Łuk. 5,3 BP
Krótka chwila refleksji. Jezus był cieślą - umiał się przecież posługiwać narzędziami. Był też na tyle władny, że potrafił uciszać burze na morzu. A gdyby chciał - czy nie zawezwałby całej armii aniołów do pomocy, jak to powiedział Piotrowi, gdy ten w Getsemane obciął ucho jednemu ze strażników?
Dlaczego więc nie wziął wioseł i nie odpłynął sam? Mógłby odpłynąć dokładnie tam, gdzie chciał, zamiast dawać Szymonowi wytyczne: trochę bardziej w prawo, trochę bliżej, trochę bardziej bokiem od słońca, etc. Nie przeszkadzałby mu, gdy ten musiał wypłukać swoje sieci po swojej pracy.
Tymczasem coś musi być, że Jezus użył Szymona, żeby ten sam wiosłował. Żeby ten zrobił jedną z tych rzeczy, którą potrafił najlepiej - wiosłować. Przy czym nie potrafię sobie wyobrazić, żeby wdawał się w szczegóły typu "bardziej w prawo, mniej od słońca". Po prostu poprosił go o odpłynięcie kawałek i przyjął to, co Szymon Mu zaoferował.
Coś musi być w tym, że Jezus używa ludzi, mimo że ci mają swoją własną pracę do wykonania. Pracę, z której się utrzymują. Że pomimo, że właściwe ze wszystkim doskonale poradziłby sobie sam - pozwala ludziom wykonać to, co potrafią robić najlepiej. A sam zajmuje się "tylko" resztą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz