czwartek, 3 lipca 2014

Na bocznym torze - cz. 3

Ale wróćmy do tej historii tutaj, nad Morzem Tyberiadzkim. To rozczarowanie, które towarzyszyło tym ludziom, było też związane z takim samokrytycznym spojrzeniem na samego siebie. Pewnie nie tylko Piotr w ten sposób myślał: "Po prostu zawiodłem się na samym sobie; chyba porwałem się na to, do czego nie jestem ani stworzony, ani powołany. Być może zbyt dobrze o sobie myślałem, zbyt wiele sobie wyobrażałem, a tak naprawdę... to nadaję się tylko do roboty fizycznej".

Dlatego w pewnym momencie Piotr mówi do swoich przyjaciół (nieco parafrazując): "Panowie, nie wiem, jak wy, ale ja wracam do dawnej roboty". I tak się stało. Cała ta siódemka powiedziała, że robi to samo, wsiedli wszyscy do łodzi i zaczęli łowić. Łowili całą noc, a efekt był żaden. Zobaczmy co dalej sprawozdaje Ewangelia Jana (21,4-7):

A kiedy już nastał ranek, Jezus stanął na brzegu. Uczniowie jednak nie wiedzieli, że to jest Jezus. Mówi im Jezus: Dzieci, macie coś do jedzenia? Nie - odpowiedzieli Mu. On zaś rzekł im: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie! Zarzucili więc, ale nie mogli jej w żaden sposób wyciągnąć z powodu wielkiej ilości ryb. Mówi do Piotra ten uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! A Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, odział się, bo był rozebrany, i rzucił się do morza. (BP)

Rozpoznali Jezusa. Rozpoznali Go w ciekawych okolicznościach. Ciekawe jest też to, że ewangelie opisujące wydarzenia mające miejsce już po zmartwychwstaniu naszego Zbawiciela, parokrotnie sprawozdają, że uczniowie przebywali z Jezusem absolutnie nie wiedząc, że to jest on. I właśnie tutaj jest również jeden z tych opisów.

A więc na początku Jezusa nie rozpoznali. Wtedy, kiedy on powiedział: "Zarzućcie sieć po drugiej stronie łodzi" - stało się coś dziwnego. Sieć była tak pełna ryb, że nie byli w stanie jej wyciągnąć. Jestem pewien, że Piotr przypomniał sobie wtedy to, co stało się... jakoś trzy lata wcześniej, kiedy też przedtem łowił całą noc i nic nie złowił, póki na prośbę Jezusa nie wypłynął i nie ponowił próby połowu ryb. Ewangelia Łukasza, rozdział 5 i pierwsze wersety wersety stamtąd sprawozdają, że ten połów był tak obfity, że łódź aż zanurzała się. A teraz, tym razem, połów również był tak obfity, że już nawet nie byli w stanie wyciągnąć sieci do łodzi. A więc płynąc gdzieś tam ciągnęli tę sieć za sobą do brzegu, i wtedy właśnie jeden z uczniów być może przypomniał sobie tamtą historię i zrozumiał, że ten, który doradził im zarzucenie sieci po drugiej stronie, to nie tylko jakiś zwykły, przypadkowy człowiek. Tylko Jezus Chrystus.

To nie był przypadek. Ten dziwny zbieg okoliczności - najpierw długi, bezowocny połów, a potem, na Jego słowo - znów wielki sukces. Powtórzyło się to dwa razy. Pan Jezus chciał i Piotrowi, i innym uczniom dać do myślenia. Chciał coś zakomunikować.

06.44-10.11

[dalej]
[do początku]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz