[refleksja do tego fragmentu]
To, co Jezus przeszedł na sądzie, to jedno. Jawna niesprawiedliwość, oczywiste fałszowanie dowodów i prowokowanie Go, żeby sam się pogrążył - arcykapłani wszelkimi sposobami dążyli do tego, żeby się go pozbyć. Ale żeby wyglądało to sprawiedliwie, odstawili farsę wyglądającą na sąd. Tak naprawdę jednak Jezus nie miał szans się tam obronić. Cokolwiek powiedziałby - nic nie zostałoby racjonalnie rozpatrzone, ale wszystko obrócone przeciwko niemu. Czasem my też spotykamy się z tego typu sytuacjami.
Jednak to, co zdarzyło się po odesłaniu Go sprzed Piłata, pokazuje oblicza ludzi będących tam strażnikami. Zachowywali się niczym dzieciaki w podstawówce. Jezusa wyszydzono, opluto, niby przypadkiem uderzono jakąś laską, odegrano przed nim kolejną farsę, że niby oddano mu cześć jako żydowskiemu królowi, przy czym zamiast korony wbito mu na głowę jakiś wieniec z kolców...
Tak. Ludzie nie raz udowodnili, że jeśli dać im pełną wolność, pozwolić im zachowywać się bez ograniczeń, to szybko zaczną tej wolności nadużywać, na niekorzyść najsłabszej jednostki - wyśmiewając, poniżając, albo wręcz posuwając się - tak jak tutaj - do fizycznego upodlenia. Jak dzieci w szkole, nie znające żadnego umiaru.
I nawet już na krzyżu, z poprzebijanymi ćwiekami rękoma i stopami, z krwią broczącą z tych ran - nikt mu nie współczuł. Dalej się nabijano. Że mówił, że świątynię w trzy dni potrafi odbudować (o której notabene mówił: Zburzcie [WY] ją, a ja ją odbuduję), że innych zbawiał, grzechy odpuszczał, że Synem Boga się nazywał, demony wyganiał, kulawych uzdrawiał tak, że mogli chodzić, ślepi zaczynali widzieć, a opętani - myśleć normalnie... A tymczasem teraz sam wisiał. I nie schodził. Zero magii. Tak jakby to wszystko wcześniej było tylko jakimś snem.
Tymczasem Jezus nie mógł zejść. Wiedział, co miał do zrobienia. Ale nikt inny tego nie rozumiał. I chyba nie było nikogo, kto chciałby to zrozumieć, bo nawet jego uczniowie się gdzieś rozpierzchli. Musiał się uzbroić w potężną odporność na ludzką głupotę, żeby dopiąć swego, żeby zrealizować to, co zaplanował. Zachował spokój.
Przykład dla nas: cokolwiek się dzieje dookoła - tylko spokój może nas uratować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz