piątek, 26 września 2014

Dobra Nowina Marka, 5.2.

Kiedy Jezus powrócił przez jezioro łodzią z powrotem na drugą stronę jeziora, zebrał się tam znowu wielki tłum ludzi. Gdy jeszcze był przy brzegu, przyszedł jeden z uczonych z synagogi, Jair. Kiedy tylko zobaczył Jezusa, rzucił mu się do stóp i błagał go:
- Moja mała córeczka umiera. Przyjdź i połóż swoje ręce na nią, żeby wyzdrowiała i mogła żyć.
Jezus poszedł z nim, a za nim podążał ten duży tłum, nacierający na niego.

Była tam pewna kobieta, która miała krwawienia od dwunastu lat. Nachodziła ona mnóstwo lekarzy, wydała na nich wszystko, co posiadała, bez uzyskania jakiejkolwiek pomocy. A nawet było jeszcze gorzej. Pewnego razu usłyszała o Jezusie, i zbliżyła do niego, od tyłu, przeciskając się przez ten tłum, a potem dotknęła jego kapoty. Myślała sobie bowiem: "Jeśli tylko dotknę jego ubrania, stanę się zdrowa". Jej krwawienie ustało wtedy od razu, i poczuła też po swoim ciele, że została całkowicie uzdrowiona ze swoich dolegliwości.

Równocześnie też i Jezus uświadomił sobie, że jego "moc" nagle "została użyta", obrócił się i spytał w tłum:
- Kto dotknął mojego ubrania?
- Widzisz, jak tłum naciera na ciebie ze wszystkich stron - odpowiedzieli uczniowie - i pytasz się, kto cię dotknął?!
Ale Jezus rozejrzał się wokół, żeby dostrzec tego, który to zrobił. Kobieta zlękła się i zadygotała, bo wiedziała dobrze, co się z nią nagle stało, a potem podeszła do Jezusa, rzuciła mu się do nóg i opowiedziała o tym wszystkim.

A wtedy Jezus powiedział do niej:
- Twoja wiara cię uzdrowiła, córko. Idź w pokoju. Jesteś uzdrowiona, pozbyłaś się swoich dolegliwości.

Podczas gdy on jeszcze mówił, nadeszli ludzie z domu owego uczonego i powiedzieli:
- Twoja córka umarła. Dlaczego więc jeszcze "zawracasz głowę" Mistrzowi?
Jezus usłyszał to, co zostało powiedziane, i powiedział do tego uczonego:
- Nic się nie bój, tylko wierz!
A potem pozwolił podążyć za nim Piotrowi, Jakubowi i Janowi, bratu Jakuba. A kiedy przyszli do domu tego uczonego i zobaczył płacz i lamenty, wszedł do środka i powiedział do nich:
- Dlaczego tu płaczecie i zawodzicie? Dziecko nie jest martwe, ona śpi.
A oni go wyśmiali. Ale on wyprosił wszystkich, wziął ze sobą tylko rodziców dziecka oraz tych, którzy z nimi byli, a potem wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Potem wziął on je za rękę i powiedział:
- Talita kumi!
A znaczyło to tyle co: "Dziewczynko, wstań!". Wtedy nagle dziewczynka podniosła się i obeszła dookoła. Miała ona dwanaście lat. I wszyscy osłupieli z tego zdziwienia. Ale on polecił im stanowczo, że nikt nie powinien wiedzieć o tym, i że powinni dać jej coś do jedzenia.

na podstawie: Mar. 5,21...43

[dalej]
[do początku]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz