Po zarzucie Bildata, że być może Hiob nie był wystarczająco pobożny, po niewyraźnym przyznaniu mu racji, że "być może", Hiob zaczyna się tłumaczyć. Że gdyby mógł, to dyskutowałby z Bogiem. Esencją całego tego jego monologu jest, że pobożność, czy też: niewinność - w oczach Boga musi wyglądać doskonale, perfekcyjnie. I że dla Niego to wszystko jest łatwe. Tak samo jak formowanie nowych gór na ziemi, jak dyrygowanie słońcem, planetami, gwiazdami:
[Hiob mówi, co powiedziałby do Boga:] Czy masz cielesne oczy? Albo, czy widzisz tak, jak widzą ludzie? Czy Twe dni są jak dni człowieka, albo czy Twoje lata, jak lata ludzkie, że poszukujesz mej winy i pytasz o mój grzech? (Job 10,4-6 NBG)
Temu, który jest wszechmądrej myśli oraz przemożnej potęgi. Kto kiedy Mu się sprzeciwił, a potem wyszedł nietknięty? Jemu, który przesuwa góry, przewracając je w swoim gniewie; który ze swego miejsca wstrząsa ziemią, tak, że drżą jej filary; który rozkazuje słońcu, by nie świeciło, a gwiazdy kładzie pod pieczęć; który sam, Jeden, rozpościera niebiosa i kroczy po wzdętych falach morza; który stworzył Wielką Niedźwiedzicę, Oriona, plejady oraz tajniki południa; który czyni wielkie i niezbadane rzeczy, oraz dziwy, które nie mają liczby (Job 9,4-10 NBG).
A mimo całej tej potęgi, gdy Bóg może przechodzić koło Hioba, można Go nawet nie zauważyć: Oto przechodzi obok mnie, a Go nie widzę; idzie, a tego nie zauważam (Job 9,11 NBG).
Wobec tego wszystkiego - człowiek próbuje być niewinny na tyle, na ile to możliwe. Stąd Hiob wykrzykuje: Jestem niewinny! Nie dbam o siebie, gardze swoim zyciem (Job 9,21 BW). A w zasadzie, to wszystko jedno, czy człowiek jest winny czy nie, bo umrze tak samo.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że Hiob był tak obojętny. Zdruzgotany, przygnieciony tragedią, stratą wszystkich i wszystkiego - jakoś musiał się psychicznie utrzymać. Wówczas człowiek staje się obojętny. To jak szok, otępienie, totalny zwis na wszystko. I w tym zwisie na wszystko Hiob pozwolił sobie na żal: Obrzydlo mi zycie, totez puszcze wodze mojej skardze i bede mówil w goryczy mojej duszy. Powiem Bogu: Nie potepiaj mnie, powiedz mi [wreszcie], co mi zarzucasz (Job 10,1-2 BW+BP).
O, pamiętaj, że uformowałeś mnie jak glinę; a miałbyś mnie znowu w proch obrócić? Czys Ty mnie nie przelal jak mleko i nie sprawiles, ze stezalem jak ser? Skóra i cialem mnie okryles, koscmi i sciegnami pospinales. Życiem i łaską mnie darzyłeś, a Twa Opatrzność strzegła mojego tchnienia/ducha. Chociaż to skryłeś w swoim sercu; wiem, że tak sobie umyśliłeś. Gdybym przewinił - wtedy byś mnie pilnował, by nie przepuścić mojej winy (Job 10,9-14 NBG+BP+BW).
To poczucie winy pomieszane z wdzięcznością za bycie stworzonym ma w sobie coś pięknego. Coś jak dziecko, czujące się winne wobec ojca, że coś przeskrobało, ale jednak wciąż kochające, wciąż do ojca lgnące, potrzebujące jego tulenia.
Aczkolwiek z tłumaczenia Biblii Warszawskiej można wywieść nieco inny sens: A chociaz skryles to w swoim sercu, wiem, ze taka byla twoja wola: pilnowac mnie, czy grzesze, i nie przepuscic mi winy. Trochę to zakrawa na kreowanie obrazu Boga strasznego, perfekcyjnego, który tylko czeka na okazję, gdy czegoś nie dociągniemy, żeby nam to wytknąć. To przekonanie Hioba, że Bóg najpierw stworzył człowieka, a potem tylko czyha na niego za każdym razem, kiedy zgrzeszy... Czy to nie zdarza się i dzisiaj? Ktoś, kto próbuje trzymać się twardo tzw. zasad wiary, zasad postępowania, jakichkolwiek norm moralnych wytyczonych przez religię chrześcijańską, dekalogu - ciągle staje przed dylematem: znowu nie dałem rady. Znowu potępienie, wyrzuty sumienia, poczucie winy. Czy nie jest to niczym obcym i dzisiaj?
Na szczęście to tłumaczenie jest w tym poglądzie odosobnione.
[dalej - CZY HIOB BYŁ ZBYT DUMNY?]
[wcześniej - BÓG PRZEZNACZYŁ - I NIE MA DYSKUSJI?]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz