sobota, 1 czerwca 2019

O mieczach dla duszy i o wróblach

Po tym, jak Jezus dwukrotnie otwarcie napiętnował dwulicowość kapłanów, którzy znali Pisma i wiedzieli, jaki jest sens religii i wiary w Boga, ale sztucznie nakładali na ludzi ogrom rozmaitych zasad religijnych, byle tylko jakimiś rytuałami uzupełnić brak właściwego ducha ludzi, właściwego stosunku do Boga, Jezus kontynuował swoją przemowę rozwijając niektóre wątki, które czasami jest dość ciężko zrozumieć.

Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!
Łuk. 12,4-5 BP

Będąc tam, w środku tłumu, wczuwając się w tamten czas i okoliczności, zrozumieć ten fragment jest dosyć łatwo. Ludzie obawiali się okupanta, Rzymian, którzy zajęli ich kraj i prowadzili swoje rządy. Religia tutaj była jedyną ostoją judaizmu. To życie religijne wówczas świadczyło o tym, czy się było Żydem, czy nie, bo - politycznie rzecz biorąc - każdy z tych ludzi był częścią Cesarstwa Rzymskiego. Znienawidzonego okupanta. I gdyby przypomnieć tutaj naszą własną historię spod zaborów, to bardzo łatwo jest to zrozumieć - politycznie przynależeliśmy do Prus, Rosji czy Austro-Węgier, podczas gdy w sercach byliśmy wciąż Polakami. Potajemnie uczyliśmy dzieci mówić po polsku, polskich tradycji, pieśni i poematów Mickiewicza. Potajemnie tęskniliśmy za naszą własną niezależnością, za byciem Polakiem w 100%. A jednocześnie obawialiśmy się jakiegokolwiek zbrojnego ruchu przeciwko okupantom, bo jak wiemy z historii - większość naszych zbrojnych powstań została stłumiona w dość krwawy sposób.

Podobnie było i wówczas w Izraelu. Religia była ostoją judaizmu, podobnie jak nasze tradycje i Mickiewicz. Toteż elementy religijne były rozbudowane przez kapłanów do granic możliwości. A ludzie obawiali się powstać przeciwko Rzymianom, bo kto mógłby sprostać tym żelaznym, zdyscyplinowanym wojskom? Dlatego też Jezus, widząc, co kapłani zrobili z religią wobec Boga, otwierał oczy ludziom: "Nie obawiajcie się tych, co mogą zabić tylko wasze ciało. Obawiajcie się raczej tych, którzy mogą sprawić, że wasze "dusze" znajdą się w nicości!"

Bo też termin, które używają polskie tłumaczenia, "piekło", nie jest takim piekłem, jak to sobie powszechnie wyobrażamy, będąc pod wpływem pokrętnej filozofii o piekle pochodzącej z radosnej twórczości Kościoła Katolickiego. Nie, te dwie rzeczy nie mają nic wspólnego. Jezus wspomniał tutaj o Gehennie - o miejscu poza murami Jerozolimy, o składowisku śmieci, na którym wciąż palił się ogień trawiący te śmieci, usuwając je, utylizując, obracając w popiół, nicość. Jezus często odnosił się do obrazu tego miejsca, znanego wszystkim jerozolimianom, żeby zobrazować to, co stanie się z tą częścią świata, z tą częścią ludzkości, która zdecyduje się nie podążać za Bogiem. Rozwinąłem tę myśl szerzej w cyklu [PIEKŁO W BIBLII].

I na to zwracał Jezus tutaj uwagę: to nie Rzymianie stanowili niebezpieczeństwo, bo oni co najwyżej mogli wziąć i mieczem rozsiekać. Ale to kapłani i uczeni w Pismach stanowili zagrożenie dla tych, którzy chcieli podążać za Bogiem i musieli wybrać, czy słuchać pokrętnych filozofii kapłanów, czy też tego, co samodzielnie mogli wyczytać w Pismach.

Pod wieloma względami identycznie jak dzisiaj...

Czy nie sprzedaje się pięciu wróbli za dwa grosze? A ani o jednym z nich Bóg nie zapomina. Nawet i wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się! Więcej znaczycie niż wiele wróbli.
Łuk. 12,6-7 BP

Tutaj zawarte są jakby dwa wątki. Po pierwsze - owe wróble sprzedawane za parę ichniejszych monet to element owej obowiązkowej ofiary, którą każdy Izraelita musiał złożyć w świątyni. Generalnie każdy powinien przynieść do świątyni jakieś - wyszczególnione w Księgach Mojżesza - zwierzę na taką ofiarę. Kapłani jednak zwietrzyli tutaj biznes, i jeśli ktoś nie miał odpowiednich zwierząt, to mógł kupić takowe bezpośrednio przy świątyni. Mało tego - często zdarzało się tak, że - ponieważ Księgi Mojżesza mówiły o przyniesieniu najlepszego zwierzęcia, zdrowego, a nie jakiegoś chorego, które i tak miałoby być uśpione - kapłani często oceniali zwierzęta przyniesione przez ludzi jako nienadające się na ofiarę. Swoista kontrola jakości. Tyle że zafałszowana, jak wyniki sondażu wykupione przez jedną konkretną firmę. Często więc ludzie, którzy przynieśli jakieś zwierzęta na ofiarę, zmuszeni byli przez ową kontrolę jakości do zakupienia "lepszych" zwierząt ze stanowisk handlowych świątyni. Biznes się więc toczył, bo kapłani korzystali podwójnie - po pierwsze zarabiali na transakcjach handlowych, a po drugie takie zwierzę, już po złożeniu ofiary, i tak należało już do nich i mogli je zjeść. Nie brzmi to za dobrze w przypadku wróbli, ale jeśli już ktoś postarał się o jakąś kozę...

Drugi wątek to automatyczne przejście do tematu wróbli. Jest parę miejsc w ewangeliach, gdzie Jezus pokazuje na ich przykładzie, że one tylko latają, budują gniazda, składają jaja i żyją dalej. Nie troszczą się o jedzenie, schronienie etc. I nie giną. No, poza tymi wyjątkami, gdy są upolowane przez inne ptaki... Ale tak to jest w przyrodzie. I nie o tym mu mowa. Tutaj Jezus koncentruje się na tym, że jeśli nawet wróble nie muszą się troszczyć o swój byt, to o ile bardziej my, ludzie, jesteśmy przez Boga zabezpieczeni. Trzeba tylko pozwolić Mu działać. Osobiście mam do opowiedzenia wiele historii z mojego życia, które to potwierdzają.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz