czwartek, 31 maja 2018

Człowiek z uschłą ręką - uzdrowienie wbrew przepisom

Kiedy odszedł stamtąd, wszedł do synagogi. A był tam człowiek z uschniętą ręką. [Faryzeusze], aby oskarżyć [Jezusa], zapytali Go, czy w szabat można uzdrawiać. On im powiedział: Któż z was, będąc właścicielem jedynej owcy, która by w szabat wpadła do dołu, nie chwyciłby jej i nie wyciągnął? A o ileż więcej wart jest człowiek od owcy. Można więc czynić dobrze w szabat! Potem mówi do człowieka: Wyciągnij twoją rękę. I wyciągnął ją. I była zdrowa jak ta  druga. A faryzeusze, wyszedłszy, naradzali się, jak by Go zgładzić.
Mat. 12,9-14 BP

Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: "Stań tu na środku". A do nich powiedział: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?" Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: "Wyciągnij rękę". Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
Mar. 3,1-5 BT

W inny szabat wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: "Podnieś się i stań na środku". Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: "Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić; życie ocalić czy zniszczyć?" I spojrzawszy wkoło po wszystkich, rzekł do człowieka: "Wyciągnij rękę". Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.
Łuk. 6,6-11 BT

Jedna rzecz rzuca mi się tutaj w oczy: obecność ludzi, którzy myślą, że są tak poprawni, że już bardziej poprawnym być nie można, tylko dlatego, że spełniają wszelkie możliwe przepisy. I to jest smutne. Bo nie ma przepisów wymyślonych na każdą okazję. Mało tego - wiele razy przepisy interpretowane są w bardzo fanatyczny sposób, tylko dlatego, żeby można było powiedzieć "można" albo "nie można", z całkowitym pominięciem faktycznego sensu tego przepisu. I tylko po to, by perfekcyjni pod tym względem ludzie mogli uzyskać świadomość, jak bardzo świat kreowany przez nich jest perfekcyjny, ogarnięty, uporządkowany. Byle tylko przestrzegać przepisów aż do granic bezmyślności.

Tak samo było i tutaj: przepis mówił, że w sabat się nie pracuje. Przepis ten wywodził się od przykazania Boga z Dekalogu, który brzmi: Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę, ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach (Wyj. 20,8-10 BW). To przykazanie, a zwłaszcza część: nie będziesz wykonywał żadnej pracy, rozrosło się do pokaźnych rozmiarów tomu z interpretacjami, co też za pracę się uważa, a co nie. I tak przejście powyżej 100 kroków było uważane już za pracę. Bez żadnego rozróżnienia, czy było to 100 kroków listonosza, 100 kroków doktora, 100 kroków pójścia do synagogi/kościoła/chorego przyjaciela. Po prostu. Dziecko wylane razem z kąpielą.

Zupełnie jak w naszym Sejmie.

W sabat były jednak składane ofiary. Ze zwierząt. Uściślając: te zwierzęta były zabijane. Stąd Jezus zadał pytanie: czy wolno w sabat zabijać? Czy jest to dozwolone? A czy wolno uzdrawiać? Stawiając kontrast, że skoro można zabić zwierzę w celu złożenia ofiary dla duchowego oczyszczenia, to przecież o ile bardziej można kogoś uzdrowić fizycznie?

Ale nie. Dla kapłanów było to złamanie przepisu. Karygodne. Nie wnikając w sens tych przepisów, i w sens tej czynności - po prostu raziło ich wprowadzanie zamieszania w ich uporządkowany "można-mi" i "nie-można-mi" świat. Jezus wprowadzał zamieszanie, które kazało za każdym razem rozstrzygać samodzielnie, co jest dobre, a co nie jest. Wprowadzał mnóstwo wyjątków do przepisów. Pokazywał, jak bardzo przepisy stały się betonowe, i jak wiele jest sytuacji, którym przepisy do pięt nie dorastają, które wymagają doraźnego rozsądzenia, kierowania się jakimś sensem, logiką.

Jezus uzdrowił więc tego człowieka wbrew przepisom. Czyli zrobił źle, prawda? Stosownie do przepisów ustanowionych przez człowieka - postąpił karygodnie: pracował, i to na środku synagogi. Tyle że przepisy ustanowione przez ludzi również bywają błędne... I tu trzeba się kierować własnym umysłem, i sumieniem, i świadomością, że za wszystko będziemy rozliczeni przez Boga - które przepisy są w porządku, które są niezgodne z logiką Boga, a które z nich nie mają właściwie żadnego znaczenia wobec Boga, ale dobrze jest się ich trzymać tylko po to, by nie wprowadzać jeszcze więcej zamieszania wśród ludzi. Tak jak w sytuacjach, gdy Jezus wysyłał ludzi po uzdrowieniach, żeby składali ofiarę za oczyszczenie albo dziękczynną, jak to było w przepisach nakazane.

[dalej - DUCH NA NIM]
[poprzednio - GŁUCHONIEMY PRZEZ OPĘTANIE. CZY OPĘTANIE TO CHOROBA PSYCHICZNA?]
[do początku tej serii]







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz