Obj. 2,21-23 PD
Słowo w Obj. 2,23, które w różnych tłumaczeniach jest oddawane jako "zabiję" (BW), "porażę śmiercią" (BP i BT), "pobiję na śmierć" (BG), "zabiję śmiercią" (PD). Nie znam greckiego, nie jestem ekspertem lingwistycznym, więc oprę się na materiałach ogólnodostępnych. Dlaczego? Bo chcę to lepiej zrozumieć. Jest różnica między wyrażeniami "porażę śmiercią" i "pobiję na śmierć". Jedno mówi o zabiciu. Po prostu. Jakby jednym strzałem z pistoletu. Śmierć szybka, bezbolesna, może bolesna, ale krótki moment. Drugie mówi o biciu przed śmiercią, czyli w kontekście - o odczuwaniu bólu przez ofiarę. Które z nich jest właściwe? Co Jezus miał na myśli? Jest to dość istotne, zwłaszcza, że chodzi o dzieci... Jakie znów dzieci?
Na dzieciach bym się nie skupiał. Drzewa rodzą owoce, a owocem seksu jest dziecko. Proste. Tak więc, trzymając się poprzedniego obrazu, z poprzedniego postu, można sobie wyobrazić, że gdy Jezus mówi tutaj o dzieciach Izabeli z Tiatyry, to tak jakby mówił o owocach jej postępowania, o konsekwencjach jej czynów.
Wróćmy więc do tego zabijania. Słowo użyte w języku greckim oznacza coś, co na język polski zostało przełożone po prostu jako zabijanie. Gdy jednak patrzę na angielskojęzyczne objaśnienia w Słowniku Stronga*, to widzę, że to nie jest takie proste, nie da się tego tak łatwo i jednoznacznie przetłumaczyć na formy gramatyczne, którymi posługują się ludzie anglojęzyczni i polskojęzyczni. Usiłowanie użycia tutaj formy angielskiej rodzi w tłumaczeniu taki oto wynalazek: "I-shall-be-from-killing / I-shall-be-killing". Polski odpowiednik: "zabiję". Ale to nie do końca tak. Próbując przetłumaczyć angielskie wyobrażenie tego greckiego słowa powstanie nam taki polski twór: "z-jakiegoś-niezależnego-ode-mnie-powodu-jestem-zmuszony-być-zabijającym/zabijać". Tak. Bo taki jest sens użycia angielskiego słówka "shall"**.
Czyli przechodząc do kwintesencji - można by się buntować, że Jezus chce tutaj zabijać. Ale jednak wychodzi tutaj na to, że Jezus nie chce tego robić. On jest zmuszony to zrobić, czy do tego doprowadzić, ze względu na jakieś zaistniałe okoliczności, niezależne od Niego. Czyli w tym przypadku - Izabela z Tiatyry dostała czas, żeby zobaczyć, do czego doprowadzają ją (i innych wokół niej) jej pragnienia, jakie to daje owoce (owe "dzieci"). Tego czasu jednak nie wykorzystała, Jezus pozwolił jej więc doprowadzić jej pragnienia do finału ("rzucę na łóżko"), ale efekty, które powstały w wyniku jej postępowania - owoce jej zachowania, jej "dzieci" jej domniemanego "sukcesu" - musi niwelować. Niszczyć. Zabijać. Jak widać - nie jednokrotnie, ale wiele razy, w wielu przypadkach. To znaczy, że pomimo usunięcia pokłosia jej postępowania w jednym miejscu - już zdążyło ono przeskoczyć gdzieś indziej, ktoś inny już zdążył się tym zarazić. To jest jak pożar lasu w wietrzną pogodę.
Albo - co też wiele razy ma w Biblii miejsce - gdy Bóg mówi, że doprowadzi do jakiegoś nieszczęścia, to czasem - po prześledzeniu faktów - okazuje się, że owo nieszczęście tak naprawdę jest niczym innym jak tylko konsekwencją pewnych działań. To znaczy - ktoś robi coś w określony sposób, w efekcie następuje zdarzenie, które nie powinno być miejsca, a Bóg mówi (np. w księgach proroków w Starym Testamencie), że to On to zrobił. Albo pozwolił na to. Albo że to On do tego doprowadził (zob. też post [ODPOWIEDZIALNOŚĆ BOGA ZA NIESZCZĘŚCIA]). Możliwe więc, że i tutaj ma miejsce to samo - w sensie, że Jezus mówi, że sprowadza jakieś kłopoty na ludzi współdziałających ze źle postępującą Izabelą, po czym "zabija jej dzieci" - czyli w jakiś sposób uśmierca efekty jej działań, a tak faktycznie to zgodnie z zasadą, że "Pozwól głupocie rozwinąć skrzydła, to zabije się sama", to może chodzić po prostu o konsekwencje tych działań. Czyli znowu - Jezus bierze na siebie odpowiedzialność za to, co się stanie, za to, że pozwala na istnienie tych złych działań i pozwala na ich wzrastanie w siłę.
Czyli tak, jakby rację mieli ci wszyscy, którzy czasem, po jakiejś tragedii, zarzucali Bogu: "Boże, dlaczego do tego dopuściłeś". W jakiś sposób. Tylko że w wielu przypadkach - nie wiem, czy we wszystkich, nie wiem, w których - Bóg dopuszcza na rozwój głupoty albo czyichś złych zamiarów tylko po to, by stało się to widoczne na dłoni, by nikt z otoczenia nie miał wątpliwości, dlaczego później ta osoba w Państwie Boga się nie znajdzie. Z jej własnego wyboru.
Dlatego właśnie Jezus później w tym liście mówi: "dlatego poznają wszyscy, że ich znam dogłębnie, i że każdemu oddaję według jego własnego postępowania, według jego własnego wyboru".
Dlatego też - chyba warto o tym pamiętać i dzisiaj - ilekroć widzimy, jak ktoś zaczyna działać w bardzo głupi albo zły sposób, świadomie, "a Bóg nic z tym nie robi" - to znaczy, że owszem, Bóg robi. Bóg pozwala się temu rozwinąć, żeby całe otoczenie miało okazję zobaczyć, jakie owoce, czy też "dzieci", przynosi tego typu postępowanie. I żeby później, na Sądzie Rozstrzygającym, każdy, kto będzie mógł obserwować przebieg decyzji Boga, żeby nikt nie miał wątpliwości, że ta decyzja jest sprawiedliwa. Że inaczej nie mogło być.
* - Źródło: http://biblia.oblubienica.eu/wystepowanie/strong/id/615/page/4.
** - Podpowiedzi: źródło 1: http://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/shall; źródło 2: https://www.diki.pl/slownik-angielskiego?q=shall.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz