czwartek, 20 sierpnia 2015

Historia Hioba, 6. - Odpowiedzialność Boga za nieszczęścia

Czym jest człowiek, że go tak wielce wywyższasz i że zwracasz na niego swą uwagę? Że nawiedzasz go każdego poranku i w każdej chwili go doświadczasz? Kiedy wreszcie odwrócisz swój wzrok ode mnie? Zaniechasz mnie, abym mógł przełknąć swoją ślinę? Jeśli zgrzeszyłem - co Ci uczyniłem, o stróżu ludzi? Czemu mnie położyłeś za cel, że stałem się sobie ciężarem? Czemu nie wybaczasz mojego grzechu i nie przepuszczasz mojej winy?
Job 7,17-21 NBG

Pamiętamy, jak rozpoczęła się cała ta historia? Otóż przyszedł diabeł do Boga i powiedział:
- Zobacz, ludzie cię nie chcą. Wolą mnie.
- A widziałeś Hioba?
- Taaak, ale nic dziwnego, ze Hiob chce ciebie, skoro mu tak we wszystkim błogosławisz, że jest jednym z najbogatszych ludzi, i do tego ma wielką rodzinę.
- Tak sądzisz? Że to tylko dlatego?
- Oczywiście! Chcesz zrobić test, żeby zobaczyć, że gdybyś mu nie błogosławił, on nie byłby za tobą?
- Nie chcę. Ale skoro takie oskarżenie wobec niego wysunąłeś, to sprawdźmy to.

I nie było to sprawdzanie dla Boga. Bóg wiedział, że wiele oczu będzie tę historię śledzić. W tym nasze. Co, jeśliby ktoś z nas zadał to samo pytanie, co Szatan, i nie znalazłby na to odpowiedzi? Wówczas nasze pojęcie o Bogu Sprawiedliwym mogłoby się nieco rozmyć. Więc Bóg pozwolił na ten eksperyment. Żebyśmy my - i każdy inny z takim samym pytaniem - znaleźli odpowiedź.

Tymczasem Hiob odpowiedzialnością za wszystko obciążył Boga: Kiedy wreszcie odwrócisz swój wzrok ode mnie? Zaniechasz mnie, abym mógł przełknąć swoją ślinę? Jeśli zgrzeszyłem – co Ci uczyniłem, o stróżu ludzi? Czemu mnie położyłeś za cel, że stałem się sobie ciężarem? Czemu nie wybaczasz mojego grzechu i nie przepuszczasz mojej winy?

Czy miał rację? Z jednej strony moglibyśmy odpowiedzieć, że tak. Bo błogosławieństwo Boga to także ochrona przed czymś złym. A tutaj ta ochrona została ewidentnie cofnięta. Mało tego - zgodnie z teorią o błogosławieństwach i przekleństwach [BŁOGOSŁAWIEŃSTWA I PRZEKLEŃSTWA] - Job odbierał nachodzące go wydarzenia jako brak błogosławieństwa = to znaczy, że coś zrobił nie w porządku wobec Boga. Wierzymy, że nasz Bóg jest Bogiem Wszechmogącym, tymczasem tutaj nie mógł znaleźć innego wyjścia z sytuacji. Wydał Hioba na "pastwę losu".

Trzeba zdać sobie sprawę, że nasze życie tutaj, tych marnych 70-80 lat, to tylko preludium do czegoś większego. Rodzimy się i umieramy, zasypiamy. Gdy Jezus przyjdzie - cokolwiek nam się stało wcześniej, jakakolwiek fizyczna dolegliwość nam doskwiera - po Jego powrocie zostanie ona zniwelowana, uzdrowiona: I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku (Obj. 21,4 BW). Tak więc to marne życie tutaj jest w zasadzie jak inkubator - rodzimy się, dorastamy, podejmujemy różne wybory, w tym - czy chcemy być z Bogiem czy nie, czy akceptujemy Jego styl życia, Jego zasady życiowe czy nie - po czym z tą dokonaną decyzją umieramy/zasypiamy. Gdy On przyjdzie i nas ponownie ożywi, ta decyzja będzie już częścią nas samych. Mam tu na myśli - nieodwołalna, niezmienialna. W sensie - oparta na tak solidnych argumentach i wnioskach, że parę pojedynczych, niezrozumiałych wydarzeń niczego w naszym toku rozumowania nie zmieni.

Idąc dalej - nie żyjemy tutaj tylko dla samych siebie. Będąc Bożymi dziećmi - a rodzice czasem wysyłają swoje dzieci "z misją" - do sklepu po chleb - my również dostajemy od Niego misje. Czasem też spotyka nas coś innego, nieprzyjemnego. Jak wizyta u dentysty. Ale bez niej z zębami będzie tylko gorzej. A po niej - nasze zdrowie jest lepsze. I rodzic na to pozwala - na to, żeby dentysta zadał dziecku mały ból, wbijając mu w dziąsło strzykawkę ze znieczuleniem.

Tutaj Bóg pozwolił na wbicie Hiobowi solidnej strzykawki. Zabolało. Co z tego wyniknie - zobaczymy później. Czasem wbija taką strzykawkę też nam. To znaczy - jeśli chodzi o szczegóły - to nie On wbija, ale pozwala, żeby nam wbito. Jak w historii z Hiobem. Jednak nigdy się nie zgodzi na to, że wbito nam strzykawkę, która by nas zabiła: wierny jest Bóg, który nie pozwoli, abyście zostali doświadczani ponad to, co jesteście w stanie unieść; ale wraz z doświadczeniem sprawi też wyjście, byście zdołali je wytrzymać (1 Kor. 10,13 NBG). Jeśli więc ktoś się boi, że bezpodstawnie zostanie królikiem doświadczalnym - nawet jeśli się tak stanie, to za wiedzą i kontrolą Boga, i nie będzie to dla nas nie do przezwyciężenia. Każdy ma swój "tor przeszkód", dostosowany do naszych indywidualnych możliwości, skonstruowany nie po to, by nas pokonać, ale po to, żeby nas wytrenować. Jak w biegu terenowym.

[dalej - OCHRONA BEZ WZGLĘDU NA WIARĘ]
[wcześniej]
[do początku]






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz