niedziela, 17 sierpnia 2014

Kaleb

I przemówił Pan do Mojżesza tymi słowy: Wypraw mężów, aby poszli na zwiady do ziemi kanaanejskiej, którą daję synom izraelskim; wyprawcie po jednym mężu z każdego plemienia ich ojców, wszystkich, którzy są wśród nich wodzami. (...) Wyprawił ich tedy Mojżesz, aby poszli na zwiady do ziemi kanaanejskiej, i rzekł do nich: Idźcie przez Negeb, a potem wejdźcie na góry i zobaczcie, jaka jest ta ziemia, i czy lud, który ją zamieszkuje, jest silny czy słaby, czy jest nieliczny, czy liczny, i jaka jest ziemia, którą on zamieszkuje, czy dobra, czy zła, i jakie są miasta, w których mieszka, czy to są obozowiska, czy warownie, i jaka jest gleba, czy urodzajna, czy jałowa; czy są na niej drzewa, czy nie ma. Bądźcie odważni; zabierzcie też z sobą coś z płodów ziemi. A był to czas dojrzewania winogron.

I poszli, zbadali tę ziemię, od pustyni Syn aż po Rechob, tuż przy wejściu do Chamat. (...) Ze zwiadów w tej ziemi powrócili dopiero po czterdziestu dniach. I przyszli do Mojżesza i do Aarona, i do całego zboru izraelskiego na pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i całemu zborowi oraz pokazali im płody tej ziemi. I opowiedzieli mu, mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. Tylko że mocny jest lud, który mieszka w tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo wielkie (...) Kaleb uspakajał lud wzburzony na Mojżesza, mówiąc: Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy. Lecz mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. I rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali, mówiąc: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, to ziemia, która pożera swoich mieszkańców, a wszystek lud, który w niej widzieliśmy, to mężowie rośli. Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Anaka, z rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza, i takimi też byliśmy w ich oczach. 

Wtedy wzburzył się cały zbór i podniósł swój głos, i płakał lud tej nocy. I szemrali wszyscy synowie izraelscy przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. I mówił cały zbór do nich: Obyśmy byli pomarli w Egipcie albo na tej pustyni obyśmy pomarli! Po cóż Pan prowadzi nas do tej ziemi? Abyśmy padli od miecza? Aby nasze żony i dzieci stały się łupem? Czy nie lepiej nam wrócić do Egiptu? I mówili jeden do drugiego: Obierzmy sobie wodza i wróćmy do Egiptu! A Mojżesz i Aaron padli na twarz przed całym zgromadzeniem zboru synów izraelskich. A Jozue, syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunnego, spośród tych, którzy zbadali tę ziemię, rozdarli swoje szaty i rzekli do całego zboru izraelskiego: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, jest ziemią bardzo, bardzo dobrą. Jeżeli Pan ma w nas upodobanie, to wprowadzi nas do tej ziemi i da nam tę ziemię, która opływa w mleko i miód, tylko nie buntujcie się przeciwko Panu. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a Pan jest z nami. Nie bójcie się ich!
Liczb 13,1-14,9 (fragmenty) BW

To jest historia, którą usłyszałem wczoraj na tym kazaniu:


Pastor Mirosław Karauda - "Nosiciele dobrych wieści" nagrane przez glosnadziei.pl.

I generalnie teraz chcę skupić się nieco na powyższej historii, a zwłaszcza na postawie Kaleba. Otóż wiele razy zdarza się, że zostaje nam przedstawiony przedsmak czegoś, jakaś zajawka. Tak miałem ostatnio - spotkała mnie niesamowita przygoda, ciągnąca się od paru miesięcy... i nagle zwątpiłem w jej sens. Dlaczego? Bo wiedziałem, że z moim charakterem nie ma co brnąć dalej w tę przygodę. Bo się nie uda. Nie, to nie pesymizm, to rachunek prawdopodobieństwa i szacowanie wyników na podstawie dostępnych danych. Się nie uda.

Tyle że Bóg pracuje nade mną, nad moim charakterem. Co jakiś czas pokazuje mi nowe (dla mnie) cechy, jednocześnie dając tuż wcześniej lub około tego czasu pomysły na nowe sposoby reagowania. Wprowadzam je - i dzieją się cuda. Niesamowite rzeczy.

Tak więc zwątpiłem w sens owej przygody, na podstawie znajomości swojego charakteru. Jednak parę dni wcześniej, niezależnie od wydarzeń, postanowiłem odgrodzić się od tej cechy, która akurat była "na pulpicie", absolutnie zapomnieć, że miałem z nią kiedykolwiek cokolwiek wspólnego, a w wyniku tego wprowadziłem nowe sposoby reagowania w określonych sytuacjach. Tyle z mojej strony. Niezupełnie całkowicie mojej, ponieważ zdolności kontroli nad swoimi zachowaniami nauczył mnie On już wcześniej. Ze strony Boga - jak to on zazwyczaj ostatnio robi - w odpowiednim momencie kieruje do mnie wsparcie ze strony osób, od strony których nigdy bym się żadnego wsparcia nie spodziewał, a już szczególnie w tej kwestii. To tak, jakby na chwilę zamieniał pewnych ludzi w aniołów niosących pomoc :)

Aż tu nagle zonk, Ta Cecha zahaczyła o ową przygodę, dała o sobie znać... (Tak, piszę wielkimi ogólnikami, bo też i nie szczegóły są tutaj ważne, zresztą są to prywatne rzeczy, ale samo zjawisko). I co? Będzie koniec z Wielką Przygodą? Tych parę ostatnich miesięcy na nic? ...

Otóż to. Można zwątpić, wyliczając prawdopodobieństwo na bazie dostępnych danych. Jak ci zwiadowcy tam: "Ziemia co prawda urodzajna, ale... warownie! olbrzymy! dużo ich! nie damy rady!". A można wyliczyć prawdopodobieństwo opierając się na innej bazie dostępnych danych, jak Kaleb: "Słuchajcie, czy nie Bóg wyprowadził nas z Egiptu? Czy nie On otworzył przed nami Morze Czerwone? Czy nie On zsyłał na środku pustyni mannę z nieba do jedzenia? Czy nie spowodował, że nagle w obozie znalazło się mnóstwo mięsa do jedzenia, gdy tego chcieliście, zamiast manny? Że znalazło się w obozie ilość przepiórek wystarczająca na ok. 2,5 mln osób? Czy nie widzicie Jego prowadzenia do tej pory? Jeśli więc On obiecał wam tę ziemię, to dlaczego teraz wątpicie?"

Tak więc opierając się na "bazie danych Kaleba" trzeba stwierdzić, że skoro Bóg prowadził dotąd, to mimo że w normalnej sytuacji prawdopodobieństwo powodzenia jest nikłe, to jednak trzeba wierzyć, że Bóg będzie prowadził i dalej.

Jest tylko jeden warunek. Trzeba wierzyć Mu (nie tylko w Niego), i trzeba z Nim wciąż być, wciąż z Nim rozmawiać, jak ze starym przyjacielem, poświęcać dużo czasu na rozmowy, pozwolić Mu tworzyć wnioski w naszych głowach, nowe pragnienia w naszych sercach, wdrażać zmiany w naszym życiu. Nie bać się zmian. Jeśli Bóg coś zabiera, to po to - może nie od razu, ale finalnie po to, by dać coś lepszego.

Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz