środa, 23 września 2015

Aborcja

Myślałem o aborcji. Mówi o niej Kent Hovind w paru ostatnich wykładach, które opracowywałem lub wciąż opracowuję [PRAWO DO ABORCJI]. Generalnie upiera się, że każda aborcja jest morderstwem. Dziecko poczęte, nawet jeśli jeszcze nie jest urodzone, jest już istotą żywą. Wg niego więc jeśli więc ktoś dopuszcza możliwość aborcji dziecka w wieku przedporodowym, powinien również dopuścić możliwość zabicia dziecka w wieku lat pięciu, dziesięciu czy piętnastu.

Zastanawiam się nad sensem takiego postępowania. Podstawą - jak wiadomo - jest przykazanie: "Nie zabijaj". Tyle że sensem całego dekalogu jest wskazanie nam, w jaki sposób postępować, by żyć dobrze: z Bogiem - nawiązując do przykazań 1-4; oraz z innymi ludźmi - nawiązując do przykazań 5-10. Czyli przykazanie "nie zabijaj" jest częścią jakby kodeksu prawnego ustanowionego dla lepszego życia socjalnego, pomiędzy nami a innymi ludźmi. To znaczy: jeśli nienawidzę kogoś, to wg tego prawa nie powinienem iść do niego, żeby go z tego powodu zabić.

A co z dzieckiem pochodzącym z gwałtu, którego się nienawidzi? Wg sytuacji powyższej - nie powinniśmy go zabijać. Z drugiej jednak strony, skoro sensem całego Prawa jest dobre życie socjalne, to jakie skutki przyniesie wychowywanie dziecka pochodzącego z gwałtu? Zwłaszcza w życiu dziewczyny, która ma już męża i jedno dziecko, i może planowali ze dwoje kolejnych? Jak mąż się z tym pogodzi? Jak dzieci, gdy dowiedzą się, że owe kolejnej dziecko nie do końca jest ich rodzeństwem?

Gdyby ta dziewczyna i jej rodzina pogodzili się z taką sytuacją - wtedy nie ma problemu. Problem rozwiązał się sam, zniknął. Co jednak, gdy chodzi o płód w brzuchu dziewczyny, która go nienawidzi?

Patrząc z innej strony - Józef również miał mieszane uczucia do ciąży Marii. Tymczasem z tej ciąży urodził się Jezus.

I zastanawiając się dalej - jeśliby zdecydować się na usunięcie ciąży pochodzącej z gwałtu - bo jest to coś niechcianego, pochodzącego z wypadku, którego byśmy nikomu nie życzyli - to jak potraktować np. poniesienie jakichś ran, np. konieczność jeżdżenia na wózku inwalidzkim, albo konieczność posługiwania się jakąś protezą - a wszystko to z powodu jakiegoś wypadku drogowego, do którego bezpośrednio przyczyniłby się jakiś pijany kierowca? To też są efekty niechcianego wypadku, coś, czego byśmy sobie nie życzyli, ani nikomu innemu. I chcielibyśmy to zmienić do stanu pierwotnego. Ale nie można. I co, z powodu tej bezsilności powrotu do dawnego dobrego mielibyśmy się zabić? Popełnić samobójstwo?

Prawdę więc powiedziawszy - trudno wyrobić sobie konkretne zdanie. Bo generalnie i tak wszystko zależy od tej dziewczyny, jej męża, ich osobistej sytuacji. I czy się będą modlić o to dziecko, i czy Bóg będzie chciał odmienić ich serca, myśli o tym dziecku. Dużo zależy też raczej od otoczenia, od jego wsparcia. Bo - tutaj mógłbym podkreślić puentę - ważniejsze od zastanawiania się, czy aborcja powinna być dozwolona czy nie - jest zastanawianie się, jak pomóc ewentualnym ofiarom tego typu wypadków. Zatroszczyć się o pomoc psychologiczną, finansową - jeśli potrzeba, a przede wszystkim - dostarczyć osobistego wsparcia, przyjaźni - bo tego każdy człowiek potrzebuje najbardziej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz