czwartek, 13 lutego 2014

Opowieść Janka, cz. 18.2.

Żołnierze straży, komendant i strażnicy żydowscy aresztowali Jezusa, związali i zaprowadzili najpierw do Annasza, teścia Kajfasza, który był najwyższym kapłanem tego roku. To właśnie Kajfasz doradził Żydom, że najlepiej będzie, jeśli jeden człowiek umrze za cały naród.

Szymon Piotr i jeszcze jeden uczeń podążyli za Jezusem. Ten drugi uczeń był znany najwyższemu kapłanowi, wszedł więc razem z Jezusem na dziedziniec przed pałacem kapłana, podczas gdy Piotr pozostał na zewnątrz, stojąc przy bramie. Ten, który był znany kapłanowi, wyszedł, porozmawiał ze służącą pilnującą bramy, dzięki czemu Piotr również wszedł. Wtedy ta służąca odezwała się do Piotra:
- Czy nie jesteś i ty jednym z uczniów tego człowieka?
- Nie - odpowiedział Piotr - nie jestem.

Było zimno. Służący i strażnicy rozpalili ognisko i stali przy nim, grzejąc się przy jego żarze. A Piotr też tam stał i grzał się razem z nimi.

Najwyższy kapłan akurat wypytywał Jezusa o jego uczniów i o to, kto go tego wszystkiego nauczył. Jezus odpowiedział:
- Mówiłem wszystko otwarcie. Zawsze wykładałem w synagogach i świątyni, tam gdzie wszyscy Żydzi przychodzą i zbierają się. Nigdy nie mówiłem nic potajemnie. Ale dlaczego mnie o to pytasz? O to, o czym mówiłem, pytaj raczej tych, co mnie słuchali. Oni będą wiedzieć.
Jeden ze strażników, który stał w pobliżu, uderzył go w twarz i powiedział:
- Tak odpowiadasz najwyższemu kapłanowi??
- Jeśli powiedziałem coś nie tak - odpowiedział Jezus - najpierw mi to udowodnij. Ale jeśli mówię prawdę, to dlaczego mnie uderzasz?
Potem Annasz wysłał Jezusa związanego do arcykapłana Kajfasza.

W tym czasie Piotr wciąż stał i się grzał przy ognisku. Pytano go:
- Czy ty nie jesteś jednym z tych jego uczniów?
Ale on zaprzeczył. Jeden ze służących najwyższego kapłana, krewny tego, któremu Piotr odrąbał ucho, powiedział:
- Czy ja cię nie widziałem w tamtym ogrodzie razem z tym tutaj?
Ale Piotr znowu zaprzeczył.

I wtedy zapiał kogut.

na podstawie: Jan 18,12-27

[dalej]
[do początku]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz