To nie było tylko zwykłe ognisko. To nie był taki tam tylko czas, gdy postanowili sobie "pogrillować". To było coś więcej. To, co stało się wtedy, tam, na brzegu, kiedy Pan Jezus rozpalił ogień i przyrządził posilek, w tej historii została umieszczona niesamowita rzecz. Otóż i Piotr, i wszyscy uczniowie, zawiedli Jezusa Chrystusa. Tak, każdy z nich Go zawiódł. Czasem mówimy, że może z wyjątkiem Jana, który - mimo że może gdzieś tam w oddali - ale jednak podążał wciąż za Panem Jezusem i wtedy, tam pod krzyżem, to właśnie jemu Jezus polecił pod opiekę swoją matkę.
Po prostu zawiedli. I chyba trudno nam się dziwić, że w obecności Jezusa czuli się nieco dziwnie. Wyobraźmy sobie taką sytuację, gdy najpierw kogoś skrzywdzimy, a potem jesteśmy skazani na to, by siedzieć z tą osobą tuż obok siebie, nawet krzesło przy krześle, na przykład na jakimś obiedzie - bo ktoś zaprosił i nas, i jego, i innych do swojego domu na jakieś przyjęcie i tak akurat usadził gości na swoich miejscach, że akurat ta osoba, wobec której czujemy się winni, siedzi obok.
Czy to zręczna sytuacja? Właściwie nie bardzo wtedy wiadomo, o czym mówić. Czy udawać, że tej osoby się nie widzi? Czy też jednak - choćby kurtuazyjnie - wymienić parę zdań, choćby o pogodzie.
To była sytuacja bardzo dziwna. Jezus doskonale z tego sobie zdawał sprawę, dobrze o tym wiedział. On znał ich myśli, znał ich serca. On wiedział, że ci ludzie, gdzieś tam wewnątrz, bardzo żałowali tego, co się stało. On wiedział, że gdyby tylko mogli, to najchętniej odwróciliby bieg wypadków. Gdyby czas mógłby cofnąć się o tych kilka czy kilkanaście dni... Wtedy wiedzieliby, co robić, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ale przecież nie jesteśmy w stanie zawrócić czasu. Pan Jezus właśnie tym gestem pokazał, że niejednokrotnie - nie chcę powiedzieć, że zawsze - ale niejednokrotnie ten pierwszy krok, to pierwsze wyciągnięcie dłoni powinna zrobić osoba poszkodowana. Nie jest to łatwe, ale tak właśnie zrobił to Jezus. To właśnie on zburzył tę barierę poczucia winy u tych ludzi, aby oni mogli się z Nim pojednać.
Czasami jest tak, że ktoś jest obarczony poczuciem winy, wielkimi wyrzutami sumienia i nie potrafi sobie z tym poradzić. Nie dlatego, że ma złą wolę, czy że jest zatwardziały, i też nie dlatego, że nie żałuje, ale po prostu jest zagubiony. Tak bywa. Tak po prostu bywa.
My jednak w takiej sytuacji jesteśmy konsekwentni do bólu, tak? "To on zawinił, więc jeśli mnie nie przeprosi, to nie ma przebaczenia!"
Pan Jezus postąpił inaczej. To Jezus został obrażony, i to on został skrzywdzony. To on został potraktowany jak najgorszy łotr. I to on - wobec tych, którzy go skrzywdzili - wyciągnął do nich rękę. I odezwał się:
- Macie, dzieci, coś do jedzenia?
A potem, kiedy podeszli, podał im chleb, podał im rybę... Czyż to nie jest cudowne?
Kochani, powinniśmy w tym Jezusa naśladować. Zgadza się, nie zawsze jest to łatwe. Być może czasami wymaga to od nas jakiegoś wewnętrznego duchowego przygotowania, może wymaga to odrobiny czasu, ale nie rezygnujmy tak łatwo z tych, którzy w taki czy inny sposób nas skrzywdzili. Być może nie zawsze tak to powinno się układać, być może są sytuacje, kiedy ta winna osoba powinna pierwsza dokonać tego gestu, ale są też sytuacje, kiedy to właśnie my, którzy czujemy się skrzywdzeni, możemy wyjść im naprzeciw i możemy coś takiego zrobić.
10.12-15.04
[dalej]
[do początku]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz