W Listrze mieszkał pewien człowiek cierpiący na bezwład nóg, kaleka od urodzenia, nigdy nie mający władzy chodzenia. Był on także wśród słuchających nauki Pawła. W pewnej chwili [Paweł] widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia, zawołał donośnym głosem: Stań prosto na nogach! A on zerwał się natychmiast i zaczął chodzić.
Dzieje 14,8-10 BR
Łukasz opisuje tutaj bardzo interesujący mechanizm uzdrawiania. Wiele razy czytamy o uzdrawianiu w ewangeliach, zdarza się to również w Dziejach Apostolskich, są również historie o uzdrawianiu w Starym Testamencie. Kilka razy, zwłaszcza w ewangeliach, natykamy się na wzmiankę Jezusa typu: Niech stanie się według twojej wiary. Jednak chyba nigdzie, a przynajmniej nie kojarzę żadnego innego takiego miejsca, w którym tak dosłownie został opisany warunek konieczny do bycia uzdrowionym: widząc, że człowiek ten posiada wiarę potrzebną do uzdrowienia.
Tak wielu ludzi zadaje sobie pytanie: dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie uzdrowienia? Dlaczego dzisiaj nie dzieją się takie historie, jak wówczas, za czasów Jezusa, za czasów apostołów?
Jak wyglądało społeczeństwo wówczas, a jak wygląda dzisiaj? Wówczas ludzie wierzyli w jakichś bogów, w zjawiska paranormalne. Cokolwiek było niewytłumaczalnego, to była to magia albo bogowie. Ludzie mieli świadomość własnej niewiedzy, niedoskonałości. Musieli być pokornymi wobec natury, która mogła pokonać ich byle burzą, byle trzęsieniem ziemi, byle wybuchem wulkanu. Musieli być pokornymi wobec bogów, którzy - jak wierzyli - stoją za tym wszystkim. Wówczas rolą apostołów było tylko powiedzenie ludziom, że faktycznie jedynym Bogiem, który ma kontrolę nad tym wszystkim, jest Bóg Stwórca. I ludzie tylko musieli wybrać, w którego boga faktycznie chcieli wierzyć.
Co natomiast ma miejsce dzisiaj? Nie tylko nie wierzymy w żadne rzeczy duchowe, ale nawet znajdujemy naukowe wyjaśnienie na niemal wszystko, co dzieje się wokół nas. Czujemy się mocni w naszej wiedzy. Wiemy, skąd pochodzą burze i jak się przed nimi zabezpieczyć. Mamy plany ewakuacji chroniące ludność przed ewentualnym trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu czy innym kataklizmem. Nie mamy potrzeby liczenia na jakichś bogów, nie mamy potrzeby liczenia na Boga Stwórcę. Nie tylko nie wierzymy w Boga Stwórcę, ale nie wierzymy w cokolwiek, co należy do sfery duchowej, przestając ją dostrzegać, akceptując tylko to, co jest wytłumaczalne przez naukę.
Jak więc zachować wiarę w takie rzeczy, jak uzdrawianie, wyganianie demonów etc.? Jak wierzyć choćby w to, że demony istnieją, gdy wszystko wokół wyśmiewa jakąkolwiek wiarę w "czarne szarlataństwo"? Jak wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, jak wierzyć w stworzenie świata w ciągu siedmiu dni, jak wierzyć w upadek Szatana z nieba, jak wierzyć w Królestwo Boga, jak wierzyć w cokolwiek, co Jezus mówi - gdy wszystko wokół nas jest zmierzone, policzone, a cokolwiek w liczbach się nie mieści, to kwalifikuje się pod "dziecięce wierzenia", naiwność, zacofanie?
Myślę, że to jest powód, dla którego ciężko dzisiaj o uzdrowienia. Bo nikt nie ma takiej wiary, żeby jakiś głoszący ewangelię mógł zobaczyć ją w jego oczach, jak Paweł u tamtego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz