niedziela, 14 stycznia 2018

Jezus chce

Kiedy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto trędowaty upadł przed Nim na twarz, mówiąc: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus, wyciągnąwszy rękę, dotknął się go, mówiąc: Chcę, bądź oczyszczony. I natychmiast został oczyszczony z trądu.
Mat. 8,1-3 BP

I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął swoją rękę, dotknął się go i rzekł mu: Chcę, bądź oczyszczony!
Mar. 1,40-41 BW

Kiedy był w jednym z miast, pojawił się człowiek, cały pokryty trądem. Zobaczywszy Jezusa upadł na twarz i błagał Go, mówiąc: Panie, jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić! I wyciągnąwszy rękę dotknął go, mówiąc: Chcę, bądź oczyszczony. I trąd natychmiast znikł.
Łuk. 5,12-13 BP

Tak jak już napisałem w ostatnim poście, Jezus uzdrawiał wszystkich. Przynajmniej wszystkich tych, którzy do Niego przyszli. Plus niektórych, którzy nawet może o tym nie myśleli.

Mało tego - Jezus nie robił tego z jakiegoś przykrego obowiązku. On CHCIAŁ. On chce pomagać, On chce, żebyśmy byli zdrowi, On chce, żebyśmy znali Boga i żebyśmy podążali do tego Królestwa, o którym ciągle mówił.

Inna sprawa - o dlaczego ten trędowaty przychodząc do Jezusa prosił Go o "oczyszczenie", nie "uzdrowienie"? Kiedy mówił on o oczyszczeniu, użył on słowa, które znamy dzisiaj jako "katharsis". My kojarzymy je dzisiaj jako duchowe oczyszczenie, okres pozbycia się pewnego balastu. Wg słownika biblijnego - słowo to oznacza również oczyszczenie fizyczne, obmycie, opłukanie. Jest to więc zarówno obmycie z kurzu, czy - tak jak w tym przypadku - z wrzodów zalegających na całym ciele, jak i obmycie z poczucia winy, czy jakiegoś innego balastu duchowego.

Kto wie więc, czy ten trędowaty, prosząc o oczyszczenie/obmycie - miał na myśli tylko i wyłącznie wrzody, będące efektem choroby fizycznej, czy również oczyszczenie/obmycie duchowe z nagromadzonego balastu, nagromadzonego poczucia winy ciążącego na nim z powodu przekonania, że taki ogrom trądu mógł spaść na niego tylko w konsekwencji jakiegoś potężnego przestąpienia prawa, grzechu, o którym może nawet nie miał pojęcia? Jego lub jego rodziców - zgodnie z ówczesnymi wierzeniami? Może przychodząc do Jezusa w tym całym swoim trądzie, znając już Go z opowieści, prosząc Jezusa o oczyszczenie/obmycie - w oczach miał to coś, po czym Jezus poznał, że nie tylko o trąd chodziło? I zrobił to, co miał zwyczaj robić w innych przypadkach - czyli przebaczył również grzech, jako czynność równoznaczną do uzdrowienia?

Stąd - ktokolwiek by miał jakiś balast na sumieniu - wystarczy spotkać Jezusa. Nie mówię nawet: przyjść do Niego, bo czasem trudno jest przyjść do kogoś, kogo się nie zna, w kogo istnienie nawet może się wątpi, ale gdy już trafi się okazja, że spotkamy Go na naszej drodze - po prostu chcieć pozbyć się tego balastu. Jezus ma moc i możliwość nam ulżyć. I chce.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz