poniedziałek, 21 grudnia 2015

Apokalipsa 59 - Wychowankowie Boga

I dalej: Ci będący według ciała - według ciała myślą. Natomiast ci według ducha - według tego ducha (Rzym. 8,5 PD). Jednym słowem - ci, których życie toczy się wokół spraw materialnych, "cielesnych" - ci tak właśnie prowadzą swoje życie. Zbierają więcej oszczędności głównie po to, by posiadać; pracują na dom większy, niż tego potrzebują etc. Ci, którzy żyją według wartości duchowych - tak właśnie planują swoje życie. Zamiast pracy na dwa etaty ważniejsza jest dla nich gwarancja, że każdego dnia będą mieli dość czasu i siły, by porozmawiać w modlitwie z Bogiem, dociekać jakichś Jego spraw, poznawać Go wciąż lepiej i lepiej. Chociażby to.

Dlatego też Jezus mówił, żeby troszczyć się o sprawy Boże i szukać Państwa Boga, a o inne sprawy, te egzystencjalne, Bóg sam się dla nas zatroszczy, jak dla tych wszystkich wróbli, które beztrosko sobie w powietrzu latają i jakieś robale do jedzenia zawsze znajdą.

Przy czym gramatycznie rzecz biorąc, gdy mowa o tym, że żyją "wg tego ducha" - nie sądzę, aby chodziło tutaj o Tego Ducha - bo nie to leży w kontekście, ale chodzi o tego ducha, o którym Paweł tutaj cały czas mówi, czyli o życie w takim samym duchu, jak Jezus żył.

I gdy w Rzym. 8,8 mowa, że ci w ciele będący nie mogą podobać się Bogu, to znaczy że nikt, kto bardziej ceni wartości materialne od duchowych, nie będzie zainteresowany Bogiem wystarczająco mocno, aby iść za Nim. Jak tamten młody człowiek, który przyszedł do Jezusa mówiąc, że przestrzega wszystkich przykazań, co więc jeszcze może zrobić, żeby być zbawionym - na co w odpowiedzi usłyszał od Niego, żeby sprzedał wszystko, co ma, i rozdał ubogim. Czy sensem było sprzedawanie wszystkiego, co miał? Czy sensem było, żeby stał się tak samo biedny, jak reszta? Nie, sensem było, żeby pomyślał tymi duchowymi priorytetami, nie materialnymi. Na przykład dołożył komuś jakichś pieniędzy na węgiel na zimę, zamiast kupować sobie nowy, lepszy laptop z wypasionymi parametrami, który zamierzałby używać tylko do przeglądania internetowej prasy. Bo tamten potrzebuje, żeby nie marznąć w domu, a nie ma, a do przeglądania newsów wystarcza najtańsza maszyna z klawiaturą i wifi.

A potem jest odezwa do chrześcijan: Natomiast wy nie jesteście w ciele, ale w duchu, jeśli tylko Duch Boga mieszka w was. Jeśli natomiast ktoś nie ma Ducha Namaszczonego/Pomazańca/Chrystusa, ten nie jest Jego (Rzym. 8,9). Czyli my, chrześcijanie, nie żyjemy według tego sposobu myślenia, który jest charakterystyczny dla materialistów, zbierających wszystko co możliwe tylko dla siebie. Przynajmniej taki jest punkt widzenia apostoła Pawła. Raczej jesteśmy duchowi - patrzący na sprawy duchowe, poza-egzystencjalne, pomagający sobie nawzajem, nie przykładający zbytniej wagi do tego, że to moje: jak potrzebujesz, to bierz. Jak się jakoś tym podzielimy, to jakoś sobie obaj poradzimy.

I dalej: Jeśli więc Namaszczony w was, to co prawda ciało martwe z powodu grzechu, ale duch będzie miał życie z powodu sprawiedliwości (Rzym. 8,10). Duch - ten bez rodzajnika, przedimka. Duch - czyli coś, jakaś sfera, którą duchem nazywamy. Nic konkretnego. Jakiś duch. Coś w odróżnieniu od tego ciała, które mamy. Czyli nasza sfera duchowa - ona to będzie wciąż żywa, z powodu owej wewnętrznej sprawiedliwości, poczucia pokoju. Czyli można przyjąć - z powodu braku wewnętrznych powikłań. Bez żadnych ciężarów na sumieniu, bez żadnych wyrzutów, bez żalów. Wszystko to dzięki podążaniu za Duchem Jezusa - czyli życiu zgodnie z ideałami, którymi żył Jezus. Tak to jakoś staram się wytłumaczyć.

Jeśli zaś Duch Tego, który wzbudził/podniósł Jezusa z martwych / z bycia martwym mieszka w was, to Ten, który wzbudził/podniósł Namaszczonego z martwych ożywi również i wasze śmiertelne / podatne na śmiertelność ciała przez/dzięki Jego Duchowi zamieszkującemu w was (Rzym. 8,11). Tutaj literalnie, wyraźnie jest nazwane: Ten Duch Tego, który wzbudził Jezusa ze stanu martwości, czyli z imienia: Duch Boga. I też Jego Duch mieszka w nas. W jakiś sposób. Bo to On nas stworzył, na swoje podobieństwo, tak jak dziecko jest w jakiś sposób podobne trochę do ojca, a trochę do matki - stąd też Jego cząstka jest w nas. Jego Duch. Jeśli tylko na to pozwolimy, nie oszpecimy się, nie wytniemy resztek sumienia ze swojej duszy, nie staniemy się chodzącymi zombie szukającymi krwi za wszelką cenę, nie zabijającymi się nawzajem o pieniądze czy o paliwo na pieniądze.

I dalej, gdzie jest napisane, że gdy przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli (Rzym. 8,13 BT) - można by się zastanawiać, jakby tu użyć owego Ducha - czyli jak możemy zrozumieć: Ducha Świętego - jak "użyć" Ducha, by zwalczać własne popędy? Czy to nie brzmi egoistycznie? Czy to nie brzmi tak, jakbyśmy mieli używać Ducha Boga jako narzędzia? Czy w ten sposób okażemy szacunek naszemu Stwórcy, UŻYWAJĄC Jego Ducha?

Sęk w tym, że grecka wersja - znowu - nie mówi tutaj nic o czymś, co po polsku moglibyśmy wyrazić określeniem "Duch". Żaden konkretny duch, żaden Pan Duch. Mowa po prostu o duchu, o duchu z małej litery, o duchu bez żadnego przypisanego rodzajnika/przedimka, o sferze duchowej, o czymś przeciwnym do bycia materialistą. Czyli: "jeśli myśląc duchowo będziecie uśmiercać popędy wynikające z myślenia typu materialistycznego, zachłannego - cokolwiek miałoby być przedmiotem owej zachłanności - będziecie żyli".

O Duchu Boga za to powiedziane jest konkretnie tutaj: Ilu bowiem jest Duchem Boga prowadzonych - ci są synowie Boga (Rzym. 8,14 PD). Czyli - każdy kto podąża za wskazaniami Boga, za tym wszystkim, o czym On zaleca nam myśleć, obierać jako priorytety - a więc przede wszystkim miłować bliźniego - każdy taki człowiek jest synem Boga, Jego dzieckiem, Jego wychowankiem. Każdy, kto żyje jakby duszą Boga.

Bo nie otrzymaliście ducha niewoli, by znowu być strachliwym, ale otrzymaliście ducha bycia wychowankiem Boga, w którym wołamy/krzyczymy: Abba/Tato, Ojcze (Rzym. 8,15 PD). I znowu - czy duch niewoli to jakiś specjalny duch? Jakaś zjawa charakterystyczna dla niewoli? Jakaś osoba zarządzająca niewolą? Jakaś moc zarządzająca niewolą? Nie widzę nic z tych rzeczy. Ale duch niewoli - czyli cała ta otoczka charakterystyczna klimatowi bycia uwięzionym, bycia zniewolonym - to widzę, to potrafię zrozumieć, to uważam za logiczne. W ten sam sposób żyjemy w duchu bycia dziećmi Boga - Bóg jest naszym Ojcem, Bóg się nami opiekuje, Bóg - jako ojciec, jako nasz rodzic - daje nam wszystko, co niezbędne do życia, a więc: chleb na śniadanie, jajka sadzone na obiad, jakieś ciacho czy czekoladę czasem na deser, nowy rower do pojeżdżenia, jakieś kieszonkowe, żeby nim dysponować według naszego własnego uznania (ale też niekoniecznie tylko i wyłącznie na nasze własne potrzeby), a czasem weźmie na jakąś wycieczkę za miasto. O wszystko zadba. A naszym zadaniem jest tylko wzrastać, uczyć się, poznawać świat, wychowywać się na dobrego człowieka, duchowo dobrego człowieka.

[dalej - ŚMIETANA I MIXOL]
[wcześniej - PARTNERZY, NIE NIEWOLNICY]
[do początku]






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz