Ponieważ zachowałeś To Słowo mojej wytrwałości, to i ja zachowam/ustrzegę Ciebie od godziny próby/doświadczenia, mającej przyjść na cały zamieszkały świat, aby doświadczyć/wypróbować zamieszkujących na tej ziemi. Oto przychodzę, trzymaj to, co masz, aby nikt nie odebrał twojego wieńca. Zwyciężającego uczynię filarem w świątyni mojego Boga, i już z niej nie wyjdzie; i wypiszę na nim to imię Boga mojego, i nazwę miasta Boga mojego, nowego Jeruzalem / dziedzictwa pokoju (?), które (-y?) zjawia się z nieba od Boga mojego, a także moje nowe imię.
Obj. 3,10-12 PD
Co natomiast Jezus miał na myśli, mówiąc, że zachowa nas przed tą próbą? Żebyśmy przypadkiem nie oblali tego testu? Trochę przypomina mi to sytuację maturalną sprzed kilkunastu lat: jeśli ktoś w ciągu ostatnich dwóch semestrów miał normalne oceny z jednego z przedmiotów maturalnych, coś typu jak 3-4-5, to pisał maturę normalnie, plus potem stawiał się na maturę ustną. Natomiast jeśli ktoś w ciągu tych ostatnich dwóch semestrów miał ocenę 5+5, plus maturę pisemną napisał również na 5, to wówczas zwolniony był z matury ustnej. Tak samo wygląda to tutaj: jeśli ktoś miał przeciętne wyniki w trzymaniu się Jezusowej "wytrwałej cierpliwości", to na koniec musi przejść próbę. Jeśli natomiast ktoś miał fantastyczne wyniki, to jest z tej próby zwolniony. I być może - choć brzmi to nieco absurdalnie - faktycznie w tym liście Jezus nie ma filadelfianom nic do zarzucenia, więc może faktycznie jest to rodzaj nagrody dla filadelfian. Co nie oznacza automatycznie, że wszyscy inni mają tę próbę/test oblać - nie, po prostu muszą ją przejść.
Pamiętając więc o tym, że każdy z tych listów był kierowany do pewnej określonej grupy ludzi, charakteryzujących się określonymi cechami, wygląda na to, że "zwolnienie" od testu będzie nagrodą dla tych, którzy:
- są tak oddani Bogu, że wydają się być nieco wyalienowani we współczesnym świecie - patrz post [TEN PRAWDZIWY ŚWIĘTY];
- są tak oddani Bogu, że Ten, który jest zarządcą śmietanki towarzystwa - że tak to nazwę - pozostawia im drzwi prowadzące do bycia zbawionym wciąż otwarte, bez żadnych zastrzeżeń; są jak pupilkowie Mistrza ([OTWARTE DRZWI]);
- a wszystko to pomimo tego, że może żadne cuda nie wydarzają się w ich życiu, nic specjalnego "cudownego" się nie dzieje, nie ma żadnej mistyczności, żadnych uzdrowień, żadnych spektakularnych wydarzeń - a oni wierzą pomimo to ([POMIMO ŻE MASZ MAŁĄ MOC]);
- którzy być może nawet - w społecznym rozumieniu - są po prostu cisi, nieśmiali ([LIST DO LUDZI NIEŚMIAŁYCH]);
- i którzy są cierpliwie wytrwali, czyli wytrwali w ten łagodny sposób: [PO TRUPACH DO CELU?].
Ci wszyscy inni, którzy nie spełniają tych kryteriów, w tym ja - z masą rebelianckich pytań - również, będą musieli przejść tę finalną próbę/test, coś jak egzamin maturalny. I nie nastawiałbym się na to, że będzie to jakoś straszliwe - po prostu trzeba będzie się wysilić, dobrze do tej próby przygotować, a potem - na samej "maturze" - dać z siebie wszystko, co najlepsze, żeby nie dać się zwieść, żeby wciąż trzymać się Boga, nie zwątpić w Jego obietnicę. Nawet pomimo najbardziej podstępnych pytań.
[dalej - RADA DLA PERFEKCJONISTÓW]
[wcześniej - Z RĘKĄ W NOCNIKU]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz