Kiedy to im mówił, jakiś przełożony synagogi przyszedł i padł przed Nim na twarz, mówiąc: Moja córka właśnie skonała, ale połóż na nią rękę, a ożyje. Jezus powstawszy poszedł za nim z uczniami. (...) Kiedy Jezus przyszedł do domu przełożonego i zobaczył fletnistów i tłum zawodzący z żalu, mówił: Idźcie sobie, bo dziewczynka nie umarła, ale śpi. I wyśmiewali się z Niego. Kiedy usunięto tłum, wszedł do wnętrza, ujął ją za rękę i dziewczynka wstała. A wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej ziemi.
Mat. 9,18-19.23-26 BP
Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: "Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła". Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali. (...) Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: "Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?" Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: "Nie bój się, wierz tylko". I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: "Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi". I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań. Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Mar. 5,22-24.35-43 BT
Gdy zaś Jezus wracał, przywitał go tłum, wszyscy bowiem oczekiwali go. A oto przyszedł mąż, który miał na imię Jair i był przełożonym synagogi. Padłszy u stóp Jezusa prosił go, by wszedł do jego domu, bo miał córkę jedynaczkę, mającą jakieś dwanaście lat, a ta umierała. Gdy zaś poszedł, tłumy go dusiły. (...) Jeszcze gdy mówił, przychodzi ktoś od przełożonego synagogi, mówiąc: Umarła twa córka, już nie trudź nauczyciela. Jezus zaś usłyszawszy odpowiedział mu: Nie bój się, jedynie wierz, a będzie uratowana. Przyszedłszy do domu nie dozwolił nikomu wejść z nim, tylko Piotrowi, Janowi i Jakubowi oraz ojcu dziewczynki i matce. Płakali zaś wszyscy i tłukli się w piersi z jej powodu. On zaś rzekł: Nie płaczcie, bowiem nie umarła, ale śpi. I wyśmiewali go, wiedząc, że umarła. On zaś chwyciwszy jej rękę zawołał: Dziewczynko, podnieś się. I powrócił jej oddech i od razu chodziła; i zarządził, by jej dać jeść. I zdumieli się jej rodzice. On zaś przykazał im, żeby nikomu nie mówili, co się stało.
Łuk. 8,40-42.49-56 NPP
Historia kolejnego zmartwychwstania. Po Łazarzu, młodzieńcu odzyskanym z konduktu pogrzebowego, ta dziewczynka jest trzecią znaną mi ożywioną w ewangeliach. Łazarz był Jezusa przyjacielem, młodzieniec ani jego matka nawet nie prosili o to, tutaj natomiast Jezus był proszony o dokonanie cudu/znaku. Nie widzę więc tutaj żadnego wspólnego schematu, który można by zastosować i stwierdzić, że "Jezus uzdrawia, jeśli...". Nie. Jezus uzdrawia wtedy, kiedy chce. Aczkolwiek można Go prosić.
Chcąc uzdrawiać tak, jak Jezus to robił - może nie będziemy robić tego tak spektakularnie, jak On. Może nie każdy z nas. Może uda nam się być narzędziem Boga w takiej sytuacji raz czy dwa razy w życiu, tak jak Eliasz czy Elizeusz. Może więc, prosząc Boga o dar - czy też ducha - uzdrawiania, warto być przygotowanym, że będziemy użyci w tym kontekście tylko parę razy w naszym życiu.
[dalej - NIEPOSŁUSZNI NIEWIDOMI]
[poprzednio - KOBIETA Z INICJATYWĄ WŁASNĄ]
[do początku tej serii]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz