Czy więc warto iść pod prąd? Nie lepiej być zgodnym ze wszystkimi? Byłoby łatwiej. Nie tak kontrowersyjnie. Nikt by się nie czepiał byle detalu, by zinterpretować go w taki sposób, by wsadzić kogoś do więzienia, bez możliwości kontynuowania jego działalności. Jak Hovinda.
Czy ktoś kiedyś próbował iść z nurtem rzeki? Albo w dół stromego zbocza? Jest trudno. Prąd rzeki pcha w plecy, trzeba się ciągle hamować, ciągle kontrolować kolejny krok, gdy się schodzi w dół. Gdy się człowiek poślizgnie - spada. Bez kontroli kierunku spadania. Tylko w dół. Gdy człowiek straci grunt pod nogami w nurcie rzeki - płynie. W kierunku zgodnym z rzeką. Nie ma możliwości manewrowania. Tak właśnie wygląda chodzenie zgodnie z kierunkiem prądu, siły grawitacyjnej, zgodnie z kierunkiem tłumu - trzeba iść zgodnie z kierunkiem, tylko kontrolując prędkość, z niewielką możliwością lekkiego odejścia w bok.
Tymczasem marsz w odwrotnym kierunku, mimo że na pierwszy rzut oka trudniejszy, faktycznie jest o wiele łatwiejszy. Daje o wiele więcej możliwości. W rzece - stawia się opór prądowi, ale można kontrolować kierunek. Zamiast hamowania - przeciwstawia się siłę odpychania się nogami od podłoża przeciwko sile pchania prądu. Pod strome zbocze - można iść w jakim kierunku się chce. Nie grozi ześlizgnięcie, a nawet jeśli jakiś noga na jakimś pojedynczym kroku się obsunie - co najwyżej zahamuje to nas, ale nie spowoduje jazdy w dół na tyłku. Możemy kontrolować każdy nas następny krok, łatwiej jest wypatrzeć pewne miejsce, gdzie może postawić stopę na kolejny krok. Mimo, że potrzeba na to więcej wysiłku i przebiega to wolniej - zmęczone są mięśnie, które możemy wytrenować, a nie stawy, na które nie mamy zbyt wielkiego wpływu. Tak to widzę. Podobnie jest z chodzeniem pod prąd w tłumie - jest ciężko, ale bezpieczniej. Ma się kontrolę nad swoim marszem, nie "płynie" się z kierunkiem tłumu, dokądkolwiek on zaniesie.
Dlatego, mimo że chodzenie pod prąd wydaje się trudne, faktycznie daje więcej osobistej wolności. Może być męczące, ale da się to wytrenować, nabrać wprawy. I ma się większą kontrolę nad tym, co się dzieje tuż przed naszym nosem.
Jezus ciągle chodził pod prąd. Łamał stereotypy, postępował niezgodnie z żydowską tradycją, jeśli tradycja w tym punkcie nie miała żadnego logicznego sensu. Nie dbał o PR, o dobre opinie - po prostu robił swoje, do czego był przekonany. To jest mój wzór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz