sobota, 10 października 2015

Apokalipsa, 41 - Zmień swój sposób myślenia

I dałem jej czas, aby się opamiętała / zmieniła myślenie z jej wszeteczeństwa/cudzołóstwa, ale nie zrobiła tego. 
Obj. 2,21 PD

Co złego nawyrabiała Izabela, ta tiatyrowa Izabela - wiemy już aż nadto dobrze. I dlaczego to było takie złe dla tamtejszego środowiska. Dalej w swoim liście do Tiatyry Jezus mówi: dałem jej czas, żeby się opamiętała. Opamiętała, czyli zmieniła sposób myślenia - również w ten sposób jest to tłumaczone w Przekładzie Dosłownym.

Do opamiętania się / zmiany sposobu myślenia wzywał Jezus wiele razy, o czym możemy przeczytać w Ewangeliach*. Potem do opamiętania się / zmiany sposobu myślenia nawoływali apostołowie, rozpowiadając wszędzie opowieść o Jezusie, który zmartwychwstał z grobu, i który wcześniej, za swojego życia, dokonywał różnych cudów, docelowo przekazując swoje specyficzne przesłanie - przeczytać można o tym w Dziejach Apostolskich. Jeśli ktoś się nie opamięta, nie zmieni swojego sposobu myślenia, to bywa, że czasem go Bóg / Jezus szturchnie go nieco, żeby wytrącić z dotychczasowego toku myślenia, żeby zaczął się zastanawiać i znalazł inną drogę na swoje życie. Jak na przykład tutaj: Jeśli się nie opamiętasz, to przyjdę do ciebie szybko i ruszę twój świecznik ze swojego miejsca (Obj. 2,5 PD). W tamtym sensie świecznik to był symbol zboru, społeczności ludzi wierzących (zob. [TAJEMNICA ŚWIECZNIKÓW]), a ponieważ list kierowany był do całego zboru, do wszystkich ludzi w tej społeczności, to było jak wezwanie: opamiętaj się, zmień swój sposób myślenia, albo przyjdę i poruszę każdego z was, poruszę - to znaczy wzruszę z twojego fundamentalnego poglądu, potrząsnę na twoim miejscu, być może sprawię, że przeżyjesz lekki szok. Także każdego z nas, który jest w podobnej sytuacji - który zapomniał, kim jest, zapomniał o swoich pierwotnych wyborach, zastygł w swojej pozie i zapomniał, dlaczego taką przyjął. I tak się zastał, tak zastygł, że kompletnie zapomniał, jaki był pierwotny sens tego wszystkiego, jaki był sens tego, co Jezus zwykł przekazywać.

W Listach do Siedmiu Zborów Jezus przy okazji aż pięciu z nich wspominał, że trzeba się opamiętać, zmienić swój sposób myślenia. To znaczy, że jakkolwiek by się nam wydawało, że jest dobrze - w większości wypadków znalazłoby się coś, co Jezus dostrzegłby i powiedziałby do nas - Słuchaj, to i tamto jest ok, chwalę to, ale wiesz co, tamto tamto mnie niepokoi... Spróbuj to zmienić. Po pierwsze - zmień sposób myślenia na ten temat. Od myślenia się wszystko zaczyna, z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota (Mar. 7,21-22 BT), więc aby zmienić cokolwiek w swoim życiu, w swoim postępowaniu, trzeba zacząć od zmiany sposobu myślenia.

To było to, czego Jezus uczył. Gdy przyszedł do Jezusa jakiś młody człowiek i powiedział mu, że jeśli przestrzega wszystkich przykazań, to czego mu jeszcze brakuje, żeby znaleźć się w Państwie Boga? Wtedy Jezus mu odpowiedział, żeby rozdał wszystko, co ma, biednym. A tamten odszedł zasmucony. Bo miał dużo. Czy więc Jezus chciał, żeby ludzie wierzący byli ludźmi biednymi? Żeby wszystko, co mają, żeby rozdawali na około? Nie sądzę. Hiob był najbogatszy w swoim kraju. Abraham również był jednym z najbogatszych. Celem zasad zarządzania własnością, jakie były w starożytnym Izraelu, było żeby człowiek posiadał tyle, żeby nie musiał pożyczać czy kraść, a przy okazji żeby każdy po kawałku dorzucał się do biednych (zostawianie kłosów na polu, żeby biedni mogli sobie nazbierać coś dla siebie; spożytkowanie ofiar dziesięcinowych na uczty dla kapłanów i biednych etc.). Apostoł Paweł również nie należał do biednych i nie napierał, żeby zbory zrzucały się na wszystkie jego podróże. Sam na nie zarabiał.

Jaki więc problem miał ów człowiek? Za dużo pieniędzy do rozdania? A może za duże przywiązanie do tego, co posiadał? Szukajcie skarbu w niebie... - te słowa same nasuwają się na myśl. O ile biedni żyją słowami Jezusa nie troszczcie się o to, co na ziemi, bo Ojciec da wam wszystko, co potrzebujecie, o tyle dla tych bogatszych przeznaczone są inne słowa: nie gromadźcie skarbów na ziemi, ale w niebie.... W sensie: co za sens gromadzić dla siebie więcej pieniędzy, niż się potrzebuje, skoro się z nich nie korzysta? Jeśli Pan Bóg pobłogosławił komuś wysokimi przychodami, to czy nie dlatego, że Każdy z nas niech troszczy się o dobro i zbudowanie drugiego człowieka (Rzym. 15,2 BP)? Czy nie taka jest właśnie rola aniołów - pomaganie, nam ludziom? Czy nie jest powiedziane gdzieś w Psalmach, że my, ludzie, jesteśmy więksi niż aniołowie? Skoro tak, to czy nie tym bardziej powinniśmy pomagać jedni drugim? Skoro nawet Jezus pomagał swoim uczniom, objaśniał im wszystko, to czy nie powinniśmy i my tym bardziej robić tego samego dla innych?

Trzeba więc zmienić swój sposób myślenia. Nie przywiązywać się do zasobności portfela tutaj, nie żyć marzeniami o lepszym samochodzie, lepszym domu, lepszych ubraniach - za wszelką cenę. Wystarczy to, co jest niezbędne do życia - na przykład samochód duży, pakowny, dość uniwersalny dla rodziny, albo po prostu odpowiedni dla potrzeb. Ale nie musi to być przecież limuzyna, jeżdżący hotel pięciogwiazdkowy. Dom - może być i dwieście metrów kwadratowych, z kredytem wziętym na trzydzieści lat. Ale na co to komu, jeśli to jest tylko czteroosobowa rodzina, i to tylko przez około dwadzieścia lat? A pozostałe dziesięć - dzieci się wyprowadzają, pozostają sami rodzice. Dwoje ludzi w ogromnym domu, który trzeba ogrzewać, o który trzeba dbać, konserwować etc. Jaki to ma ekonomiczny sens?

W ten sposób można by się wypowiedzieć o wszystkim - o robieniu kariery, o zabieganiu o to, by inni nas lubili... Tyle że cokolwiek by tutaj powiedzieć, będzie to ogólna opinia. Każdy zna swój przypadek. Każdy przypadek jest jednostkowy. I tak też Bóg go rozpatruje - na podstawie osobistych doświadczeń, logice myślenia... I o tej właśnie logice myślenia Jezus mówi. Coś jak: "Rozumiem, że pies cię ugryzł i teraz boisz się psów. Ale człowieku, masz teraz 40 lat, mierzysz 2 metry wzdłuż i wszerz, a to przed tobą, to jest malutki piesek pokojowy! Czy próbowałeś kiedykolwiek nad tym zapanować? Zmienić to? Racjonalnie przezwyciężyć strach?

Racjonalnie przezwyciężyć jakiekolwiek inne uczucie?

Na przykład chęć posiadania wciąż więcej i więcej?

Na co komu więcej i więcej powodzenia w interesach, skoro odbywa się kosztem własnego sumienia - jak w Tiatyrze?

Na co komu więcej i więcej powodzenia w życiu, skoro nasze sumienia dzisiaj są tak zagłuszone, że wszelkie podążanie za jakimkolwiek ideałem odbierane jest jako ekstrawagancja? Ten cel - podążanie za pieniądzem - jest dziś tak powszechne, tak społecznie akceptowalne, że nawet muzułmanie przybywający do Europy i sięgający po darmowe pieniądze socjalne mówią - w Europie wszystko jest "be", bo pochodzi od niewiernych i nie możemy tego przyjąć. Nie możemy przyjąć wody od węgierskiej policji. Mimo że chce się nam pić. Bo pochodzi od niewiernych.

Ale pieniądze socjalne przyjmują z chęcią. Bo - wg ich toku myślenia - pochodzą od Allacha. Wszystko inne jest "be", bo pochodzi od niewiernych. Pieniądze - od Allacha. To musi być żelazna logika. To, co ja widzę - ich religia niczym nie różni się od ateizmu - ich głównym celem jest posiadanie więcej pieniędzy. Dla samej chęci posiadania.

Pan Jezus podyktował Janowi siedem listów, do siedmiu zborów. Każdy z nich skierowany jest do ludzi żyjących w innym mieście, z innymi realiami, z innym kontekstem kulturowym i ekonomicznym. Można to przełożyć też na nasze obecne czasy, gdzie różnorodność kulturowa i ekonomiczna pozwala nam dopasować każdy z tych listów do jakiejś warstwy społecznej żyjącej gdzieś na świecie. Wiele elementów z każdego z tych listów każdy może dopasować do siebie samego. I nagle w pięciu z nich Pan Jezus mówi: Opamiętaj się, zmień swój sposób myślenia. Pamiętaj, skąd cię wyciągnąłem, zanim uwierzyłeś, że mogę cię pociągnąć do Państwa Boga (zob. Obj. 2,5). Pamiętaj, jaki był pierwotny sens tego wszystkiego, czego nauczałem (zob. Obj. 2,16). Rozumiem, że czasy/okoliczności są trudne i próbujesz pogodzić wzajemnie jedno z drugim, ale pomyśl, czy nie przesadzasz nieco (zob. Obj. 2,21). Pamiętaj o okolicznościach, w których mnie spotkałeś i bądź czujny, bądź rozważny, utrzymuj rozsądek (zob. Obj. 3,3). Jeśli dużo przeżywasz w swoim życiu rozmaitych doświadczeń/przeżyć, które zmuszają cię do ustawicznego myślenia - to jak myślisz, kto cię do takiego myślenia motywuje? Kto dba o ciebie, kto wychowuje cię jak dobry, perspektywicznie myślący ojciec, żebyś wybrał taki sposób myślenia, który finalnie zaprowadzi cię do dobrego celu, do Państwa Boga? (zob. Obj. 3,19).

Do pięciu z nich. To więcej, niż 70%. To więcej, niż dwie trzecie. Dzisiaj mogę być w tej jednej trzeciej, jutro - jeśli zapomnę o Źródle mojego życia - w tych dwóch trzecich. Trzeba się pilnować, ciągle pamiętać, kto jest głównym Motorem naszego życia. I stosownie do naszego celu podejmować każdą kolejną decyzję.

* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/3340/page/1








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz