wtorek, 20 sierpnia 2013

Wszyscy mamy takie same szanse

Jan 6,70:  
Jezus im odpowiedział: Czy ja nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem. 
BGU

Tak właśnie odezwał się pewnego razu Jezus do swoich uczniów. Do tych, których sam wybrał. Do tych, którzy chodzili z Nim po tych wszystkich miastach i wioskach, widzieli cuda, uzdrowienia, dyskusje z kapłanami... A jeden z was jest diabłem.

Jak to możliwe, że w bezpośrednim otoczeniu Jezusa, wśród ludzi wybranych bezpośrednio przez Niego, znalazła się jedna osoba, tak dosadnie przez niego określona? Bo mowa była o Judaszu, który miał Go później sprzedać kapłanom (jest o tym napisane werset później).

Czyżby Jezus się pomylił, że kogoś takiego wybrał na swojego ucznia? Nie sądzę. Myślę nawet, że Judasz nie był odosobionym przypadkiem. Przecież i Piotr w którymś momencie został tak nazwany. A mimo to Jezus nie powiedział "wybrałem was dwunastu, a dwóch z was jest diabłami". Co się więc stało?

Myślę, że Jezus dobrze wiedział, jakich uczniów wybiera. Każdy z nich miał coś tam za uszami, jeden mniej, inny więcej. Piotr był porywczy (w Getsemane jednemu odciął ucho). Mateusz był celnikiem (na rogatkach miast wtedy tacy stali), a celnicy byli znani z... cóż, z tych samych rzeczy, co przykładowo polska drogówka, niektórzy lekarze czy przedstawiciele innych zawodów, dorabiający sobie "na boku". Jezus znał dobrze każdego z nich, widział ich serca (o tym innym razem). Wiedział o Natanaelu, zanim ten przyszedł do Niego. Wiedział o deklaracji Tomasza (o tych nieszczęsnych palcach), nie będąc wtedy wcale z nimi. Wiedział o pięciu mężach Samarytanki, którą spotkał przy studni - choć spotkał ją pierwszy raz w życiu.

Myślę, że rzecz jest w czymś innym. Możliwe, że Jezus wybrał sobie po prostu dwunastu ludzi jak leci, nie żadnych szczególnych. Późniejsze "inteligentne" dyskusje między uczniami mogą być nawet na to dowodem... Chodzili oni za nim, widzieli uzdrowienia, jakich dokonywał, sposób traktowania ludzi uważanych wówczas za tych spoza marginesu społecznego (trędowaci i inni "dożywotnio" chorzy, prostytutki etc.), słuchali Jego dyskusji z kapłanami. Poznawali Go. Każdy z tych dwunastu poznawał Go w takim samym stopniu, w takim samym czasie, uczestniczył w tych samych wydarzeniach. I wszyscy przyjęli Jego sposób bycia, poza Judaszem, dla którego brzęcząca moneta w którymś momencie okazała się ważniejsza (nie wchodząc w niuanse).

Myślę więc, że nas - podobnie jak ich - też Jezus wybiera wszystkich jak leci. Razem z tym, co w nas zna, razem z tymi naszymi niechlubnymi rzeczami. Daje każdemu takie same szanse, żeby Go poznać. Takie same możliwości. Sęk jest w tym, co my z tym dalej zrobimy. Czy będziemy chcieli Go poznawać, "chodzić" za Nim, przejąć Jego styl bycia, czy może nadal będziemy hołubić w sobie cechy, które są sprzeczne z tym stylem. I - mało tego - nie tylko hołubić, ale potem nie umieć poprosić o wybaczenie tego... Piotr poprosił. I było ok. Człowiek znany jako "łotr na krzyżu" - poprosił. I było ok. Judasz nie poprosił. Poszedł sam się powiesić. Nikt go tam nie targał, nie wieszał. Sam to zrobił.

Wszyscy więc mamy takie same szanse. I wszyscy samodzielnie decydujemy, co z tą szansą zrobimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz