W czasach apostoła Pawła musiał być widoczny jasny rozdział między chrześcijanami pochodzącymi z narodu żydowskiego, czyli "tego jedynego słusznego zasługującego na zbawienie i bycie z Bogiem", a chrześcijanami "nowego prądu", pochodzącymi z spoza kultury żydowskiej. To tak, jakby dzisiaj zobaczyć podział pomiędzy ludźmi będącymi w kościele od paru pokoleń a ludźmi, którzy dopiero co świeżo do kościoła przybyli, ochrzcili się i zaczęli wierzyć, mając wciąż naleciałości ze swojego dawnego, naturalnego życia. Coś takiego trudne jest do wyobrażenia w Kościele Katolickim, bo "przecież wszyscy wokół są katolikami, więc o co chodzi?", ale już w tzw. oazach czy kościołach protestanckich, które żyją wiarą i ciągle się rozwijają - takie rzeczy można spostrzec. Sam pochodzę "z zewnątrz" i wiele moich zwyczajów było zwyczajnie nieakceptowalnych w kościele, w którym się ochrzciłem, w związku z czym często byłem "prostowany".
Tutaj jednak czytamy, że to nie uczynki, nie przestrzeganie prawa czyni nas doskonałych, czyni nas sprawiedliwych przed Bogiem, zbawionych. Ludzie postępujący sztywnie według prawa sami są sztywni. Często perfekcjonistami. Często wciąż niezadowolonymi perfekcjonistami. Bo zawsze będzie jakiś wyjątek, jakiś ustęp, jakaś nieprzewidziana sytuacja, której nie ma w "zasadach". Jezus powiedział, żebyśmy byli jak dzieci. Czy dzieci postępują według zasad? Nie w normalnym świecie. Dzieci są radosne, pełne nadziei, ufające swoim rodzicom. O tę radość tutaj chodzi. Ta radość czyni człowieka doskonałym. Bo - to pytanie do mężczyzn - mając do wyboru dwie dziewczyny: jedną perfekcyjną w każdym centymetrze, włącznie z postawą i ubiorem, a drugą z paroma wadami, ale wciąż się śmiejącą, radosną, pogodną - która dziewczyna jest bardziej pociągająca? Z którą przyjemniej się przebywa? Z którą przyjemniej się żyje?
Nie sądzę, że Bóg jest sztywny, pełen zasad. To ludzie tworzą zasady. Grube, opasłe tomy pełne zasad na każdą okazję. Bóg na początku stworzył tylko jedną zasadę: "Możesz jeść zewsząd tylko chcesz, omijaj szerokim łukiem tylko to jedno jedyne drzewo". Mało było do jedzenia? Mało było do wyboru? Było tam sto tysięcy innych drzew? Krzaków? Warzyw korzennych, liściastych, owoców, kwiatów, traw, korzeni chrzanu, korzeni imbiru, korzeni lotosu - od wyboru do koloru, ze wszystkich rodzajów kuchni z całego świata. Ale nie - ktoś się porwał na to jedno jedyne drzewo, które było jedyną możliwością złamania jedynej zasady, która wtedy istniała.
Potem Bóg nakreślił dziesięć zasad. Dziesięć rozmaitych zasad określających swego rodzaju savoir-vivre o tym, jak żyć z Bogiem i jak żyć z bliźnim. Zasad, które były potrzebne narodowi, który ostatnich paręset lat, a więc dobrych dziesięć lub więcej pokoleń, przeżył jako wyrobnicy cegieł do piramid, pastuchy wielbłądów etc. Przy czym o ile na początku byli oni normalnymi pracownikami, o tyle później stali się oni już niewolnikami. Jak Murzyni na plantacjach bawełny. Jak Chińczycy budujący kolej na Dzikim Zachodzie. Jak nasi, Polacy, wyjeżdżający gdzieś do zbioru truskawek i trafiający do jakichś melin. Po kilku tak spędzonych pokoleniach człowiek nie wie, co to jest szacunek do Boga, szacunek do bliźniego, jak opanować swoje nerwy, jak cieszyć się życiem. Wszystko co człowiek wie to tylko niewolnicza praca bez wynagrodzenia, obelgi, poniżenia i czucie się jak błoto pod truskawkami. Dlatego Bóg nakreślił te zasady bardziej szczegółowo, stworzył ich aż dziesięć.
Ale już lata później, gdy cywilizacja poszła do przodu, Jezus powiedział, że tych całych dziesięć zasad można streścić bardzo prosto: "Miłuj Boga swego całym sercem swoim i miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Żadnych zasad. Życie według serca, według miłości. Szacunek przychodzi automatycznie. Podobnie współczucie, poczucie granic postępowania - gdzie kończy się dobro, a gdzie zaczyna się zło - czyli to szkodliwe dla drugiego człowieka. Bo w tej religii to drugi człowiek jest ważniejszy.
I tutaj, w Liście do Galacjan 2,11-21, Paweł mówi: Jesteście przecież nawróconymi chrześcijanami, uwierzyliście w usprawiedliwienie przez wiarę w Chrystusa, wierzycie w Niego. Dlaczego chcecie wciąż mówić o starych wymaganiach, będących nawet nie jednymi wśród tych dziesięciu, ale jednymi spośród tych wielu opasłych tomów spisanych przez człowieka? Mało tego - dlaczego chcecie zmuszać ludzi "z zewnątrz", żeby żyli tak samo jak Wy o wiele wcześniej, przy czym to wcześniejsze życie w niczym przecież nie pomogło, skoro Jezus i tak musiał przyjść i dokonać swojej misji?
Wiara w Boga usprawiedliwia człowieka. Nie perfekcyjne wypełnianie zasad, ale nadzieja, pogoda ducha, budowanie uśmiechem innych ludzi - to czyni nas perfekcyjnymi w oczach Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz