Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i o synu marnotrawnym)
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/
Gdyby ta przypowieść kończyła się na wersecie 16, to ona nazywałaby się "O synu marnotrawnym". Ale zwróćcie na coś uwagę. Możemy zapomnieć o wszystkim: kto mówił kazanie, jaka była pogoda, gdzie właśnie jesteście [miejsce głoszenia kazania - ośrodek wypoczynkowy nad morzem - dop. wł.], ale o to proszę was w imieniu Jezusa, abyście nie zapomnieli początku wersetu 17. Ja wierzę, że w tym miejscu znajduje się klucz do rozwiązania sytuacji twojego czy mojego grzechu, takiego czy innego marnotrawstwa w życiu. Zwróćcie uwagę, że gdy skończyły mu się pieniądze, to nie powstała w jego głowie myśl: "wrócę do ojca". Zwróćcie uwagę, że gdy nastał głód, to też nie chciał jeszcze wrócić do domu. Zwróćcie uwagę, że gdy najął się do pracy, do tej strasznie brudnej i śmierdzącej pracy, też nie powstała w nim myśl, żeby wrócić do domu. Dopiero wtedy, gdy sam już tak przeraźliwie cuchnął, gdy był tak zrozpaczony i głodny, dopiero wtedy, jak Biblia mówi, tuż przed tym, jak dokonał najwspanialszego wyboru w swoim życiu, tuż przed tym, jak miał wrócić do domu zrobił tę czynność- jak Pan Jezus powiedział: wejrzawszy w siebie (BW) [zastanowiwszy się nad sobą - BP].
Tylko dwa słowa. Dlaczego akurat to spowodowało zmianę w jego życiu? Dlatego, że do tej pory był nauczony przez przeciwnika zbawienia, żeby patrzył na innych. Na ich samochody, na ich domy, na ich dziewczyny, modne ubrania, i to właśnie patrzenie na innych spowodowało, że wybrał taki styl życia. Gdzie go to doprowadziło? Do najniższego upadku.
Czy myślicie, że dzisiaj diabeł tak ludzi nie prowadzi? Czy myślicie, że ci wszyscy modnie ubrani ludzie występujący w bogatych miejscach, telewizyjnych show, uśmiechnięci przed kamerami, że oni są faktycznie tak szczęśliwi? Wystarczy kupić jakąkolwiek gazetę, która zawiera plotki z Hollywoodu czy w ogóle z wysokich sfer: to są niemal bez wyjątku nędzarze duchowi i moralni, często spowici narkotykami, alkoholem, ludzie rozdrobnieni na wielu partnerów seksualnych, tak wielu że nawet sami nie wiedzą, kto aktualnie jest ich partnerem... Jeśli oglądaliście kilkanaście lat temu fil o najbogatszych rodzinach na świecie, to właśnie tam były pokazane tragedie tych ludzi. Ludzi najbogatszych na świecie, którzy powinni być najszczęśliwsi, bo zawsze przecież kojarzy się nam, że jeśli dużo kasy, to i dużo szczęścia. A oni są tak szczęśliwi, że potrafią dokonać samobójstw na setki rozmaitych sposobów: z helikoptera, strzał w głowę, skoki z mostów itd.
[Dopisek własny: tutaj pastor Krzysztof Szema wkomponował przeczytaną gdzieś historię o Rockefellerze seniorze. Ponieważ jednak kazanie pochodzi sprzed kilkunastu lat, z epoki początków internetu, gdy nie było jeszcze wikipedii ani google, a sama historia jest pewnie jeszcze starsza, toteż dopiszę tutaj nieco inną wersję tej historii, która i tak podaje podobną puentę: John Davison Rockefeller senior od czasu zarobienia pierwszych pieniędzy oddawał zawsze dziesięć procent swojego zarobku do kościoła. Od początku swojej kariery zawodowej zawsze był zaangażowany w pomaganie innym, poza działalnością religijną wspierał także edukację.]
Gdy mając lat dziewięćdziesiąt kilka, umierając, napisał małą książkę o tym, jaką radość daje dawanie. O tym, jak widział radość, łzy, podziękowania. Gdy widział, jak dzieci z sierocińców się do niego tuliły, wtedy rozumiał, co jest sensem życia bogatego człowieka.
Gdyby ten młody człowiek mógł przeczytać tę książkę, może wykorzystałby ten majątek w innym celu, w inny sposób, żeby pomóc innym, żeby zobaczyć tę radość u innych, żeby dawać.
Ale zobaczcie, co się stało: gdy wejrzał w siebie, zobaczcie, co się stało: gdy zobaczył swój fatalny stan, gdy zobaczył swoje fatalne decyzje, gdy zobaczył swoją daremność, to gdy to wszystko spowodowało w nim w końcu pokorę, to wierzę, że wówczas uklęknął, i zaczął się modlić: "Panie...". Popatrzcie, jak się zmieniło jego myślenie, tego samego przecież człowieka! Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę.
Czy on nie wiedział o tym wcześniej? Przecież to jest normalna informacja! Otóż wiedział. Ale jeszcze nie wejrzał w siebie, nie zastanowił się nad sobą. Jeszcze wtedy myślał, że dzięki to dzięki temu, co ma w sakiewce, i dzięki temu, co ma w kieszeni, i dzięki temu, co może sam wymyślić - pozwoli mu się przez życie przebić.
Co powiedział ten człowiek tutaj? Popatrzcie, jak on zmienił dystans, jak on zmienił słowa, jak on zmienił myślenie: gdy wejrzał w siebie / gdy zastanowił się nad sobą, gdy Duch Święty mógł rozbić jego serce o tę skałę jego przemian, gdy Duch Święty mógł wejść w jego umysł i opanować jego myśli po tym, jak on sam się już poddał, popatrzcie, co dzieje się z tym człowiekiem, który zmienił się nie do poznania w porównaniu do tego, o którym czytaliśmy na początku. Zupełnie dwie inne osoby! Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. A niedawno powiedział do niego: stary, dawaj forsę, dawaj kasę, dawaj to, co mi się należy. Popatrzcie, to jest ten sam człowiek. Teraz mówi: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, "Tato, ja cię przepraszam!" Ten człowiek, który niedawno - nie wiem, ile to trwało miesięcy, ile miał tych pieniędzy, ile czasu zajęło mu roztrwonienie ich, ile czasu spędził na końcu u owego chytrego gospodarza - ale musiało to być całkiem "niedawno", a teraz zobaczcie, jak wielka zaszła zmiana!
Bo gdy Duch Święty działa na człowieka, gdy człowiek wejrzy w siebie, zastanowi się nad sobą, to - zobaczcie dalej, co on chce powiedzieć swojemu ojcu? Już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. A niedawno mówił: dawaj to, co mi się należy. Co za niesamowita zmiana sposobu myślenia! Co za niesamowita pokora, a to tylko pod wpływem jednego działania, w wyniku którego wejrzał w siebie. Zobaczył swoją nicość, swoją beznadziejność, zrozumiał może te teksty z ksiąg Izajasza, Jeremiasza, z Psalmów, że jesteśmy trawą, prochem, niczym. Nareszcie ten człowiek zrozumiał, że jest niczym! Podczas gdy inni mówili, że "człowiek - to brzmi dumnie".
Ach ten dzisiejszy sposób myślenia... "Jezu jak się cieszę, że mam pełną kiesę" - refren jednej z piosenek. Masz pieniądze - jesteś Kimś. Pieniądze, sławę - jesteś kimś. Bez tego jesteś niczym, nie znaczysz nic, "mniej niż zero".
30.20-38.52
[dalej - POWRÓT ZAGINIONEGO]
[wcześniej - META TAKIEGO ŻYCIA]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz