sobota, 16 czerwca 2018

W oczekiwaniu na cud?

Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Mar. 6,53-56 BT

Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
Mat. 14,34-36 BT

Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie zjedli chleb po dziękczynnej modlitwie Pana, przypłynęły inne łodzie z Tyberiady. Kiedy więc tłumy zobaczyły, że nie ma Jezusa ani Jego uczniów, wsiadły do łódek, przybyły do Kafarnaum i szukały Jezusa. Znalazłszy Go za morzem, zapytali: Rabbi, kiedyś tu przybył?
Jan 6,23-25 BP

...

Jedyne, co mi się tutaj do głowy nasuwa - Jezus być może i miał plan swojej misji, choć może wiele miejsce odwiedził spontanicznie, ale nie widać, żeby informował ludzi o tym, gdzie i kiedy będzie. Po prostu wsiadał do łodzi, tego dnia stwierdził akurat, żeby się dostać do tamtego miasta gdzieś tam, na innym brzegu, przychodził, a tam już Go rozpoznawano.

A za Nim podążały tłumy, szukając Go. Nie czekali na Niego, że może akurat do nich przyjdzie, ale szli/płynęli/jechali Go szukać tam, gdzie akurat słyszeli, że On jest. Czyli nic biernego.

Inna rzecz - nawet nie jest napisane, żeby Jezus potraktował kogoś szczególnie, czy żeby przebaczał ludziom grzechy, czy cokolwiek z religijnego wymiaru tutaj. Nie, po prostu uzdrawiał na potęgę, im więcej, tym lepiej. Byle kto dotknął jego narzuty - odzyskiwał zdrowie.

Czyli wniosek nr 1 - dobrze jest szukać, samemu wykazać jakąś inicjatywę. Daje to większe szanse na znalezienie Jezusa, niż żeby siedzieć w jednym miejscu i tylko czekać.

Wniosek nr 2 - w ciągu trzydziestu trzech lat swojego życia Jezus uzdrawiał tylko przez trzy z nich. Czyli nie zawsze jest "czas cudów". Życie płynie normalnie, a "czas cudów", na który tutaj czekamy, być może dopiero przyjdzie. Albo trzeba samemu przyjść na nowo do Jezusa, dać się porwać Jego filozofii, Jego stylowi życia, i z tym duchem może przeć naprzód, być może Bóg chciałby użyć kogoś tak nowo narodzonego, nawróconego, zdeterminowanego, aby takich cudów/znaków dokonywać, jak w przypadku Saula tuż po jego nawróceniu...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz