wtorek, 4 lutego 2014

Życie płodu i świat dźwięków

Jezus odrzekł: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kto nie narodzi się z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.
Jan 3,5 BP

Przemierzając czeluście internetu w poszukiwaniu informacji na zupełnie inny temat natknąłem się na artykuł o życiu wewnętrznym płodu. Nie dał on mi może szczególnie dużo do myślenia, ale w połączeniu z powyższym tekstem biblijnym w całkiem zabawny sposób zainspirował mnie do pewnego porównania.

Jeśli przyjąć moment rozpoczęcia działania Ducha Św. na człowieka za moment równy zapłodnieniu zarodka, to... przez pierwszy okres dzieje się w życiu człowieka niewiele. Owszem - wykształcają się komórki, rosną, zaczynają przybierać kształty uznane za właściwe człowiekowi. Coś się rozpoczęło dziać.

Układ nerwowy zaczyna wykształcać się w szóstym tygodniu ciąży. W czternastym - ciało płodu zaczyna być wrażliwe na dotyk. Pełne odczuwanie bólu następuje ok. trzydziestego tygodnia - czyli dopiero pod koniec ciąży. Jak z człowiekiem nowonarodzonym z Ducha - coś się dzieje, lecz właściwie nie wiadomo, co. Widać tylko, że człowiek zmienia sposób myślenia, może nawyki, może sposób bycia. Dopiero po jakimś okresie zaczyna "czuć" jak osoba będąca blisko Boga - odróżniać zło od dobra nie tylko w odniesieniu do ogólnie przyjętych dla ludzkości norm, ale także w odniesieniu do Boga, do Jego Prawa, do Jego charakteru.

Już 28-tygodniowe maluchy potrafią łkać. I śmiać się. Niby nic szczególnego - człowiek nowonawrócony też to potrafi. Ale tak naprawdę odczuwać smutek, reagować smutkiem na bodźce płynące z zewnątrz, cieszyć się, a nawet kontrolować swoje uczucia człowiek potrafi dopiero po urodzeniu, a nawet kilkanaście/kilkadziesiąt lat po urodzeniu. I jak ten nowonawrócony - reaguje, śmieje się i smuci, ale prawdziwa kontrola nad tym przychodzi z czasem. Z upływem bardzo długiego czasu.

Pierwszy uśmiech w życiu płodu może pojawić się już w okolicach dwunastego tygodnia. Ale jest to raczej nieświadomy odruch, grymas. Człowiek nowonawrócony też potrafi się cieszyć, ale świadomość prawdziwej radości - w sensie tej spowodowanej przyczynami świadomie wpływającymi na człowieka, mającymi związek z życiem duchowym człowieka - przychodzi z czasem.

Nienarodzone dziecko zaczyna słyszeć dopiero ok. dwudziestego trzeciego tygodnia - dopiero wtedy wykształcają się u niego kostki słuchowe. Jak u człowieka nowonawróconego - czy może on usłyszeć głos Boga? A jeśli usłyszy, to czy może być on pewnym, czyj głos słyszy? Płód rozróżnia głos matki od głosu innych kobiet dopiero od siódmego miesiąca - czyli kolejnych kilka tygodni później. Aby być pewnym, czyj głos się słyszy, człowiek z nowym życiem duchowym też musi już jakiś czas z nim "funkcjonować", musi nabrać obycia.

Przy czym - do czasu porodu - z powodu wytłumienia hałasów płynem macicznym do płodu docierają głównie dźwięki o niższej częstotliwości. Nie słyszy wszystkiego. Nie słyszy skrzypiec. Nie słyszy szeptania. Nie słyszy szumów, szelestów. To jak z każdym człowiekiem z nowym - i starym również - życiem duchowym. Słyszymy tylko część tego, co moglibyśmy usłyszeć od Boga. Myślę, że Adam i Ewa pierwotnie mogli słyszeć całość. Wszystko. I wszystko, a przynajmniej olbrzymią większość zrozumieć. Tymczasem dopóki jesteśmy tutaj, jesteśmy jak płód w brzuchu matki - nie jesteśmy w stanie usłyszeć wszystkiego, wszystkich dźwięków, jakie możliwe jest odebrać.

Na ten temat akurat wiem sporo z racji tego, że sam mam pewną przypadłość, która powoduje, że nie słyszę dźwięków o wysokiej częstotliwości. Świat jest bogaty - śpiew ptaków o świcie, cykanie koników polnych, delikatny szum wodospadu, pieszczotliwe szepty bliskich osób - te wszystkie dźwięki istnieją, dla mnie są one jednak absolutnie nie do usłyszenia. Dla mnie - tak jakby nie istniały. Mogę tylko wierzyć, że istnieją.

Myślę, że podobnie istnieje bogactwo środków, za pomocą których Bóg przemawia do nas. Jednak może z powodu naszej ułomności (przecież nawet nietoperz słyszy o wiele większe bogactwo dźwięków, niż człowiek), a może z powodu jakiejś nabytej przypadłości - jak u mnie - nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Możemy tylko wierzyć.

Wierzę też, że tak, jak dziecko po narodzeniu nagle zaczyna odczuwać ciepło i zimno w całej swojej rozmaitości, nie przytłumione płynem macicznym, i zaczyna słyszeć całe bogactwo dźwięków - tak samo i my, gdy przyjdzie nasz czas na Nowej Ziemi, zaczniemy odbierać o wiele więcej bodźców, niż dziś potrafimy to sobie wyobrazić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz