sobota, 7 stycznia 2017

O miłosiernym ojcu, cz. 4 - Powrót zaginionego

Krzysztof Szema
O miłosiernym ojcu
(i o synu marnotrawnym)
http://adwentysta.com/kazania/kazania-mp3/

Ale wiecie, że Pan Jezus kiedyś powiedział, i apostoł Paweł też to napisał, że Bóg nie tylko daje chcenie, ale i wykonanie, działanie (zob. Filip. 2,13). Dlatego Biblia mówi w wierszu 20 tak pięknie, że nie tylko miał takie pragnienie i tak chciał zrobić, ale - jak mówi Słowo Boże: Wstał i poszedł do ojca swego. To jest niesamowite! I nie odjechał, tak jak to było napisane w wierszu 13, na początku tej historii, bo już nie było czym - ani wielbłąda, ani jaguara, ani corvetty, ale piechotą wracał do domu. Ten sam człowiek! Cuchnący, śmierdzący, pełen może jakichś wszów, robactwa... Wybaczcie, że to mówię w ten sposób, może trochę za ostro, ale tak to musiało wyglądać: nieogolony, niewykąpany, głodny taki, że kiszki już mu nie tylko marsza grały, ale całą orkiestrę. Jadł może wszystko, co było zielone, co żyło, co się ruszało.

Co Biblia mówi dalej? A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec. Dlatego to kazanie zatytułowane jest "O miłosiernym ojcu". Bohaterem tej powieści nie jest ten młody człowiek, który się zagubił, bo każdy z nas jest zagubiony. Bohaterem tej powieści jest miłosierny ojciec, ten który czeka każdego dnia, każdego południa, każdej nocy na swojego ukochanego zagubionego syna.

A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec, użalił się..., bo widział jak wygląda, w jakim jest stanie. I podbiegłszy powiedział: wykąp się, zmień szatę, a później cię pocałuję na powitanie i rzucę się na szyję... Wiecie, to jest niesamowite, co tu jest napisane. Bo normalnie, nie wiem, jak wy, ale ja na przykład jestem zwyczajnym człowiekiem. Pracowałem na chirurgii urazowej, tam odrabiałem wojsko prawie trzy lata, widziałem amputacje, trepanacje i wiele innych strasznych rzeczy - to na mnie nie działało. Nauczyłem się. Ale wiecie, co na mnie zawsze działało - te wonie. Nie potraficie sobie wyobrazić, jak cuchnie rak kości. To jest coś strasznego. Nawet ząb z jakąś straszną próchnicą, w porównaniu do tego raka, to pięknie pachnący jest. Taka woń jest nie do usunięcia z materaca nawet przez tygodnie. Coś strasznego.

Ja nie jestem wrażliwy na wygląd, ale na zapachy - tak. I nie wyobrażam sobie tutaj, gdyby to mój syn wracał, żeby go przytulić. Nie żebym się obrażał czy coś, ale po prostu w takim stanie ja tego nie umiałbym przyjąć. A wiecie, o czym mówi Biblia? Że grzech cuchnie strasznie. Gorzej niż kiła, gorzej niż rak kości, gorzej niż syfilis. Mimo to jednak Bogu to nie przeszkadza. Bóg nie jest wrażliwy na woń grzechu, jemu grzech nie śmierdzi. To jest bardzo dobra wiadomość w planie zbawienia, i bez względu na to, kto jak długo w tym błocie grzechu był i jak bardzo ta woń jest z nim, to według tego słowa, które czytamy, które Jezus wypowiedział, jak On przedstawił charakter swojego ojca - nie przeszkadza mu to. Akceptuje grzesznika takim jakim jest.

Pamiętam, jak ktoś opowiadał takie doświadczenie, że gdzieś miały się odbyć wykłady, zaproszono wielu ludzi, rozdano wiele ulotek, rozwieszono wiele plakatów. Na tych wykładach pojawił się pewien człowiek, który w taki właśnie sposób był zaniedbany, nieogolony, niewykąpany. Wszedł ze swoim zaproszeniem do kaplicy, gdzie wszędzie miejsca były zajęte, ale starszy zboru zauważył go i udostępnił mu swoje miejsce z przodu. I ten człowiek usiadł, a po pewnym czasie przyjął Chrystusa, ogolił się, umył, i miał się ochrzcić. I gdy chrzcił się w basenie, to powiedział, że dzięki tamtemu człowiekowi znalazł się w tym kościele, bo gdy wszedł na ten wykład, wydawało mu się, że jest tutaj niepotrzebny, bo nie było dla niego miejsca.

I wiecie, zastanawiałem się, jak ja bym zareagował. Jak wy byście zareagowali? Gdyby nawet teraz ktoś taki wszedł tutaj? Myślę, że ta przypowieść uczy nas, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie. My się tego ciągle uczymy, ale też często o tym zapominamy. Pierwsze wrażenie, jakie ktoś na nas wywiera, często powoduje jakąś blokadę w naszym wnętrzu. Często zadajemy sobie wtedy pytania: co on tu robi, po co tu przyszedł, tylko burzy porządek naszego nabożeństwa...

Zwróćmy uwagę, że w planie zbawienia Bóg jest ukazany inaczej. Użalił się. Zwróćcie uwagę, kto do kogo podbiegł. To nie syn do ojca. To Bóg szuka ciebie pierwszy. On podbiega do ciebie pierwszy. On chce ci się rzucić na szyję, i to On chce cię pocałować. To On chce ci odpowiedzieć, jak to mówi ta historia od wiersza 21, po tym jak syn mówi: Syn zaś rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, gdy następuje wyznanie wiary przed Bogiem, gdy następuje żal za grzech przed Bogiem, gdy następuje rozdarcie serca, gdy następuje pokora - bez tego nie ma przebaczenia, bez tego żalu każde przeprosiny są przecież nieszczere.

A co wtedy mówi ojciec? Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi, i przyprowadźcie tuczne cielę, zabijcie je, a jedzmy i weselmy się, dlatego, że ten syn mój był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się weselić.

Wiecie, nad czym tutaj myślę? Że ten syn, który obrazuje grzesznika, o czymś zapomniał. O czym zapomniał powiedzieć do swojego ojca? Miał przecież pewną deklarację, prawda? Chciał powiedzieć, że zgrzeszył przeciwko niemu i niebu. Czy powiedział wszystko, co chciał powiedzieć, co jest napisane w wersecie 19? A to jest przecież tutaj bardzo ważne.

Po jednym z moich kazań pewna kobieta powiedziała mi: Pastorze, tak pięknie opowiadałeś o tym Nowym Mieście Jeruzalem, tak bardzo bym chciała tam być. Ale wiesz co, wystarczy mi, jeśli będę tam po prostu zamiatać ulice. I powiem wam, że ta kobieta najbardziej zrozumiała to kazanie, bo wszyscy wybierali się do tych złotych, bogatych domów, chcieli ubierać korony na głowy, a ona jedna chciała po prostu tam być, nawet sprzątając ulice. Stan jej serca i stan jej duszy był dowodem, że to właśnie ona miała tam być na pewno.

Czy wiecie, dlaczego ten syn tego nie powiedział? Dlatego, że pokora, którą pokazał względem ojca, która mówiła: Przepraszam cię ojcze, zgrzeszyłem, nie jestem godny by zostać nazwanym synem twoim - wystarczyła. I gdy on chciał powiedzieć kolejne zdanie: uczyń ze mnie jednego z najemników swoich - to być może ów ojciec powiedział: "cii, wystarczy". Bóg nie chce parobków w niebie. Bóg nie chce służby sanitarnej ani nic takiego, bo każdy z nas ma tam po prostu być. Ale gdy mamy tego rodzaju deklaracje, jak ten syn, to Bóg wie, o co chodzi, i On nie chce, żebyśmy się poniżali. Każdy z nas, stojący w cieniu krzyża Golgoty, jest dowartościowany, i każdy z nas otrzymuje pierścień, i szatę bogatą, i każdy z nas zaproszony jest na ucztę Baranka. Każdy! W niebie nie będzie sprzątaczek, lokajów, w niebie nie będzie tych, co gotują, tych co zamiatają ulice, sprzątają śmietniki. W niebie nie będzie tych, co mają jaguary i tych, co nie mają. To jest cudowne, to jest cały plan zbawienia! Weselmy i radujmy się.

I jeszcze jedna myśl. Czy myśleliście o tym zdaniu w wierszu 24? Dlatego, że ten syn mój był umarły. Przecież on nie chorował ciężko, prawda? On był jedynie głodny. Pamiętacie inną historię z ewangelii, gdzie pewnemu człowiekowi umarł ojciec i chciał on iść na jego pogrzeb, i powiedział do Jezusa: Panie, pozwól mi tylko iść na jego pogrzeb i znowu wrócę? A Jezus nie pozwolił. Dziwna rzecz. Powinno się iść przecież na pogrzeb, prawda? Tym bardziej ojca. Ale Jezus powiedział coś w rodzaju: Tam nie pójdziesz, tam jest dziwne zgromadzenie. Tam umarli grzebią umarłych. Czyli pewni ludzie już za życia są jak umarli, umarli dla możliwości zbawienia. Na szczęście nikt z nas nie ma takich oczu, aby patrzeć na jakiegoś człowieka i wiedzieć, że on jest już umarły. Fatalnie byśmy się wtedy czuli. Tylko Jezus Chrystus miał takie oczy.

Popatrzcie, co dalej jest powiedziane: zaginął, a odnalazł się. Przecież tam nie było żadnego zaginięcia, ani policja go nie szukała, ani żadne inne służby. Przecież on wcale się nie zgubił. Przecież to nie było małe dziecko, które gdzieś tam na czworakach chodzi i znika gdzieś tam na plaży.

Ale zaginął - dla kogo? Dla Boga. Dla zbawienia. I odnalazł się.

Miłosierny ojciec. Charakter wszelkich ludzi zbawionych jest taki sam jak charakter tego syna: pełni pokory, pełni spojrzenia w siebie

Na koniec chciałbym podać wam taki bukiet kwiatów z Księgi Izajasza. To moja ulubiona księga. Iz. 30,18: I dlatego Pan czeka, aby wam okazać łaskę, i dlatego podnosi się, aby się nad wami zlitować (BW). Jest to tekst, który pokazuje Boga dokładnie tak samo, jak ta przypowieść, pokazuje Boży plan zbawienia. Bóg tutaj pokazany jest w pozycji stojącej, w pozycji gotowej do objęcia takich jak wy. (...) gdyż Pan jest Bogiem prawa. Szczęśliwi wszyscy, którzy na niego czekają. To jest niesamowite! Tutaj Bóg nie mówi o powtórnym przyjściu, ale mówi o czekaniu na ciebie rano, gdy się obudzisz, czeka na ciebie po wyjściu ze szkoły, po egzaminie, On czeka na ciebie w każdym momencie, często się nie może doczekać. Dlatego tak powoli, powoli udajemy się do tego dalekiego kraju. I ta przypowieść znowu się tutaj nam powtarza. Jak dalekiego - to od nas zależy. Bo Izajasz mówi: Szczęśliwi wszyscy, którzy na Niego czekają. Spotykaj się z Bogiem jak najczęściej.

I jeszcze jeden taki bukiet, który znajduje się w Iz. 44,22: Starłem jak obłok twoje występki, a twoje grzechy jak mgłę: Nawróć się do mnie, bo cię odkupiłem (BW). To jest dokładnie to, co opowiada ta przypowieść. Smród twojego grzechu nie istnieje więcej. Znika jak obłok, jak mgła.

38.53-52.22

KONIEC
[wcześniej - WEJRZEĆ W SIEBIE]
[do początku]








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz