Obj. 2,10-11 PD
List do Smyrnian to list do środowiska ludzi, którzy żyją w miejscu, w którym tworzą swoistą enklawę. Mam na myśli: wszyscy dookoła mają zwyczaj uznawać za najwyższy autorytet zupełnie kogoś innego, niż Boga, a za posiadanie innego zdania grozi utrata przywilejów związanych z prowadzeniem normalnego życia. Nie uczestniczy się w publicznych przetargach, nie można podjąć ogólnie dostępnych funkcji - ze względu na ich powiązanie z autorytetem innym niż chrześcijański etc., jak wówczas Smyrnianie, więcej napisałem w poście [KŁOPOTY SMYRNIAN].
W praktyce oznacza to więc, że jeśli ktoś zdecydował się być chrześcijaninem, wyznawać Chrystusa, to razem ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie tak, jak to było w IV w. po Chr. i później, gdy bieżące powszechne wierzenia i tradycje "przekuwano" na niby pochodzące z tradycji chrześcijańskich, żeby ludzie mogli przyjąć nową religię, a jednocześnie nie musieli zmieniać przyzwyczajeń i mogli hołdować wciąż tym samym tradycjom. Coś niecoś wspomniałem na ten temat rozpatrując akurat pochodzenie Święta Zmarłych: [DZIEŃ ZMARŁYCH I HALLOWEEN].
To jest tak, jak dzisiaj mam przykład obserwować to w jednym z krajów skandynawskich, gdzie przybyli muzułmanie domagają się prawa, by używać ich religijnych nakryć głowy podczas pracy np. w policji, zamiast tradycyjnych, skandynawskich mundurów. I tutaj moje pytanie: jeśli ktoś przybył do domu gospodarza, to dlaczego chce wnosić do niego swoje zwyczaje? Jeśli ktoś z kraju muzułmańskiego wybrał przybycie do kraju chrześcijańskiego, to musiał liczyć się z tym, że w pewnych specyficznych zawodach nie będzie mógł pracować: z powodu ubioru, z powodu nie spożywania wieprzowiny etc.
Albo zrezygnować ze swojej religii.
Analogicznie - gdzieś na świecie żyją chrześcijanie, w typowo muzułmańskim kraju. Tak jest np. w Indonezji, gdzie ludność muzułmańska to 87% ludności kraju. Pięć razy dziennie rozlega się tam na ulicach głośna modlitwa w języku arabskim, specjalnie nagłaśniana przez głośniki. Mimo że pozostałe 13% ludności wcale nie potrzebuje tego słuchać. I mimo że ogromna większość z tych 87%, które "powinno" to słuchać, nie rozumie arabskiego.
Ale Indonezja jest dosyć liberalnym krajem, jeśli chodzi o "natężenie" islamu. Co innego w krajach z Półwyspu Arabskiego i okolic: Arabii Saudyjskiej, Katarze, Afganistanie, Pakistanie etc. Ludzie pochodzący z tamtych krajów, wyznawcy islamu, których spotkałem, mają często prawdziwego "fioła" na punkcie swoich zwyczajów, nawet gdy w merytorycznej dyskusji okazuje się, że niektóre z nich nie mają żadnego logicznego uzasadnienia.
I to może widzieć każdy chrześcijanin, żyjący w takim kraju. I podobnie, jak stwierdziłem wcześniej - jeśli ktoś decyduje się zostać chrześcijaninem w takim kraju, to razem z całym przyległym inwentarzem - byciem "innym", dziwnymi spojrzeniami sąsiadów, niemożliwością objęcia publicznych funkcji etc. Jak tamci chrześcijanie w Smyrnie. I może dojść nawet do aresztowań z byle bzdurnego powodu, gdy stanie się na drodze jakimś fanatykom. Oto diabeł/oszczerca zamierza rzucić niektórych z was do więzienia, abyście zostali wypróbowani/doświadczeni (...)
Bądź wierny, aż do śmierci, a dam ci koronę/wieniec Tego Życia. Życie w takich warunkach to duże poświęcenie. Ale to życie tutaj to raptem około siedemdziesięciu lat. A potem, docelowo, mamy żyć Tamtym Życiem. Jak Adam i Ewa, ponownie. W Nowym Mieście, w nowych realiach, bezpośrednio w bliskości Boga, bez problemów typu choroby, kalectwa etc., bez konieczności przebywania pomiędzy ludźmi leniwymi i ignoranckimi, co nam się często zdarza w pracy. Dzięki Jezusowi mamy taką możliwość. Dzięki Jego wsparciu - bądź wierny, a dam ci Tamto Życie. Na to czekamy.
Swoją drogą - dlaczego wspomniałem o ludziach leniwych i ignoranckich? Bo to się zdarza bardzo często. Wystarczyłoby wykonać minimalny wysiłek, żeby komuś ułatwić uśmiechnięcie się. Ale mnóstwo ludzie tego wysiłku nie podejmuje. Bo im się nie chce. I o wielu rzeczach człowiek na ogół wie. Ale ignoruje to. Wie, że konsekwencją palenia papierosów jest zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na raka lub odmę płucną. Że konsekwencją znacznego przekroczenia prędkości jest zwiększone prawdopodobieństwo niemożliwości uniknięcia wypadku i łatwo kogoś zabić. Wie, że drugie życie, na boku, najczęściej powoduje rozpad rodziny, sprawia zawód dzieciom, pozbawia ich poczucia oparcia i bezpieczeństwa. I daje wykrzywiony obraz społeczny na przyszłość. Mimo wszystko ludzie palą, powodują wypadki, folgują swoim fascynacjom fizycznym.
I tutaj Jezus mówi: Każdy, kto ma uszy, niech usłyszy, co mówi Duch. Każdy, kto ma uszy, niech ich używa, niech usłyszy. Niech się nie zamyka z obawy, że coś będzie trzeba zmienić, za coś wziąć odpowiedzialność. Każdy, kto ma oczy, niech zobaczy, niech ich nie zamyka, żeby czegoś nie widzieć. Każdy, kto ma umysł, niech go użyje, żeby samemu podjąć odpowiednie decyzje na podstawie faktów, które w danym momencie się zna. Nawet jeśli byłaby to błędna decyzja - później, z biegiem czasu, z napływem nowych faktów - zawsze można ją skorygować. W końcu jesteśmy ludźmi - wzrastającymi, dojrzewającymi, uczącymi się. Nie jak beton - raz posadzony w jednym kształcie stoi tak samo przez lata. I podejmując decyzje trzeba być przygotowanym, żeby przyjąć również konsekwencje tych decyzji. Nawet jeśli mielibyśmy być jedynymi chrześcijanami w Dubaju. Bo o ile tutaj, w ciągu tych siedemdziesięciu lat z hakiem, możemy być poddani aresztowaniom, możemy spędzić czas w więzieniu, czy po prostu żyć w biedzie, jak chrześcijanie w Smyrnie, to o tyle później nie doznałby niesprawiedliwości od drugiej śmierci. A owo "później" to całe życie, wieczne życie. Czyli jakby żyć od początku powstania Ziemi aż do teraz, i jeszcze dłużej.
Bądź wierny, a dam ci Tamto Życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz