piątek, 17 lipca 2015

Dlaczego nie ma uzdrowień

A tym, którzy uwierzą, będą towarzyszyły takie znaki: w moim imieniu będą wyrzucali czarty, będą mówić nowymi językami, i będą brać węże w ręce, a choćby wypili coś trującego, nie zaszkodzi im. Na chorych będą kłaść ręce, a oni powrócą do zdrowia. 
Mar. 16,17-18 BP

Zastanowiłem się tutaj. Wielu jest ludzi wierzących. Tymczasem o takich przypadkach, jak ten tutaj powyżej - że ktoś mógłby kogoś uzdrowić, albo coś w tym rodzaju - słychać mało, rzadko. Prawie nigdy. Dlaczego?

Wielu ludzi tłumaczy to jako "niedostateczna wiara". Hm. Gdy Filip zapytał owego Etiopczyka, czy wierzy, odpowiedź była krótka: "Tak, wierzę". Nie powiedział: "Trochę wierzę, trochę nie". Czy można wierzyć niedostatecznie? Mieć "za niski poziom" wiary? Można powątpiewać. W pewne rzeczy nawet uczniowie powątpiewali. Nawet po paroletniej osobistej znajomości z Jezusem. Np. nie uwierzyli Marii Magdalenie, gdy ta przyszła i powiedziała, że widziała zmartwychwstałego Jezusa. A nawet gdy wszyscy uwierzyli, Tomasz dalej nie wierzył. Bo nie zobaczył osobiście.

Jezus gani za coś takiego, gani za taki "niedostateczny poziom wiary". Zganił za to uczniów nie raz. Czyli wygląda na to, że w jakiś sposób jest to możliwe.

Tymczasem w innym miejscu natknąłem się na historię:

Kiedy Piotr odwiedzał wszystkich, przyszedł też do świętych, którzy mieszkali w Liddzie. Znalazł tam pewnego człowieka imieniem Eneasz, który był sparaliżowany i od ośmiu lat leżał w łóżku. "Eneaszu - powiedział do niego Piotr - Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań i zaściel swoje łóżko!" I natychmiast wstał. Widzieli go wszyscy mieszkańcy Liddy i Saronu i nawrócili się do Pana. 
Dzieje 9,32-35 BT

Jaki jest morał z tej historii? Otóż w Liddzie mieszkali "święci" - czyli ludzie, którzy uwierzyli w Jezusa. Wierzący. Wierzący do tego stopnia, że zostali nazwani świętymi. A mimo to nikt z nich wcześniej nie uzdrowił owego sparaliżowanego Eneasza. Dopiero Piotr, gdy przyszedł, zrobił to. Czy dlatego, że był "lepiej wierzącym"? Nie wiem. W każdym razie zrobił to mówiąc, że to Jezus Chrystus go uzdrawia.

Czyli to nie od nas zależy, czy kogoś uzdrowić, czy nie. To nie my decydujemy, kogo uzdrowić. To Bóg decyduje o tym. Jeśli więc w danym momencie nikogo nie uzdrowimy - nie ma co robić sobie z tego powodu żadnych wyrzutów, że nasza wiara "jest za mała" czy coś w tym stylu. Po prostu Bóg tak wybrał. Bo to nie my uzdrawiamy, nie z naszej własnej mocy - bo takiej nie mamy. To uzdrawia Bóg, Jezus, a my możemy w tym ewentualnie uczestniczyć, zostać Jego narzędziem, i jeśli tak miałoby się stać, wtedy to Duch Święty nas o tym przekona, że powinniśmy iść tam i tam, jak do Filipa, albo do Ananiasza, który uzdrowił oślepłego Szawła, i powiedzieć do kogoś, że jest uzdrowiony, bo Jezus tak chciał.

A celem uzdrowienia człowieka nie jest danie mu szczęścia. Człowiek, jeśli będzie chciał, uwierzy w Boga i będzie się Go trzymał, czy zdrowy, czy chory. Jezus dokonywał uzdrowień, żeby inni uwierzyli. Wszystko jest obliczone na to, by ściągnąć jak najwięcej ludzi do Boga. Można powiedzieć - na reklamę. Tak było w tej sytuacji tutaj - Widzieli go wszyscy mieszkańcy Liddy i Saronu i nawrócili się do Pana. I tak było też innym razem: Przechodząc ujrzał człowieka ślepego od urodzenia. I zapytali Go uczniowie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się narodził ślepy, on czy jego rodzice? Jezus odrzekł: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, lecz [urodził się niewidomy], aby przez niego objawiły się dzieła Boże (Jan 9,1-3 BP). Na reklamę. Żeby jak najwięcej ludzi uwierzyło, zechciało być przy Bogu, żeby później było nas jak najwięcej z Nim, Tam W Górze.

Jednym słowem - wygląda na to, że jeśli Bóg nie decyduje się w danym momencie uzdrawiać, to niekoniecznie musi oznaczać, że nasza wiara "jest za mała". Czasami chodzi też o ludzi dookoła - w danym momencie uzdrowienie akurat nic by nie dało, nikogo by do Boga nie przywiodło. Albo też miał zupełnie inny powód, jak to Bóg - On wie najlepiej, w którym momencie coś zrobić.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz