środa, 26 sierpnia 2015

Mój Zbawiciel - Zbawicielem był jeszcze zanim się urodził

A Maria powiedziała: Chwali moja dusza Pana; i rozweselił się mój duch w Bogu, moim Zbawicielu
Łuk. 1,46-47 NBG

Ma tam miejsce długie przywitanie Marii, praktycznie dopiero co poczętej (wg zapowiedzi anioła Gabriela) z Elżbietą, będącą w ciąży już szósty miesiąc. Przywitanie pełne uprzejmości i pełne wyrażania radości wobec Boga. Nam czasem trudno jest pojąć taką sytuację. Dlaczego? Nie wiem, czy ktoś ma tak, że gdy się cieszy, to coś tam w środku jest strasznie szczęśliwe i aż prze do góry, chce śpiewać, podskakiwać. A jeśli zdamy sobie sprawę, że to coś, co nas właśnie uszczęśliwiło, zostało sprawione bezpośrednio przez Boga - jakiś prezent, wydarzenie, cokolwiek w tym stylu - to to coś w środku aż ma ochotę śpiewać dla Niego. I fajnie.

Na co jednak chciałem zwrócić uwagę tutaj: jeszcze Jezusa nie było na świecie, a już Maria nazwała Boga Zbawcą. Nic dziwnego zresztą, bo i Dawid w swoich psalmach często Boga zbawcą nazywał. To znaczy, że zanim Jezus się w ogóle urodził, ludzie już na takiego zbawcę czekali. Dlaczego?

Sądzę, że dlatego, że głęboko w kulturze izraelskiej siedziała cała ich religia, ich tradycje, wywodzące się z różnych czasów, począwszy od wyjścia z Egiptu. To wydarzenie to było dla nich coś jak odzyskanie czy nabycie niepodległości. I wraz z rozwojem historii i kolejnymi mowami Mojżesza nabrano świadomości o istnieniu praw Boga, o błogosławieństwach i przekleństwach, i o tym, że przekleństwa były najczęściej skutkiem przekroczenia prawa nadanego przez Boga. I że za każde takie przekroczenie jest kara. Ciężkie życie.

A potem, gdzieś tam w dziejach, zaczęto obchodzić Święto Pojednania. Było to święto przypadające raz w roku, gdy wszystkie grzechy całego ludu zostawały anulowane, zniwelowane, zresetowane, zapomniane. W tym dniu kapłan wchodził do Miejsca Najświętszego w świątyni, dokonywał pewnego rytuału, po czym "stan sumień" ludzi mógł być zresetowany, że tak to nazwę. Później tego samego rytuału dokonał Jezus, posługując się samym sobą, swoim ciałem (zamiast kozła, który był używany w świątyni), żeby dać ludziom możliwość zresetowania ich sumień na zawsze. Akurat dopiero co pisałem o tym, w poście [UKRYTA MANNA].

Tymczasem wygląda na to, że jeszcze zanim Jezus tego nie zrobił, ludzie już czekali na kogoś, kto ich uwolni od takiego rytuału, od tej konieczności resetowania sumienia co roku. Albo może od tych przekleństw będących skutkiem przekraczania prawa. Czyli czekali na ichniego Mesjasza. I o ile ogół ludzi wyobrażało sobie, że Mesjasz to ktoś, to pomoże im pozbyć się Rzymian z ich kraju, i kto będzie im rządził długo i szczęśliwie, o tyle - jak widać - znajdowały się jednostki, które widziały misję Mesjasza inaczej.

Trochę to jest też tak jak dzisiaj - o ile ogół ludzi Boga łączy z niepochlebnymi wydarzeniami zachodzącymi w organizacji kościelnej, i na tym opiera swoją nie-wiarę w Niego, o tyle są jednostki, które potrafią to rozdzielić i w Boga wierzą całym sercem, niezależnie od tego, jakie "sensacje" serwuje im ich kościelna organizacja.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz