sobota, 10 czerwca 2017

Pełnoprawna osoba, a nie "obiekt" sprawy

Pragnę wam przypomnieć jeszcze i to, że dopóki ten, który ma coś odziedziczyć, jest jeszcze dzieckiem, nie różni się od niewolnika, chociaż jest już właścicielem wszystkiego. Pozostaje jednak, aż do czasu ustanowionego przez ojca, pod władzą tych, którzy się nim opiekują i zarządzają jego majątkiem. I my również, jak długo byliśmy dziećmi, pozostawaliśmy w więzach żywiołów tego świata. Lecz kiedy nadeszła [z dawna określona] pełnia czasu, posłał Bóg Syna swego (...) Tak więc nie jesteśmy już niewolnikami, lecz synami, a jeżeli jesteśmy synami to dziedziczymy również dobra, które Bóg zechciał dla nas przeznaczyć.
Gal. 4,1-7 BR

A powiadam, że dopóki spadkobierca jest małoletni, w niczym nie różni się od niewolnika. Choć jest panem wszystkiego, to jednak poddany jest nadzorcom i zarządcom aż do dnia ustalonego przez ojca. Tak jest i z nami. Będąc małoletnimi, byliśmy oddani w niewolę spraw świata. Gdy zaś wypełnił się czas, Bóg zesłał swego Syna, który urodził się z kobiety, urodził się pod panowaniem Prawa (...) Nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. A jeśli jesteś synem, to i spadkobiercą - z łaski Boga.
BP

Apostoł Paweł pisze, że jesteśmy spadkobiercami, a nie niewolnikami, czy też niedorosłymi spadkobiercami, jak młodymi książętami, którym coś tam się należy, ale ze względu na niepełnoletność - ciągle podlegającymi kuratorom, wychowawcom, nauczycielom.

Paweł pisze, że teraz jesteśmy już dorosłymi spadkobiercami. Prawowitymi. Jak syn ojca. Wyobraziwszy sobie to porównanie, można pojąć w końcu tę różnicę, którą Paweł miał na myśli: jako dzieci podlegamy różnym zasadom, przepisom. To nam wolno, tego nie wolno, tamtego też nie, dodatkowo nawet jeśli coś wolno, to i tak trzeba pytać o pozwolenie, czy wolno akurat w danym momencie. Jak w przedszkolu.

Czy tak samo postępuje człowiek dorosły? Nie. Nikogo nie pyta o pozwolenie. Wie, co ma robić, wie, co może, zna konsekwencje, jakie nastąpią, jeśli zdecyduje się zrobić coś wbrew powszechnym zasadom etyki moralnej.

Czy od czasów naszego dzieciństwa aż do bycia dorosłymi zmieniły się zasady? Czy zmieniła się kultura? Poza oczywistymi zmianami wynikającymi z postępu cywilizacyjnego - podstawowe zasady są takie same. A jednak jako dorośli ludzie nie pytamy nikogo o pozwolenie. Jako dorośli ludzie sami idziemy spać wystarczająco wcześnie, aby być kolejnego dnia wyspanym. Albo świadomie podejmujemy inną decyzję, znając i godząc się z konsekwencjami. Jako dorośli ludzie sami sięgamy po łakome kąski jedzenia o porach, które się nam podobają, idziemy na piwo, oglądamy brutalne filmy... Albo i nie. Każdy z nas dokonuje jakichś wyborów, znając konsekwencje. Jako dorośli ludzie też nie jesteśmy "obiektem" w sądzie, jak dzieci podczas sprawy rozwodowej czy spadkowej po śmierci jednego z rodziców, gdzie zapada decyzja o "przynależeniu" dzieci drugiego z rodziców. W sądzie jesteśmy pełnoprawnymi osobami, każdy z nas z możliwością własnego wyboru.

To właśnie chyba Paweł miał na myśli: Żydzi byli jak dzieci, które musiały się słuchać rodziców, zasad, reguł, nie były pełnoprawne, nie były uprawnione do dokonywania samodzielnych wyborów. Musiały się trzymać zasad: nie wolno im było jeść słodyczy w dzień inny jak tylko raz w tygodniu, nie wolno im było wracać do domu później niż o dwudziestej, nie wolno im było pić piwa. Parafrazując. W czasach chrześcijan konsekwencje tych czynności są takie same, jak wcześniej: czy to jedzenia słodyczy, późnego wracania do domu, picia alkoholu, jeśli nadmierne. A jednak możemy to wszystko robić. Jeśli godzimy się ponieść konsekwencje. Nie znajdzie się nikt, kto może nam tego zabronić. Chyba że w nieodpowiednim systemie politycznym. Ale generalnie - jako dorośli sami wiemy, co jest słuszne a co nie, mamy swój własny, ukształtowany światopogląd. Świadomie wybieramy konsekwencje tego, co robimy. Albo ignorujemy je całkowicie, nie chcąc ich widzieć - chyba najmniej odpowiedzialna postawa życiowa, jaka istnieje.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz