czwartek, 24 grudnia 2015

Apokalipsa 60 - Śmietana i Mixol

Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi (Rzym. 8,16 BT); Tenże duch poświadcza duchowi naszemu, iż jesteśmy dziećmi Bożymi (BG). Duch duchowi duchem... Zagmatwane to. A jeszcze gdy nagle się okazuje, że jeden duch jest z wielkiej litery, a inny z małej - o co chodzi? Te całe używanie wielkich i małych liter to próba zastąpienia rodzajników/przedimków, jakie są używane w języku greckim. Próba fajna, szkoda tylko, że nie było to robione konsekwentnie, a bardzo wybiórczo. Dzięki takiemu wybiórczemu traktowaniu tekstu Biblii przez którychś z tłumaczy (zazwyczaj tłumaczy jest wielu i każdy zajmuje się jakąś częścią) - o niektórych sprawach biblijnych wiemy niewiele, bo nie sposób ich zrozumieć, tak są zagmatwane.

On sam, Ten Duch, świadczy razem z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Boga - mówi Przekład Dosłowny. Przy czym polskie tłumaczenie interlinearne tego przekładu nie mówi dosłownie "On sam", ale mówi to ów grecki zaimek osobowy "auto", który znaczy "on". Tak też jest to przetłumaczone w angielskiej wersji interlinearnej: http://biblehub.com/interlinear/romans/8.htm - "himself".

On sam, Ten Duch... - co to za duch? Ostatnie, o czym tutaj Paweł pisał, to "duch bycia wychowankiem Boga" - mówi o tym wcześniejszy werset. Wspomniałem o tym w ostatnim poście. Duch, w którym nazywamy Boga Ojcem. Duch Boga, jakby Jego dusza, jakby cząstka Jego duszy była w nas. ...świadczy razem z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Boga - jakkolwiek odbywa się to "świadczenie", "poświadczanie" - można tu widzieć współpracę naszego własnego ducha z Duchem Boga.

Czyli - tak nawiasem wspominając - jeśli mówimy, że Duch Boga jest tego samego rodzaju osobą, jak Jezus czy sam Bóg Ojciec, to konsekwentnie rzecz biorąc to samo musielibyśmy powiedzieć o naszym duchu. Że jest to inna osoba w nas. Brzmi jak objaw schizofrenii paranoidalnej. Będąc więc konsekwentnym i mówiąc, że duch człowieka to jego duchowa sfera, jego dusza jakby - to to samo trzeba powiedzieć o Bogu. I skoro Bóg ma duszę - to jaką postać ma ten faktyczny Bóg? Mam tu na myśli - jaką postać ma to, co byłoby odpowiednikiem naszego ciała, naszego organizmu? To jest ciekawe pytanie, ale może powrócę do niego innym razem.

... ale i my sami, mając pierwociny / pierwsze zaczątki (tego) ducha, my sami w sobie wzdychamy wyczekując usynowienia, odkupienia ciała naszego (Rzym. 9,23). Tutaj Paweł ciągnie swoją myśl z poprzednich wersetów - że posiadamy w sobie ducha bycia wychowankami Boga, dziećmi Boga. I teraz pytanie - mamy w sobie zaczątki ducha bycia wychowankami Boga, czy zaczątki Ducha Boga jakoś cząstkowo obecnego w nas, o czym mowa była tuż przed chwilą? Logicznie rzecz biorąc - w poprzedzających wersetach Paweł pisze ciągle o tym usynowieniu, o tym jak wszystko, co stworzone, czeka, by znowu stać się Jego dziećmi, za wyjątkiem tego wszystkiego, co zostało zniewolone, zepsute, w jakiś sposób zniszczone. Ale i tutaj Jezus ma nadzieję, że to wszystko zostanie uwolnione, by cieszyć się Bogiem. I w tym kontekście właśnie Paweł pisze: Wiemy bowiem, że całe stworzenie wspólnie wzdycha i wspólnie boleje aż do teraz, ale nie tylko ono, bo i my sami, mając pierwsze zaczątki tego ducha (ducha bycia wychowankami Boga) wzdychamy w sobie, oczekując usynowienia (Rzym. 8,22-23 PD).

Tak więc reasumując ósmy rozdział Listu do Rzymian widzę, że apostoł Paweł w większości mówi nie o Duchu jako Duchu Boga, Duchu Świętym, ale po prostu o życiu duchowym, o duchowym sposobie myślenia (tego co w Górze szukajcie, nie tego co w dole), w odróżnieniu od myślenia bardzo mocno przywiązanego do ziemskiego życia, do ziemskich wartości ("mieć więcej, szybciej, lepiej"). Począwszy od wersetu dziewiątego włącza do kontekstu Ducha Boga, Tego Ducha Boga, tego specyficznego, unikalnego, mówiąc, że jesteśmy "duchowi", jeśli mieszka w nas Duch Boga. Natomiast jeśli ktoś Ducha Chrystusa nie ma - ten nie może mówić, że należy do Boga. I tutaj Paweł na równi stawia Ducha Boga i Ducha Chrystusa - w sensie: pisze o tym samym, różnie to nazywając. Czyli zgodnie z tym, co Jezus o sobie mówił: ja i mój Ojciec jedno jesteśmy. Jeden duch (jedna dusza, jeden i ten sam charakter wnętrza - coś takiego?), jedno działanie. Jeśli natomiast Chrystus jest w nas - wiadomo, że nie ciałem, ale duchem - to nasz duch żyje. I dalej - w wersecie jedenastym - mówi znowu, że jeśli mieszka w nas duch Tego, który ożywił Jezusa - czyli Boga Ojca - wtedy w taki sam sposób ożywi On i nas samych, dzięki Jego Duchowi.

Czyli aby zmartwychwstać do życia wiecznego z Bogiem - musimy mieć w sobie Ducha Boga. Aby mieć w sobie Ducha Boga - musimy wpierw w ogóle rozpocząć jakiekolwiek życie duchowe. Jeśli ktoś nie ma pojęcia, co to takiego - to czas o tym zacząć pomyśleć. To jest jak inwestycja w emeryturę na długo, długo długo po emeryturze płaconej przez ZUS.

Począwszy od wersetu dwunastego Paweł właściwie w kółko, na różne rozmaite sposoby, powtarza ciągle to samo: trzeba żyć życiem duchowym, nie życiem ziemskim, życie duchowe z Duchem Boga wewnątrz nas daje wolność, w przeciwieństwie do kurczowego trzymania się jakichś religijnych zakazów i nakazów. I że dzięki Temu Duchowi, który mieszka w nas, jesteśmy Jego dziećmi, a dzięki temu także i dziedzicami/spadkobiercami tego wszystkiego, co Bóg stworzył, co - choć teraz wygląda na nieco podniszczone - później zostanie odnowione. I nawet my sami właściwie mamy dopiero zaczątki Tego Ducha w sobie - to znaczy, że im dalej w czas, tym głębiej Duch będzie mieszkał w nas, albo też w większej części - jakkolwiek to wytłumaczyć. Bo o to też i chodzi - cały czas "referuję", jak to widzę o czym jest ósmy rozdział Listu do Rzymian - że czekamy, aby żyć duchowym życiem, czekamy, aby nadszedł ten nowy świat, gdzie duchowo będziemy doskonali, a ciała będą po prostu ożywione przez Boga. I właśnie Ten Duch, czyli ten nasz własny duch plus te zaczątki, które w sobie mamy, wspiera nas, gdy nie jesteśmy doskonali podczas modlitwy - nawet gdy czegoś nie umiemy wyrazić za pomocą naszych słów, naszego pojmowania, naszego rozumu - to Duch Boga wie, co mamy w sercu, i dzięki temu właśnie Bóg doskonale wie, o co się modlimy: jakie są nasze pragnienia za inne osoby, czego dla nich pragniemy etc.: Tak samo więc i ten duch wspiera nasze słabości/bezsiłę, bo jak modlić się według tego, co trzeba - tego nie wiemy - ale sam ten duch wstawia się za nami w westchnieniach/wzdychaniach/porywach serca (no bo jak to nazwać inaczej?...), natomiast Ten Zgłębiający Serca wie, jaki jest zamysł tego ducha, że według Boga / zgodnie z Jego ideami wstawia się za świętymi (Rzym. 8,26 PD).

Widzę więc, że w tym ostatnim wersecie jest mowa o naszym duchu złączonym z Duchem Boga, z Jego zaczątkami. Obrazowo mówiąc: to jest jak zupą zabielaną śmietaną - zupa ma swój własny płyn (wodę, bulion), i śmietana ma swój własny płyn. Obie ciecze mają swój własny płyn, a jednak dodanie odrobiny śmietany do całego garnka zupy nie rozwadnia śmietany, a powoduje, że cała zupa staje się biała, kremista. Jeśli potraktować ową odrobinę śmietany jako zaczątki Ducha Boga dodane do naszego ducha, do naszej duszy - możemy sobie wyobrazić, jak w takim razie wygląda nasze życie duchowe z Bogiem. Jest zabielone, jak odrobiną śmietany. A im więcej śmietany, tym bielsza zupa i tym bardziej kremowy smak.

Albo inne porównanie: wyobraźmy sobie silnik dwusuwowy, który jest napędzany benzyną z dodatkiem Mixolu. Benzyna jest płynem sama w sobie, tak samo Mixol jest płynem. Silnik bez Mixolu szybko się zatrze, natomiast na samym Mixolu silnik nie będzie pracował. Dodanie odrobiny Mixolu do benzyny powoduje, że silnik pracuje doskonale, może pracować długo, bo ma zapewnione odpowiednie smarowanie. Tutaj moje porównanie się kończy, bo dodanie większej ilości Mixolu wcale nie polepsza pracy silnika, a taki miał być mój przekaz w przypadku zupy zabielanej śmietaną. Ale możemy sobie wyobrazić, że jeśli dodać więcej i więcej Mixolu, to silnik ma lepsze i lepsze smarowanie. Dymi przy tym, fakt, ale zostawmy to na boku, bo nie to jest sensem tego porównania. Wyobrażając sobie jednak teraz, że nasz duch/dusza są jak benzyna, która potrzebuje odrobiny Mixolu / zaczątków Ducha Boga do lepszej pracy, do pracy cichszej, spokojniejszej, bardziej zrównoważone, dłuższej, bardziej wytrwałej - możemy sobie wyobrazić, jak Duch Boga pracuje w nas. Jest jak Mixol, bez którego silnik długo nie popracuje. A im więcej Mixolu, tym więcej smarowania - a więc więcej aksamitnego sposobu pracy, spokoju, wytrwałości, więcej chłodzenia.

To jest też informacja dobra dla choleryków.

[dalej - ANIOŁ STRÓŻ]
[wcześniej - WYCHOWANKOWIE BOGA]
[do początku]






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz