niedziela, 23 czerwca 2019

Dlaczego modlić się za nieprzyjaciół

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Mat. 5,44-45 BT

Jezus był kontrowersyjny. O ile wcześniej wśród ludzi, do których przemawiał, panowało przekonanie typu "oko za oko, ząb za ząb", o tyle teraz Jezus wprowadzał nową ideologię: "módlcie się za waszych nieprzyjaciół". Ponieważ na tym świecie współistniejemy razem - zarówno my, jak i oni. I ten sam deszcz na nas pada. W oczach Boga wciąż jesteśmy równi. My już do Boga się przekonaliśmy, natomiast oni - być może jeszcze nie. Ale wciąż mają szansę. Może akceptacja i normalna, ludzka miłość do bliźnich pozwoliłaby im się przekonać do Boga.

Aczkolwiek praktyka jest zupełnie inna. Gdy ktoś jest w tarapatach, bardzo chętnie się modlimy o taką osobę. Kto za to ma ochotę modlić się za kogoś, kto tę osobę w te tarapaty wpędza? Sam tak miałem. Modliłem się za kogoś, kto właśnie potrzebował wsparcia, żeby Bóg dał jej swojego ducha spokoju, ten charakterystyczny spokój w sercu, który tylko Bóg może nam dać w ciężkich sytuacjach.

Natomiast całkowicie pominąłem modlitwę za tego, który był przyczyną tej sytuacji. Myślałem sobie: tak, wiem, powinienem, ale czy modlitwa nie powinna wypływać z serca? Z pragnienia? Wcale przecież nie mam ochoty modlić się za kogoś, kto nie jest w stanie rozumować jak normalny, dorosły człowiek, ale zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek, jak jakiś ignorant, pozwalający sobie na to, żeby furia rządziła nim jak chce. Nie chciałem.

Lekcja przyszła szybko. Zdałem sobie sprawę, że modlitwa za naszych nieprzyjaciół, czy nieprzyjaciół naszych przyjaciół, nie musi być wyrazem naszej miłości do nich, do której musimy się zmuszać. Jest raczej, albo zarazem, wyrazem troski o naszych przyjaciół - żeby z ich nieprzyjaciółmi nie było gorzej.

Ktoś mógłby zapytać - czy Bóg nie wie sam, że ktoś potrzebuje pomocy? Oczywiście, że wie. Ale trzeba pamiętać, że priorytetem Boga jest wychowywanie nas samych, uczenie, jak dobry ojciec uczy swoje dzieci poprzez pozwalanie im na doświadczanie przygód i konsekwencji. Stąd nauka o modlenie się za nieprzyjaciół.

Bo gdy kolejnym razem, nauczony tą lekcją, zacząłem się modlić również o tę drugą osobę - przez chwilę było bardzo źle, prawda. Ale potem przyszło otrzeźwienie, do głosu doszedł rozsądek. I względny spokój.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz