Mar. 15,15 BW
Co za głupoty... Piłat pytał tłumu, co zrobić. I chciał postąpić tak, by tłum zadowolić. Postępowanie typowego kandydata na sejm, który obieca wszystko, byle do sejmu go wybrano.
Tymczasem ten tłum sam nie wiedział, czego chciał. Dopiero co parę dni wcześniej był zachwycony Jezusa cudami/znakami, uzdrowieniami, przypuszczam, że nawet jakaś część z nich była przez Niego uzdrowionych. I co? Teraz cały ten tłum stał przed pałacem Piłata, żądny kolejnej sensacji, kolejnej akcji, żeby tylko coś się działo. Nieważne co. Nieważne z jakim sensem, z jaką ideologią. Cokolwiek.
A Piłat, głupi, zamiast nasycić tę ich żądzę sensacji czymkolwiek - choćby czymś w rodzaju igrzysk ze zwierzętami, jakimkolwiek cyrkiem - spełnił ich życzenie, bo chciał ich zadowolić.
Uważam tutaj, że dobrze jest być indywidualistą. Patrzeć na innych, widzieć ich faktyczne potrzeby. I - jeśli zachodzi taka konieczność - podpowiadać im, jak spełnić te faktyczne potrzeby, a nie te pozorne. Bo bardzo łatwo jest się poddać psychozie tłumu. Bardzo łatwo być szczęśliwym tłumie, gdy cały tłum jest upojony ze szczęścia, że ktoś tam z przodu właśnie uzdrowił kolejnych 10 osób. Albo robić z tłumem zadymę, jak przy okazji jakiegoś meczu czy koncertu. I gdy tłum skanduje np.: "Uderz go, uderz!", krzyczeć razem z nim, bo "fajnie się krzyczy".
Tymczasem Jezus nie mówił nic. Bo i co miał powiedzieć? Oskarżenia były absurdalne. Przyjęcie ich groziło oskarżeniem o bunt przeciwko cesarzowi rzymskiemu. Podstawą oskarżeń było... W zasadzie nie było podstawy. Uzdrawiał ludzi, ludzie sami obwołali go kimś specjalnym, fantastycznym, nawet chcieli Go za króla. Totalnie nie myśląc o konsekwencjach. I nagle został oskarżony przed przedstawicielem władzy rzymskiej, że chce rządzić zamiast cesarza. Co miał powiedzieć? Wszystko to skończyło się w bardzo głupi sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz