Jan 8,7.9-11
Gdy jednak pytali Go natarczywie, wyprostował się i rzekł im: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem. (...) Usłyszawszy to wychodzili jeden po drugim, od starszyzny począwszy. Pozostał tylko Jezus i na środku kobieta. Jezus wyprostował się i rzekł: Gdzież oni są, kobieto? Nikt cię nie potępił? Nikt, Panie - odpowiedziała. Rzekł jej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam.
BP
Kobieta, którą przyprowadzono do Jezusa, była prostytutką. Człowiekiem spoza marginesu społecznego. Wg prawa wprowadzonego przez Mojżesza, osoba taka miała być całkowicie usunięta ze społeczności, aby nie miała złego wpływu na jej resztę.
Tymczasem Jezus, widząc "przywiązanie" tych ludzi do tego prawa i to, co oni sami wyprawiali - postawił sprawę krótko: "Kto z was jest całkowicie w porządku, żyje całkowicie zgodnie z prawem, niech sam pierwszy ją ukarze". Nie zrobił tego nikt. Wszyscy odeszli.
Poza faktem, że Jezus jej powiedział, że jej nie potępia (być może wiedział o czymś, co leżało na dnie jej serca, co ją do tego popchnęło), stało się coś jeszcze. Poprzez rozwiązanie sytuacji w taki właśnie sposób Jezus pokazał tej kobiecie, że tak naprawdę, to nikt nie ma prawa jej potępić. Wytykać jej palcem. Bo każdy ma coś na sumieniu. Być może Jezus chciał, by ona to zobaczyła, przekonała się sama. Być może było to potrzebne do jej psychicznej "kuracji". By zrozumiała, że tak naprawdę, to nie tylko ona sama jest z tego marginesu społecznego, co pewnie wpływało na jej poczucie własnej wartości, poczucie jakiejś winy, poczucie potępienia przez innych. Że tak naprawdę, to wszyscy są spoza marginesu - patrząc pewnymi kryteriami. Że wszyscy są tacy sami. Że nie ma nikogo, który byłby całkowicie bez jakiejkolwiek winy.
A ten, który faktycznie miał prawo ją potępić - bo nie miał nic na sumieniu - nie potępił jej. Wręcz można powiedzieć - przeprowadził szybką "kurację".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz