedliwy.
Wszystkie tłumy też, które przybyły, by zobaczyć to "widowisko", widząc to, co się stało, wracały, uderzając się w piersi.

Wszyscy znajomi natomiast stali z daleka, razem z kobietami, które Mu towarzyszyły aż od Galilei, i przyglądali się.

na podstawie: Łuk. 23,44-49

[dalej - JEZUS W GROBOWCU]
[poprzednio - WIESZANIE JEZUSA]






czwartek, 28 listopada 2019

Co znaczy: "oddać chwałę Bogu"

Setnik, gdy zobaczył co się stało, oddał chwałę Bogu i powiedział: Rzeczywiście, ten człowiek był sprawiedliwy.
Łuk. 22,47 PD

Wyrażenie "oddać chwałę Bogu" brzmi abstrakcyjnie. Bo co ono właściwie oznacza? Co ten człowiek właściwie zrobił? Wstał i zaczął śpiewać psalmy, jak w kościele? Podszedł do innej osoby i zaczął opowiadać o tym, jaki Bóg jest? Nie przyszedł przecież do Boga osobiście, żeby Mu uścisnąć rękę i pogratulować.

Słownik Stronga podaje bardzo klarowną definicję tego wyrażenia: "chwalić Boga znaczy dostrzegać lub doceniać wartość Boga za to, kim On naprawdę jest", albo "osobiście uznać Boga razem z Jego prawdziwym charakterem".







niedziela, 24 listopada 2019

Łukasz 23.2. - Wieszanie Jezusa

Gdy Go odprowadzali, pochwycili jakiegoś Szymona, Cyrenejczyka, idącego z pola i nałożyli mu na ramiona krzyż, żeby niósł za Jezusem. Podążało też za Nim mnóstwo ludzi, w tym kobiet bijących się po piersiach i rozpaczających nad Nim. Obróciwszy się ku nim, powiedział im Jezus:
- Córki Jeruzalem, nie płaczcie nade mną, ale nad wami samymi i waszymi dziećmi, ponieważ nadchodzą dni, w których będzie się mówić: "Szczęśliwe te bezpłodne" albo "Szczęśliwe te łona, które nic nie urodziły i piersi, które nic nie karmiły". Wtedy będą też wołać do gór: "Padnijcie na nas!" albo do wzgórz: "Zakryjcie nas!", bo jeśli na zielonym drzewie takie rzeczy będą się działy, to co dopiero na suchym?

Prowadzono też wraz z Nim dwóch innych przestępców, żeby wykonać na nich wyrok śmierci. Kiedy przyszli na miejsce zwane Czaszką, ukrzyżowano Jezusa i tamtych dwóch, jednego po Jego prawej, drugiego po Jego lewej stronie. Jezus przy tym powtarzał:
- Ojcze, odpuść im, bo oni nie wiedzą, co robią.
Potem dzielili się Jego ubraniem, rzucając losy o nie.

Lud stał i patrzył, a przełożeni razem z nimi szydzili z Jezusa:
- Ratował innych - niech teraz sam siebie ratuje, jeśli faktycznie jest tym wybranym Pomazańcem, wybranym przez Boga.

Zaczęli Go też wyszydzać żołnierze, podchodząc i dając Mu ocet do picia, i powtarzając:
- Jeśli ty jesteś królem Judejczyków, uratuj sam siebie! - ponieważ był umieszczony nad Nim napis, który głosił po grecku, łacinie i hebrajsku: "Ten oto jest królem Judejczyków".

Wtedy jeden z owych przestępców również zaczął urągać Jezusowi:
- Jeśli jesteś tym Pomazańcem, to uratuj siebie i nas przy okazji.
Ale drugi odezwał się w obronie:
- Boga się nie boisz? Taki sam wyrok ciąży na tobie. Na nas słusznie, bo sprawiedliwie ponosimy karę za to, co zrobiliśmy, ale ten tutaj niczego złego nie zrobił.
I powiedział dalej do Jezusa:
- Jezusie, Panie, pamiętaj o mnie, gdy już znajdziesz się w swoim Królestwie.
- Mówię ci dzisiaj - odpowiedział Jezus - będziesz w raju razem ze mną.

na podstawie: Łuk. 23,26-43

[dalej - ŚMIERĆ JEZUSA]






piątek, 22 listopada 2019

Łukasz 23.1. - Jezus przed Piłatem i Herodem

Powstawszy więc, jak wielu ich było, przyprowadzili Go do Piłata. Tam zaczęli Go oskarżać, mówiąc:
- Znaleźliśmy go, jak zwodził cały naród, jak zabraniał płacić podatki Cezarowi i jak mówił o sobie, że jest królem Mesjaszem.
Piłat zapytał Go więc:
- Ty jesteś królem Judejczyków?
- Ty to mówisz - odpowiedział Jezus. Wówczas Piłat powiedział do arcykapłanów i całego tłumu:
- Nie znajduję żadnej powodu do ukarania tego człowieka.
Tamci jednak napierali, mówiąc że Jezus podburza lud, nauczając w rejonie całej Judei, począwszy od Galilei aż tutaj. Piłat, usłyszawszy o Galilei i upewniwszy się, że jest On Galilejczykiem, czyli że podlega władzy Heroda, odesłał Go do tegoż, skoro akurat w tych dniach przebywał w Jerozolimie.

Herod natomiast, zobaczywszy Jezusa, ucieszył się. Chciał zobaczyć Go już od dawna, usłyszawszy o Nim sporo, mając nadzieję zobaczyć sprawiony przez Niego jakiś znak/cud. Zadawał Mu więc wiele pytań, ale Jezus nie odpowiadał nic. Rozlegały się przy tym gwałtowne oskarżenia arcykapłanów i znawców Pisma, którzy tam stali.

Herod, wraz ze swoją strażą, wzgardzili Jezusem i wyszydziwszy Go, ubrali dla kpiny w lśniący płaszcz i odesłali do Piłata. Stąd od tego dnia stali się Piłat i Herod przyjaciółmi; wcześniej byli nastawieni do siebie nieprzychylnie.

Piłat zwołał do siebie arcykapłanów, przywódców i lud i powiedział do nich:
- Przywiedliście tego człowieka do mnie jako tego, co zwodzi lud, a ja, osądziwszy go wprost przed wami, nie wykryłem nic z tego, o co go oskarżacie. Żadnej przyczyny do ukarania go. Nie wykrył też nic Herod, do którego was odesłałem. Nie popełnił on nic, co zasługiwałoby na śmierć. Pouczę go więc surowo i wypuszczę.
Był też zobowiązany wypuszczać jednego skazanego co każde święto, ale tutaj krzyczano do niego, żeby zabrał Jezusa, a wypuścił Barabasza, który został wtrącony do więzienia za wszczynanie rozruchów w mieście i za morderstwo. Piłat więc przemówił ponownie, mając ochotę wypuścić Jezusa, ale oni nie przestawali skandować: "Ukrzyżuj go! Ukrzyżuj go!". Po raz trzeci więc zabrał Piłat głos:
- Cóż złego wam ten zrobił? Nie wykryłem w nim nic, co skazywałoby go na śmierć. Pouczę go więc surowo i wypuszczę.
Ale tłum wciąż napierał, krzycząc, domagając się ukrzyżowania Go. A i krzyk arcykapłanów przybierał na sile.

Ostatecznie Piłat wydał wyrok, że ich życzenie będzie spełnione. Zwolnił tego, który był wtrącony do więzienia za rozruchy i morderstwo, o którego prosili, a Jezusa wydał na ich łaskę i niełaskę.


na podstawie: Łuk. 23,1-25

[dalej - WIESZANIE JEZUSA]
[poprzednio - JEZUS UJĘTY]






niedziela, 17 listopada 2019

Łukasz 22.4. - Jezus ujęty

Potem ujęli Go i poprowadzili do domu arcykapłana, natomiast Piotr podążał za nimi z dala. A gdy rozpalili ognisko na środku dziedzińca i usiedli razem, usiadł też i Piotr pomiędzy nimi. Zobaczyła go pewna dziewczyna, służąca, kiedy siedział przy świetle i skierowawszy wzrok na niego, odezwała się:
- Ten też z nim był.
- Coś ty, kobieto, nie znam go! - odrzucił oskarżenie Piotr.
Po chwili zobaczył go ktoś inny i tak samo powiedział:
- Ty też jesteś spośród tamtych!
- Nie jestem, człowieku - odparł Piotr.
Po upływie jakiejś godziny ktoś inny stanowczo stwierdził:
- Naprawdę, ten musi być z tamtych, jest przecież Galilejczykiem.
- Człowieku, nie wiem, o czym mówisz - odpowiedział Piotr, po czym od razu zapiał kogut. Jezus, odwróciwszy się, utkwił swój wzrok w nim, a ten przypomniał sobie, jak Pan powiedział, że jeszcze zanim kogut zapieje, wyprze się Go trzy razy. Wyszedł wtedy na zewnątrz i zapłakał gorzko.

Natomiast mężczyźni, którzy przetrzymywali Jezusa, szydzili z Niego i bili Go. Zasłonili Mu też oczy, bili Go w twarz, po czym mówili:
- Prorokuj teraz, który z nas cię uderzył.
I obrzucali Go obelgami.

Gdy nastał dzień, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i znawcy Pisma i zaprowadzili Go do Sanhedrynu, swojej Rady, mówiąc:
- Jeżeli jesteś Pomazańcem/Chrystusem/Mesjaszem, powiedz to nam wprost.
- Jeśli bym wam powiedział, to i tak nie uwierzylibyście. Nawet jeśli zapytałbym o coś, nie odpowiedzielibyście mi ani wypuścili. Ale od teraz Syn Człowieka będzie siedział po prawej ręce mocy Boga.
- Jesteś więc Synem Boga?
- Wy mówicie, że ja jestem.
- Czy potrzebujemy jeszcze jakichś świadków więcej? Sami usłyszeliśmy to z jego ust.

na podstawie: Łuk. 22,54-71

[poprzednio - GÓRA OLIWNA]







sobota, 16 listopada 2019

Łukasz 22.3. - Góra Oliwna

Następnie wyszedł i, jak zazwyczaj, skierował się na Górę Oliwną; Jego uczniowie podążyli za Nim. A gdy znalazł się już na miejscu, powiedział do nich:
- Módlcie się, żebyście nie ulegli w próbie/pokusie.
Potem oddalił się na odległość rzutu kamienia i usadowiwszy się na kolanach - modlił się:
- Ojcze, jeśli chcesz, to oddal ten kielich ode mnie, jednak niech nie według mojej woli, ale twojej się dalej wszystko potoczy.
Wtedy ukazał Mu się posłaniec/anioł z nieba i dodał Mu sił. A gdy Jego bój stał się jeszcze bardziej intensywny, modlił się jeszcze bardziej, a Jego pot stał się niczym krople krwi skapujące na ziemię.

Potem podniósł się, przyszedł do swoich uczniów, ale oni z tego całego smutku pogrążeni byli w śnie. Powiedział więc do nich:
- Dlaczego śpicie? Wstańcie i módlcie się, żebyście nie ulegli w próbie/pokusie.

A kiedy jeszcze mówił, pojawił się tłum ludzi z Judaszem na czele, który to zbliżył się do Jezusa, żeby Go ucałować. Na co Jezus powiedział mu:
- Judasz, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieka?
Gdy ci pozostali, którzy przy Nim byli, zobaczyli, na co się zanosi, zapytali:
- Panie, bijemy mieczami?
I jeden z nich machnął mieczem w służącego arcykapłana i odciął mu prawe ucho. Ale Jezus zawołał:
- Dosyć tego! - po czym dotknął jego ucha i uzdrowił go. A potem odezwał się do tych arcykapłanów, dowódców straży świątynnej i starszych, którzy przybyli:
- Przyszliście po mnie z mieczami i kijami, jak po bandytę? Gdy byłem z wami w świątyni każdego dnia, to nie wyciągaliście swoich rąk po mnie. Teraz jednak jest wasz czas - czas ciemności.

na podstawie: Łuk. 22,39-53

[dalej - JEZUS UJĘTY]






Po co uczniom były dwa miecze

Jezus powiedział do niego: Judaszu, pocałunkiem zdradzasz Syna Człowieczego. Ci zaś, którzy byli koło Niego, widząc, na co się zanosi, zapytali: Panie, czy mamy chwycić za miecz?
Łuk. 22,48-49 BWP

Pamiętając o tym, na co uczniowie czekali - podobnie jak wszyscy Żydzi w tamtym czasie - na Mesjasza, który wyzwoli państwo izraelskie od okupacji rzymskiej. Tak. Nikt nie myślał o "Królestwie Niebieskim". To Jezus cały czas o tym opowiadał. Ludzie jednak Go nie słuchali - czekali na wyzwolenie. Między innymi stąd te podążające za Nim tłumy, stąd obawa kapłanów (bo jeśli to Jezus obaliłby okupanta, to kapłani nie mieliby w rękach możliwości rządzenia, którą dostali od Rzymian), stąd powitanie Jezusa w Jerozolimie gałązkami palmowymi, i stąd też - gdy Jezus poddał się aresztowi Piłata - zawiedziony lud tak łatwo wydał werdykt o Jego śmierci.

I dlatego też tuż wcześniej, przed pójściem na Górę Oliwną, podczas owej kolacji, jedynym fragmentem przemówienia Jezusa, na który uczniowie zareagowali, była wzmianka o mieczach:

I powiedział im: Czy brakowało wam czegokolwiek, kiedy wysłałem was bez sakiewki i bez torby, i bez sandałów? Odpowiedzieli: Nie, niczego. Rzekł im: Ale teraz kto ma sakiewkę, niech ję weźmie, a także torbę, kto zaś nie ma, niech sprzeda płaszcz i kupi miecz! Bo powiadam wam, że na Mnie musi się dokonać to, co napisano: "Został zaliczony do złoczyńców". Albowiem spełnia się to, co Mnie dotyczy. Oni zaś rzekli: Panie, oto tutaj dwa miecze. 
Łuk. 22,35-38 BP

Jezus przypomniał im tutaj o tamtej misji, na którą ich wysłał, bez żadnego wyposażenia. Uczniowie nie mieli zabierać ze sobą niczego. A mimo to - nic im nie zabrakło.

Tak nawiasem - ta misja to była chyba bardziej taka pokazowa lekcja, jak im niczego nie będzie brakować, niż żeby faktycznie potrzebowali na tę misję iść....

Potem Jezus odwrócił sytuację i powiedział, że jeśli mają coś w posiadaniu, to mają to ze sobą zabrać, a mało tego - sprzedać jakąś część dobytku i kupić miecz. I o Nim samym, że za chwilę spełni się na Nim proroctwo o byciu zaliczonym w poczet kryminalistów...

... i z tego wszystkiego, o czym Jezus opowiadał, tylko wzmianka o mieczach doczekała się jakiejś reakcji: "Panie, mamy tutaj dwa miecze!".

Potem poszli na Górę Oliwną. Podczas Paschy. Się modlić. Po co Piotr zabrał tam miecz ze sobą? Nie był przecież żadnym wykwalifikowanym żołnierzem, był rybakiem. Nie był to też czas jakichś wojen, ani jakieś szczególnie niebezpieczne miejsce, żeby broń ze sobą zabierać.

A potem, gdy nadszedł Judasz i Jezus otwarcie zapytał się go, czy ma zamiar Go zdradzić używając pocałunku - nikt nie stanął w jego obronie. Nikt nie odradzał mu tego, co miał zamiar zrobić. Mało tego - ich pierwszą reakcją było pytanie: "Bijemy mieczami??".

Chyba nie lubili za bardzo Judasza.

W końcu Piotr użył tego swojego miecza. Tak bardzo chciał. Zdołał uciąć ucho. Ciekawe, czy myślał w tym momencie o tym, że może zabić drugiego człowieka, czy tylko to ucho chciał uciąć. A może chciał pomachać tym mieczem dla grozy, a jego brak umiejętności spowodował, że ucho poleciało. Wiele razy przecież słyszy się o tym, jak broń wypala podczas czyszczenia, raniąc czyszczącego żołnierza, człowieka wykwalifikowanego, posiadającego wiedzę, jak się bronią obchodzić. Bywa że i najbardziej wykwalifikowany człowiek może stać się nieostrożny. A co tu mówić o rybaku, który nagle zaczął machać ciężkim kawałkiem żelaza...

Królestwo Boga - to, o czym przez trzy lata opowiadał Jezus, kontra miecze - to, o czym przez trzy lata myśleli uczniowie. Te dwie rzeczy absolutnie nie szły w parze. Jezus widział przecież, że wśród kolekcji swoich przedmiotów uczniowie te dwa miecze trzymali. Wiedział o ich oczekiwaniach w przyszłości, o ich nadziejach, w których wyrośli, jako Izraelczycy żyjący w państwie pod okupacją. Miał inne plany. A mimo to pozwolił im je trzymać. Pozwolił im je dźwigać, gdziekolwiek szli. Pewnie nic też nie powiedział tego dnia, gdy je skądś przytargali. Musieli je przecież jakoś pewnego dnia zdobyć. Miecze nie były tanią rzeczą, nie wiadomo, jak uczniowie weszli w ich posiadanie. Jezus tolerował tę ich zajawkę na miecze, traktował jako ich prywatne hobby, jak zabawkę dla dziecka może.

Tylko w kulminacyjnym momencie zabronił im ich użyć. I tutaj pojawiła się różnica pomiędzy tym, czego chciał Jezus, a o czym myśleli uczniowie.







środa, 13 listopada 2019

Co robić, gdy ma się złe myśli

Gdy zaś przyszedł już na miejsce, powiedział do nich: Módlcie się, żebyście nie ulegli pokusie. Wtedy sam oddalił się od nich na rzut kamienia i upadłszy na kolana, modlił się mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, weź ode Mnie ten kielich, lecz niech się dzieje Twoja wola, nie moja. Wówczas ukazał się anioł z nieba i umacniał Go na duchu.
Łuk. 22,40-43 BWP

Z jednej strony Jezus jakby pouczył uczniów, że aby nie ulec jakiejś pokusie, najlepiej jest się modlić.

Z drugiej strony - akurat On sam miał wtedy pokusę, żeby to wszystko od siebie odsunąć. Żeby nie przechodzić tego całego upokarzania, które Go czekało, żeby nie przeżywać tej całej męczarni umierania na krzyżu i tego - co jako dla człowieka - było nieznane już po śmierci na krzyżu. Wiedział, że to nastąpi, bo o tym mówili prorocy już kilkaset lat przed Nim.

Powiedział więc swoim uczniom akurat to, co sam przeżywał. Pokazał im na swoim własnym przykładzie. I tym opisem Łukasz wyjaśnił, jak to działa: tutaj przybył do Jezusa jakiś posłaniec z nieba, czy też anioł, żeby Go wzmocnić.

Dzisiaj mechanizm jest taki sam. Jeśli ma się złe myśli, to najlepiej działa rozmowa z Bogiem. Anioła co prawda nie zobaczymy, bo odkąd Jezus udał się do nieba, mamy na ziemi Jego ducha, znanego pod popularną nazwą "Duch Święty". Dzisiaj to nie anioł nas wzmacnia, ale Jezus sam, używając Swojego Ducha.

I to działa. Każdy, kto modlił się kiedyś szczerze, głęboko z serca, nie za pomocą jakichś wyrecytowanych formułek, ale używając własnych słów, wypowiadając własne myśli i obawy - mógł odczuć wsparcie, pokój w sercu tuż potem.







niedziela, 10 listopada 2019

Uzyj to, co masz

I powiedział im: Czy brakowało wam czegokolwiek, kiedy wysłałem was bez sakiewki i bez torby, i bez sandałów? Odpowiedzieli: Nie, niczego. Rzekł im: Ale teraz kto ma sakiewkę, niech ję weźmie, a także torbę, kto zaś nie ma, niech sprzeda płaszcz i kupi miecz!
Łuk. 22,35-36 BP

Czy konieczne jest, idąc za Jezusem, żeby sprzedać wszystko i rozdać biednym? Otóż jak się tutaj okazuje - niekoniecznie. Mimo że taki obraz często się kreuje, cytując historie, gdzie Jezus wysłał swoich uczniów do pracy bez żadnego wyposażenia, albo te z z Ewangelii i Dziejów Apostolskich, gdzie Jezus, a później uczniowie szeroko rekomendowali sprzedać wszystko i rozdać ubogim - Jezus jest całkiem elastyczny. Nie wymaga tego samego od wszystkich. Jeśli ktoś czegoś nie ma, to nie ma. Jeśli ktoś coś ma, to niech zabierze to ze sobą i używa.







sobota, 9 listopada 2019

Łukasz 22.2. - Pascha, Ostatnia Wieczerza

Gdy nadszedł czas, zajął miejsce przy stole, a Jego Dwunastu razem z Nim. Potem powiedział do nich:
- Gorąco pragnąłem zjeść tę Paschę z wami, zanim przyjdzie mi być w bólu, bo potem nie będę już jej z wami jadł, dopóki nie spełni się Królestwo Boga.
Potem wziął kielich, podziękował i powiedział:
- Weźcie go i rozdzielcie między siebie - od tej pory nie wypiję już z wami napoju z winogron, dopóki nie przyjdzie Królestwo Boga.
Potem wziął chleb, podziękował i połamał go na mniejsze kawałki, i dał im po kawałku, mówiąc:
- To jest moje ciało, dane za was - tak róbcie na moją pamiątkę.
Tak samo wziął po posiłku ów kielich i powiedział:
- Ten kielich to nowa umowa/wola/przymierze/testament utwierdzona w mojej krwi, która za was będzie przelana.

- Ale też ręka tego, co mnie wyda, jest ze mną przy tym stole. Bo co prawda Syn Człowieka odchodzi według tego, co zostało postanowione, to jednak biada temu, który Go wydaje.
A oni zaczęli dociekać razem między sobą, który z nich to miałby być, który miałby to zrobić. Potem powstał też spór między nimi o to, który z nich jest ważniejszy, ale Jezus powiedział im:
- Królowie narodów panują nad nimi, ci sprawujący władzę nazywani są dobroczyńcami. Wy natomiast nie patrzcie na to w ten sposób, ale niech raczej ten najważniejszy spośród was niech będzie jak ten najmłodszy, a ten dowodzący - jak służący dla innych. Bo kto jest większy/ważniejszy - ten, co siedzi przy stole, czy ten, co chodzi wokół i obsługuje? Czyż nie ten, co siedzi? Ja natomiast jestem między wami, jak obsługujący. Wy natomiast jesteście tymi, którzy wytrwali przy mnie w moich doświadczeniach. Teraz ja zawieram z wami pakt, tak jak to zawarł ze mną mój Ojciec - pakt o Królestwie, żebyście jedli i pili przy moim stole w moim Królestwie, i żebyście usiedli na tronach/fotelach, sądząc nad dwunastoma plemionami Izraela.

Powiedział też Pan:
- Szymon, szatan domagał się, żeby was przesiać jak zboże; ja natomiast wstawiałem się za tobą, żeby twoja wiara nie ustawała, a gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj swoich braci.
- Panie, za tobą jestem gotów iść i do więzienia, i na śmierć.
- Piotr, jeszcze dziś w nocy, zanim kogut zapieje o świcie, wyprzesz się mnie trzykrotnie, że mnie nie znasz.

Powiedział im też dalej:
- Gdy was posłałem bez sakiewki, bez torby i butów - czy zabrakło wam czegoś?
- Nie, niczego.
- Więc teraz, jeśli ktoś ma sakiewkę - niech ją weźmie ze sobą. Jeśli ktoś ma torbę - niech ją weźmie. A kto nie ma miecza, niech sprzeda swoje ubrania i miecz kupi, bo to, co zostało napisane: "I do przestępców był zaliczony", musi się już na mnie dokonać. To wszystko, co o mnie napisano, dobiega już końca.
- Panie, tutaj mamy dwa miecze.
- Wystarczy.

na podstawie: Łuk. 22,14-38

[dalej - GÓRA OLIWNA]
[poprzednio - PRZYGOTOWANIA DO PASCHY]






Bycie z Jezusem a bycie nawróconym

Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich. On zaś rzekł do niego: Panie z tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć.
Łuk. 22,31-33 BW

Ciekawostka.

Podwójna ciekawostka nawet.

Podczas tzw. "ostatniej wieczerzy" Jezus wypowiedział te słowa do Piotra. Wprowadziwszy nieco w temat - "Piotr" było nowym imieniem Szymona, które Jezus sam mu nadał. Tutaj, po trzech latach bycia razem, po trzech latach przyjaźni, nauki i wspólnych doświadczeń, Jezus nagle mówi do Piotra: Gdy się kiedyś nawrócisz...

Że co?

Piotr, uznawany za najważniejszego z uczniów, będący protoplastą i niejako "założycielem" Kościoła Katolickiego, po trzech latach bycia z Jezusem ciągle był nienawrócony? Nawet mimo tego, że sam uważał, że był? Że deklarował gotowość pójścia za Jezusem nawet do więzienia, ba, nawet umrzeć za Niego?

Cóż, wg słów Jezusa wygląda na to, że jest to całkiem możliwe. Że jest możliwe ciągłe obcowanie z Nim, bycie świadkiem Jego cudów, ale równocześnie ciągle być nienawróconym. I znając historię Piotra później - nawrócenie może przyjść o wiele później, już po okresie nauki, gdy nagle człowiek zostaje sam, bez wsparcia Nauczyciela.

Gdy się tak zastanawiam, to w podobny sposób niejako stało się w moim życiu. Faktycznie nawróciłem się i spokorniałem chyba 11-12 lat po chrzcie.

Drugą ciekawostką, na którą zwróciłem tutaj uwagę, jest fakt, że wzmianki o nawróceniu Piotra nie znajdziemy w Biblii Tysiąclecia: ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci. Ani słowa. Nie ma. Po prostu pominięto to. A jakże. Bo jak to potem wytłumaczyć wiernym Kościoła Katolickiego, że Piotr, będąc z Jezusem, nie był nawrócony? Nie przystoi to przecież "Pierwszemu Papieżowi"... Podobnie postąpiono w innym przekładzie sporządzonym przez katolików - w Biblii Poznańskiej, szanowanej przeze mnie ze względu na optymalnie największą wierność tekstu i najlepsze odzwierciedlenie tekstu w formie języka współczesnego. Tutaj jednak postąpiono "wg wytycznych". Tylko Biblia ks. Romaniuka, Biblia Warszawsko-Praska, zawiera wzmiankę o tym: Ty zaś, nawróciwszy się raz, umacniaj twoich braci, aczkolwiek słowo "raz", mimo że użyte poprawnie, może zostać zrozumiane też nieco opacznie. Bo to, co w grece zostało oddane słowem "raz", "kiedyś", "pewnego razu", bazując na Słowniku Stronga - jeśli ktoś nie zna kontekstu, może zrozumieć to jako "raz", "jeden raz", czyli jakby Piotr był już nawrócony raz i trwale. Problemu z tą wzmianką nie mieli tłumacze Biblii Gdańskiej: a ty niekiedy nawróciwszy się, utwierdzaj braci twoich.

Źródła:
- tekst oryginalny: http://biblia.oblubienica.eu/interlinearny/index/book/3/chapter/22/verse/32/param/1
- znaczenie słowa "raz": https://biblehub.com/greek/4218.htm
- znaczenie słowa "nawrócić się": https://biblehub.com/greek/1994.htm
- Biblia Warszawsko-Praska: https://www.biblia.info.pl/biblia1.html







niedziela, 3 listopada 2019

Dwanaście typów ludzi?

Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. A Ja przekazuję wam królestwo, jak Ojciec Mi przekazał, abyście w moim królestwie jedli i pili przy moim stole i zasiadali na krzesłach sędziowskich, sądząc dwanaście pokoleń Izraela.
Łuk. 22,28-30 BP

Jezus mówi tutaj, że Jego uczniowie mieli być tymi, którzy mieliby sądzić dwanaście plemion/rodzin Izraela. Cały Izrael składał się z dwunastu głównych linii, rodowodów, pochodzących w swoim początku od dwunastu synów Jakuba, nazwanego później Izraelem.

O takim sądzie z dwunastoma starcami na dwunastu tronach mówi też później Apokalipsa. Czy to oznacza, że Jezus celowo dobrał sobie tych uczniów dwunastu, nie trzynastu i nie jedenastu, żeby później, gdy Jezus ma powrócić ponownie i ma rozsądzić, którzy ludzie mają się znaleźć w Królestwie Boga, żeby każdy z tych uczniów mógł rozsądzić nad jedną linią rodowową Izraela?

Idąc dalej - ci wszyscy z nas, którzy pochodzą już z czasów nowotestamentowych, tzn. z czasów kiedy już nie pochodzenie krwi stanowi o przynależności do Boga, ale pochodzenie ducha, że tak to wyrażę - skoro później jest mowa o tym, że to my jesteśmy tym Izraelem duchowych, wybrani przez Boga wg naszego ducha - ci wszyscy z nas w jakiś sposób również jesteśmy podzieleni na dwanaście różnych "linii izraelskich"? W jaki sposób?

To, co mi przyszło do głowy, że być może w osądzie Boga ludzie dzielą się na dwanaście typów osobowości, i dlatego też zostało dobranych dwunastu różnych uczniów Jezusa, którzy później mają rozsądzać na dwunastoma typami ludzi, ponieważ każdy z nich może pojąć kogoś innego, kto jest podobny do nich, lepiej zrozumieć, zobaczyć przyczyny i powody wyborów. Wiadomo, że np. sangwinik nigdy nie zrozumie flegmatyka, a twardy człowiek nigdy nie zrozumie rozpieszczonego dzieciaka. Stąd Piotr nigdy nie zrozumie Pawła czy Jana. Ale Piotr, będąc już starym i doświadczonym przez życie, może zrozumieć innych ludzi jego pokroju, a Paweł czy Jan mogą zrozumieć ludzi swojego pokroju. Stąd, gdy będzie czas na to, żeby rozsądzić wszystkich ludzi, czy wg stanu ich ducha nadają się oni do Królestwa Boga czy nie - i mając na uwadze, że sąd Boga polega na stawaniu w obronie, nie na wymyślaniu nowych oskarżeń - to każdy z nich może zrozumieć inny typ ludzi, przejrzeć przyczyny ich zachowania i podejmowanych wyborów, usprawiedliwić, wytłumaczyć ich. Obronić przed tym, który oskarża i zakwalifikować do Królestwa.

Jest to hipoteza luźna, luźna myśl, w zasadzie gdybanie, ale może później się okaże, że coś w tym jest.







sobota, 2 listopada 2019

Łukasz 22.1. - Przygotowania do Paschy

Zbliżało się Święto Niekwaszonego Chleba, zwane Paschą. Tymczasem arcykapłani i znawcy Pisma szukali sposobu, żeby Go usunąć/zabić, ponieważ obawiali się [zgromadzonego za Nim] ludu.

Natomiast w Judasza Iskariotę, czyli Człowieka z Kariotu, będącego jednym z Dwunastu najbliższych uczniów Jezusa, nagle jakby wstąpił szatan. Poszedł on do nich i wspólnie z arcykapłanami i dowódcami straży zaczął uzgadniać, jak może Go im wydać. Ci się ucieszyli i uzgodnili z nim, że dostanie za to zapłatę w srebrze. Judasz zgodził się na to, po czym zaczął szukać sposobnej chwili, gdy będzie On z dala od tłumu, żeby Go im wydać.

Tak nastał Dzień Przaśników / Dzień Niekwaszonego Chleba, w którym należało ofiarować Paschę, czyli zabić i zjeść jakiegoś baranka. Jezus wysłał więc Piotra i Jana, poleciwszy im:
- Idźcie i przygotujcie dla nas Paschę do spożycia.
- Gdzie chcesz, żebyśmy ją przygotowali?
- Gdy wejdziecie do miasta, spotkacie człowieka niosącego dzban wody. Idźcie za nim, wejdźcie do jego domu i zapytajcie go: "Nauczyciel pyta cię, gdzie jest to pomieszczenie, gdzie mógłby zjeść Paschę ze swoimi uczniami". On pokaże wam przygotowany już wielki pokój na piętrze - tam przygotujcie wszystko.
Poszli więc, znaleźli wszystko tak, jak im powiedział i przygotowali Paschę.

na podstawie: Łuk. 22,1-13







niedziela, 27 października 2019

Łukasz 21.3. - Jezus zapowiada swój ponowny powrót

- Potem pojawią się rozmaite znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi narody będą uciskane bezradne, jak wobec szumiącego morza i rozhukanej fali, tak że ludzie będą w strachu oczekiwać kolejnych wydarzeń przychodzących na ten świat, ponieważ moce nieba zostaną zachwiane. I wtedy zobaczą Syna Człowieka, przychodzącego w obłoku, z wielką mocą i chwałą. A gdy to wszystko zacznie się dziać, wyprostujcie się i podnieście swoje głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.

I powiedział im dalej takie porównanie:
- Popatrzcie na ten figowiec i wszystkie te drzewa: kiedy pączkują, to wiecie, że wkrótce będzie już lato. Tak samo gdy ujrzycie to wszystko, że się dzieje, to wiedzcie, że Państwo Boga też jest już blisko. I mówię wam, że nie przeminie kiedykolwiek pokolenie, aż to wszystko się stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Uważajcie więc na siebie, żeby wasze serca nie stały się przeładowane/przeciążone przez obżarstwo, pijaństwo i troski życiowe, żeby was Ten Dzień nie zaskoczył, bo przyjdzie on jak zasadzka na wszystkich mieszkających na całej powierzchni ziemi. Bądźcie czujni o każdym czasie, prosząc, żebyście zostali uznani za godnych żeby móc się wymknąć tym wszystkim mającym nastąpić wydarzeniom i zostać postawionym przed Synem Człowieka.

I w całym tym okresie nauczał Jezus w świątyni za dnia, noce spędzając na Górze Oliwnej. Cały lud natomiast, po przebudzeniu się wczesnym rankiem, szedł do Niego do świątyni słuchać Go.

na podstawie: Łuk. 21,25-38

[dalej - PRZYGOTOWANIA DO PASCHY]
[poprzednio - JEZUS ZAPOWIADA ZNISZCZENIE MIASTA, WOJNY, KATAKLIZMY I REPRESJE]
[do początku tej serii]





"Póki nie przeminie to pokolenie"

Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
Łuk. 21,32 BT

Wiele razy słyszałem, jak ktoś się zastanawiał: jak to, Jezus wytłumaczył uczniom, jakie będą oznaki czasu Jego ponownego nadejścia, a jednocześnie powiedział, że "to pokolenie nie przeminie". I faktycznie - z naszego punktu widzenia ma to mało sensu, ponieważ od tego czasu minęło już z 65 pokoleń, jeśli liczyć jedną generację jako ok. 30 lat.

Z tym że wydaje mi się, że Jezus, używając słowa "pokolenie", używając go zresztą całkiem sporo razy w różnych kontekstach, nie miał wcale na myśli jednego pokolenia ludzi. Słownik Stronga tłumaczy, że słowo to, którego Jezus używał, znaczy nie tylko "jedno pokolenie", ale też "rasa", "rodzina", w tym biologicznym znaczeniu. To tak samo, jak np. w kontekście klasyfikacji organizmów żywych używa się rodziny, jako jednego z łańcuchów klasyfikacyjnych, niekoniecznie jako rodziny złożonej z rodziców i dzieci.

Patrząc na to w tym kontekście rozumiem, że Jezus miał na myśli, że rodzaj ludzki, że rasa ludzka (w odróżnieniu od małp czy innych zwierząt, które wymierają i których gatunki znikają) nie zginie, nie wymrze, póki nie stanie się to wszystko, co Jezus zapowiadał. Póki nie pojawi się, wraz z Jego nadejściem, Państwo Boga.







sobota, 26 października 2019

Łukasz 21.2. - Jezus zapowiada zniszczenie miasta, wojny, kataklizmy i represje

Znaleźli się tacy, którzy opowiadali o świątyni, jaka to ona nie jest ozdobiona pięknymi kamieniami i darami. Wtedy Jezus powiedział:
- Przyjdą takie dni, gdy z tego, co widzicie, nie zostanie pozostawiony kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.
- Mistrzu, kiedy to będzie i jakie będą oznaki, że to miałoby się stać? - zapytali uczniowie.
- Uważajcie, żebyście nie zostali wprowadzeni w błąd. Pojawi się wielu, mówiąc, że są w moim imieniu, że są od "Ja Jestem", i że czas jest już bliski. Nie idźcie za nimi. A kiedy usłyszycie o wojnach i rebeliach - nie bądźcie przerażeni. To wszystko musi się stać, ale koniec nie nastąpi zaraz potem. Powstanie naród przeciwko narodowi, państwo przeciwko państwu, będą nie tylko wielkie trzęsienia ziemi, ale i głody i zarazy, i będą się działy rzeczy budzące strach, będą też widoczne wielkie znaki z nieba. Ale przed tym wszystkim - dopadną was w swoje ręce i będą was prześladować, wydając przeróżnym władzom i wsadzając do więzień. Ze względu na moje imię będziecie prowadzeni przed królów i władców. A to wszystko stanie się ze względu na bycie moim świadkiem. Pamiętajcie więc w waszych sercach, żeby nie martwić się naprzód o to, co odpowiedzieć w obronie, bo to ja dam wam usta i mądrość, którym żaden z waszych przeciwników nie będzie mógł się przeciwstawić czy im zaprzeczyć. Będą was wydawać i rodzice, rodzeństwo, wszyscy inni krewni i przyjaciele i doprowadzą do śmierci niektórych z was. I będą was wszyscy nienawidzić ze względu na moje imię, ale włos wam z głowy nie spadnie. Przez swoją wytrwałość zachowacie swoje dusze. A gdy zobaczycie Jerozolimę otaczaną przez wojska, wtedy wiedzcie, że wkrótce będzie spustoszona. Wtedy ci, co mieszkają w Judei, niech uciekają w góry, a ci, którzy mieszkają w środku, niech opuszczą kraj, a ci, co są na polach, niech nie wracają, ponieważ będą to dni zemsty, tak żeby wypełniło się wszystko, co zostało napisane. I biada wtedy kobietom w ciąży i karmiącym piersią, bo będzie panował powszechny przymus i powszechny gniew na ten lud. Ludzie padną od mieczy i zostaną wzięci w niewolę do rozmaitych krajów, a Jerozolima będzie deptana przez wszystkie narody, dopóki ich czasy się nie dopełnią.

na podstawie: Łuk. 21,5-24

[poprzednio - WYKORZYSTYWANIE WDÓW]





niedziela, 20 października 2019

Łukasz 21.1. - Wykorzystywanie wdów

A gdy cały lud Go słuchał, zwrócił się do swoich uczniów:
- Strzeżcie się znawców Pisma, co chodzą w długich sukniach, lubią pozdrowienia w miejscach publicznych, pierwsze miejsca w synagogach i najlepsze miejsca podczas przyjęć, którzy obżerają się kosztem wdów i modlą się długo dla utrzymania pozoru - ci otrzymają surowszy wyrok.

Potem, podniósłszy wzrok, zobaczył bogatych rzucających do skarbony swoje dary. Zobaczył tam też pewną wdowę, która wrzuciła tam dwie monety, po czym oświadczył:
- Mówię wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni, dlatego że inni wrzucili z tego, co im zbywało / mieli w nadwyżce, ona natomiast, przy całych swoich brakujących środkach na życie, wysupłała coś do ofiarowania.

na podstawie: Łuk. 20,45-21,4

[poprzednio - SZUKANIE HAKA NA JEZUSA]






sobota, 19 października 2019

Łukasz 20.3. - Szukanie haka na Jezusa

Wysłali więc za Nim szpiegów, którzy udawali, że są sprawiedliwi/wierzący, żeby złapali Go za jakieś słowo, dzięki któremu mogliby wydać Go władzom i namiestnikowi. Ci zapytali Go:
- Mistrzu, wiemy, że poprawnie nauczasz i nie masz względu na osobę, ale uczysz drogi Boga według prawdy. Czy wolno nam płacić podatek cezarowi czy nie?
Jezus jednak przejrzał ich podstęp i powiedział im:
- Dlaczego wystawiacie mnie na próbę? Pokażcie mi denara. Czyją ma podobiznę i motto?
- Cezara.
- Oddajcie więc to, co jest cezarskie, cezarowi, a to, co jest Boga - Bogu.
Nie zdołali więc przyłapać Go wobec ludzi na żadnym nieopatrznym słowie, a zadziwieni Jego odpowiedzią, zamilkli.

Potem podeszli do niego jacy saduceusze, tzn. ci, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie, i zapytali Go:
- Mojżesz napisał nam, że jeśliby czyjś brat miał żonę i umarł bezdzietnie, to jego brat miał pojąć tę kobietę za swoją żonę, żeby przedłużyć linię swojego brata. Ale było siedmiu braci, gdzie ten pierwszy pojął pewną kobietę za żonę, potem umarł, po nim wziął ją za żonę drugi, i ten także umarł nie pozostawiwszy żadnych dzieci po sobie. Następnie historia powtórzyła się z trzecim i każdym kolejnym z ich siedmiu, ale nikt z nich - umarłszy - nie pozostawił dzieci po sobie. W końcu umarła i ta kobieta. Podczas życia była ona żoną każdego z siedmiu z nich, którego będzie żoną po zmartwychwstaniu?
- Ludzie tego czasu poślubiają się nawzajem i wstępują w związek małżeński, natomiast ci, którzy zostali uznani za godnych zmartwychwstania - nie poślubiają nikogo i nie wstępują w żaden związek małżeński. Nie mogą już umrzeć, bo są równi aniołom, a jako ci, którzy zostali zmartwychwzbudzeni, są potomkami Boga. A że umarli są wzbudzani, Mojżesz nadmienił będąc przy tamtym ciernistym krzaku, gdy nazwał Boga Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba. Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych, bo wszyscy dla Niego żyją.
Na to odpowiedzieli Jezusowi niektórzy znawcy Pisma:
- Mistrzu, dobrze powiedziałeś.
I już nie śmieli pytać Go o nic więcej. Ale Jezus pociągnął temat dalej kierując słowa do nich:
- Jak to jest, że jest napisane o Pomazańcu, że jest synem Dawida, a sam Dawid napisał w którymś ze swoich psalmów: "Pan Panu mojemu powiedział: Usiądź po mojej prawej ręce, aż sprawię, że polegną nieprzyjaciele twoi jako podnóżek dla twoich stóp"? Dawid nazywa więc Pomazańca swoim Panem. Jak to możliwe, że Pomazaniec jest jego synem?

na podstawie: Łuk. 20,20-44

[dalej - WYKORZYSTYWANIE WDÓW]
[poprzednio - METAFORA O ZŁYCH NAJEMCACH]
[do początku tej serii]






środa, 16 października 2019

Łukasz 20.2. - Metafora o złych najemcach

Potem opowiedział ludziom taką metaforę:

- Pewien człowiek zasadził winnicę, wydzierżawił ją rolnikom i wyjechał na dość długi czas. Podczas żniw wysłał do rolników swojego posłannika, żeby oddali mu jego część należności, ale rolnicy wychłostali go i odesłali z niczym. Posłał więc innego, ale i tego wychłostano i znieważono i odesłano z niczym. Posłał też trzeciego, ale i tego poraniono i wyrzucono. Wtedy powiedział sobie ów właściciel: "Co mam zrobić? Wyślę mojego ukochanego syna, może gdy tego ujrzą, to go uszanują". Ale gdy go rolnicy zobaczyli, zaczęli dyskutować między sobą: "To jest dziedzic, chodźcie, zabijmy go, żebyśmy to my mogli objąć spadek". Wyrzucili go więc z winnicy i zabili. Co więc zrobi im właściciel tej winnicy? Przyjdzie i wytraci tych rolników, a winnicę da innym.

Gdy to usłyszeli, odpowiedzieli:
- Oby się tak nie stało!
A Jezus przypatrzył się im i powiedział:
- Co więc znaczy to, co napisano, że "kamień, którego nie zaakceptowali budowniczowie, stał się głównym/bazowym kamieniem węgielnym?" Każdy, kto upadnie na ten kamień, roztrzaska/rozbije się, a na kogo by on upadł, zostanie starty na proch.

Od tego czasu szukali więc arcykapłani i znawcy w Piśmie możliwości dostania Go w swoje ręce, ale bali się ludu. Zrozumieli, że Jezus zaadresował to porównanie do nich samych.

na podstawie: Łuk. 20,9-19

[poprzednio - AUTORYTET JEZUSA]






sobota, 12 października 2019

Łukasz 20.1. - Autorytet Jezusa

Któregoś dnia, gdy nauczał ludzi w świątyni i głosił ewangelię przy tym, stanęli obok kapłani, znawcy Pism i starszyzna, i powiedzieli do Niego:
- Powiedz ty nam, z powodu której mocy to wszystko możesz robić, albo kim jest ten, kto ci tę moc dał?
- Ja was zapytam też o jedną sprawę. Powiedzcie mi, chrzest / zanurzenie Jana było w imieniu nieba czy ludzi?
A oni zastanawiali się i dyskutowali między sobą, że jeśli powiedzieliby, że w imieniu nieba, to odpowie im, że dlaczego mu nie uwierzyli. A jeśli że w imieniu ludzi, to wtedy cały tłum tutaj ukamieniuje ich, bo ci ludzie byli przekonani, że Jan był prorokiem. Więc odpowiedzieli Mu:
- Nie wiemy.
- To i ja wam nie powiem, z czyjego tytułu pochodzi moja moc.

na podstawie: Łuk. 20,1-8

[poprzednio - JEZUS W JEROZOLIMIE]







niedziela, 6 października 2019

Łukasz 19.3. - Jezus w Jerozolimie

Opowiedziawszy to wszystko, poszedł Jezus dalej, docierając do Jerozolimy. A gdy zbliżał się do Betfage i do Betanii, do góry zwanej Górą Oliwną, wysłał swoich dwóch uczniów, mówiąc im:
- Idźcie to tej wioski, co jest naprzeciwko. Wchodząc tam, znajdziecie uwiązanego osła, który jeszcze nie był dosiadany. Odwiążcie go i przyprowadźcie tu. A jeśli by ktoś was spytał, dlaczego to robicie, odpowiedzcie mu, że Pan ma taką potrzebę.
Oni poszli tam i znaleźli go tak, jak im Jezus to opowiedział. A gdy go odwiązywali, ktoś zapytał, dlaczego to robią, a oni wtedy odpowiedzieli, że Pan ma taką potrzebę. Potem przyprowadzili go do Jezusa, narzucili na niego swoje płaszcze i posadzili Go tam. A gdy jechał na nim, rozścielali swoje płaszcze na drodze.

Gdy zbliżał się już do podnóża Góry Oliwnej, całe mnóstwo uczniów zaczęło się cieszyć i wysławiać Boga wielkim głosem, za wszystkie objawy mocy, które mogli zobaczyć, i wołali:
- Niech żyje król, który przychodzi w imieniu Pana! Pokój w niebie i chwała na wysokościach!

A niektórzy z faryzeuszy znajdujących się w tłumie powiedzieli do Niego:
- Nauczycielu, skarć swoich uczniów.
- Jeśli by oni milczeli, to kamienie będą krzyczeć - odpowiedział im.

A potem zbliżył się do miasta i zapłakał nad nim, i powiedział:
- Gdybyście tylko rozpoznali, co faktycznie prowadzi was do pokoju... Ale teraz zostało to zakryte przed waszymi oczami i przyjdą na was dni, że nieprzyjaciele otoczą was wałem, oblężą i będą uciskać. Powalą was i wasze dzieci w was i nie pozostawią kamienia na kamieniu, ponieważ nie rozpoznaliście czasu swoich odwiedzin / swojego doglądania/doglądnięcia.

Potem wszedł do świątyni i zaczął wyganiać stamtąd sprzedawców, mówiąc im:
- Mój dom jest domem modlitwy, a wy zrobiliście z niego jakąś jaskinię rozbójników!
Potem codziennie tam nauczał. A arcykapłani, uczeni w Piśmie i starszyzna z ludu chcieli Go zabić, ale nie wiedzieli, co mogliby Mu zrobić, bo cały lud zastygał, gdy Go słuchał.

na podstawie: Łuk. 19,28-48

[dalej - AUTORYTET JEZUSA]
[poprzednio - HISTORIA O ZARABIANIU]






niedziela, 22 września 2019

Głęboko we własnym toku myślowym

Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: "Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego nikt jeszcze nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj. A gdyby was kto pytał: "Dlaczego odwiązujecie?", tak powiecie: "Pan go potrzebuje"". Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: "Czemu odwiązujecie oślę?" Odpowiedzieli: "Pan go potrzebuje". I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze.
Łuk. 19,29-36 BT

Tę historię przedstawia się jako historię radosnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, triumfalnie, na osiołku.

Z tym że nie ma tutaj nic triumfalnego.

Po tylu razach, gdy Jezus tłumaczył swoim najbliższym uczniom, że musi udać się do Jerozolimy, że tam ma umrzeć, ale że i zmartwychwstanie tam, że Jego misją jest szerzenie Państwa Boga - oni ciągle traktowali Go jak tego oczekiwanego przez Żydów Mesjasza, czyli zgodnie ze stereotypem: Mesjasza, który przyjdzie wyzwolić naród izraelski spod okupacji rzymskiej. To tak, jakby w czasach drugiej wojny światowej pojawił się jakiś "Piłsudski", ale zamiast mówić o nowym państwie polskim, zaczął mówić o Państwie Boga, uzdrawiać, nauczać wyższych wartości moralnych etc. Ale ludzie i tak oczekiwaliby od niego - zgodnie ze starymi legendami - że on zgromadzi ludzi, armię i ruszy przeciwko najeźdźcom, zarówno hitlerowcom jak i komunistom.

Przyprowadzili tego osiołka do Niego, zadziwieni dokładnością, z jaką Jezus przewidział, gdzie tego osiołka znajdą i co się stanie, gdy tego osiołka będą odwiązywać, narzucili swoje płaszcze na niego, a potem wyścielali płaszczami całą pozostałą drogę do Jerozolimy, niczym jakimś długim dywanem przed jakimś królem, przed jakimś hołubionym władcą.

Tymczasem Jezus szedł na śmierć. I wiedział o tym. I uprzedzał też o tym swoich uczniów wiele razy. I smutne jest widzieć, że oni tak głęboko tkwili w swoim sposobie myślenia, że mimo oczywistych sygnałów dawanych przez Jezusa, mimo jasnych komunikatów, że Jego przyszłość będzie wyglądać inaczej, niż oni to sobie wyobrażają - cały czas to do nich nie docierało. Nie docierało wtedy, i nie docierało później, gdy widzieli, że Jezus został postawiony przed sądem za rzeczy, których nie popełnił, wymyślone, przeinaczone i wyolbrzymione przez kapłanów, i nie docierało nawet wtedy, gdy Jezus został skazany i powieszony, i nie docierało nawet, gdy trzy dni później Jezus zmartwychwstał. Dopiero daleko, daleko, daleko później, gdy Jezus spotkał się z nimi, już po swoim zmartwychwstaniu, pojęli, czego tak naprawdę byli świadkami.

I tutaj refleksja. Jak często my sami tak mocno tkwimy w naszym własnym toku myślowym, interpretując wydarzenia stosownie do naszej wyimaginowanej wizji, zamiast otworzyć oczy, patrzeć i słuchać, i wyciągać wnioski na podstawie tego, co się faktycznie dzieje, na podstawie faktycznych faktów?






sobota, 21 września 2019

Kto chce - szuka sposobu. Kto nie chce - szuka powodu.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus opowiada historię pewnego człowieka, który powierzył trzem sługom tę samą kwotę pieniędzy, aby nimi zarządzali w czasie jego nieobecności. Gdy powrócił, przywołał swoje sługi, by się rozliczyć. Pierwszy z nich zyskał dziesięciokrotnie więcej, drugi - pięciokrotnie więcej, zaś ostatni oddał jedynie to, co otrzymał, bez żadnego zysku. Swoją postawę uzasadnił tym, co czuł wobec pana: „Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". Słysząc taką odpowiedź, pan sługi nie poddał się i pokazał, że skoro tak został odebrany, co przecież może się zdarzyć, to pozostało jeszcze jedno rozwiązanie: „Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym z zyskiem je odebrał".

Przez długi czas nie rozumiałem tej przypowieści. I podobnie jak ostatni sługa uważałem, że pan postąpił okrutnie pozbawiając go ostatecznie życia jako karę za brak zysku. Każdy z nas przychodzi na ten świat obdarowany różnorodnymi dobrami: różnego rodzaju ludzkim potencjałem, zdolnościami, talentami, pasjami. Możliwości pomnażania tego, co wnosimy ze sobą na ten świat, jest bardzo wiele. Psycholodzy wskazują na potrzebę rozwoju, którą każdy z nas posiada. Dlaczego więc jest tak, że jedni z pasją podejmują różne wyzwania, odważnie wkraczając w świat, a inni zamykają się w sobie i za życia z życia się wycofują?

Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii, a dokładnie - w wymówce trzeciego ze sług. Postrzega on swego pana jako kogoś okrutnego, kto niczego mu nie ofiarował, a w zamian oczekuje od niego nie wiadomo jakich zysków. Czyż właśnie nie taki obraz Boga czasem nosimy w swoim sercu? Boga okrutnego, który chce z nas wycisnąć dobre uczynki, wierność w podejmowanych zobowiązaniach, wierność przykazaniom, nieustanne uczenie się choć i tak wiadomo, że mimo tego umrzemy głupi – tak przynajmniej mówią niektórzy.

---

W poszukiwaniu odpowiedzi na moje ostatnie refleksje [START Z UJEMNYM BILANSEM], znalazłem czyjeś rozmyślania na ten temat (pełny artykuł znajduje się tutaj: [KTO CHCE]). Pewna odpowiedź zawarta jest tutaj w tych wytłuszczonych słowach. Przeżyłem to, doświadczyłem tego, wiem, jak to jest uważać Boga za kogoś okrutnego, nieprzyjacielskiego. Sam zamknąłem się wówczas w sobie, wykluczyłem ze społecznego życia, żyłem sam dla siebie przez kilka lat. Oczekując zarazem nie wiadomo czego.

To jest jedna z tych rzeczy, o których Jezus mówił: jeśli ktoś koncentruje się na sobie samym, zatrzymuje wszystko dla siebie, czy też na samodzielnemu przestrzeganiu wszystkich przykazań, zasad, żeby samemu być niczym jakiś święty, temu trudno pojąć esencję idei Boga. Jeśli ktoś jest w stanie otworzyć się na innych, żyć dla innych, obracać otrzymanymi darami ku korzyści innych - ten otrzymuje jeszcze więcej.

"To zwycięstwo jest dla ciebie możliwe wtedy, gdy będziesz miał prawdziwy, czyli pozytywny, obraz twego Pana - twego Boga. Od tego obrazu zależy bardzo wiele. A jeśli jesteś przekonany, że Bóg jest niedobry, to pozostaje ci jeszcze jedno wyjście: powierzyć swoje dobra komuś, kto je pomnoży. Tak, jak mówi o tym znane powiedzenie: „Kto chce - szuka sposobu. Kto nie chce - szuka powodu".

Ten artykuł był całkiem mądry, wnoszący coś wartościowego, wciąż nie odpowiada jednak na pytanie co z tymi, którzy startują z ujemnym bilansem...






niedziela, 15 września 2019

Łukasz 19.2. - Historia o zarabianiu

Gdy lud tego słuchał, będąc już blisko Jerozolimy, i skoro wszyscy myśleli, że Królestwo Boga ma się okazać już za moment, dodał im jeszcze takie porównanie:

Pewien człowiek, arystokratycznego pochodzenia, udał się do dalekiego kraju, żeby przyjąć na siebie królestwo i wrócić. Wezwał swoich dziesięciu służących/pracowników, dał im 10 min (około 1000 drachm) i polecił im obracać nimi aż do jego powrotu. Jego poddani natomiast nie lubili go i wysłali za nim posłańców z przesłaniem: "Nie chcemy, żeby ten był naszym królem". Gdy więc po objęciu tamtego królestwa powrócił i przywołał do siebie tych pracowników, którym dał pieniądze do obracania nimi, chciał się dowiedzieć, ile zarobili.

Gdy zjawił się pierwszy, powiedział:
- Panie, za pomocą twoich 100 drachm zarobiłem 1000 kolejnych.
- Świetnie, dobry jesteś - odpowiedział mu arystokrata. - Ponieważ okazałeś się wierny w małej rzeczy, dostaniesz teraz władzę nad dziesięcioma miastami.

Potem pojawił się drugi:
- Panie, twoich 100 drachm przyniosło zysk 500 drachm.
- Dorze, stań teraz nad pięcioma miastami.

I przyszedł inny, mówiąc:
- Panie, oto twoich 100 drachm, odłożyłem je zawinięte w chustę. Bałem się ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym, bierzesz to, czego nie dałeś i żniesz to, czego nie siałeś.
- Na podstawie twoich słów cię osądzę, zły pracowniku: wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym, którzy bierze to, czego nie dał i który żnie to, czego nie zasiał. Dlaczego więc nie dałeś moich pieniędzy bankierom, żebym po powrocie podjął je z powrotem, razem z procentami?
Po czym do tych, którzy stali obok, powiedział:
- Weźcie jego 100 drachm i dajcie je temu, który zarobił 1000 drachm.
- Panie, ale on już ma 1000 drachm!
- A ja wam mówię: kto już coś posiada, będzie mu jeszcze dodane, a kto nic nie ma, to i to, co ma, zostanie mu zabrane. A tych wszystkich, którzy nie chcieli, abym był ich królem nad nimi, przyprowadźcie tutaj i zetnijcie ich.

na podstawie: Łuk. 19,11-27

[poprzednio - SPOTKANIE Z ZACHEUSZEM]






Start z ujemnym bilansem

Powiedział więc: Pewien człowiek szlachetnego rodu wyruszył do dalekiego kraju, aby uzyskać dla siebie tron królewski i wrócić. Przywołał swoich dziesięciu sług, dał im dziesięć min i powiedział do nich: Obracajcie nimi aż do mojego powrotu. Jego poddani nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: Nie chcemy, żeby był naszym królem. On jednak, uzyskawszy tron królewski, powrócił i kazał wezwać do siebie sługi, którym powierzył pieniądze, aby się dowiedzieć, co zarobili. Przyszedł więc pierwszy i powiedział: Panie, twoja mina przyniosła dziesięć min. Powiedział mu: Dobrze, sługo dobry, ponieważ byłeś wierny w małym, zarządzaj dziesięcioma miastami. - Przyszedł drugi i powiedział: Panie, twoja mina przyniosła pięć min. - I do niego rzekł: I ty zarządzaj pięcioma miastami. Inny zaś przyszedł i powiedział: Panie, oto twoja mina. Trzymałem ją schowaną w chustce, bo bałem się ciebie, ponieważ jesteś srogim człowiekiem: bierzesz, czegoś nie położył, i zbierasz, czegoś nie posiał. - Mówi mu: Zły sługo, osądzę cię według twoich własnych słów. Wiedziałeś, że jestem srogi, że biorę to, czegom nie położył, i zbieram, czegom nie posiał. Dlaczego więc nie dałeś moich pieniędzy do banku, abym po powrocie odebrał je z zyskiem. A do obecnych tam rzekł: Zabierzcie mu minę i dajcie temu, co ma dziesięć. - Powiedzieli Mu: Panie, on ma już dziesięć min. Powiadam wam: każdemu, kto ma, będzie dodane, a temu, co nie ma, i to, co ma, zabiorą.
Łuk. 19,12-26 BP

Zastanawiam się nad tą historią. Zastanawiam się nad jej odniesieniem. Jezus zapewne miał na myśli nie tylko pieniądze, ale wszystkie te inne predyspozycje, które otrzymujemy od Boga, żeby służyć innym ludziom, żeby przyprowadzać ich do Boga. Jego uczniowie przecież nic nie mieli. A nawet jeśli ktoś cokolwiek miał, ktoś z tych naśladowców spoza tych Dwunastu, to zawsze radą Jezusa było, żeby ten majątek rozdać ubogim.

Każdy coś dostał, każdy czymś obraca. Dla korzyści swojej albo dla korzyści Tego, który wszystko daje. I przyjdzie dzień, kiedy Jezus powróci, albo nawet dzieje się to każdego dnia, że Bóg sprawdza, jakie efekty przynosimy dzięki tym predyspozycjom, które otrzymaliśmy od Niego, i na bieżąco modyfikuje nasze zdolności. Jeśli ktoś używa swoje talenty ku zbudowaniu innych - Bóg rozwija je dalej. Jeśli uważa, że ma za mało, ale nie robi nic nawet z tym, co ma, temu Bóg zabiera tę jedną, małą rzecz.

Ale zastanawiam się tutaj nad jedną rzeczą: w tej historii, na samym początku, każdy coś dostał. Jedną małą rzecz. Jedną minę, tamtejszą walutę, wartą 100 drachm, równowartość 100 dniówek. Jedną rzecz, wartą cokolwiek, którą można by mnożyć.

A co, jeśli w naszym życiu nie każdy coś dostał? Albo ktoś wystartował z już ujemnym bilansem? Wszędzie w tych biblijnych historiach są ludzie, którzy coś mają, jak choćby ten Zacheusz z poprzedniej historii, albo ludzie, którzy po prostu żyją z dnia na dzień, żyjąc z połowu ryb czy innej bieżącej pracy. A co z tymi, którzy w spadku, bądź to po swoich rodzicach, bądź to po swoim starym życiu, zanim zmądrzeli, dostali tylko bilans ujemny? Pełno jest dzisiaj ludzi, którzy są nauczeni patrzeć tylko na siebie samych, zamiast na innych. Są nauczeni dbać o swoje własne potrzeby, często kosztem wszelkich wartości moralnych, posuwając się nawet do pazerności. Nawet w wymiarze finansowym mnóstwo ludzi żyje na kredyt, nie posiadając na własność nawet najmniejszego zapasu, ale wszystko zawdzięczając praktycznie bankom. Jeśli ktoś przyszedłby dziś do Jezusa, mało kto usłyszałby: "Rozdaj swój majątek ubogim". Ludzie usłyszeliby raczej: "Oddaj bankowi to, co pożyczyłeś". Skąd? Jak znaleźć pracę czy finanse, która przyniosłaby tyle, żeby pokryć wszystko, co człowiek życzyłby sobie oddać?

A jeśli ktoś zaczął życie z negatywnym nastawieniem, bo była to jedyna rzecz, którą wyniósł z rodziny - skąd taki człowiek ma czerpać wzór na to, żeby być lepszym człowiekiem? Mnie taka zmiana zajęła 20 lat. Drugie tyle, co zmarnowane dzieciństwo i wzrastanie w negatywnym nastawieniu. Zacząłem faktycznie dojrzewać w wieku 40 lat.

Gdzie jest więc ta mina, te 100 drachm, ta jedna mała, pozytywna rzecz, którą Bóg daje na początku każdemu, żeby nimi obracał?

[zobacz ciąg dalszy: KTO CHCE - SZUKA SPOSOBU. KTO NIE CHCE - SZUKA POWODU]





sobota, 14 września 2019

Łukasz 19.1. - Spotkanie z Zacheuszem

Figowiec-sykomora
Potem Jezus wkroczył do Jerycha i szedł przez miasto. A tam pewien człowiek, Zacheusz, kierownik celników, strasznie bogaty, starał się zobaczyć Jezusa, żeby się przekonać, kim On jest. Z powodu swojego niskiego wzrostu jednak, i otaczającego go tłumu - nie mógł. Wybiegł więc do przodu, wspiął się na figowiec-sykomorę, gdzie miał On przechodzić, żeby móc Go zobaczyć.

Gdy Jezus już tam doszedł, spojrzał w górę, dostrzegł Zacheusza i powiedział do niego:
- Zacheusz, zejdź tutaj szybko, bo dzisiaj muszę się zatrzymać w twoim domu.
A ten, pośpiesznie zszedłszy z drzewa, przyjął Go, ciesząc się.

A gdy inni to zobaczyli, zaczęli narzekać, że żeby się przespać, zatrzymał się u przekupnego poborcy podatków. Sam Zacheusz natomiast stanął i powiedział do Pana:
- Teraz połowę mojego majątku oddam ubogim, a jeśli coś od kogoś wymusiłem, oddam poczwórnie.
I odpowiedział mu Jezus, że dzisiaj zbawienie/wyzwolenie stało się częścią tego domu, ponieważ i on synem Abrahama teraz jest. Bo Syn Człowieka przyszedł odnaleźć i uratować/wyzwolić to, co zaginęło.

na podstawie: Łuk. 19,1-10

[poprzednio - KOŁO JERYCHA]






niedziela, 8 września 2019

Łukasz 18.3. - Koło Jerycha

Potem wziął ze sobą swoich Dwunastu i powiedział im:
- Idziemy do Jerozolimy. Tam zostanie dokonane wszystko, co zostało napisane przez proroków o Synu Człowieka. Będzie on wydany innym narodom, zostanie wyszydzony, znieważony i opluty, a po ubiczowaniu zabiją go, a trzeciego dnia po tym podniesie się znowu.
Oni jednak nic z tego nie zrozumieli, było to jak jakaś schowana przed nimi treść, zupełnie nie pojęli, o czym jest mowa.

A gdy zbliżali się do Jerycha, pewien niewidomy siedział przy drodze i żebrał. A gdy usłyszał, że przechodzi obok niego jakiś tłum, zaczął się dopytywać, co się dzieje.
- Jezus z Nazaretu właśnie przechodzi obok - usłyszał.
- Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną! - zawołał wobec tego.
Ale ci, którzy szli przodzem, karcili go, żeby siedział cicho. A on wołał tym bardziej:
- Synu Dawida, zlituj się nade mną!
Jezus zatrzymał się i polecił go przyprowadzić do siebie, a gdy się zbliżał, zapytał go:
- Co chcesz, abym dla ciebie zrobił?
- Panie, żebym zaczął widzieć!
- Proszę, zacznij znowu widzieć. Twoja wiara cię uzdrowiła.
A ten natychmiast zaczął widzieć i poszedł za Jezusem, chwaląc Boga. A cały lud również, gdy to zobaczył, zaczął chwalić Boga.

na podstawie: Łuk. 18,31-43







sobota, 7 września 2019

Łukasz 18.2. - Jakich ludzi przyjmuje Bóg

Powiedział też i do tych, którzy polegali na sobie samych, że są sprawiedliwi / postępują prawidłowo i pogardzali pozostałymi, takie porównanie:

Dwóch ludzi weszli do świątyni i modlili się: jeden był faryzeuszem, drugi był poborcą podatków. Faryzeusz stanął i zaczął się modlić:
- Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak tamci: ździercy, oszuści, zdradzający żony, albo jak ten poborca podatków. Poszczę dwa razy w tygodniu i oddaję dziesięcinę od wszystkich przychodów.
A poborca podatków, stojąc z daleka, nie chciał nawet oczu ku niebu podnieść, ale bił się w pierś, mówiąc:
- Boże, daj się ubłagać mi, grzesznemu.
Mówię wam: to ten poszedł do domu potem uznany za sprawiedliwy / postępujący prawidłowo, a nie tamten. Bo kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Przyniesiono też do Niego niemowlęta, żeby ich dotknął, ale Jego uczniowie widząc to, napominali tych ludzi. Ale Jezus przywołał ich do siebie i powiedział:
- Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im tego. Bo Królestwo Boga właśnie do takich należy. Mówię wam: kto nie przyjmie Królestwa Boga jak dziecko, ten nie znajdzie się w nim.

Potem zapytał Go pewien dostojnik:
- Nauczycielu dobry, co mam robić, żeby otrzymać życie wieczne?
- Dlaczego nazywasz mnie dobrym? - odpowiedział mu Jezus. - Nikt nie jest dobry, tylko Bóg. Przykazania znasz: nie cudzołóż / nie zdradzaj, nie morduj, nie kradnij, nie świadcz fałszywie, szanuj ojca i matkę twoich.
- Tego wszystkiego przestrzegam od mojej młodości.
- To jeszcze jednego ci brak: sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. A potem przyjdź i zostań moim naśladowcą.
A dostojnik, usłyszawszy to, zasmucił się, ponieważ był bardzo bogaty. A gdy Jezus zobaczył go tak zasmuconego, powiedział:
- Jak trudno jest wejść do Królestwa Boga tym, którzy posiadają duże majątki! Łatwiej jest przejść wielbłądowi przez ucho od igły, niż bogatemu do Państwa Boga.

A ci, którzy to usłyszeli, zapytali Go:
- Kto w takim razie może być zbawiony?
- To, co jest niemożliwe u ludzi, jest możliwe u Boga - odpowiedział Jezus.
Na to odezwał się Piotr:
- Oto my opuściliśmy wszystko, co nasze i poszliśmy za tobą.
- Zapewniam was, że nie ma takiego, co by opuścił dom czy rodziców, albo swoich braci, czy żonę czy dzieci ze względu na Królestwo Boga, kto by nie otrzymał w zamian daleko więcej zarówno obecnie, jak i w nadchodzącym życiu wiecznym.

na podstawie: Łuk. 18,9-30

[dalej - KOŁO JERYCHA]
[poprzednio - BĄDŹ UPIERDLIWY]






Cechy mądrej kobiety, 2.

c.d. z cz. 1

Mądra kobieta jest...
... kobietą o dobrym charakterze

Kobietę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. 
Serce małżonka jej ufa, nie brak mu niczego; 
nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
Przyp. 31,10-12 BT/BW

Kobieta z Przypowieści 31, jak wielu twierdzi, jest przede wszystkim kobietą, która szanuje Boga (w. 30). Kocha i sławi Boga, stawiając ponad wszystko inne jej relację z Nim. Posiada rzadkie zalety i szlachetny charakter, "warte więcej niż perły" (w. 10). Jest godna zaufania i wiarygodna. Ludzie, którzy ją dobrze znają, są jej na sto procent pewni. Jest pełna dobroci i nie rani innych (w. 12). Jej wewnętrzna piękność, odbijająca piękno jej Boga, daleko przewyższa jej urodę zewnętrzną.

... kobietą, która nie marnuje swojego czasu, swoich zasobów, swoich umiejętności i swojego życia

O len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami.
Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi,  
gdy zechce mieć rolę, nabywa ją, pracą swoich rąk zasadza winnicę.
Mocno przepasuje biodra i umacnia swoje ramiona.
Wie, że pożyteczna jest jej praca, [nawet] w nocy nie gaśnie jej lampa.
Swe ręce wyciąga po kądziel, a jej palce ujmują wrzeciono.
Dłoń swą otwiera przed ubogim, rękę wyciąga do potrzebującego.
Nie boi się o dom swój w czasie śniegu, bo cały dom odziany na lata,
sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisioru i z purpury.
W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
Płótno wyrabia, sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi.
zdobią ją moc i dostojeństwo, z uśmiechem spogląda w przyszłość.
Usta otwiera z rozwagą, jej język wypowiada dobre rady.
Dogląda porządku w swym domu i chleba nie spożywa w próżniactwie.
Przys. 31,13-27 BT/BP/BW

Jest zdolna, chętnie pracuje, jest pomysłowa, ma wszystkich pod swoją opieką, jest odpowiedzialna finansowo, silna, współczująca i hojna, zawsze gotowa na to, co przynosi przyszłość, wypowiadająca się w dobrych i pomocnych słowach.

...




sobota, 17 sierpnia 2019

Cechy mądrej kobiety, 1.

tłumaczenie z: What are the characteristics of a wise woman?




Pomyśl sobie o jakiejś mądrej kobiecie, którą znasz osobiście. Co takiego sprawia, że uważasz ją za mądrą? Może ma rozległą wiedzę? Jest gościnna? Działa charytatywnie, jest kochana, troskliwa, ma dużą samokontrolę, jest miła, wartościowa, oszczędna, hojna, może jest nauczycielką, mentorem, przykładem dla kolejnego pokolenia, ufająca przyjaciołom, kochająca Boga?

Osobiście na mnie zawsze sprawiały wrażenie kobiety silne, mądre. Zarówno w literaturze i filmach, jak i w realnym życiu. Jako dziecko, jako nastolatek i we wczesnej dorosłości chciałam być jak Nancy Drew czy Ania z Zielonego Wzgórza. Kobiety będące inteligentne, niezależne, posiadające wyobraźnię, angażujące się, podziwiane, posiadające silną wolę, utalentowane, z poczuciem bezpieczeństwa - to były moje bohaterki podczas dorastania.

Ale co Biblia mówi o tym, co czyni kobietę mądrą?

Biblia wychwala mądre kobiety

Biblia wychwala silne, uzdolnione i mądre kobiety. Czy to stwierdzenie cię zaskakuje? Tylko pomyśl o kobiecych bohaterach z Biblii:

Jochebed odważnie ocaliła swojego niemowlaka, Mojżesza, i pozwoliła na to, żeby córka faraona go wychowała, co zaowocowało uwolnieniem całego narodu izraelskiego. Estera zaryzykowała swoim własnym życiem, żeby uratować jej naród, Żydów (Jeśli mam zginąć, to zginę - Estery 4,16). Ruth podczas dni swojego smutku zachowała wierność wobec swojej teściowej i wyszła za mąż za jej krewnego, kontynuując trwanie linii rodzinnej. Rahab ryzykowała swoim życiem ukrywając w swoim domu dwóch izraelskich szpiegów. Deborah była bogobojną kobietą i jedną z sędziów będących władcami Izraela.

Abigail uratowała życia wielu mężczyzn przed jej łajdackim mężem Nabalem, ułagadzając zirytowanego Dawida (zob. 1 Sam. 25). Maria, matka Jezusa, pozostała posłuszną Bogu, nawet wycierpiając oszczerstwa i skandal związany z pochodzeniem ojcostwa Jezusa. Maria Magdalena służyła razem z Jezusem i Jego uczniami, stała się też ostatnią osobą, która opuściła krzyż i pierwszą, która odkryła pusty grób.

Jest ich o wiele więcej. Mądre kobiety są wysławiane w Biblii i nadal mogą nauczyć wiele tych, którzy żyją tysiące lat później.

Mądra kobieta z Księgi Przysłów 31

Księga Przysłów (vel Księga Przypowieści Salomona) jest jedną z tych ksiąg biblijnych, która jest skategoryzowana jako literatura mądrości, literatura dydaktyczna. Pierwsze wersety Księgi Przysłów pozwalają czytelnikowi dowiedzieć się, że księga ta zawiera Przysłowia Salomona, syna Dawida, króla izraelskiego, [podane po to], by mądrość osiągnąć i karność, pojąć słowa rozumne, zdobyć staranne wychowanie: prawość, rzetelność, uczciwość; prostaczkom udzielić rozwagi, a młodym — rozsądku i wiedzy (Przyp. 1,1-4 BT). Salomon był człowiekiem, który modlił się o mądrość, a Bóg zaakceptował i spełnił tę prośbę. 1 Księga Królewska 4,29-34 (1 Król. 5,9-14 w BT i BP) opisuje jego mądrość w ten sposób:

Bóg dał Salomonowi mądrość i rozsądek nadzwyczajny oraz rozum nieogarniony jak piasek na brzegu morza. Toteż mądrość Salomona przewyższała mądrość wszystkich ludzi Wschodu i mądrość Egipcjan. Górował on mądrością nad wszystkimi ludźmi, nawet nad Etanem Ezrachitą i Hemanem, jako też Kalkolem i Dardą, synami Machola. A imię jego stało się sławne wśród wszystkich narodów okolicznych. Wypowiedział bowiem trzy tysiące przysłów, a pieśni jego było tysiąc pięć. Rozprawiał też o drzewach: od cedrów na Libanie aż do hizopu rosnącego na murze. Mówił także o zwierzętach czworonożnych, o ptactwie, o płazach i o rybach. Przychodzili więc ze wszystkich narodów i spośród wszystkich królów ci, którzy dowiedzieli się o mądrości Salomona, aby przysłuchiwać się jego mądrości.
(BT)

Z pewnością moglibyśmy szukać innych miejsc w Biblii z opisem charakterystyki mądrej kobiety i znaleźlibyśmy ich mnóstwo, ale finalny rozdział Przysłów podaje nam piękny opis w wierszach 10-31, skompilowany w poem zatytułowany Żona o szlachetnym charakterze albo też Cnotliwa żona. Jest on odniesiony do kobiety zamężnej, jest tam jednak wystarczająco dużo mądrości, którą mogłaby zastosować w swoim życiu każda kobieta w jakimkolwiek stanie cywilnym by nie była.










wtorek, 30 lipca 2019

Łukasz 18.1. - Bądź upierdliwy

Opowiedział im też przykład pokazujący, że trzeba się zawsze modlić i nie zniechęcać się w tym:
- Był w pewnym mieście pewien sędzia, nie mający respektu dla Boga i nie szanujący ludzi. Była też tam pewna wdowa, przychodząca do niego, prosząca o sprawiedliwość względem jej oponenta. Sędzia nie chciał jednak niczego w tej sprawie robić, aż w końcu pomyślał sobie: "Boga się nie boję i z innymi ludźmi się nie liczę, jednak ta wdowa mi się uprzykrza, więc wymierzę jej sprawiedliwość, żeby nie przychodziła tutaj bez końca.
I powiedział też dalej:
- Posłuchajcie, jaki jest tok myślenia tego niesprawiedliwego sędzi! W takim razie więc czy Bóg nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy wołają do Niego dniem i nocą, chociażby zwlekał w ich sprawach? Mówię wam, szybko weźmie ich w obronę. Tylko czy Syn Człowieka znajdzie wiarę na ziemi, gdy powróci ponownie?

na podstawie: Łuk. 18,1-8






poniedziałek, 29 lipca 2019

Łukasz 17.3. - W jaki sposób Jezus nadejdzie

Zapytany przez faryzeuszów o to, kiedy przyjdzie Państwo Boga, odpowiedział im:
- Państwo Boga nie pojawia się w sposób dostrzegalny. Nikt nie powie, że jest ono tutaj czy tam gdzieś, ale Państwo Boga jest wewnątrz was.

Powiedział też do swoich uczniów:
- Przyjdą dni, kiedy będziecie chcieli zobaczyć ten jeden z dni Syna Człowieka, ale nie zobaczycie go. I ktoś wam powie: "Tutaj jest!" Albo: "Tam jest!", ale nie idźcie tam, nie idźcie za nimi. Bo tak, jak błyskawica błyska pod niebem i rozświetla wszystko to, co pod niebem jest, tak też będzie z Synem Człowieka w Jego dniu. Najpierw jednak musi On wiele wycierpieć i zostać odrzuconym przez to pokolenie. I tak samo, jak stało się w dniach Noego, tak samo stanie się w dniach Syna Człowieczego: jedli, pili, żenili się i wychodziły za mąż, aż do dnia, w którym Noe wszedł do Arki. Wtedy przyszedł potop i wszystkich wygubił. Tak samo było też w dniach Lota: jedli, pili, handlowali, sadzili, budowali, a w dniu, gdy Lot wyszedł z Sodomy, spadły z nieba deszcz ognia i siarki i wygubiły wszystkich. Tak też będzie i w dniu, w którym objawi się Syn Człowieka. W dniu tym, jeśli ktoś będzie na dachu, a jego rzeczy w domu, niech nie schodzi na dół, by je zabrać; i tak samo, jeśli ktoś będzie na polu, niech do domu nie wraca. Pamiętajcie, co stało się z żoną Lota. Kto będzie chciał swoją duszę / swoje życie ochronić, straci je, a kto by je stracił, zachowa się przy życiu. Mówię wam: tej nocy dwoje będą w jednym łóżku i jeden zostanie wzięty, a drugi zostawiony; dwie będą pracować obok siebie i jedna zostanie wzięta, a druga zostawiona; dwóch będzie na roli - jeden zostanie wzięty, a drugi zostawiony.
- Ale gdzie? - zapytali uczniowie.
- Tam, gdzie będzie ciało, tam zlecą się sępy.

na podstawie: Łuk. 17,20-37







piątek, 26 lipca 2019

Każdy może być uzdrowiony, nie każdy to doceni

Do całej mojej serii rozkminiań warunków potrzebnych do uzdrowienia kogoś [zob. 27 UZDROWIEŃ JEZUSA], dodam jeszcze tę jedną historię:

Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: "Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami". Na ich widok rzekł do nich: "Idźcie, pokażcie się kapłanom". A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: "Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec". Do niego zaś rzekł: "Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła".
Łuk. 17,11-19 BT

Jezus uzdrowił tutaj dziesięć osób, prawdopodobnie Galilejczyków, skoro samarytańska narodowość tego jednego mogła tutaj zostać podkreślona. I pomimo, że Galilejczycy byli tutaj rodowitymi Żydami, a więc narodem, który jakoby z natury i kultury powinien wiedzieć, że Bogu się dziękuje, to dla nich ważniejsze było jednak udanie się do kapłanów, spełnienie rytualnych jakichś-tam podziękowań. Chęci może i dobre, ale skoro sami wołali wcześniej do Jezusa o cud, o uzdrowienie, to dlaczego nie byli konsekwentni w swoim sposobie myślenia?

I tylko jeden z nich, cudzoziemiec, dostrzegł ten ukryty sens tego uzdrowienia - że to Bóg go uzdrowił, i że to był Jezus, który się do tego przyczynił. I wrócił do Jezusa, by podziękować Jemu. Wygląda więc na to, że o ile celem uzdrawiania było, żeby ludzie uwierzyli w Boga, doświadczyli Boga bezpośrednio, a nie za pośrednictwem jakichś kapłanów, sakralnych miejsc czy rytuałów, i o ile Jezus wielu uzdrawiał, o tyle nie każdy z tych uzdrowionych pojął to, co było głównym celem uzdrowienia.

Ile razy wydaje się nam, że wierzymy w Boga, wierzymy Bogu, a jednocześnie podążamy jakąś ścieżką religijnych przyzwyczajeń, których sensu nie zbadaliśmy? Czy nigdy nie przeżyliśmy w naszym życiu takiej sytuacji, że zamiast iść do kościoła chcielibyśmy podziękować za coś Bogu bezpośrednio, spontanicznie, tu i teraz? Dlaczego więc by nie iść za tym głosem? Jeśli ktoś spotyka Jezusa na swojej drodze, obojętnie w którym jej punkcie, to warto się zatrzymać na moment i spojrzeć na Niego, posłuchać, co On ma nam do powiedzenia akurat tutaj i teraz.