niedziela, 26 lutego 2017

Apokalipsa 97 - Nowe oczy - kunszt kreatora

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i pożałowania godny, i ubogi, i ślepy/niewidomy, i nagi, radzę ci nabyć u mnie złoto wypalone/oczyszczone w ogniu, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty/płaszcze, abyś się okrył i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.
Obj. 3,17-18 PD

Ludzie z takiego kościoła/środowiska/otoczenia jak Laodycea byli biedni, chociaż najbogatsi w regionie. Stać ich było na kupienie wszystkiego, ale przez to nie mieli może takiego życiowego doświadczenia, nie mieli może takiej cierpliwości - bo wszystko przychodziło im łatwo. Nie mieli może takiej zdolności wyrzeczeń, zdolności wybierania mniejszego zła, zdolności optymalizowania strat, zdolności ograniczania swoich pragnień... Nosili bogate, farbowane ubrania, bo mogli. To nic złego robić to, skoro się można. Inna rzecz się tym pysznić, czuć się lepszym z tego powodu. Byli bogaci i dobrze ubrani według standardów świata, ale w oczach Jezusa byli i biedni, i nadzy. Nie mieli żadnego "złota wypróbowanego w ogniu", żadnych doświadczeń z Duchem Boga. Nie mieli żadnych "białych szat", żadnej dojrzałości, która - niczym te najbardziej zewnętrze okrycie - chroniłaby ich przed wpływem świata, a zachowywała owo wewnętrzne ciepło. Byli jak letnia woda - ani zimna, dobra, orzeźwiająca, ani gorąca, ogrzewająca ciało od środka. Byli jak woda w butelce wyciągnięta latem z samochodu po paru godzinach stania na parkingu na słońcu.

I każdy, który dzisiaj jest jak tamci ludzie z Laodycei, podpada pod te same kryteria. Każdy będący w takiej samej sytuacji, jak laodycejczycy, powinien czuć się adresatem tego listu, podyktowanego osobiście przez Jezusa. I każdy taki powinien przejrzeć. Dojrzeć swoją nagość, mimo markowych ubrań. Dojrzeć swoją niedojrzałość, pomimo zaawansowanego wieku. Dojrzeć swoją biedę, pomimo dużej zawartości liczb na koncie i w zeznaniu podatkowym. Nie wiesz, że jesteś ślepy/niewidomy, (...) radzę ci nabyć u mnie maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał.

Jezus w tych listach do zborów często mówił kontrastami. Laodycea słynęła ze swojej maści leczącej oczy. Nazwa tej maści w języku greckim, przetłumaczona dosłownie, znaczy: "kulka razowego chleba", i oznaczało to właściwie nawet nie kulkę, ale cylindryczny placek skomponowany z różnych materiałów*, być może gotowy do położenia na oczy na noc, coś jak współczesne plastry ogórków. Czy miało to coś wspólnego z tym, że Jezus również określał siebie jako chleb?... W każdym razie sytuacja, w której Jezus zaleca komuś kupienie maści do oczu od Niego samego, podczas gdy ten ktoś sam się produkcją takiej maści przecież zajmuje, musi być niewiarygodnie wymowne dla takiej osoby. To jak powiedzenie kucharzowi: przyjdź do mnie na obiad, pokażę ci naprawdę dobrze przyrządzone mięso. Albo jak powiedzenie mechanikowi: przyjedź do mnie ze swoim samochodem, naprawię ci go.

Czy są gdziekolwiek jakiekolwiek inne sytuacje, w których Jezus wspomniałby coś o jakiejś maści na oczy? Jest jedna historia, w której Jezus komponuje błoto - ziemię wymieszaną z własną śliną - by potem tym błotem pomazać oczy niewidomemu: Przechodząc ujrzał człowieka ślepego od urodzenia. To powiedziawszy splunął na ziemię; zrobił błoto ze śliny, pomazał mu oczy błotem i rzekł: Idź, obmyj się w sadzawce Siloam (...). Poszedł więc, obmył się i wrócił widząc (Jan 9,1.6-7 BP). Dwa lub trzy dni mi zajęło myślenie nad tym, dlaczego Jezus użył tutaj akurat ziemi i dlaczego zmieszał ją akurat z własną śliną. I pewnie myślałbym nad tym dalej, nie dochodząc do żadnego wniosku, gdyby nie to, że Bóg... przyszedł do mnie sam z odpowiedzią. Olśniło mnie nagle po przeczytaniu pewnego artykułu: przecież Bóg stworzył człowieka z ziemi! Z gruntu! Wtedy to utworzył Jahwe człowieka z gliny... (Rodz. 2,7 BR). Co więc właśnie zrobił tutaj Jezus? To proste: właśnie stworzył temu niewidomemu nowe oczy! Z gliny-błota! Własnymi rękoma!

Podobnie historia nawrócenia Pawła zaczęła się właśnie od jego oczu, od tego, że w swojej nienawiści do wszystkiego, co nieżydowskie Paweł - jeszcze nie-Paweł - zapędził się tak daleko, że dopiero gdy oślepiła go jasność Jezusa, który mu się pokazał, żeby z nim porozmawiać, i gdy oślepł - zaczął myśleć. Wraz z nowym wzrokiem zaczął widzieć wszystko na nowo.

Dlaczego Paweł/Paul/Saul nienawidził naśladowców Jezusa? Może nie wierzył w Jego zmartwychwstanie? W Jego metodę na zbawienie? Może Paweł chciał być tak bardzo sprawiedliwy, że wszystko, co kręciło się wokół Jezusa, czego być może nie rozumiał - tylko go tym bardziej od Niego odpychało? Wskazywałoby na to to, że po tym, jak zaczął słuchać pozostałych uczniów, jak sięgnął praktycznie do źródła, jak przebywał w Jerozolimie i wysłuchał wszystkich opowieści o Jezusie z pierwszej ręki - stał się największym apostołem. Gdy już zrozumiał. Gdy już przejrzał.

Radzę ci nabyć u mnie maść do oczu, byś nią posmarował swoje oczy i przejrzał. Warto sięgnąć do źródła. Warto wysłuchać, co mają ewangelie do powiedzenia o Jezusie. Warto przejrzeć na nowo. Zwycięzcy dam zasiąść ze sobą na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie (Obj. 3,21 BP).

* - Źródło: http://biblehub.com/greek/2854.htm







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz