poniedziałek, 26 grudnia 2016

Apokalipsa 95 - Ogień Boga

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i pożałowania godny, i ubogi, i ślepy/niewidomy, i nagi, radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty/płaszcze, abyś się okrył i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.
Obj. 3,17-18 PD

Z ciekawości sięgnąłem po Słownik Stronga, żeby zobaczyć, w jakich znaczeniach zostało użyte słowo "ogień", żeby się przekonać, czy Jezus wzmiankując ogień powyżej, nie miał na myśli jakiegoś szczególnego jego rodzaju.

Poza znaczeniami typowymi dla ognia jako tego będącego przyczyną pożarów, czy wiecznego ognia Gehenny, który posłużył jako protoplasta wierzeń o istnieniu piekła, a który służy też jako obraz ostatecznego całkowitego zniszczenia/wypalenia wszystkich zepsutych elementów na ziemi (zobacz seria [PIEKŁO W BIBLII]), ogień występuje w Biblii też w innych kontekstach:

Mat. 3,11: Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (BW)

Jaki jest związek Ducha Świętego z ogniem? Co to znaczy: chrzcić ogniem?

Mar. 9,49: Każdy bowiem ogniem zostanie posolony i każda ofiara solą zostanie posolona. (PD)

Ten tekst jest dosyć wyjątkowy. Po pierwsze: żadne z tłumaczeń nie wzmiankuje tej drugiej części, tylko BG i NBG, podobnie w anglojęzycznych KJV i kilka innych, raczej niszowych lub pochodzenia żydowskiego*. Po drugie: Jezus wypowiada te słowa w kontekście owych znanych słów o odcinaniu kończyny, która nas gorszy, bo "lepiej żeby ta kończyna skończyła w ogniu, niż my sami", po czym dalej następuje wyjaśnienie, że każdy zostanie ogniem posolony, tak jak i każda ofiara (poświęcenie?) również zostaną posolone. Brzmi to tajemniczo, jedyne co mi tutaj do głowy przychodzi, to "dodawanie smaku", bo taka jest funkcja soli. Nie tylko zresztą, bo sól marynuje - czyli uwydatnia smak i konserwuje go; sól pomaga żywności skruszeć - czyli stać się jej bardziej miękką, bardziej podatną na przetworzenie i przyjemniejszą do odgryzania kawałków.

Wygląda więc na to, że jest to jakiś ogień, który "przetwarza" człowieka. Nie wiem, czy jego duszę, czy jego wnętrze, jego charakter może. Ale coś, co sprawia nas bardziej przydatnymi do współżycia, bardziej miękkimi, i bardziej wytrwałymi, i bardziej "smacznymi" dla innych.

Łuk. 3,16: Sam Jan odpowiedział wszystkim, mówiąc: Ja chrzczę was wodą, lecz przychodzi mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów jego; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (BW)

Ten tekst jest tekstem paralelnym, równoległym do pierwszego wymienionego. I w podobny sposób wiąże Ducha Świętego i ogień. Mowa o chrzcie, o fizycznym zanurzaniu w wodzie, bo też właściwie znaczy słowo "chrzcić", więc fizycznie niemożliwe jest, aby Jezus miał na myśli rzeczywisty ogień. Ten ogień tutaj musi być symbolem czegoś.

Dzieje 2,1-4: Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. (BT)

Dzieje 7,30: A gdy zostało wypełnione czterdzieści lat, został mu [Mojżeszowi] na pustkowiu góry Synaj uczyniony widocznym w płomieniu ognia ciernistego krzaka zwiastun/anioł/posłaniec Pana. (PD)

To kolejne wzmianki ukazujące związek między Duchem Boga a ogniem, czy też płomieniami ognia, albo między ogniem a obecnością Boga czy też jakiegoś Jego wysłańca/anioła.

1 Kor. 3,11-16: Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę; sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień. Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (BR)

To jest bardzo interesujący fragment. Przytaczany wiele razy w rozumieniu, że w tym ogniu ostatecznym zostanie wypróbowane wszystko, czegokolwiek kiedykolwiek się tknęliśmy. Tymczasem... Kontekst tego fragmentu jest taki, że Paweł zaczyna pisać do ludzi ze zboru w Koryncie, żeby nie mówili, że ktoś został ochrzczony przez Pawła, a inny przez Apollosa, w sensie licytacji tego, kto ma lepsze pochodzenie, jak rozumiem. Paweł prostuje tutaj, że nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ wszyscy mają jeden fundament: Jezusa. I chrzest wszystkich pochodzi od Jezusa. I to jest esencja zbawienia. To, jak ktoś buduje na tym fundamencie - złotem, słomą, czymkolwiek, i jak się ostanie jego "budowla" w efekcie Dnia Sądnego, i czy ta osoba "budująca" otrzyma za to nagrodę - to jest inna sprawa. Z ewangelii można pamiętać historię Jezusa, gdzie mówił On o tym, jak komuś zostały powierzone rzeczy należące do właściciela ziemskiego i każda osoba inaczej tym zarządzała (zob. Mat. 25,14 i dalej). Efekty były różne, i każdy otrzymał za to inną zapłatę. Nie chcę wnikać teraz, co to za zapłata miałaby być, ale ostatecznie - dopóki widoczne były efekty - nikt nie stracił tam życia. No, poza jednym, który okazał się całkowicie bezużyteczny. To jest faktycznie to, czego Bóg nie lubi: bycie bezużytecznym. Okazuje się to zarówno w tej historii, jak i w paru innych, np. o wycięciu suchego drzewa. Dlaczego tak jest? Myślę, że dlatego, że ktokolwiek ma Ducha Boga w sobie, to owocem Ducha zawsze jest coś konkretnego, coś pożytecznego. Tak działa Duch. Jeśli ktoś nie przynosi żadnych efektów, to pytanie jest, dlaczego ta osoba nie ma Ducha w sobie. Ale nawet wtedy jest ratunek: ocaleje, lecz tak jakby przez ogień - czyli znowu: ocaleje, ale dzięki Duchowi?

Ciekawy jestem, na ile słuszna mogła by się okazać teoria, że owym ogniem Dnia Sądu, czy nawet ogniem, który miałby zniszczyć ziemię całkowicie, jest nie ten literalny płomień ognia, ale Duch Boga. Tak, jak było wzmiankowane w kilku tekstach, że Duch Boga pokazywał się pod postacią ognia, albo posłaniec od Boga pokazywał się pod postacią ognia - czy Dzień Sądu nie będzie przeprowadzany właśnie przed obliczem Boga? Czy to nie będzie Jego Duch, który będzie rozsądzał wszystkie nasze czyny, ich motywy i ich efekty? Czy to nie o to mogłoby chodzić, że cokolwiek dokonaliśmy, będzie wypróbowane przez ogień? Czy to nie o to mogłoby też chodzić, że nasza wiara powinna być wypróbowana / powinno mieć ustaloną próbę w ogniu, jak tamto złoto? Tym bardziej, że w powyższym tekście apostoł Paweł w jednym ciągu logicznym połączył Jezusa jako fundament wszystkiego, próbę ognia i wzmiankę o Duchu Świętym. Czy tak właśnie apostoł Paweł rozumował?

2 Tes. 1,7-8: A wam, uciskanym, dać odpocznienie wespół z nami, gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej, w ogniu płomienistym... (BW)

Ten tekst jest jeszcze bardziej interesujący. Mówi o Jezusie, objawiającym się z nieba, z... No właśnie. Wiele przekładów mówi w tym miejscu, że Jezus ukaże się wraz z aniołami. Czy faktycznie chodzi o aniołów, czy może zwyczajnie o "zwiastuny mocy Jego", czyli "znaki", albo też "oznaki" Jego mocy - tym zajmę się innym razem. Co natomiast jest wspólne z poprzednimi tekstami - Jezus ukaże się w ogniu. I znów - czy to będzie ten ogień literalny, czy może my zobaczymy to jako ogień, tak jak Mojżesz zobaczył ów krzak na Synaju, cały skąpany w ogniu, a faktycznie będzie to po prostu jakby zmaterializowana obecność Boga... Mam tutaj na myśli zjawisko analogiczne do wiatru - wiatru jako takiego zobaczyć nie możemy. Ale jeśli akurat śnieży albo jest to wiatr na pustyni, to wówczas - dzięki zawieszonym w powietrzu drobinom śniegu albo ziarenkom piasku - możemy "fizycznie" zobaczyć wiatr, jako zamieć albo jako burzę piaskową. Tak też moglibyśmy "fizycznie" zobaczyć obecność Boga jako ogień. Dokładnie zresztą tak samo wyglądała przecież Szekina, czyli obecność Boga nad Skrzynią Przymierza w świątyni izraelskiej**.

Hebr. 12,29: Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym. (BW)

Obj. 1,14: Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. (BT)

Obj. 2,18: A do anioła zboru w Tiatyrze napisz: To mówi Syn Boży, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi jego podobne są do mosiądzu. (BW)

Obj. 4,5: A z tronu wychodzą błyskawice, grzmoty i dźwięki; zaś przed tronem siedem palących się pochodni ognia, które są siedmioma duchami Boga. (NBG)

Im dalej w Apokalipsę, tym więcej wzmianek o ogniu. Do tej pory rozumienie ognia jako fizycznej postaci, pod którą możemy zobaczyć Ducha Boga, wydaje mi się całkiem logiczne. Sam Bóg występuje też jako ogień, albo wysyła kogoś, kogo można zobaczyć jako ogień. To mogłoby może być wyjaśnieniem dla wielu "ognistych" scen w dalszej części Apokalipsy.

Póki co, Jezus mówi do Laodycejczyków: radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił. Czy można tutaj sparafrazować: radzę ci nabyć u mnie to najcenniejsze, które tak cenisz, wypróbowane przez ogień / Ducha Boga?

* - Zob. porównanie tłumaczeń: http://www.biblestudytools.com/mark/9-49-compare.html.
** - Zob. post [HISTORIA ŚWIĄTYNI BOGA]







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz